jest szansa dla owiec, gdy gryzą się psy

No i w końcu mamy przełom. Psy pilnujące owiec, zaczęły się gryźć między sobą.
Pierwszy, Schetyna odsunął się do rezerwy w oczekiwaniu rozpierduchy, żeby móc powiedzieć: "To nie ja, ja wtedy stałem z boku".
PSL, swoim quasiseppuku zwróciło uwagę na "politykę prorodzinną" w strukturach spółek z udziałem skarbu państwa i krewnych partyjnych. Zrobiła to chytrze, bucząc że co prawda oni ukradli jedną krowę, ale PO całe stado. PSL jako zawodowy koalicjant o rozmytych poglądach może czuć się pewnie. Tusk sprawę pod dywan zamiótł i nie zdążył się wyprostować, gdy się okazało, że głupi syn zaplątał mu się w partyjny fundusz emerytalny. Jako że na walizkach siedzi od kwietnia, a pretekst dobry, na jesień zaplanował abdykację tymczasową. PiS do rządu mniejszościowego się nie kwapi. Nie dziwota. Ludzie, naprężeni podniesieniem wieku emerytalnego, podwyżkami i brakiem pracy za chwilkę się odwiną i ktoś zbierze niezłe bęcki, niezależnie czy winien czy niewinien. W trakcie poszukiwania frajera na rząd fachowców, Donek, pod groźbą wystawienia do kopania dupy Palikota, nakazał mu "konstruktywną opozycyjność". Nie za bardzo się to podoba tym niewielu członkom RPP, których IQ przewyższa 80 punktów, więc spieprzają, a z pozostałych buduje się korposektę. Zasilaną na zasadzie rozwalania od środka, ochtnikami z SLD.
I tylko Bronek po prostu wykorkuje, po długiej i ciężkiej chorobie, w trakcie której w jego imieniu rządzić będzie zupełnie zdalnie sterowana marionetka.