Cyberatak rosyjskich służb

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Z Maciejem Lwem-Mirskim, prawnikiem, członkiem komisji weryfikacyjnej WSI, jednym z twórców Służby Kontrwywiadu Wojskowego, rozmawia Piotr Falkowski

W jaki sposób organy śledcze i służby specjalne chronią dane wrażliwe, takie jak upublicznione niedawno rosyjskie zdjęcia z miejsca katastrofy smoleńskiej?
- Są to materiały, które należy chronić ze względu na pamięć i szacunek dla osób, które zginęły i nigdy nie powinny one były ujrzeć światła dziennego. Ochrona materiałów niejawnych, a należą do nich także zdjęcia operacyjne czy akta spraw karnych, to zupełnie podstawowa rzecz w służbach specjalnych na całym świecie. Są całe systemy zabezpieczające, specjalne piony bezpieczeństwa zajmujące się tylko ochroną danych. Stosuje się oprogramowanie, które nie pozwala na włączenie do sieci nieautoryzowanych urządzeń, zamyka porty dla nośników danych, rejestruje dostęp, uniemożliwia kopiowanie. Jeżeli te materiały są w zasobach prokuratury czy jakiejś służby specjalnej, to powinna być ewidencja osób, które mają do nich dostęp. Wtedy wiadomo, kto i kiedy pobrał, użył, ile czasu przetrzymywał. To pozwala znaleźć ewentualne źródło przecieku. Jeżeli jest on wgrany do komputera, z którego może korzystać bliżej nieznana liczba osób, to można mieć pewność, że on wycieknie. Tu nie trzeba żadnych hakerskich sztuczek. Swoje informacje chronią w sposób profesjonalny nie tylko służby państwowe, ale także firmy, które mają swoje tajemnice albo swoich klientów, jak na przykład banki. Często w biurach stosuje się indywidualną rejestrację wykonywanych wydruków czy kserokopii, żeby można było odtworzyć, kto i kiedy korzystał z tych urządzeń. Obecnie nie ma żadnej różnicy w poziomie ochrony danych papierowych - teczki zamkniętej w sejfie - od materiałów elektronicznych na dysku czy pendrivie.
A w sierpniu 2010 r. widziałem pełen zapis fotograficzny sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego w najzwyklejszym komputerze biurowym, który znajdował się w łatwo dostępnym pokoju lekarza z kostnicy w Smoleńsku.
- To jest szokujące i niedopuszczalne. Po pierwsze, to nie jest dokumentacja tego lekarza, tylko dokumentacja medyczna sporządzona na zlecenie prokuratury rosyjskiej i powinna być w całości przekazana organowi śledczemu. Po drugie, w każdym kraju, nawet w Rosji, są przepisy regulujące przechowywanie dokumentacji medycznej i na pewno nie ma możliwości, by mogła ona być bez ograniczeń kopiowana i przechowywana na bliżej nieokreślonej ilości nośników, komputerów itd.

Co Pan sądzi o publikacji zdjęć przedstawiających ciała ofiar katastrofy w internecie?
(...)

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/12696,cyberatak-rosyjskich-sluzb.html

Brak głosów