Obłudy, kłamstw i jątrzenia ciąg dalszy już nastąpił

Obrazek użytkownika Jerzy Mariusz Zerbe
Blog

Wydarzenia jakich byliśmy świadkami lub uczestnikami w dniach żałoby narodowej w całej Polsce, szczególnie w Warszawie przed Pałacem Prezydenckim i w Krakowie podczas pogrzebu Prezydenckiej Pary, stały się nieoczekiwaną, spontaniczną manifestacją uczuć patriotycznych i doniosłym okrzykiem społecznym: dosyć kłamstwa, nienawiści i pospolitego chamstwa w życiu publicznym naszego kraju.

Doskonałą ilustracją tych wydarzeń jest film „Solidarni 2010” wyemitowany przez Telewizję Polską – dzieło Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego, będący filmowym zapisem często bardzo emocjonalnych wypowiedzi uczestników tych wydarzeń z całej Polski. Nikt tych ludzi nie instruował co mają mówić i jak mają mówić. A oni mówili zadziwiająco zgodnie, jednym, niekiedy drżącym głosem, wskazując na nienawiść, obłudę i fałsz nagminnie wykorzystywane w walce z śp. Lechem Kaczyńskim, o celowym wypaczaniu Jego osobowości w opisie medialnym, o akceptowaniu i stosowaniu przez władzę państwową haniebnych metod lekceważenia osoby i urzędu Prezydenta RP, którego istotę skrajnie nieudolny premier rządu sprowadził do blichtru żyrandola i czegoś tam jeszcze.

I rzecz oczywista, film ten stał się detonatorem pobudzającym do reakcji salon, który zamiast zrozumieć istotę zjawiska z jakim mieliśmy do czynienia w bolesnych dniach po tragedii smoleńskiej, przyznać się do niegodziwości i oszukiwania społeczeństwa, do braku elementarnej kultury politycznej wobec zmarłego Prezydenta, w konstrukcji filmu doszukuje się tendencyjności autorów, ich złej woli i niecnych zamiarów. A zamiast tego trzeba było odważnie i publicznie uderzyć się w piersi, niekiedy także kobiece, przeprosić rodzinę śp. Lecha Kaczyńskiego i wszystkich Jemu bliskich ludzi za lata narastającego chamstwa, chamstwa sankcjonowanego nawet przez "niezawisłe" sądy. Bo przecież setki tysięcy ludzi demonstrujących na ulicach w tamtych dniach jednolitą postawę i ocenę stosunku polityków i mediów do Lecha Kaczyńskiego były świadectwem uczuć Polaków do swojego Prezydenta i uznania jego działalności dla Polski. Bez przyznania się do winy, skruchy, przeproszenia i zadośćuczynienia, nie może być pojednania, o którym bezmyślnie się rozprawia. Nie będzie też abolicji i puszczenia wszystkiego zła w niepamięć. To takie proste.

I niech nie oburza się Kamil Durczok, że nazwano Kolendę i Lisa medialnymi karłami, Olejnik ścierwem, a jeszcze innych zapewne określono jeszcze inaczej. Bo widocznie na to w pełni zapracowali. Dzisiaj kreują się na arbitrów dziennikarskich dobrych manier i jedynie słusznych poglądów, potępiając prof. Krasnodębskiego, Rafała Ziemkiewicza, Bronisława Wildsteina, Jana Pospieszalskiego i innych niezależnych ludzi mediów za ich poglądy i świadectwa prawdy.

W akcji przeciwko prawdzie przoduje jak zwykle niezastąpiona Gazeta Wyborcza z legionem oddanych żołnierzy frontu ideologicznego, dla której rozszyfrowanie przyczyn tragedii pod Smoleńskiem jest niezwykle proste. Katastrofę spowodował Lech Kaczyński, zmuszając pilota do lądowania w fatalnych warunkach atmosferycznych. Bo przecież wcześniej próbował nakłonić pilota samolotu do lądowania w Tbilisi, czemu zaprzeczają uczestnicy lotu do Gruzji, w tym b. prezydent Litwy Adamkus. I dla diagnozy Gazety Wyborczej nieważny jest brak elementarnego wyposażenia nawigacyjnego dla samolotów lądujących na lotnisku w Smoleńsku, zdemontowanego po odlocie Putina i Tuska. Widocznie nie były już potrzebne, bowiem jak twierdzi marszałek Komorowski, polscy piloci potrafią latać i lądować nawet na drzwiach od stodoły.

Obłudy, kłamstw i jątrzenia ciąg dalszy już nastąpił.

Brak głosów

Komentarze

Dla ścisłości. Na lotnisku elementarny system pomagający lądować (radiolatarnie, radar z operatorem wydającym wskazówki pilotowi) jest na stałe. To co było tymczasowo zainstalowane to system zaawansowany, półautomatyczny, który z tego co wiem pracuje w standardzie rosyjskim, wymaga specjalnego urządzenia na samolocie, którego nasz samolot nie miał, tak że zdemontowanie urządzeń na lotnisku sytuacji nie zmieniło. Tak wywnioskowałem z tekstu eksperta M. Fiszera w Angorze.
Pozdrawiam. Bacz

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam. Bacz

#57308

Jest bardzo prawdopodobne, ze jedna z dwóch radiolatarni nie działała. Ma to wyjaśnić śledztwo. Oprócz tego działał tylko jeden rząd świateł naprowadzających. W pozostałych kilku dopiero po katastrofie wymieniano żarówki!

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy Zerbe

#57338

Nikt tych ludzi nie instruował co maja mówić i jak mają mówić...oni mówili zadziwiająco zgodnie...wskazujac na nienawiść,obłudę i fałsz...
W akcji przeciwko...przoduje...GW... z legionem frontu ideologicznego.

Panie Jerzy!
proszę o rozdział:-
Ci pierwsi karmieni Słowackim,Mickiewiczem,Konopnicką,Sienkiewiczem e.t.c
pamiecią - oręża za Boga i Ojczyznę-o prochach dziadów i ojców tu na ich ziemi,
a drudzy-erzacem-Kicur Szulchan Aruch.

I prośba ci drudzy kochają i uwielbiają językową mamałygę-proszę jeśli nie sprawia to kłopotu o saloon!
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#57356