Już sobie zawłaszczyli Polskę. Powtórka z historii

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

To, co obecnie się dzieje przypomina do złudzenia czasy Sejmu Czteroletniego. Poza najbardziej zakapturzonymi magnatami, którzy tylko dbali o własne fortuny i o słabość króla, była też wola – wprawdzie już po dwóch rozbiorach – ratowania Rzeczypospolitej. Jej słabość warunkowała w ogóle rozbiory. Nie chodziło wcale o przestarzały system państwowy, bo gdzie indziej, choćby w Rosji i Prusach był on jeszcze bardziej zacofany. Chodziło o słabość w pełni wymierną. Trzeba sobie wyobrazić, że na długo przed I rozbiorem, Polska była praktycznie bezbronna, liczyła w latach 60. 16 000 żołnierzy, tuż przed sejmem Czteroletnim niewiele więcej, bo 18.500. Ale i to słabo uzbrojone wojsko trudno było utrzymać, bo w tak bogatym państwie nie było na to pieniędzy. Mieli je magnaci i kombinatorzy, jedni i drudzy opłacani przez Rosję i nader oszczędne wówczas Prusy, a nawet stale mających płótno w kieszeni Habsburgów. Powiększenie armii do 30 tysięcy mogło nastąpić tylko za zgodą zaborców już po I rozbiorze w 1773 r. I znowu zawiodły podatki, a w 1775 r. musiano zmniejszyć liczebność armii do 18 tysięcy. Elementy patriotyczne nie dawały wprawdzie za wygraną, ale wpływy jawnych i mniej zauważalnych zdrajców czerpały z poparcia zaborców, stąd też kolejna próba podniesienia Polski na nogi jaką podjął sejm rozpoczęty 6 X 1788 roku, tym razem ostrzem skierowany na Rosję, a nadzieją na, jak zawsze, przeniewiercze Prusy. 20 października uchwalono 100-tysięczną armię, a 19 stycznia 1789 r. obalono Radę Nieustającą, będącą jawną agenturą rosyjską w Warszawie.

Dalej jest wszystko jasne, gdyż choć wielu totalnych opozycjonistów może nie kojarzyć przypomnianych tu faktów, to jednak czym była Targowica powinien wiedzieć każdy. W tę przytoczoną tu wymowę faktów wpisuje się dziś bezmyślność takich ludzi jak Siemoniak, a ostatnio także poseł innej partii, Kobosko, który podziela pogląd owego Siemoniaka, nie najlepiej zapisanego na kartach polskiej obronności. Siemoniak chce się przyglądać zakupom wojskowym Błaszczaka, bo jak twierdzi: „Nie wiemy, co zostało zakontraktowane. Nie zapowiem, że będziemy zrywać umowy, ale dopiero znając realia budżetu i zadłużenie, do którego doprowadził PiS, zobaczymy co jest do udźwignięcia”. Także on już jawnie zapowiedział, kiedy będą przy władzy nastąpi redukcja armii. Nie wiadomo, kto mu to podsunął, Berlin czy Putin, choć ten ostatni byłby chyba bardziej zainteresowany sprowadzeniem armii do stanu, jaki był za czasów Siemoniaka. W czasie rozbiorowym, tu przywołanym, regulował te sprawy ambasador Katarzyny II, Otto Magnus von Stackelberg, kto dziś się tym zajmuje? Tego ani Simeoniak ani nikt z tamtej ferajny nie powie. A swoją drogą trudno uwierzyć, że ktoś kto zajmuje się obronnością kraju, zatem Siemoniak, mógłby nie wiedzieć jak to było z tymi sprawami przed 1939 rokiem? Gdyby, niestety byt późno, nie zaczęto modernizację armii mającą się zakończyć w 1942 r. Polska nie musiałaby ulec Niemcom. Oczywiście Siemoniak z niczym tego nie kojarzy. Generał Polko tak daleko nie sięgał, ale zauważył, że „Pan Siemoniak mógłby trochę postudiować historię, bo w PRL-u, słusznie minionej epoce, mieliśmy 400-tysięczną armię, czyli było nas stać, a demografia była chyba na podobnym poziomie". Z tym studiowaniem, to w rzekomo inteligenckiej PO nie jest najlepiej.

Rzecz jasna cała opozycja rusza głową jak „opiłować” , może nie od razu Kościół, ale Polaków wydobytych przez 8 lat rządów prawicy z biedy. Bo w końcu dlaczego emeryci i dzieciska mieliby jako tako żyć, skoro rząd musiałby obcinać zyski złodziei, kombinatorów i różnego rodzaju ciemnych typów (ponoć PO wygrało w więzieniach, co świadczy o tym, że tam osadzeni stracili węch. Sądy bowiem dbają o to, by celebryci do więzień nie trafiali). I oto już harcownicy wystąpili przed główne szyki. Politycy opozycyjni (zawsze waham się czy ich nazywać politykami?) tuż po wyborach podnieśli gewałt, że niby finanse publiczne są w opłakanym stanie. Kłamstwo to ma nóżki żółwia. Chodzi o to, by ludzi uspokoić, kiedy odbierać się będzie wsparcie materialne im przez PiS zapewnione. Jan Śpiewak ma jednak rękę na pulsie. Oto, co mówi: „Dług publiczny po 8 latach gigantycznego socjalu dla firm, transferów dla rodzin i wsparcia dla emerytów, niższy niż za rządów Tuska, gdy szalało bezrobocie i umowy za 4 zł/h. Przestańcie kłamać na temat stanu finansów publicznych!" Adam Jasser, ekonomista kiedyś związany z Platformą, mówi: „w ostatnich tygodniach rozmawiałem o stanie finansów publicznych w Polsce z wieloma ekonomistami sektora prywatnego w PL oraz reprezentującymi zagranicznych inwestorów. Nikt, zaprawdę powiadam nikt, nie podziela alarmistycznych ocen, którymi żyją media”.

Nawet dziennikarz „Die Welt”, Tomas Kaiser pisze: „Niemal niezauważenie, w minionych dziesięcioleciach Polska wyrosła na gospodarczą potęgę. Polska gospodarka odnosi sukcesy i należy do najbardziej dynamicznych w całej Europie. Gospodarcza siła ma centralne znaczenie dla rosnącego wzrostu wpływów w Europie”. Przypomina też, że „w roku 1990 dochód narodowy na głowę mieszkańca Niemiec był 15-krotnie wyższy niż w Polsce. Od tego czasu Polska rozwijała się znacznie szybciej niż Niemcy. Niemiecki PKB jest obecnie tylko trzykrotnie większy od polskiego. Do roku 2040 Polska ma stać się tak zasobna jak Niemcy”.

w stylu: łapaj złodzieja, jako że lamenty z powodu rzekomego braku pieniędzy mają z góry uzasadnić cofnięcie społeczeństwu ulg socjalnych, innymi słowy oskubanie najbardziej potrzebujących pochodzi także z innych rejonów. Petru – którego szczerze witam w sejmie, gdyż zapowiada pożegnanie nudy – boi się że „pieniędzy może zabraknąć. A bodajże zasięgał rady Balcerowicza, a ten wie kogo skubnąć. Larum podnosi zresztą wielu ludzi z totalnej: w tym także Izabela Leszczyna, która twierdzi, że budżet państwa jest w fatalnej kondycji i może oznaczać to konieczność cięć w programach socjalnych oraz niemożność zrealizowania zapowiedzi przedwyborczych. Tu już jest wszystko szyte grubymi nićmi, bo z całą pewnością za tą bzdurą stoi Tusk, który spacerując przed widownią zapewniał, że co zostało dane nie będzie zabrane. Cwany ryży kudła. Jeśli rząd będzie tworzył on, to z całą pewnością ministrem finansów będzie Leszczyna, a gospodarki Petru. I hulaj duszo, piekła nie ma.

Zadziwiająca jest bezczelność Tuska i jego kompanów, a także niektórych ich sprzymierzeńców. Po co Tusk w poniedziałek jedzie do Brukseli? Jako kto? Rozumiem, by zdać sprawę ze swej brudnej roboty, ale co to obchodzi Polaków? Hołownia tak podskakuje jak by już miał w kieszeni nominacje premierowską albo w przyszłości prezydencką. Trudno zrozumieć racje na jakich budują ci ludzie swą arogancję w biegu po stołki. Czyż już zapomniano jakim biedaszybem była Polska za rządów PO/PSL? Jak ciągnęli jako gastarbeiterzy ludzie, dla których w Polsce nie było miejsca? Podobno w tym czasie samych lekarzy wyjechało ok. 5 tysięcy. Czy nie pamiętają jakie powodzenie miały śmietniki? Co więc napędza ich bezczelny bieg do koryta? Przecież większość z nich ma odpowiedni odsyp z Unii, bo za niszczenie Polski płaci się i to wcale niemało. Płacił Stackelberg, Repnin, płacili Hitler i Stalin, każdy kto chciał mieć pomocników w kraju hardym, nigdy nie składającym broni, bo obok sprzedajnych polityków miał zawsze pod dostatkiem tych którzy nie żałowali potu i krwi, by Polska żyła, choć ją uśmiercano wielokrotnie i uśmiercać nie zaprzestano.

Poczekajcie, może weźmiecie władzę, im prędzej tym lepiej, bo w końcu ślepota Polaków nie może trwać wiecznie, a przywrócić im wzrok możecie tylko wy, nic innego, bo tylko wy jesteście w stanie tak szkodzić krajowi, by to odczuli wszyscy, nawet wasi najwierniejsi wasale.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (15 głosów)