Zakłamywanie Biesłanu

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Największym problemem Putina w tym czasie były pokojowe inicjatywy Maschadowa

Już i tak jest za późno. Jeśli ktoś 1 września wspomni tragedię Biesłanu, to zapewne mechanicznie powtórzy obiegową wersję wydarzeń: 1 września 2004 roku szkołę w Biesłanie, w Północnej Osetii, w Rosji, opanowało 32 uzbrojonych terrorystów należących do sił czeczeńskiego dowódcy polowego Szamila Basajewa. Teren szkoły został otoczony przez policję i jednostki specjalne. Prowadzono negocjacje z napastnikami. Po dwóch dniach, aby uniemożliwić ucieczkę terrorystom, nastąpił szturm wojsk rosyjskich.

Bandytyzmu terrorystów nic nie usprawiedliwia. A wracać do tamtych zdarzeń trzeba nie dla umniejszenia ich win, lecz dlatego, że – jak wykazały wieloletnie niezależne śledztwa - w oficjalnych informacjach zgodne z prawdą są tylko data i miejsce akcji. I dlatego też, że dochodzenie do tej prawdy drogo kosztuje.

20 marca 2006 roku. Wieczór. Centrum Moskwy. Marina Litwinowicz, opozycyjna dziennikarka, twórczyni internetowej strony Prawda Biesłanu, podchodzi do samochodu. Zostaje napadnięta. Traci przytomność. Głowa w guzach, ciało w krwiakach i sińcach. Wybite zęby, pęknięte żebra. Podejrzenie wstrząsu mózgu. Otoczenie Litwinowicz oraz czytelnicy jednomyślnie wiążą napad z jej dochodzeniem w sprawie Biesłanu. Milicja nie wszczyna śledztwa w sprawie napadu.Jak przy wcześniejszych aktach terrorystycznych, tak i przy tym w Biesłanie celem głównego śledztwa było ukrycie prawdy, a nie jej wyjawienie. Kolejną warstwą tego dramatu jest zgoda niemal całego „cywilizowanego świata" na takie postępowanie – pisze dziennikarka.

Kwiecień 2012 roku. Bałaszycha pod Moskwą. Wieczór. Dziennikarka opozycyjnej „Nowoj Gaziety" Jelena Miłaszyna zostaje napadnięta z podobnymi jak Litwinowicz skutkami. I zapewne z podobnego powodu. Od lat publikuje sensacyjne wyniki dochodzenia związanego z biesłańską tragedią. W marcu 2013 roku w Departamencie Stanu USA dostaje nagrodę Za Kobiecą Odwagę.

Akt terrorystyczny w Biesłanie rozpatrywały dwie prokuratury: Prokuratura Generalna Rosji i – niezależnie od niej, a nawet wbrew niej - prokuratura Osetii Północnej. Prokuratura północnoosetyjska dążyła do wiernego odtworzenia faktów, gdyż dopuszczenie do tragedii obciążało zarówno ją, jak i północnoosetyjskie organy władzy i ścigania. Także w Osetii Północnej toczyło się śledztwo przeciwko jedynemu pojmanemu terroryście (który – jak się okazało - nie miał broni i sam się poddał). I chociaż dziennikarzom wolno było je śledzić tylko z sąsiedniej sali, w której często wyłączano nagłośnienie, pozostały stenogramy z przesłuchań oskarżonego i świadków.

Oprócz stenogramów oraz milicyjnych aktów ujawnionych w niezależnych śledztwach trzeba tu jeszcze wymienić: materiały spraw karnych domniemanych terrorystów (wszyscy, których zidentyfikowano byli wcześniej zatrzymani jako bojownicy i przetrzymywani w aresztach FSB, potem wypuszczeni, co w tym czasie w Czeczenii należało do wyjątku), fakty ujawnione przez członkinie organizacji Matki Biesłanu (na przykład ten, że do wszystkich szkół w Biesłanie wysłano milicyjne patrole, a szkołę numer 1 ochraniała jedna funkcjonariuszka), telegramy milicyjne ze stolicy Osetii Północnej – Władykaukazu, przez cały sierpień 2004 roku uprzedzające Biesłan o możliwym niebezpieczeństwie ataku terrorystycznego, oddzielny raport deputowanego Dumy Państwowej, byłego rektora Bałtyckiego Państwowego Uniwersytetu Technicznego w Petersburgu, specjalisty od fizyki spalania i wybuchów, profesora Jurija Sawieliewa, udowadniający, że strzelano z miotaczy ognia do sali pełnej dzieci, i że to nie bomby terrorystów, lecz te pociski spowodowały pożar, a ten - zawalenie się dachu i śmierć większości z 333 zabitych zakładników. Wszystko to tworzy obraz sprzeczny z wersją oficjalną.

Przestępstwo na zamówienie

W obraz ten trudno uwierzyć, podobnie jak w fakty związane z innymi głośnymi aktami terrorystycznymi w Rosji. Można tu choćby wymienić: wysadzenie w powietrze budynków mieszkalnych w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku w 1999 roku, zamach na moskiewski dom kultury na Dubrowce podczas spektaklu „Nord-Ost" w 2002 roku, wybuch bomby w Kaspijsku w tym samym roku czy zamach na pociąg w Jessentukach w 2003 roku. Nagła śmierć dosięgła wielu z tych, którzy związane z tymi wydarzeniami fakty ujawnili: Jurij Szczekoczichina i Siergieja Juszenkowa w 2003 roku, Otto Latsisa w 2005 roku, Annę Politkowską i Aleksandra Litwinienkę w 2006 roku... Ostateczny wywód sprecyzowała Jelena Miłaszyna: „Akt terorystyczny w Biesłanie to klasyczne przestępstwo na zamówienie. Zamawiającym nie był Basajew. Jego wykorzystali ci, którym potrzebna była destabilizacja Osetii Północnej wykonana czeczeńskimi rękami. Wykorzystanie Basajewa, od 1992 roku związanego z rosyjskim wywiadem wojskowym (GRU), nie było trudne. Prawdą jest, że podczas tak zwanej pierwszej wojny czeczeńskiej (1993 – 1996) okazał się prawdziwie czeczeńskim patriotą, ale prawdą też jest, że początek rządów Władimira Putina zbiega się z antyczeczeńskimi w rezultacie poczynaniami Basajewa. I z jego walką z pokojowo nastawionym, uznawanym przez Zachód, prezydentem Czeczenii Maschadowem".(...)

http://www.rp.pl/artykul/9157,1044243-Zaklamywanie-Bieslanu.html

Brak głosów