Tohu wa-bohu

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Szukałem jakiegoś właściwego słowa, obrazującego sytuację w jakiej znalazł się świat i nasza ojczyzna skutkiem działania takich idei, jak gender, LGBT, mnogość płci, histeria aborcyjna, spaczone pojęcia, jak dziś demokracja czy wolność. Okazuje się, że takiego słowa nie ma, albo może nie potrafię go znaleźć. Podpowiada je Pismo święte Starego Testamentu. Księga Rodzaju, 1, 1-2. Tohu wa-bohu to słowa na określenie zamieszania, rozgardiaszu, nieładu, czegoś co panowało, zanim Bóg w akcie stworzenia uporządkował swe dzieło. Przecież na początku panowała ciemność. Pojawienie się światła dało początek porządkowi.

Nie możemy lekceważyć wyników badań CEBOSu w sprawie aborcji. Oto one z ostatniego czasu: 69-73 % badanych stwierdza, że trudna sytuacja życiowa kobiety lub jej niechęć do posiadania dziecka nie usprawiedliwiają aborcji, zatem tyle jest przeciwko aborcji na życzenie, 14 % jest za liberalizacją prawa do aborcji, a 3 % za całkowitym jej zakazem. Zróżnicowanie stanowisk pojawia się, gdy w grę wchodzą przyczyny eugeniczne czy zdrowotne, w tym także matki. I tu właśnie pojawia się słowo „kompromis”. Czego ono dotyczy? Otóż rzeczy zasadniczej, bo dopuszczalności aborcji jako takiej w określonych sytuacjach. Innymi słowy, zakłada się, że pewne okoliczności dopuszczają zabójstwo człowieka. Należy zaniechać używania pojęć zastępczych, jak płód, zarodek, zabieg, bo to jest takie tchórzliwe i ogłupiające zachowanie używających tych ersatzów, by ominąć istotę rzeczy. A jest nią zadanie śmierci, czyli mord. W pewnych krajach można być za użycie tego słowa sądzonym i trafić do więzienia, ale to o niczym innym nie świadczy, jak tylko o wyjątkowej i zawstydzającej hipokryzji.

Między taką hipokryzją a bezradnością miotają się członkowie Koalicji Obywatelskiej, głównie zresztą Platformy. Lewica jest w tej materii jednomyślna i inaczej być nie może, gdyż wrogość wobec religii i aborcja to jedyne punkty programowe, które sklejają jej szeregi. Niestety, tym zastąpiono walkę o ludzi pracy, ongiś zdobiącą sztandary socjalistów i komunistów. Dziś lewica jest burżuazyjna, czymś w rodzaju teatru z zanikającą widownią. .

To taka polska odmiana burżujów zawsze kluczących między świeczką a ogarkiem. Po mistrzowsku ujął to Schetyna, który nie jest zwolennikiem aborcji na życzenie, obecnie naczelnego hasła istot podających się na kobiety. Oświadczył on: „Uważam, że trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co się stało, że trzeba spokojnie porozmawiać, w jaki sposób móc wrócić do kompromisu aborcyjnego, w jaki sposób go unowocześnić i dać mu nowe życie po tych blisko 28 latach funkcjonowania, bo on uchronił nas od wojny domowej dotyczącej aborcji”. (podkr. – ZZ)

Z tym unowocześnieniem, a zwłaszcza z owym nowym życiem w kontekście skazywania dzieciaków na kubeł, to już spore przegięcie. To już Trzaskowski, który otwarcie mówiąc o konieczności liberalizacji prawa do aborcji, jest stuprocentowo sobą. Idzie za tymi, co skrobią ile … zapragnie… no, nie dusza, tej do tego nie mieszajmy. Wszak wyłączny głos ma brzuch. Dziecko w nim, to tyle co jakieś resztki niestrawności. Lepiej o tym nie mówić, bo żal się robi, że jest się człowiekiem. Tu trzeba znowu sięgnąć do Biblii. Pierwsza kobieta miała imię Ewa, od hebrajskiego chawwa, a to z kolei wywodzi się od słowa chaja = życie. Co więc się stało, że kobieta w tej chwili wykrzykuje na ulicy śmiercionośne dla jej powołania hasła?

Właśnie to jest to tohu wa-bohu, pomieszanie z poplątaniem, które może nie aż tak bardzo dziwi, kiedy kreują to osoby określonej orientacji, nie tylko seksualnej, natomiast źle, kiedy w tym uczestniczą ludzie zajmujący się, nie zawsze zresztą potrzebnie, polityką. To, że Kierwiński jest za aborcją nikogo nie powinno dziwić, kto śledzi jego poczynania. Zabawny jest Paweł Poncyliusz, zresztą nie pierwszy raz. Jego wypowiedź jest tak pokrętna, że trudno ją nawet bez obawy błędu streścić. Najpierw powiedział, że „w klubie KO jest zgoda co do tego, że nie ma już dzisiaj szans na powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego". (Porównajmy to z wypowiedzią Schetyny.) Kolejna jego wypowiedź: „Ale to wynika nie z tego, że posłowie KO się zradykalizowali, tylko z tego, że jesteśmy realistami. Widzimy, że jeżeli ten kompromis aborcyjny jest wyważany poprzez stanowienie prawa tylnymi drzwiami, czyli poprzez wyrok Trybunału Konstytucyjnego, to dzisiaj powrót do tego, co było, jest niewykonalny”. I to mówi nie byle kto, ale wiceprzewodniczący Klubu Koalicji Obywatelskiej. Jego zdaniem kiedy Trybunał Konstytucyjny orzeka o zgodzie czegoś z jasnym postanowieniem Konstytucji, to oznacza to „stanowienie prawa tylnymi drzwiami”. Niewątpliwie zasługą Poncyliusza jest to, że paple on bez umiaru o tym, o czym bardziej rozważni w Platformie wolą milczeć. Z pewnością wielu uwiera następne jego oświadczenie: Czy będziemy jako Koalicja Obywatelska popierać postulat Strajku Kobiet "aborcji na życzenie" – też myślę, że w tej kwestii będziemy mieli różne zdania”. Jednym słowem Koalicja Obywatelska, zdaniem Poncyliusza, jest za a nawet przeciw aborcji, używając retoryki absurdu, do której dzięki niektórym politykom mieliśmy szanse przywyknąć.

Koalicja Obywatelska nie jest formacją o określonym światopoglądzie, to też takie wypowiedzi, jak Poncyliusza czy podobnie się wypowiadającej się Joanny Fabisiak, umożliwiają tej formacji pójście śladem tzw. „strajku kobiet”, byle tylko zyskać zwolenników na czas wyborów, a tym samym dopchać się do władzy. Ile istnień ludzkich to będzie kosztować, to ich nie obchodzi, chociaż trudno założyć, że ludzie ci w głębi swej świadomości są przekonani, że dziecko w łonie matki nie jest człowiekiem. Ireneusz Raś z PO usiłuje złagodzić przytoczone tu wypowiedzi swych kolegów. „Może jacyś pojedynczy politycy Koalicji Obywatelskiej, Platformy Obywatelskiej mają taki pogląd, ale to nie jest na pewno pogląd większości w klubie parlamentarnym, a na pewno już nie w Platformie Obywatelskiej”. Pytany jednak o stosunek KO do „strajku kobiet” powiedział „że chodzi tu raczej o "poparcie kobiet, a nie jakiejś organizacji politycznej". Według niego dla wielu działaczy PO decyzja, by zliberalizować prawo aborcyjne, jest wszakże nie do przyjęcia.

A więc w końcu o jakie poparcie kobiet mu chodzi? O ich żądanie, by ustąpił rząd, co w obecnej sytuacji jest działaniem antypaństwowym, nie mówiąc, że niebotycznie głupim? Chyba, że ktoś widzi na czele rządu ustanowionego przez kobiety p. Lempart? Popierając to, co robią dziś osoby uzurpujące sobie reprezentowanie kobiet, trzeba zakładać taką możliwość. Z wypowiedzi posła Rasia coś takiego zdaje się wynikać. Jej rządy doprowadziłby z całą pewnością do „reformy” polskiego wokabularza. A Polska może mimo wszystko by się ostała.

Słowem, w tej, jak sam KO o sobie mówi, centrowej opozycji nie widać żadnej konstruktywnej myśli rozwiązywania jakiegokolwiek problemu. Jedynie jasny pogląd mają „rezuny”, bo żadne wartości u nich nie wchodzą w rachubę. Po prostu „robta co chceta”. Ale bardziej „mieszczańscy” opozycjoniści wiedzą, że tak oficjalnie tego żądać, to wstyd, dlatego chcieliby, żeby „ich prawo” przeszło właśnie tylnymi drzwiami, najlepiej poprzez burdy rodzimych hunwejbinów. W sumie przygnębiające i odrażające. Podobnie, jak to, że rozwścieczone kobiety publicznie obrażają państwo i gwiżdżą na wszelkie prawa, nawet w czasie pandemii, a nic się im za to nie dzieje, podczas gdy normalny obywatel płaci mandat za nie noszenie maski. Smutne to dla każdego kto kocha Polskę. Smutne, kto już raz przeżył jej niszczenie, wtedy przez komunistycznych pomagierów Stalina. Ciekawe komu dziś pomaga Lempart? I dlaczego państwo jej na to pozwala? Może w końcu jednak te chamskie wygłupy sfrustrowanych kobietek to nie jest jeszcze to najgorsze, skoro w sejmie posłanka może przy aplauzie podobnych do niej drzeć polską Ustawę Zasadniczą. A przecież podobnych jej egzemplarzy jest więcej i na Wiejskiej i w Strasburgu. Należy sądzić, że nie lepsi są ich wyborcy. Bo w końcu ktoś do sejmu i senatu wprowadził te osoby dające darmowe i żenujące przedstawienia, miast pełnić wyznaczoną im rolę. „Niechaj Polska zna, jakich synów ma”. Oczywiście nie o patriotyzm tu chodzi. Wręcz o coś przeciwnego.

Na koniec coś z zewnątrz, bo warto dowiedzieć się co inni o nas myślą. „Nawet tak pokrzepiające, jak jest to, że większość Polaków broni życia, to jednak nad niejednym warto się zastanowić. Krzykliwa mniejszość może osiągnąć zmiany w prawie, a nawet stały sprzeciw, ponieważ jest milczącym protestem sprawia, niestety, że jest on tylko milczący. Tak jest w przypadku legalizacji aborcji w wielu krajach na świecie. Dlatego masowe protesty za życiem mające miejsce w Ameryce Łacińskiej i Południowej zwalczające aktywistów aborcyjnych są tak pokrzepiające. Politycy ulegają presji i jeśli są naciski tylko z jednej strony często osiąga ona to czego chce. Tymczasem polski spanikowany prezydent już przyrzekł protestującym, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego zostanie odroczony”.

Tak widzi to Jonathan Van Maren w LifeSiteNews. Może jest w tym sporo prawdy. Panika to najgorszy doradca.

Jedno jest w tej opinii niepodważalne. W sprawie życia nie ma kompromisu. Jeśli grupa mająca dostęp do władzy aborcję umożliwi – tak było w 1956 r. za rządów komunistycznych – człowiek, bez względu na wyznanie, czy nawet jego brak, ale w poczuciu zwykłej sprawiedliwości będącej fundamentalnym nakazem dla każdej istoty ludzkiej wynikającym z jej natury – musi postąpić w zgodzie ze swoim sumieniem. A ono bezbłędnie kwalifikuje zabójstwo. Zgody na pozbawienie życia nie może orzekać żadne prawo. Jeśli to czyni dopuszcza się bezprawia, jak w każdym przypadku, kiedy człowiek przywłaszcza sobie kompetencje do decydowania o życiu i śmierci. Tak czyniły Niemcy hitlerowskie, skazując na śmierć cały naród żydowski.

Dlatego nazywanie aborcji holokaustem nie jest przenośnią, bo jedna rzeczywistość odpowiada drugiej i zwolennicy aborcji, żądając swobody zabijanie dzieci, obojętnie w łonie matki czy już narodzonych, bo i to się praktykuje, powinni mieć tyle odwagi, by rzecz tę nazwać po imieniu.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Przepraszam za wyrażenie, ale do tych osób pasuje jak ulał. Chodzi o tych, którzy swój polityczny kapitał usiłują zbić na jątrzeniu.

Panika to nie przyczyna, ale skutek. Czynnikiem decydującym jest strach. To strach nie jest dobrym doradcą. To strach pęta ludziom ręce, nogi i język. Wolność to kluczem do rozwiązania. Jak w wersecie, którego nie muszę chyba przytaczać.

A "holokaust" to słowo zastrzeżone. Wolno go używać tylko w odniesieniu do jednego wydażenia. Użycie go w kontekście ofiar aborcji "urąga pamięci" tamtych ofiar, umniejsza wagę temtej zbrodni, która ma być jedyna i wyjątkowa. Co z tego, że ofiar aborcji jest dużo, dużo więcej? Fakty sa takie, że na autora książki "Zapomniany holokaust", mówiąceej o polskich ofiarach niemieckiej okupacji 1939-45, spadły gromy za użycie tego właśnie słowa.

Vote up!
3
Vote down!
0

Krispin z Lamanczy

#1630184