Komunikacja podwarszawska. Zemsta na Hołdysie.

Obrazek użytkownika Krzysztof J. Wojtas
Blog

Drogi mają służyć komunikacji - komunikacji międzyludzkiej.

      Wraz z industrializacją terenów leżących w obszarze Aglomeracji Warszawskiej zwiększyły się potrzeby komunikacyjne – coraz więcej osób dojeżdża do Warszawy z miejsc swego zamieszkania.

      Krytyczna sytuacja występuje zwłaszcza w południowej części Aglomeracji, gdzie mimo zapewnień nie rozwiązano problemów komunikacyjnych; nie powstała zarówno „obwodnica Raszyna”, czyli trasa Wolica – Salomea (obietnice dotyczyły 2007 roku), jak również trasa równoległa do Alei Krakowskiej, a prowadząca do lotniska Chopina.

      Nie dziwią zatem próby omijania zakorkowanej Alei Krakowskiej, zwłaszcza w godzinach szczytu, gdzie wykorzystywane są wszelkie lokalne - nawet gruntowe drogi , umożliwiające dotarcie do celu.

    Drogi są własnością publiczną i nie można mieć pretensji o ich wykorzystywanie, nawet jeśli stanowi to niewygodę mieszkańców.

    Jedną z takich, intensywnie wykorzystywanych w czasie szczytu komunikacyjnego, dróg jest Droga Hrabska w Falentach Nowych. Nasze zastrzeżenia budzi nie sam fakt wykorzystania tej drogi, ale brak dbałości o bezpieczeństwo mieszkańców stąd wynikające.....”

 

      To fragment petycji skierowanej do Władz Gminy Raszyn w związku z gwałtownym wzrostem ruchu samochodowego ulicą do tego nieprzygotowaną. W efekcie mieszkańcy nie mają możliwości dojść do sklepu, czy autobusu (brak jest chodników).

    W przypadku opadów jest to prawie niemożliwe; marsz skrajem jezdni, zgodnie z przepisami, kończy się zwykle „zepchnięciem z drogi” przez blisko podjeżdżające samochody.

    Można spodziewać się, że wcześniej, czy później dojdzie do wypadku – winę za to będą ponosić władze Gminy - świadomie do tego doprowadzając.

    Jeśli do tego dojdzie, będę jednym z tych, którzy wywiozą te władze na taczkach i wrzucą do Raszynki.

 

     Blisko mojego domu jest osiedle, gadzie mieszkają p. Hołdysowie. Spotykamy się niekiedy, gdyż codziennie dokonuję przebieżki korzystając z mniej uczęszczanej drogi bocznej.

     Zwykle p. Hołdysowa wychodzi na spacer w towarzystwie 2 jamników. Mnie towarzyszy pies Sonia – już na tyle wiekowa, że jedynie kontroluje, czy się nie migam i „zaliczam” całą trasę. Ona „zalicza” najwyżej połowę chyba, że po drodze spotkam znajome psy, które głaszczę. No wtedy, dla kontroli związku, jest w stanie przebiec dodatkowe 50 m. Nawet galopem.

      Jednak, generalnie, jest to stateczna, starsza „pani” nie angażująca się w konflikty, a raczej z wszystkimi w zgodzie. Ale znająca swoje prawa – spotykani znajomi mogą ją pogłaskać i „wspomóc” stosownym smakołykiem.

     Droga, którą pokonujemy, ma wyraźną „ścieżkę” – wyasfaltowany ślad zainstalowanego wodociągu. Wygodna trasa do biegania.

     Niestety. Ostatnie perturbacje komunikacyjne „włączyły” i tę drogę do ruchu. A jest ona nieutwardzona, co czyni, że jadące samochody „meandrują” wyszukując bardziej równych fragmentów. To koliduje z naszymi przyzwyczajeniami, ale ponieważ ścieżka jest raczej po boku – ci mający jeszcze trochę kultury – omijają nas. Na innych wywieramy wpływ „siłom i godnościom osobistom”. Jest dużo kamieni na drodze.

     Tę cześć trasy pokonujemy już od 10 lat osobno. Sonia ma inny rytm biegu niż ja (wolniejszy – w końcu ja mam dopiero trochę ponad 60). Czekam na psa przy tej ostatnio ruchliwej drodze. Sonia dobiega spokojnym truchtem po ścieżce, bez zwracania uwagi na ewentualne samochody. Droga akurat tam się zwęża, a ścieżka odchyla ku środkowi, co w niczym nie zmienia rytmu jej biegu.

       Niekiedy zdesperowani i zestresowani kierowcy trąbią. Wtedy pies spokojnie „robi miejsce”, ale potrafi się odszczeknąć. Zwykle tym bardziej nerwowym.

      Przy drodze zakładam jej smycz i resztę trasy pokonujemy już razem.

 

Hołdys.

      W poprzednich wyborach kandydowałem do władz. Hołdys zamieścił w lokalnej gazecie artykuł popierający ówcześnie panującego wójta, gdzie m.in. dał mi negatywną rekomendację powołując się na to, że rzekomo mój pies jest brudny.

     Przeczytałem o tym Soni. Tylko warknęła.

     A wszyscy w „okolicy” wiedzą, że jest to najładniejszy i najmądrzejszy pies. Jeśli ktoś nie wierzy to może przyjechać i zapytać Soni – zawsze na takie pytanie – czy jest najmądrzejsza i najładniejsza w okolicy – pierwsza podnosi łapę do góry.

     Ja tam mogę Hołdysowi darować w imię chrześcijańskiej miłości, ale nie dotyczy to przecież psa. Ma u mojej Soni przechlapane.

Tyle wstępu, a zemsta?

    Otóż któregoś dnia spotkałem p. Hołdysową z jamnikami na wspomnianej drodze. Sonia chyba miała zły dzień bo wlokła się ze 100 m za mną. P. Hołdysowa stanęła na ścieżce pilnując jamników, z którymi ogólnie żyjemy w przyjaźni.

     Ja ominąłem „przeszkodę”, ale Sonia obszczekała, a jest psem przynajmniej średnim. Nieco przestraszona pani zwróciła się do mnie z pretensją, że groźny pies, a bez smyczy.

     Na to ja, że to ona zachowała się niestosownie tarasując ścieżkę, a Sonie zwróciła jej tylko uwagę.

    Jako właścicielka psów przyjęła to ze zrozumieniem. Od tej pory nie staje bez potrzeby na ścieżce.

Konkluzja:

     Należy pielęgnować wszystkie lokalne zwyczaje. Także zwierząt.

     Bo na odcinku drogi między moim domem, a osiedlem „Hołdysa” (ok. 100 m) mieszka sobie pies Yeti.

     Nie chce być „na podwórku” i to wszyscy zaakceptowali. Żyje mu się nieźle. Byle czego nie jada, a jak mu zaproponowałam „psie ciasteczka” to tylko z niesmakiem się odwrócił. No, pieczony kurczak, czy coś podobnego.

     U sasiadki nagrywane są odcinki „Klanu”. Pani towarzysząca ekipie widząc „bezpańskiego” psa, chciała go pouczyć o zasadach – że pies nie powinien sam, bez opieki być na ulicy itd. Musiałem jej zwrócić uwagę, że on tu mieszka, a ona jest tylko gościem.

     Wszyscy zaś i tak jesteśmy tylko przechodniami na tej niwie.

A Hołdys i tak ma u nas przechlapane.

Brak głosów

Komentarze

I tak macie fajnie, mimo wszystko.
Mieszkam praktycznie w lesie, ale pies musi chodzić na sznurku.
Gdzie się nie ruszę, włażę w "rezerwat przyrody prawem chroniony".
Nawet na miedzy, w połowie pola uprawnego!Druga połowa miedzy należy już do rezerwatu - i choć siądź i płacz!

W dodatku to nie jest wymysł, zwierzęta z rezerwatu łażą,gdzie chcą, a pies naprawdę może je pogonić, w sumie - robiąc im krzywdę, jeśli one nie zrobią krzywdy psu.

Zabawna historyjka: jechałam samochodem po normalnej drodze, nawet nie przez rezerwat.Był późny wieczór. Nagle na poboczu pojawiła się sarna, która zapragnęła, zwyczajem saren,pożywić się na polu po drugiej stronie drogi.
Ja po hamulcach - a sarna, widoczna w światłach - stoi, gapi się i czeka.
I tak sobie stałyśmy obie dłuższą chwilę.Jej Bohu, mignęłam prawym - a ona n i e m a l kiwnęła główką, że owszem, rozumie, po czym najspokojniej przetruchtała przez jezdnię.
I niech mi ktoś powie, że zwierzęta nie myślą!

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#36406