Unii mięknie rura

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Świat

Czy chcemy, czy nie, Polska jest największym i najważniejszym państwem UE przyjętym po 2000 roku.

Histeria (a raczej herteria) dr med. Ursuli von der Leyde niczego nie zmienia. Tym bardziej nieudolne próby propagandzistów z der Onet, piszących o jakoby panującej w PiS panice.

Jutro czwartek, a więc głosowanie w unijnym parlamencie. Narracja zatem musi być odpowiednio złagodzona.

Oto opublikowana za Politico opinia dwóch profesorów prawa międzynarodowego Stefana Auera i Nicole Scicluna.

Zakwestionowanie przez polski Trybunał Konstytucyjny zasady supremacji prawa UE nie jest czymś bezprecedensowym. Kwestionowanie supremacji sądów Unii stanowi część długiej tradycji prawnej, która w ostatnich latach jedynie przybiera na sile.

W istocie, tylko w zeszłym roku niemiecki Trybunał Konstytucyjny został oskarżony o wystrzelenie "pocisku prawnego w samo serce Unii" i o podważenie " fundamentów porządku prawnego UE". Trybunał z Karlsruhe zakwestionował legalność programu tzw. luzowania ilościowego Europejskiego Banku Centralnego (EBC), mimo że został on uznany za zgodny z prawem UE przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Nie da się jednak ukryć, że decyzja TK obnaża poważne słabości leżące u podstaw samej tożsamości UE jako wspólnoty prawa.

Zacznijmy od samej zasady unijnej supremacji prawnej. Zasada ta nie została zapisana w Traktacie Rzymskim z 1957 r., dokumencie założycielskim ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej ani w żadnym późniejszym traktacie UE.

Nadrzędność prawna została raczej ustanowiona przez sam Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) w jego przełomowej decyzji z 1964 r. w sprawie Costa przeciwko ENEL.

Wielki sukces Unii jako wspólnoty prawa polega właśnie na tym, że władze krajowe podtrzymywały tę zasadę przez wiele dziesięcioleci po 1964 r., mimo że nigdy nie została ona wyraźnie zatwierdzona przez państwa członkowskie UE.

Jednak konsensus co do nadrzędności prawa UE jest daleki od absolutnego. Wersja supremacji wyartykułowana przez ETS była kwestionowana przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny w szeregu spraw, które sięgają 1974 r. Orzeczenie z maja 2020 r., w którym sąd zaatakował program luzowania ilościowego EBC, mogło być pierwszym przypadkiem, gdy sąd w końcu ugryzł, ale już wcześniej głosił, że prawo UE nie może uchylać niemieckiej konstytucji, niemal tak długo, jak TSUE upierał się, że może.

Państwa członkowskie nigdy formalnie nie uznały wyższości prawa UE

Co więcej, kiedy państwa członkowskie UE miały możliwość traktatowego uznania nadrzędności prawa unijnego nad prawem krajowym, nie skorzystały z niej.

Nieudany Traktat ustanawiający Konstytucję dla Europy zawierał artykuł zapewniający wyższość prawną UE. Postanowienie to, razem z innymi, zostało usunięte z jego następcy, Traktatu Lizbońskiego, po tym jak projekt tworzenia konstytucji UE okazał się dla obywateli Europy zbyt daleko idącym krokiem.

Fakt, że Traktat Konstytucyjny i Traktat Lizboński były tak podobne, sprawia, że pominięcie supremacji prawnej UE jest tym bardziej godne uwagi. A to, że minęła już ponad dekada, kiedy Unia nie podjęła przynajmniej próby poważnej reformy konstytucyjnej, każe się zastanowić, czy fundamentalne zasady porządku prawnego UE są tak dobrze ugruntowane, jak się powszechnie twierdzi.

Co z polexitem?

Polexit to rzeczywiście "fake news", jak przekonuje premier Mateusz Morawiecki. Udawanie, że jest inaczej, bo nie podoba nam się program polityczny, który reprezentuje jego partia, jest bezcelowe. Żadne państwo nie może opuścić UE przez przypadek, a wyobrażenie, że jakikolwiek polski rząd miałby powszechny mandat do tak radykalnego kroku, jest całkowicie pozbawione wiarygodności.

Podobnie, nie ma podstawy prawnej do wyrzucenia członka z Unii, a jakakolwiek próba stworzenia takiej podstawy nie miałaby wystarczającego poparcia politycznego.

Czy ktoś może poważnie myśleć o tym, że Niemcy dążą do wyrzucenia np. Polski? Nie tak dawno temu Wolfgang Schäuble przestrzegał Niemców przed "uczeniem Polaków, czym jest demokracja" i nie dziwi, że Merkel opowiada się raczej za dialogiem niż za konfrontacją.

Polski rząd można krytykować za wiele rzeczy. Ale kiedy jeden z czołowych polskich dzienników, "Gazeta Wyborcza", oskarża Morawieckiego o to, że "zapomniał" o tym, o czym przekonywał kiedyś w podręczniku do prawa europejskiego – że prawo unijne jest w istocie ponad prawem krajowym – ta krytyka jest chybiona.

Unia Europejska to ewoluująca, eksperymentalna struktura polityczna, która nie jest ani pełnoprawną federacją, ani wyłącznie wspólnotą suwerennych państw narodowych.

O jej kształcie i przyszłości decydują tworzące ją narody członkowskie, w tym także Polska, niezależnie od tego, jak problematyczne może wydawać się jej stanowisko.

Stefan Auer jest profesorem nadzwyczajnym studiów europejskich na Uniwersytecie w Hongkongu. Nicole Scicluna jest profesorem studiów rządowych i międzynarodowych na Hong Kong Baptist University

Redakcja: Michał Broniatowski

 

Rura mięknie

Unia zdaje sobie sprawę, że ewentualny POLEXIT, z utęsknieniem oczekiwany przez tzw. putinowskich narodowców, to początek rychłego końca tego cuś, co chciałoby ostatnio zostać państwem federacyjnym.

Z drugiej strony dwie dekady panowania ideologii lewicowych doprowadziło ongiś wielkie militarnie państwa Europy do praktycznej bezbronności.

Gdyby dzisiaj jakimś cudem doszło do powtórki 1 września 1939 r. w ciągu 5-6 dni witalibyśmy armię francuską na Renie.

Z kolei Francja jest dumna z tego, że ma „aż” 250 czołgów. Taka ilość wystarczałaby w stanie wojennym do spacyfikowania Milanówka czy innego Sieradza.

Musimy wreszcie zacząć spoglądać na sąsiadów z zachodu nieco inaczej, niż przez dekady nam wdrukowywano.

Niemcy, Francja i cały ten Benelux to są państwa zwijające się.

Na własną prośbę są zagrożone islamem. Lewackie mrzonki o walce islamu z chrześcijaństwem pozostały jedynie mrzonkami.

Jak ongiś pięknie napisał Andersen – król jest nagi.

Unia natomiast robi wszystko, by dziecko, które to publicznie głosi, skazać na milczenie.

To jednak nie zmienia rzeczywistości.

Im prędzej lewacy zostaną odsunięci od rządzenia Unią, tym większa szansa na jej przetrwanie.

Dla wielu państw może być jednak za późno.

 

20.10.2021

 

fot. pixabay

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Tak - ale. Zgoda na Twoje refleksje, oprócz tej jednej, że "Zachód" ma szansę na przetrwanie. Kto ma powstrzymać lewactwo na Zachodzie? Tęczowe społeczeństwo, czy te 251 czołgów (jeden to od bundezwery), a może samo się naprawi?

Dbajmy o nasz kraj, reszta ... pierdziu.

Vote up!
9
Vote down!
0

Apoloniusz

#1633624

Czy to jest jeszcze UE czy już ZSRR ?

 

Vote up!
5
Vote down!
-2
#1633630

ja też mam wątpliwości, odkąd  ciepłe posadki grzeją tam różne wołodie ,millery leszki  itd

ja  dosyć prosty wyborca PISu

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#1633964