Jak hartowała się... demokracja - Klucze do bezpieczeństwa

Obrazek użytkownika Bwana Kubwa
Blog

Posiedzenia Sejmu to była swego rodzaju celebra. Było zawsze bardzo dokładnie przygotowywane, dopięte w najdrobniejszych szczegółach, ze ściśle określonym planem przebiegu i planem obsługi. Z dokładnością do jednego słowa... Marszałek prowadzący otrzymywał stenogram napisany Bardzo Dużymi Literami, żeby na pewno się nie pomylił i jedyne co musiał zrobić w czasie posiedzenia to odczytać wszystko słowo po słowie. I tu krótka uwaga - dowcipów opowiadanych przez obecnego gwiazdorka w stenogramie nie ma, ale cała reszta jest.

Stałym elementem przygotowań było sprawdzanie pirotechniczne nie tylko sali posiedzeń, ale całego głównego budynku Sejmu (bud. D).  Na godzinę przed posiedzeniem wpadała ekipa ubranych na czarno gości w kominiarkach, cholera wie z jakiej służby - na plecach nie mieli żadnych napisów - i zaczynała buszować zaglądając we wszystkie kąty w poszukiwaniu bomby. I kiedyś znaleźli... Cały budynek został ewakuowany i faceci w czerni wynieśli, zachowując należyty szacunek dla przyrody, doniczkę z kwiatkiem znalezioną na parapecie. W doniczce tkwił stary, zardzewiały klucz. Podobno użyźnia ziemię i roślinki lepiej rosną.

Na sali posiedzeń, przed stołem marszałka są małe kręcone schodki. Prowadzą do ślepego korytarza pod salą z trzema stalowymi drzwiami. Dwoje bocznych prowadzą do klimatorni, a środkowe zamykają małą kanciapkę znajdującą się dokładnie pod fotelem marszałka. Faceci w czerni nigdy do tej kanciapki nie zaglądali. Drzwi były zamknięte, a oni nie mieli klucza....  Może to był ten z doniczki...

Zabezpieczanie obrad nie kończyło się na facetach w czerni. Na sali posiedzeń była broń. To jedna z wielu pozostałości po komunie i stanie wojennym. Inną pozostałością był wysoki barowy stołek koło mównicy. Ustawiony był specjalnie dla tow. Gierka, który lubił sobie przysiąść podczas kilkugodzinnych przemówień.

Ale miało być o broni. Nie tak dawno nasz koochany obrotowy gwiazdoerk nakręcił filmik, w którym nabijał się ze schowka zamontowanego pod stołem prezydialnym przy fotelu marszałka. Zastanawiał się hi, hi, hi, głośno po co ten schowek. Otóż informuję uprzejmie gwiazdorka, że to schowek na chłe chłe chłe  pistolet.

A jak spojrzymy na widoczek sali posiedzeń to zobaczymy na ścianie dwa prostokątne zaciemnienia. To otwory pokryte półprzezroczystą tkaniną. Z drugiej strony znajdują się pokoiki z wejściem z holu głównego na I piętrze. W latach 90. i wcześniej za otworkiem znajdującym się przy loży prezydenta był ustawiony na stole karabin maszynowy z talerzowym magazynkiem wycelowany w galerię, ale pole ostrzału było znacznie większe. Sprzęt był obsługiwany przez panów w czarnych garniturach. Może dzisiaj mają tam schowek na szczotki, nie wiem, ale na wszelki wypadek ostrzegam wszystkich, co będą próbowali obrzucać posłów pomidorami czy innym warzywem, że faceci w czarnych garniturach mogą pomidorów nie lubić. W końcu demokracja demokracją a racja musi być po naszej stronie.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (6 głosów)