Legalnie czyli równo dla wszystkich i za darmo

Obrazek użytkownika asienka
Kraj

- Metoda in vitro powinna być metodą uregulowaną, a więc legalną, a co za tym idzie powinna być dostępna dla tych, którzy nie mają innej możliwości zapobiegania skutkom bezpłodności - powiedział premier Donald Tusk wywołując kolejną lawinę dyskusji o warunkach stosowania in vitro w Polsce.

Premier, znany z tego, że każdą publiczną wypowiedź popełnia "pod sondaze" tym razem znów się nie pomylił.

Przeciętny dyskutant nie odróżnia kwestii legalności od kwestii finansowania z budżetu, gdyby było inaczej, nie mielibyśmy chóru obronców przed czymś, co nigdy w Polsce nie było prawnie zakazane. Problem w tym, że gdyby ludzie potrafili rozumować i wyciągać samodzielnie wnioski ideologów, działaczy i populistów trzeba by wysłać do uczciwej pracy.

Póki co mogą oni spać spokojnie. I publicznie ogłaszać, że legalnie znaczy równo dla wszystkich czyli za darmo.

Premier chce, aby Polska była "państwem, nowoczesnym" i żeby każdy miał równy dostęp do tej metody leczenia niepłodności.

Tym samym pan premier chce aby zabiegi in vitro dołączyły do długiej listy zabiegów, do których Polacy mają równy dostęp.

Niewątpliwie listę tą otwiera stomatologia. Tutaj panuje stuprocentowa równość - nie znam nikogo, kto w ciągu ostatnich 15 lat wyleczył zęba w ramach państwowej opieki zdrowotnej.

Na drugim miejscu mamy ginelokogię. W Warszawie, stolicy "nowoczesnego państwa" na początku listopada nie było możliwości zapisania sie na wizytę do ginekologa w ramach NFZ. Dla nikogo. Czyż nie jest to kolejny piękny przykład równego dostępu do usług zdrowotnych?

Inny przykład równości dostępu do świadczeń w ramach NFZ: w zeszłym roku w październiku "miesiącu różowej wstążki" gdańska Klinika AMG nie przyjmowała zapisów na mammografię na rok bieżący już a na rok następny jeszcze.

Dostanie się do lekarza pierwszego kontaktu w piątek po południu, kiedy nagle łapie gorączka to cud. Być może pierwszy z obietnic obecnie rządzących. Proszę przyjść w poniedziałek, dziś doktor przyjmuje tylko zdrowych, którzy zapisali się z wyprzedzeniem.

Kolejną ciekawostką jest to, że wszyscy lekarze pracujący w ramach NFZ przyjmują w godzinach przedpołudniowych. Co prowadzi do kolejnego paradoksu - pracujesz, płacisz składki, lecz się sam. Bo państwowa opieka zdrowotna jest dla bezrobotnych, rencistów i bumelantów - tylko oni mają czas na spędzenie całego dnia pod drzwiami przychodni. A jak ktoś pracuje to czasu nie ma, ale ma za to pieniądze. Czyli płaci. Za prywatną wizytę, za przyśpieszenie operacji, za wykonanie USG - często przez lekarza na państwowym etacie i na państwowym sprzęcie, który stoi niedostępny dla ludzi z ulicy, tych bez znajomości.

A teraz spróbujmy w ten cały bałagan wpleść finansowane z budżetu zabiegi zapłodnienia pozaustrojowego.

NIe miejmy złudzeń, in vitro nie będzie dostępne "od ręki". Czas czekania - 2 lata, 5 lat? No chyba, że przyszli rodzice odbędą szereg płatnych "konsultacji" w prywatym gabinecie ordynatora odpowiedzialnego za układanie kolejki oczekujących.

A jak już się doczekają zabiegu pojawiaja się kolejne pytania. Czy państwo powinno zapewnić płatne chorobowe na czas przebywania w klinice? Skoro leczenie to leczenie, nieprawdaż? Swoją drogą ciekawe w jaki sposób to samo państwo zapewni w ramach równości wolne dla tych, co z niepłodnością walczą "metodami konwencjonalnymi"? Ma przecież być równo.

A co jeśli szczęśliwym rodzicom, dla których zapłacenie za zabieg kilku tysięcy złotych przekracza możliwości domowego budżetu, urodzą się w wyniku darmowego in vitro bliźnięta albo trojaczki? Ryzyko duże, ponoć teraz rodzice podpisują w klinikach oświadczenie, że nie będą rościć pretensji o ciążę mnogą. Problem więc jest i to niemały. Kto zapłaci za wyprawkę dla trojaczków? Socjalne państwo czyli podatnicy? I to dokładnie ci sami, którzy również muszą płacić skłądkę zdrowotną za opiekę, do której nie mają dostępu.

Można jeszcze w ramach nowoczesnego państwa zapewnić darmową aborcję "ze względów społecznych" i pozbyć się potrójnego kłopotu. Albo przynajmniej dwójki z trójki maluchów.

Ciekawe jak bardzo można brnąć w absurdy tylko dlatego, że nie ma odważnego aby otwarcie przyznać, że:

Konającej polskiej służby zdrowia na zapewnienie nowoczesnych zabiegów takich jak zapładnianie pozaustrojowe zwyczajnie NIE STAĆ.

Brak głosów

Komentarze

to jest inna para kaloszy. To trzeba sprywatyzować.

Dodam, że jak dla mnie w ogóle powinno się zdelegalizować IVF.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#8209

Może by zacząć od nich.
wiem , że dla wielu małżeństw to jedyna metoda na potomstwo, ale mimo wszyztko zacząłbym od mózgów takiej kopacz czy schetyna.
pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#8219