Hakiem w Generała, hakiem w Prezydenta, hakiem w Opozycję

Obrazek użytkownika Peacemaker
Kraj

Ostatnio wiodącym tematem w mediach stały się naciski na rodziny zmarłych w katastrofie Casy oraz szukanie haków na te rodziny. Kto ma być winowajcą tych strasznych zbrodni? Oczywiście generał Błasik.

Pominę oczywisty fakt, że atakowanie zmarłego generała, który już się nie może bronić samo w sobie jest czymś niegodziwym.

Pominę drugi oczywisty fakt, że czas publikowania tych sensacyjnych wiadomości jak i obiekt ataku nie są przypadkowe - skoro po publikacji steku oszczerstw zwanych "raportem MAK" w społeczeństwie narodziła się spontaniczna i bardzo ludzka potrzeba obrony honoru szkalowanego polskiego generała (który rzekomo miał pod wpływem alkoholu tak przestraszyć pilotów, że spowodował katastrofę... oczywiście do spółki z "głównym pasażerem") to neo-totalitarny, medialny reżim Tuska robi wszystko, aby ta potrzeba jak najszybciej zniknęła. Trzeba z Błasika zrobić wyjątkową kanalię, aby zniknęły wszelkie ślady współczucia dla niego, jego żony rodziny, przyjaciół, znajomych. Stąd wmawianie, że generał atakował rodziny zmarłych - żadna inna historyjka tak skutecznie nie zabiłaby ludzkich odruchów w stosunku do rodziny zmarłego generała. Władza nie może przecież pozwolić społeczeństwu na powtórkę z tego, co się działo pod Pałacem Prezydenckim bezpośrednio po katastrofie.

Te dwa fakty są oczywiste i nie ma sensu zbyt długo o nich rozmawiać w gronie Niepoprawnych. Natomiast należy często, mocno i głośno mówić o nich reszcie społeczeństwa - dla nich rzeczy oczywiste wcale oczywiste nie są.

Natomiast skupię się na tym, co jest wplecione we wszystkie omawiane artykuły i ma razić nie tylko ś.p. gen. Błasika, ale także Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i całą demokratyczną opozycję z jej przywódcą Jarosławem Kaczyńskim.

"Szukanie haków", "naciski"... reżim Tuska solidnie napracował się przez ostatnie trzy lata (nawet nie robiąc sobie przerwy na czas żałoby po Smoleńsku), aby te dwa zwroty (i kilka innych, również budzących lęk) silnie przywarły w umysłach Polaków do opozycji, zwłaszcza do Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobry i czasów kiedy PiS sprawował władzę. Z artykułów o rodzinach ofiar katastrofy pod Mirosławcem wręcz wieje grozą - wizją straszliwego państwa, które zbierało kompromitujące materiały na wszystkich, a zwłaszcza na tych, którzy byli niewygodni, naciskało, zastraszało, wręcz groziło, że jeśli brat ofiary nie zamilknie, to matka będzie opłakiwać drugiego syna. Prawda, że powiało grozą? Aż ciarki przechodzą! Co z tego, że nikt nigdy nigdzie nie użył haków rzekomo zbieranych przez Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i innych "hakerów". Dowód? Ich przeciwnicy polityczni mają się znakomicie i żadne kompromitujące materiały na ich temat nigdzie się nie pojawiają. Czy Kaczyński i Ziobro dysponując tak potężną bronią milczeliby, gdy sami są opluwani i nie odpowiedzieliby kontratakiem? Co z tego? Co z tego, że jedynym politykiem na 100% wyłączonym z walki za pomocą haka był Włodzimierz Cimoszewicz na którego haka w wyborach prezydenckich w 2005 roku wyciągnął (a w zasadzie to spreparował) nie kto inny, tylko Platforma Obywatelska? Co z tego, że drugim politykiem załatwionym za pomocą haka był Michał Kamiński, któremu uciekło sprzed nosa prestiżowe stanowisko w Parlamencie Europejskim, bo jakiś rabin ujawnił kompromitujące go informacje o antysemickich ekscesach z czasów gdy Kamiński był jeszcze nastolatkiem? PiS rabinowi tych materiałów nie dostarczył - wtedy jeszcze Kamiński był w ich drużynie, ale czy mógł to zrobić ktoś z PO? Jest taka możliwość. Co z tego, że jedynym wykrytym (i co więcej użytym) nielegalnym podsłuchem był ten, na którym w 2008 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nagrała rozmowy Cezarego Gmyza z "Rzeczpospolitej" i Bogdana Rymanowskiego z TVN z Wojciechem Sumlińskim - również dziennikarzem i który został nielegalnie udostępniony pełnomocnikowi wiceszefa ABW z ramienia PO Jacka Mąki i użyty w prywatnym procesie przeciwko "Rzeczpospolitej". Co z tego, że dwie komisje (ta od Blidy i ta od nacisków) już dużo dłużej szukają haków na PiS niż trwały całe jego rządy i jakoś znaleźć ich nie mogą? Co z tego, że całe to gadanie o hakach, naciskach i innych "zbrodnaich IV RP" nie ma żadnych podstaw w realnym świecie, skoro efekt po przeczytaniu słów "matka będzie opłakiwać drugiego syna" był tak piorunujący, że pozwoli utrzymać antypisowską psychozę strachu przynajmniej do wyborów. Jak długo ten stan strachu trwa, tak długo reżim Tuska ma immunitet na wszelkie wpadki, katastrofy gospodarcze, świństwa, kłamstwa, przestępstwa i ogólne nic-nie-robienie. Zastraszone społeczeństwo wszystko im wybaczy.

Drugim elementem umiejętnie wplecionym w artykuły o gen. Błasiku jest obwinianie go za katastrofę w Mirosławcu i łączenie z Prezydentem Lechem Kaczyńskim. W pewnym momencie biografia znakomitego pilota wojskowego, który nie tylko latał, dowodził, ale także szkolił młodych pilotów wojskowych została zamieniona w biografię politycznego karierowicza, który nie wiadomo za co błyskawicznie awansował dzięki powiązaniom z Prezydentem. Co więcej, jest on podawany jako bezsprzecznie winny spowodowania katastrofy samolotu Casa do tego stopnia, że minister obrony Bogdan Klich chciał go zdymisjonować i uniknął dymisji tylko dzięki koneksjom ze zmarłym Prezydentem (który "niestety" także był zwierzchnikiem Sił Zbrojnych... cóż, taka "przypadłość konstytucji"). Stwarza się więc wrażenie, że "straszny generał winny spowodowania jednej katastrofy uniknął dymisji dzięki układom ze strasznym prezydentem i wspólnie naciskając na pilotów spowodowali drugą katastrofę, w której szczęśliwie zginęli". Więc ten raport MAK nie jest taki zły, bo wskazuje "prawdziwych winnych". Więc premier Tusk też dobrze postąpił, więc czego się go ten zły PiS czepia? Zaraz zaraz... Po pierwsze: raport nie wskazuje winnych pozostawiając to prokuraturze, a jednocześnie ich wskazuje? Przecież to sprzeczne samo w sobie! Po drugie: skoro chronieni przez ś.p. Prezydenta generałowie byli nie do ruszenia, to co z gen. Skrzypczakiem? Zrobiono z niego buntownika sprzeciwiającego się cywilnej kontroli nad wojskiem tylko dlatego, że upomniał się o lepszy sprzęt, dzięki któremu mniej polskich żołnierzy zginie w Afganistanie i skrytykował rządową biurokrację za opieszałość w tym temacie. Czy gdyby gen. Błasik był taką kanalią, to uszło by mu to na sucho, skoro nawet z generała Skrzypczaka walczącego o życie swoich podwładnych zrobiono kanalię? Po trzecie: co w tej sprawie robił wymiar sprawiedliwości? Jeśli był winny, to gdzie zarzuty, śledztwo, sąd? Po czwarte: dlaczego o tej sprawie nic się nie mówiło przez trzy lata i nagle wypłynęła ona bezpośrednio po raporcie MAK? I tak dalej i tak dalej. Pytania można mnożyć i mnożyć. Odpowiedź jest jedna - cały ten raport, jak i prawdopodobnie całe te doniesienia o winie, powiązaniach, hakach, naciskach to g*wno prawda. Obecnie nawet lepsze i bardziej dosadne jest określenie "konsomołskaja prawda".

Nie atakuję tutaj rodzin ofiar katastrofy pod Mirosławcem. Oni mają prawo szukać prawdy i winnych za tę tragedię na własną rękę. Nieważne, że ostatnio odmawia się tego prawa rodzinom ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, ale nie mam zamiaru tutaj odbierać nikomu żadnych praw, nawet jeśli rząd to wbrew prawu robi.

Nie bronię tutaj wojska, w którym rzeczywiście panuje przekonanie, że wojsko to nie jest klub dyskusyjny, rozkazy się wykonuje, a brudy pierze we własnym gronie, aby opinia wojska nie ucierpiała. Przekonanie to przeszkadzało w walce z wieloma patologiami (np. z "falą"), często utrudniało dochodzenie do prawdy, obronę honoru zmarłych bliskich i uzyskanie jakiegokolwiek odszkodowania rodzinom ofiar zwykłych błędów i niedbalstwa. I działo się tak wielokrotnie nie tylko w polskim wojsku, wiele amerykańskich filmów dokumentalnych lub fabularnych, lecz opartych na faktach o tym opowiada.

Ale o tym nikt nie napisał w żadnym z artykułów! Jest tylko straszenie hakami, naciskami, do tego opluwanie honoru oraz skazywanie Generała i Prezydenta bez sądu, w dodatku pośmiertnie! Czy trzeba pisać coś więcej?

Innym sprytnym posunięciem jest sztuczne wywołanie konfliktu pomiędzy rodzinami ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, a rodzinami ofiar innych katastrof: tej pod Mirosławcem, tej na wystawie gołębi... Te "odszkodowania" ogłoszone w ramach "ugody" przez Prokuratorię Generalną w rzeczywistości nie były "ugodą", tylko włożeniem kija w mrowisko, aby wywołać kolejny konflikt, kolejny podział, kolejną ranę, kolejne pęknięcie... i jak zwykle obarczyć za to PiS, a dokładnie rodziny zmarłych związanych z Prezydentem i opozycją. Dziel i rządź! Pomysł z piekła rodem! Ale to już temat na osobny artykuł.

Brak głosów