Dywersja? A jednak!

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Świat

8 kwietnia 2022 roku zapytałem absurdalnie dla wielu – czy środowy atak palestyńskiego terrorysty w centrum Tel Awiwu (11 ofiar, na razie 2 śmiertelne) jest zwiastunem nagłego uderzenia różnej maści terrorystów w zachodnie społeczeństwa?

Okazuje się, że moja prognoza była prawdziwa. Najwyraźniej dotychczasowa walka z Al Kaidą przyniosła jakieś efekty; osiedli w krajach zachodnich UE islamiści nie za bardzo pochwalają metody dotychczasowe. To zaś oznacza, że ilość religijnych oszołomów gotowych z okrzykiem Allah akbar! podrzynać gardła niewiernym zmalała, i to dość drastycznie.

Trzeba było poruszyć islamistów w inny sposób.

Od Wielkiego Czwartku w Szwecji trwają protesty. Tym razem islamscy emigranci wystąpili w obronie zbezczeszczonego Koranu.

Gwałtowne zamieszki społeczności muzułmańskich wybuchły w Szwecji w czwartek, kiedy to Rasmus Paludan z antymuzułmańskiego ugrupowania Stram Kurs (Twarda Linia) dokonał spalenia Koranu.

Prowokacja Paludana rozwścieczyła szwedzkich muzułmanów. W kolejnych miastach wybuchały protesty, które przeradzały się w regularne starcia z policją. Muzułmanie podpalali radiowozy i inne auta, rzucali w policjantów kamieniami. Protesty miały już miejsce w Linköping, Norrköping, Malmö, w Orebro w centralnej części kraju, a także na przedmieściach stołecznego Sztokholmu.

]]>https://polskatimes.pl/szwecja-plonace-auta-i-gwaltowne-zamieszki-w-wielu-miastach-postrzelono-trzy-osoby/ar/c1-16294907]]>

Najwyraźniej kremlowscy propagandyści uznali, że należy odciągnąć uwagę medialną od Ukrainy. W tym kontekście warto odnotować kolejny wzrost napływu „uchodźców zasiłkowych” na polsko-zbirowską* granicę.

Pożyteczni idioci Putaszenki na łamach wolnych (od państwowych reklam) mendiów już zaczęli przerwaną tylko na chwilę narrację. Oczywiście nieco zmodyfikowaną. Tym razem bohaterskiego „podwodniaka”, pływającego w Bugu 6 dni przy ujemnych temperaturach powietrza zajął Jemeńczyk nieprzytomny od 4 dni. Oczywiście tuż przy polskiej granicy.

Co więcej, zarówno nasza „opozycyjna” prasa, jak i światowe media dla ilustrowania polskiego bestialstwa granicznego posługują się zdjęciami niejakiego Leonida Shcheglova z… TASS!

Kto nie jarzy nazwy – to Rosyjska Agencja Informacyjna. Państwowa!

W dawnych czasach, kiedy Polacy doskonale potrafili rozróżnić propagandę (dzisiaj nazywaną fejkami) i prawdę popularna była taka zagadka:

- Czym różni się zwykła kaczka od dziennikarskiej?

- Na zwykłą wołamy taś, taś! na dziennikarską zaś TASS, TASS.

Der Onet w ogóle się nie przejmuje i zamieszcza fotę... ze Sputnika. Jak widać propagandowe źródło rosyjskie staje się wiarygodne, gdy trzeba dokopać Polsce. Niewiarygodne jest natomiast w innych przypadkach.

       Foto: Viktor Tolochko/SPUTNIK Russia/East News / East News

Wróćmy jednak do Szwecji. Najwyraźniej zamieszki (i to na poważnie, policja użyła już broni) odwróciły uwagę od rosyjskiego ludobójstwa na Ukrainie.

My z kolei mamy zająć się naszą granicą ze ZBiRem. Niemcy i Francja profilaktycznie robią, co mogą, aby tylko nie narazić się Putinowi bardziej, niż muszą.

Wszak w obu tych krajach mniejszość islamska jest na tyle spora, że przyjazd jakiegoś kolejnego Paludana i, dla odmiany, polanie świńską krwią drzwi meczetu, pogrąży je w chaosie przesłaniającym nawet najbardziej krwawe walki u naszych sąsiadów.

Poza tym media (a raczej ich czytelnicy/widzowie) są już coraz bardziej zmęczone. Na Ukrainie nic nowego. Ci strzelają, ci się bronią… Czołgów zniszczono już więcej, niż Francja i Niemcy mają razem. Za chwilę ilość ruskiego złomu powiększy się o liczbę czołgów, jakimi dysponuje Wielka Brytania.

No ile można czytać to samo…

Pewne oznaki strachu przed uruchomieniem przez Putina „islamskiej broni” widać wyraźnie w Niemczech. Jak podaje Stern

„[kanclerz] Scholz sprzeciwił się w Radzie Europejskiej ograniczeniu dostaw ropy i gazu z Rosji. Następnie de facto zawiesił wysyłkę stu czołgów na Ukrainę – pod naciskiem szefowej niemieckiego MSZ Annaleny Baerbock.”

A w Brukseli niemieccy urzędnicy blokują przyznanie Ukrainie statusu kraju – kandydata do UE, chociaż oficjalnie Ursula von der Leyen wręczyła prezydentowi Zełeńskiemu formularz kandydacki do wypełnienia.

We Francji natomiast mamy do czynienia z cudem dochodzeniowym. Nagle, niczym deus ex machina, okazuje się, że pani M. Le Pen miała w latach 2004-2017 zdefraudować kwotę 137.000,- euro. Faktycznie, spora kwota, wychodzi po jakieś 4000… złotych miesięcznie.

Przy czym jak najbardziej poważne śledztwo trwa od 2016 roku, pani Le Pen natomiast dowiedziała się o nim… z komunikatu prasowego wydanego tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji, w których kandyduje.

Co prawda wg oficjalnej narracji pani Le Pen jest przyjaciółką Putina, w istocie jednak sprzedawanie Rosji francuskiej broni obciąża Macrona.

Ale od czego są instytucje unijne?

Macron szykuje się zatem na reelekcję (dla wielu Francuzów będzie to wybór „mniejszego zła”), Niemcy drżą z obawy, by ktoś nie wpadł na pomysł użycia przeciw nim broni islamskiej, a reszta krajów Unii?

Polska jest umiejętnie separowana w Parlamencie pod dosyć dętym zarzutem naruszania zasady praworządności.

Oglądając niezależną telewizję odnoszę wrażenie, że pewne programy, obecne od dekady przynajmniej w Polsce, to tylko propaganda PiS-u.

Wszak do momentu, gdy PiS zabrał się za reformy sądownictwa (spóźnione od dwie dekady, szczątkowe, ale i tak nienawistne dla eurolewicy) nasz wymiar sprawiedliwości był wzorowo europejski.

Skąd jednak takie programy, jak Państwo w Państwie?

Najwyraźniej Kurski (Jacek) miał wpływy w Polsacie już w 2011 roku. ;)

Wrogowie moskiewskiego reżimu to praktycznie wszystkie państwa podbite ongiś przez Stalina, następnie zaś na blisko pół wieku trzymane w sowieckim obozie. I chociaż pojedynczo jesteśmy drobnoustrojami, to razem stanowimy siłę zdolną przeciwstawić się nie tylko Rosji, ale i Niemcom. Razem!

Co do tych drugich jednak coraz wyraźniej widać, że jeśli świecą, to już tylko światłem odbitym. Ciągle postrzegane są bowiem poprzez pryzmat państwa, które rozpętało dwie wojny światowe.

Tymczasem stan ich armii, gotowość poszczególnych Niemców do walki za swój kraj, czy nawet tylko za Heimat, jest tragicznie niska.

Z tego doskonale zdają sobie sprawę na Kremlu. Nic dziwnego, że poszli z Ukrainą na całość. Wszak nie po to zwykły Rosjanin nie dojadał, jeździł albo komunikacją zbiorową, albo też samochodem, który byłby pożądany w Polsce gdzieś tak na pograniczu Gomułki i wczesnego Gierka, by armia stacjonowała wyłącznie w koszarach.

Imperium…

Rosja tak naprawdę niczego nie wniosła w światową kulturę adekwatnego do swojej wielkości. Owszem, możemy wymienić kilku kompozytorów, paru pisarzy…

Jednak poza barami szybkiej obsługi (Bistro) nie sposób znaleźć niczego, co zaistniałoby na dłużej.

Rosja trwała bowiem od wieków obok.

I, jednocześnie, fascynowała się Zachodem (w tym… Polską) od czasów Piotra I przynajmniej. Nie wspominam już tych czasów, gdy polski obowiązywał na Kremlu wśród możnych carstwa.

Ba, nawet czasy XIX wieku wyglądały odmiennie, niż w rosyjskich filmach. Dawna Rosja była bowiem monarchią stanową co oznaczało, że tylko szlachcic liczyć mógł na karierę. A na ziemiach b. I RP szlachty wszak nie brakowało.

Lista generałów carskich będących Polakami jest całkiem spora. Również liczba Niemców. Podobnie bywało w korpusach oficerskich, choć tu widać było różnicę „prestiżową”. W tych najbardziej istotnych dla armii, jednakże nie pozwalających na brylowanie na salonach, Polaków było zdecydowanie mniej.

Tak samo Niemców…

Zdolnych wojskowych pochodzenia polskiego nie brakowało nawet w Związku Sowieckim. Prawdopodobnie najzdolniejszy generał Stalina, twórca największej operacji wojskowej II wojny światowej (Bagration), Konstanty Rokossowski miał brata, który był dość wysokiej rangi polskim policjantem.

Chcę wierzyć, że to dlatego należał do niewielu sowieckich dowódców szanujących życie i honor podległych sobie żołnierzy.

To jednak przeszłość. W państwie rządzonym przez kadry rodem z KGB nie ma miejsca dla takich jak on.

Panuje jedynie powszechna nieufność i staranie o uznanie w oczach wodza. A to zbyt często wygląda tak, że informacje dostosowuje się do oczekiwanych przez niego.

Skoro Putin uważał, że Ukraińcy przywitają jego wojska kwiatami, to najbliżsi współpracownicy blokowali informacje wskazujące na inny przebieg zdarzeń.

Ten mechanizm samooszukiwania się władzy pięknie przedstawił polski komuch Jerzy Putrament w „Bołdynie”. Warto odszukać i zapoznać się z rozpowszechnianym na początku stanu wojennego filmem pod tym samym tytułem.

Putin wpadł więc w pułapkę, jaką na siebie zastawia każdy dyktator.

To jednak odbija się na tych na dole. Skoro wódz uznał, że konflikt się zakończy niezwłocznie, stosowane są środki mające to umożliwić.

Stąd terror i zbrodnie wojenne.

Najwyraźniej Rosjanie zapomnieli już, że terror komunistyczny na Ukrainie z czasów Stalina doprowadził do najdłuższego w tzw. obozie socjalistycznym zbrojnego oporu.

Jeszcze żyją ludzie, pamiętający największą zbrodnię Stalina – Hołodomor.

Kiedy piszę te słowa kałmuccy najeźdźcy rozpoczęli bitwę o Donbas. To oznaczać będzie więcej śmierci pośród ludności cywilnej oraz… wśród najeźdźców.

A także kolejny blamaż rosyjskiego oręża.

Zamiast podbicia zbuntowanej prowincji Putas pomógł utworzyć Naród. Tak samo, jak polska świadomość narodowa kształtowała się podczas XIX-wiecznych Powstań, ukraińska utrwala się w walce z Rosjanami.

A jej nieodłącznym elementem co najmniej na kilka przyszłych pokoleń będzie nienawiść do Rosji.

Jeśli tak wg Putina wygląda tworzenie strefy bezpieczeństwa wokół Rosji…

Najwyraźniej widzimy koniec największego Imperium Kolonialnego naszych czasów.

Gorbaczow zainicjował początek rozpadu, jednak za Jelcyna nic nie wskazywało, by mógł postępować dalej.

Tymczasem Putin paradoksalnie chcąc odtworzyć Imperium doprowadzi do jego całkowitego unicestwienia.

Przecież uważana za od wieków rosyjską Syberia tak naprawdę powstała wskutek podbojów. To nie był bezpański obszar, jakaś „dzika tajga”, ale obszar, na których istniały państwa tatarskie. Dzisiaj zaś na tym terenie widać przewagę… Chińczyków.

Tymczasem Putas jest zmuszony do zbliżenia z Chinami. A za sprawą międzynarodowych sankcji za chwilę będzie całkiem już uzależniony od wschodzącego supermocarstwa.

Zwycięska Ukraina to w ciut dłuższej perspektywie odrodzenie idei Rzeczpospolitej, przez wieki jedynej siły zdolnej opierać się Rosji.

To jednak przyszłość. Choć już nie tak odległa, by pisać o niej wyłącznie w książkach political fiction.

Na razie jednak musimy być gotowi na atak. Doświadczenie uczy bowiem, że nawet śmiertelnie ranny zwierz najbardziej niebezpieczny bywa w agonii.

19.04 2022

_________________________________

* od ZBiR – Związek Białorusi i Rosji

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (6 głosów)