Kto się podszywa pod Solidarność?

Obrazek użytkownika Rebellis
Świat

Węgierskich tematów ciąg dalszy. W swej relacji z budapesztańskiej manifestacji zasygnalizowałam, że na odpowiednie rozkazy czekają już szeregi współczesnych Kádárów. Pragnę teraz rozwinąć ten wątek.

W październiku 2011 r. powstał na Wągrzech pewien ruch społeczny. Ruch ów uważa, iż obecny rząd zarówno w sferze działań, jak i przekazu coraz bardziej oddala Węgry od Europy. Europa jest tu oczywiście definiowana jako Unia Europejska, z którą łączą Węgry - i to ponoć łączą nierozerwalnie - wspólne problemy i cele. Aktywiści ruchu wystosowali więc apel, wzywający wszystkich “odpowiedzialnie myślących” obywateli do potwierdzenia swego zaangażowania po stronie europejskich wartości oraz ponownego zadeklarowania gotowości podjęcia pracy na rzecz przyszłości Europy. Jaka ma być ta przyszłość i co konkretnie oznaczają te europejskie wartości? Tego odezwa już nie precyzuje, skoro jednak akcja wymierzona jest przeciwko obecnemu rządowi, łatwo rozszyfrować, iż bliżej owym “wartościom” do tych reprezentowanym przez lewaków spod znaku Gramsciego, niż do tradycyjnego, europejskiego systemu wartości, na który powoływał się w Parlamencie Europejskim premier Victor Orbán. W globalnej rzeczywistości XXI w. - twierdzi ruch - kiedy to dobrobyt kraju zależy przede wszystkim od dobrych relacji z sąsiadami, europejskimi strukturami oraz różnymi międzynarodowymi gremiami, historycznym grzechem jest prowadzenie wojny o niezależność tudzież ogłaszanie, iż “nikt nam nie będzie dyktował”. Notabene przynależność do wspólnoty silnych gospodarczo i opierających się na tych samych wartościach demokracji nie oznacza przecież w żadnym razie wyzbycia się prawa do samostanowienia! Daje za to szansę na rozwój i wzmocnienie kraju. Rząd Orbána tymczasem, zamiast korzystać z tych bezinteresownych dobrodziejstw, łamie międzynarodowe i unijne porozumienia i - o zgrozo! - lekceważy upomnienia i ostrzeżenia, kierowane pod jego adresem przez rozwinięte, demokratyczne społeczeństwa. Aktywiści ruchu nie pozwolą jednak, by Fidesz, pławiąc się w ułudzie dawno już nieistniejącego poparcia dwóch trzecich społeczeństwa,rujnował na Węgrzech demokratyczny porządek prawny i, wprowadzając dyktaturę, oddalał państwo od standardów Unii Europejskiej! Nie pozwolą, by Orbán gwoli żądzy władzy oraz realizacji jakichś niejasnych interesów zgotował tragiczny (bezunijny) los obecnym oraz przyszłym pokoleniom! Dlatego zainicjowali akcję zbierania podpisów pod listem do José Manuela Barosso. Oto treść deklaracji:

Niżej podpisany(a) niniejszą deklaracją potwierdzam swą decyzję z referendum z 12.04.2003 r. w sprawie przystąpienia Republiki Węgierskiej do Unii Europejskiej, podczas którego na pytanie: “Czy zgadzasz się, ażeby Repubika Węgierska stała się członkiem Unii Europejskiej?” wraz z 3.056.027 rodakami, którzy oddali ważne głosy, odpowiedziałe(a)m twierdząco. Także i dzisiaj uważam, że miejsce mej ojczyzny jest w Unii! Jednocześnie proszę, by w przyszłości w każdych okolicznościach uznawać mnie za obywatela Unii Europejskiej!

Przezorni organizatorzy akcji nie zapomnieli rzecz jasna o wersji dla ewentualnych węgierskich “młodych, wykształconych”, którzy z racji wieku w referendum 2003 r. udziału brać nie mogli.

Po co to wszystko przywołuję? Po co piszę o tym konkretnym ruchu, skoro wiele podobnych organizacji aż nadto dobrze znamy z własnego, polskiego podwórka? Znamy mechanizmy ich powstawania, ich retorykę, sposób funkcjonowania oraz “spontaniczne akcje” - ba, mamy nawet niejakie pojęcie o ich moco- i zleceniodawcach. Wszystko to wiemy. Wiemy również, że społeczeństwo węgierskie boryka się z podobnymi problemami, generowanymi przez rzeczywistość postkolonialną. Węgrzy też są podzieleni, oni także mają swoje michnikopodobne pseudoelity, swoich postkomunistów, esbeków, zomowców (ich godnych następców mogliśmy obserwować w akcji w październiku 2006), TW i targowiczan. Różnica zawiera się w proporcjach (na jakże haniebną niekorzyść Polaków): w Budapeszcie setki tysięcy Węgrów dało demonstracyjny wyraz temu, że kolonią już nigdy więcej być nie zamierzają. Przy tych rzeszach grupa bardziej lub mniej zawoalowanych komunistów i kosmopolitów, manifestujących 2 stycznia pod gmachem budapesztańskiej Opery przeciwko nowej konstytucji oraz “reżimowi” Orbána, prezentuje się bardzo mizernie.

Ale do rzeczy: skoro mowa już o owej antyrządowej demonstracji, w której udział wzięły partie opozycyjne (te same, które przy pełnej aprobacie UE podczas własnych rządów doprowadziły Węgry do moralno-gospodarczego bankructwa), związki zawodowe oraz ruchy społeczne, warto zauważyć, iż jej koordynatorem był nie kto inny, lecz właśnie ruch, któremu poświęcam ten artykuł. A jak się ów ruch nazywa? Otóż, drodzy Państwo, nosi on miano ruchu Węgierskiej Solidarności (Magyar Szolidaritás mozgalom). Zapraszam do zajrzenia na jego stronę internetową http://www.szolidaritas.us/rolunk/ Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że nazwa oraz logo pisane solidarycą w sposób jednoznaczny nawiązują do NSZZ "Solidarność"? Również przesłanki historyczne, które przywołuje ów ruch, sugerować mogą jego rzekomy związek ideowo-etyczny z polską "Solidarnością", co po zapoznaniu się z charakterem działalności Magyar Szolidaritás okazuje się - eufemistycznie rzecz ujmując - rażącym nadużyciem. Zwróciłam się z zapytaniem do władz Związku, czy znana jest im praktyka wykorzystywania nazwy, logo, a co za tym idzie: etosu i mitu "Solidarności" poprzez organizacje do tego moralnie i prawnie nieupoważnione. Uzyskałam zapewnienie, że sprawa zostanie rozpoznana  przez dział prawny Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".

Pozdrowienia z Budapesztu, w którym - mam nadzieję - ruch eurofilskich lewaków znaleźć sobie będzie musiał niebawem jakąś inną nazwę. 

Brak głosów

Komentarze

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#218240

zapytałem niedawno przyjaciela - mieszkańca Budapesztu czy coś wie o takim ruchu. Powiedział że nic nie wie, więc musi to być coś marginalnego. A więc - spora szansa że jest to nadużycie, nie tylko nazwy istniejącego Związku, ale także próba wykorzystania etosu prawdziwej "Solidarności" w celu, w którego uczciwość mamy prawo wątpić.

Vote up!
0
Vote down!
0
#218313

historia Polski powinna nas co nieco nauczyć,jest wielu proroków, którzy nie są prawdziwi. Juz Walesa nam pokazał jak można być szefem Solidarności i jednocześnie UBEKIEM !

Vote up!
0
Vote down!
0
#218322