Na chłopski rozum: to, czy zamiast kasować podatki, nie lepiej byłoby skasować służbę zdrowia.

Obrazek użytkownika Apoloniusz
Kraj

Nasz ukochany Rządziunio skasował nam podatki i zamiast 48 zł zapłacić za kaszankę z dodatkami zapłaciłem tyle, że dokupiłem jeszcze mandarynki dla wnusiów. Niech także się ucieszą, z dobrego serca pana Premiera.

Gdy tak rąbałem kawior na kolację (wcześniej napocząłem przy śniadaniu, później nafutrowałem się na obiad), to mając pełny brzuch zacząłem myśleć jak ów góral (jak mom chwilę czasu to se siędę i myślę, a gdy nie mom czasu - to se ino siędę), więc myślę sobie tak.

Mamy służbę zdrowia, czyli szpitale, które porosły jak na drożdżach i generują proporcjonalne do swej potęgi koszty. Mamy w onych szpitalach doktorów, skwaszonych, że za mało zarabiają. Mamy także pielęgniarki, przeważnie zajmujące się strajkowaniem w interesie pacjentów. Tak mamy, a raczej mieliśmy, albowiem teraz, „przy zarazie” wszystko się pozmieniało i cała ta rzeczpospolita od siedmiu boleści (dosłownie), urzęduje poprzez konsultacje telefoniczne.

Jak tam było, tak tam było, ale jak człowiek wstał przed świtem i chciał się leczyć za darmochę, to postał, ponarzekał i łaskawie dostał się przed oblicze jak nie dzisiaj, to za miesiąc. Co prawda mógł pójść sobie do tego samego doktora za 180 zł i też by mu to samo przepisał, ale co za darmo to jakoś tak łatwiej wybaczyć i chamstwo, i bylejakość, i niepunktualność, i peerelowską rzeczywistość, więc my sentymentalni akurat tak wybieramy.

Teraz chodzenie się skończyło na rzecz spowiedzi przez telefon, tak zwanej konsultacji. Szpitale opustoszały, a ci co jeszcze niedawno strajkowali i walili butelkami o krawężniki, teraz siedzą w domkach i nadal narzekają na swój los z przyzwyczajenia. Zresztą jak go zwał tak go zwał, ale ja akurat nie o tym czy to komuś pomaga, czy przeciwnie  - szkodzi, lecz chodzi mi o to, że ta nowa świecka tradycja jest kapitalnym wynalazkiem. No bo tak, skoro zamiast utrzymywać doktora nauk medycznych za całe 7 tysięcy na miesiąc podstawowej plus premie i godziny, lepiej jest zatrudnić zaocznego absolwenta tak zwanego uniwersytetu w przedmiocie zarządzania, albo kształcenia przedszkolnego na ćwierć etatu za 1/20 tej kwoty (konsultacje są prowadzone w ściśle określonych godzinach, aby się chorym w d…ach nie poprzewracało), a wynik będzie ten sam: czyli ten kto ma umrzeć – umrze, a ten kto ma żyć przynajmniej sobie pogada o d..e Maryni i to nie przepłacając zbytnio.

Już na pierwszy rzut oka widać, że oszczędności pchają się drzwiami i oknami i to nie jakieś tam jak kawałek kiszki kaszanej, ale warte pochylenia się nad tematem, gdyż zaoszczędzona kasa byłaby jak znalazł na dodanie do pensji wszystkim pracującym po tysiaku (dzieci mają po 500 plus, emeryci trzynastki a pracujący to co pies, im się też coś od rządu należy), a może  kasując tę pożal się Boże „służbę” dałoby się uratować wiele istnień ludzkich, a przynajmniej przedłużyć wielu chorym życie. Spieszę z przykładem. Moja sąsiadka poszła do szpitala, jakoś. Leżała, w tym szpitalu (olbrzymim jak Pentagon), a tam jak w czasie zarazy: nikogusieńko, ani doktorów, ani pielęgniarek, ani woźnych … tylko pacjenci … a, że nie dzwoniła ze swojej osobistej komórki do domu (bo jej na dzień dobry zabrali), to wszyscy domownicy doszli do wniosku, że jest jej tam wyśmienicie, że wreszcie nie musi płacić salowej za podanie basenu, ani dzwonić bez końca na siostrzyczkę bo jej się odleżyny porobiły na pośladkach, a poza, że tym pić jej się bardzo, bardzo chce i prosi łaskawie o szklankę wody z kranu. Ale pech chciał, że jedna z córek przejeżdżając mimo, wzięła i jakimś cudem - bo inaczej się nie da – przemyciła się do mateńki. Co tam się naoglądała, to każdy wie z doświadczenia, więc córka pognała do lekarza dyżurnego (był taki a jakże), aby usłyszeć, że on tu „tylko” pracuje, a tymi salami to zajmuje się pani lekarz taka to a taka, a ta jest akurat przydzielona na SOR. Córka potulnie udała się do pani takiej to a takiej, a pani doktor - zgodnie z przyzwyczajeniem - jak nie wydrze japy ”nie widzi pani, że ja tu walczę z kowidowcami, co, nie widzi pani, co się dzieje”?

Reasumując, tak na chłopski rozum pytam Pana Premiera naszego Dobroczyńcę, czy nie dało by się zlikwidować tego całego b…lu, nazywanego służbą zdrowia (która w istocie jest jak świnka morska: ani świnka, ani morska), ot tak po prostu rozjechać spychaczami te gmaszyska, a w to miejsce wybudować lunaparki. Podwójna korzyść: karuzlenicy nie strajkują, a zwykli ludzie byliby się nakręcili na karuzelach, to by im się wreszcie rząd podobał, a gdyby jeszcze bilety obłożyć podatkiem 3% to każdy by to wreszcie i zauważył i docenił.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (7 głosów)

Komentarze

Na pewno dobrze, żeby pozostały oddziały ratunkowe. Tylko zamiast ratowania samych siebie przed Covidem, niech od razu ratują ofiarę wypadku.
Czekanie kilka godzin na zgłoszenie się recepcjonistki to skandal i zła wola przychodni.
"Teleporada" to dobry pomysł jako opcja. Jeżeli ktoś łyka te same leki od wielu lat i nie potrzebuje kontroli za każdym razem, to część wizyt można zastąpić "teleporadą". Ale to może 10%-30% wizyt.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1640926

Dzisiaj na przystanku autobusowym   usłyszałam  historię człowieka, który wczoraj pochowął swojego 70-cio letniego, chorującego na cukrzyce ojca.Ojciec  padł i złamał sobie kość udową.

Niestety, zamiast otrzymać natychmiastową pomoc  zaczęto go badać na covid.  Został zoperowany  gdy już w ranę wdało się zakażenie, nastąpiły komplikację  w narządach wewnętrznych. Ale zamiast człowieka leczyć nadal  dzień po dniu badano czy przypadkiem nie ma covida.   Czas płynął.

W międzyczasie stan zdrowia się pogarszał, w końcu udało się, po którymś z kolei  "teście" wyszedł  "covid", lekarze dostaną dodatek covidowy! Tata zmarł, mniejsza z tym , że zakażenie od nieleczonego złamania, że cukrzyca zaniedbana, że  jakieś komplikacje od tego złamania w narządach wewnętrznych w statystykach zmarł na covid.

Nie pierwsza to i nie druga tego typu historia o jakiej  usłyszałam.

Z kolei mój znajomy, także cierpiący na cukrzycę  leży w szpitalu i walczy o życie, podobno z covidem. Rzecz w tym ,że  do szpitala trafił beż covida, z cukrzycą, potem  przyplątała się jakaś infekcją  i zapalenie płuc, ale mimo usilnego  testowania covid nie wychodził. wyszedł im w końcu po dwóch tygodniach. Nie wiem jak się  to skończy, bo stan znajomego jest poważny.

 Wszyscy wiedzą ,że trafił do szpitala bez żadnego "covida", ale w statystykach już jest "jak należy". Może  z jakimiś  chorobami współistniejącymi, ale, a jakże, covid ...

Ludzie oprą się wszystkiemu prócz pokusy, ale te pokusy to lekarzom politycy podsunęli.

 

Vote up!
4
Vote down!
-1

Nie minusuję bez uzasadnienia, bo to jak cios po ciemku w plecy.  Komentarze niemerytoryczne i agresywne minusuję bez dodatkowego wyjaśniania. Uwagi osobiste proszę kierować na PW.

#1640928

ale dogłębnych zmian, może nawet głębszych niż wymiar sprawiedliwości.

Swoją drogą zwróćcie uwagę, że jesteśmy jak państwo orwellowskie: "wymiar sprawiedliwości" (nie można tego wypowiedzieć, aby się nie śmiać), "służba zdrowia" - podobny absurd, gdyż jeśli to miałaby być służba, to gdzie się podziały obowiązki służenia ludziom, chorym ludziom!, Na Chrystusa, jeśli to ma być służba to dlaczego jej funkcjonariusze biorą "koperty" za miejsce w szpitalu, jeśli to co jest traktować jak służbę, powołanie, to gdzie podziało się serce, dla drugiego, cierpiącego człowieka!

 

 

Vote up!
2
Vote down!
0

Apoloniusz

#1640931