W imię sprawiedliwości

Obrazek użytkownika xiazeluka
Blog

Kończy się proces 25-letniego Romana T. oskarżonego o zgwałcenie i zamordowanie 5-letniego Marka D. Właśnie mowę końcową zakończył prokurator – domagał się dla podsądnego kary dożywocia. Głos zabiera oskarżyciel posiłkowy, Stanisław D., ojciec zabitego dziecka:

STANISŁAW D. - Wysoki Sądzie, wnoszę o wymierzenie oskarżonemu Romanowi T. kary śmierci.

WYSOKI SĄD – Informuję pana, że w polskim kodeksie karnym nie istnieje tego rodzaju sankcja, maksymalnie za zabójstwo można wymierzyć 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie.

STANISŁAW D. - W takim razie proszę Wysoki Sąd o uniewinnienie oskarżonego Romana T.

Poruszenie na sali, okrzyki niedowierzania.

WYSOKI SĄD – Proszę o spokój! Czy oskarżyciel posiłkowy mógłby uzasadnić swoją… eee… swój wniosek?

STANISŁAW D. – Oczywiście. Siedzący na ławie oskarżonych osobnik dopuścił się dwóch potwornych zbrodni: gwałtu i morderstwa. Jego ofiarą było dziecko, mały człowieczek przyjmujący sygnały ze świata dorosłych z pełnym, jakże zrozumiałym z racji jego wieku zaufaniem. To ufne, naiwne dziecko zostało najpierw poddane niespodziewanie niezrozumiałej dlań torturze, a następnie zabite. Oskarżony kilka razy uderzył młotkiem w jasną główkę mojego synka. Czy pierwszy cios był śmiertelny? A może dopiero kolejny, na który patrzyły przerażone oczy Mareczka? Ekspertyza lekarska ujawnia okrutną prawdę: dopiero ostatni, najsilniejszy cios był śmiertelny. Ileż pokładów bestialstwa trzeba w sobie skumulować, aby wypchnąć z siebie wszelkie uczucia i mieć siłę zabijać powolnie taką mała, bezbronną istotkę? Więcej niż do gwałtu?

Oskarżony opisał dokonane przez siebie zbrodnie. Ze spokojem składał wyjaśnienia, bez cienia wstydu informował o detalach. Nic dziwnego. Dokonał dwóch odrażających czynów, z których każdy jeden woła o pomstę do nieba, a mimo to dosięgnąć może go co najwyżej kara pojedyncza. Dwa dożywocia to tak, jak jedno dożywocie. Czyli jeden z uczynków pozostaje nie ukarany. Taki bonus, handicap, fory. Czysty zysk.

Jedna z dwóch zbrodni pozostanie tedy bez kary. Czy to oznacza, że pozostała zostanie odpowiednio potraktowana? Kara powinna być sprawiedliwa – a cóż jest sprawiedliwego w tym, że morderca o swoje życie troszczyć się nie musi, ponieważ kodeks prawny gwarantuje mu nietykalność na gardle? Na jednej szali śmierć, na drugiej życie – kto zechce twierdzić, że szale pozostaną w równowadze? Wysoki sąd poinformował wszystkich tu obecnych, iż nie jest władny wymierzyć podsądnemu sprawiedliwej, czyli adekwatnej kary. Że nie jest w stanie wyrównać szali na jednym poziomie. Że może zastosować co najwyżej karę nieadekwatną.

Skoro zatem kara ma być nieadekwatna, to dlaczego nie miałoby to być na przykład pouczenie? Wysoki sąd pouczy oskarżonego, że postąpił nieładnie, wezwie do poprawy zachowania i puści wolno. No bo w końcu co za różnica? Jeśli nie można ukarać kogoś tak, jak należy, nie powinno się go karać w ogóle. To tak, jakby złodzieja skazać na zwrot jedynie części łupu. Albo sprawcy pobicia nakazać jedynie przeproszenie skatowanej ofiary. To nie ma niczego wspólnego ze sprawiedliwością. A skoro to nie jest sprawiedliwość, to znaczy, że jest to niesprawiedliwość. A wysoki sąd nie powinien być niesprawiedliwy.

Zdaje sobie sprawę, że wysoki sąd nie może zastosować ani kary śmierci, ani nagany. Tak zwane prawo mu nie pozwala. Dlatego właśnie, w imię sprawiedliwości, wnoszę o uniewinnienie oskarżonego. Niech wyjdzie na wolność, skoro właściwej kary wymierzyć mu nie można.

Skończyłem, wysoki sądzie. Dziękuję.

Brak głosów

Komentarze

Skoro w sądach sprawiedliwość niemożliwa, ludzie muszą ja wymierzać na własną rękę. W Polsacie był parę lat temu reportaż o człowieku, któremu trzech zwyrodnialców zgwałciło i zamordowało siostrzenicę. Wyszli po paru latach. Jednego dopadł tuż po zwolnieniu i zarżnął, drugiego po przeszło rocznych poszukiwaniach. Trzeci powiesił się sam, kiedy się zorientował, ze został odszukany. Nie rozumiem dlaczego ten człowiek sam się zgłosił na policję.

Vote up!
0
Vote down!
0
#19533

Znakomity tekst. Ale rozmawiałem przed kilkudziesięciu laty ze swoją nieżyjącą już Mamą, która ciężko przeżyła okres okupacji niemieckiej i nie mogła o tej traumie zapomnieć. Kiedyś mówiła o procesie norymberskim, skazaniu na śmierć i straceniu iluś tam zbrodniarzy wojennych. Twierdziła z głębokim przekonaniem, że nie powinno się ich uśmiercać, bowiem to żadna kara. Satysfakcję sprawiłoby jej wystawienie ich w klatkach na stały widok publiczny, a nawet - precyzowała - obwożenie ich po krajach Europy, dotkniętych niemieckim barbarzyństwem. Wnioskować należy, że właściwą dla nich karą - w oczach jednej z ich ofiar - byłoby postawienie ich pod stałym pręgierzem czyli utrzymywanie ich w permanentnym stanie pohańbienia. I ja to rozumiem.

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#19573