Milczenie bywa wspólnictwem w zbrodni

Obrazek użytkownika Jacek Maziarski
Świat

W poniedziałek 19 stycznia, o trzeciej po południu, nieznany sprawca uzbrojony w pistolet z tłumikiem zastrzelił na ruchliwej moskiewskiej ulicy, zaledwie o kilkaset metrów od Kremla, prawnika Stanisława Markiełowa i dziennikarkę Anastazję Baburową.

Oboje zamordowani wracali z konferencji prasowej na której skrytykowali przedwczesne zwolnienie z więzienia rosyjskiego pułkownika Jurija Budanowa skazanego w 2003 r. za bestialski mord czeczeńskiej dziewczyny, Elzy Kungajewej.
Stanisław Markiełow (na zdjęciu po lewej) otrzymywał już wcześniej anonimowe pogróżki i to nie tylko w związku ze sprawą płk Budanowa.Był on obrońcą w sprawach torturowanych Czeczenów i tajemniczych zaginięć czeczeńskich cywili. Naraził się władzom na Kremlu, prowadząc sprawę Anny Politkowskiej, dziennikarki „Nowoj Gaziety” badającej rosyjskie zbrodnie w Czeczenii, którą nieznani sprawcy zastrzelili w 2006 roku pod drzwiami własnego domu.

25-letnia Anastazja Baburowa była młodą współpracowniczką „Nowoj Gaziety” mocno zaangażowaną w działalność opozycyjną. Jest ona już czwartą dziennikarką „NG” zamordowaną w ostatnich latach przez nieznanych sprawców. Określenie „nieznani sprawcy” ma w tym przypadku akurat takie samo znaczenie, jakie miało w Polsce po zabójstwie Pyjasa, Przemyka czy ks. Popiełuszki. Niektóre zagraniczne media zwróciły uwagę, że rosyjskie władze zignorowały popełniony w biały dzień mord Markiełowa i Baburowej. Ani Miedwiediew, ani Putin w ogóle nie zareagowali na prowokacyjne zabójstwo; nikt nie wysłał nawet kondolencji rodzinom zamordowanych. Tak samo zachował się Putin po zamordowaniu Anny Politkowskiej, również dziennikarki „Nowoj Gaziety”. Na jej pogrzebie nie było żadnego przedstawiciela rosyjskich władz, za to ówczesny prezydent Rosji Władimir Putin pozwolił sobie na szyderczą uwagę, że Politkowska była osobą „całkowicie pozbawioną znaczenia i znaną jedynie na Zachodzie”.

Śmierci Markiełowa i Baburowej nie da się oddzielić od jawnej wrogości okazywanej przez władców Rosji rosyjskiej opozycji, a zwłaszcza znienawidzonej „Nowoj Gazietie”, która coraz bardziej irytuje Kreml. „Nowaja Gazieta” ukazuje się już trzy razy w tygodniu, a wraz z narastaniem kryzysu jej nakład stale się zwiększa i dochodzi obecnie do 270 tys. egzemplarzy. Stała się ona głównym organem rosnącej rosyjskiej opozycji, a tym samym i głównym celem ataków „nieznanych sprawców”.

Prowokacyjny mord na Markiełowie i Baburowej przeszedł właściwie bez echa nie tylko w krajach Unii Europejskiej, ale i w Polsce. Nasi obrońcy praw człowieka wolą zajmować się prześladowaniem byłych tajnych współpracowników SB, irytującym księdzem Isakowiczem – Zaleskim oraz straszliwą nietolerancją okazywaną homoseksualistom niż zabijanym z zimną krwią rosyjskim opozycjonistom.

Ćwierć wieku temu ludzie tacy jak Michnik, Niesiołowski, Komorowski, Tusk czy Wałęsa domagali się od świata solidarności w obliczu komunistycznych zbrodni. Dzisiaj takie same zbrodnie popełniane w Rosji przyjmowane są przez nich z całkowitą obojętnością.

Wpisuje się to jakoś w ewolucję ich postaw moralnych i politycznych. Dotarli do punktu, w którym wolą milczeć na temat oczywistych zbrodni politycznych niż narazić się Moskwie.

Nam, normalnym Polakom nie wolno jednak zapominać ani o morderstwach na rosyjskich opozycjonistach, ani o haniebnym zachowaniu naszych władz. Przyjdzie dzień, kiedy ekipa rządząca dzisiaj Polską będzie musiała odpowiadać nie tylko za swe czyny, lecz i za zaniechania. Są bowiem sytuacje, w których zaniechania równają się uczestnictwu w zbrodniach.

Brak głosów