Korzyść majątkowa zwana potocznie Nagrodą Nobla…

Obrazek użytkownika sobek
Blog

Może (ale nie musi) kojarzyć się też z pospolitą łapówką w niepospolitym wymiarze.

Jeśli socjal- demokrata Jagland na stanowisku sekretarza generalnego Rady Europy, daje taką łapówkę demokracie Obamie na stanowisku Prezydenta USA, za „ograniczanie światowych arsenałów nuklearnych i pracę na rzecz pokoju na świecie” to wiele osób i różnie się o tym wypowiada.
Bo czy nie jest aby naganne: nagroda dla szeryfa za rozbrajanie wszystkich (prócz szeryfa) i szerzenie „Pax Americana” – od przewodniczącego rady miejskiej sąsiedniego i mniejszego miasteczka? Otóż nie, na pewno nie jest dla szeryfa i dla przewodniczącego rady miejskiej sąsiedniego miasteczka. Szeryfa nie dotyczą przepisy egzekwowane na innych, a rada miasta (nawet sąsiedniego i mniejszego) także ponad prawem stoi. Szeryf musi nosić Colta, by inni nosić go nie mogli. I na naszym gumnie mamy świeże przykłady takiego właśnie „relatywizmu” prawnego.

Jednak o tyle różnię się od większości, iż uważam Nobla dla Obamy za zasłużonego. Acz za niezasłużenie pominiętego uważam Donalda Tuska, bo powinien on partycypować w nim na równych prawach. Obaj (Tusk i Obama) wykazali się niezwykłą inwencją realizując nic nie zmieniające zmiany. Dające jednak pospólstwu niezwykle pożądane poczucie udziału w epokowych zmianach - na lepsze, oczywista. Oraz bezwzględnie niezbędną: nadzieję.
Przy czym niezmienność zmian Donalda Tuska („polityka miłości” na „wojnę polsko-polską”) stawiam znacznie ponad zmianą „Change is coming” na „Change we need”.
Po prostu Donald konsekwentniej pozostaje oportunistą , podczas gdy Obamie jednak umykają liczne zmiany.

Istotne w tym wszystkim jest, iż Obama postawiony został przed faktem dokonanym. Nie uprzedzono go telefonicznie (co jest zwyczajem), zaskoczony też był bardziej niż zadowolony skoro: „przyjął wiadomość z pokorą”.
Istnieje więc ryzyko iż Jagland zapozna się z „Lucrum cessans” (czyli nie osiągnie oczekiwanych korzyści), o co zresztą się prosi.
Ale co tam: nie ze swojej kasy wypłaca nie swoje pieniądze. Nie on jeden.

Z kolei „Barack Obama dodał, że nie traktuje pokojowego Nobla jako nagrody za jego osobiste osiągnięcia, ale jako uznanie dla narodu amerykańskiego w walce o aspiracje wszystkich narodów świata.”
Zapewne rozumieć przez to należy wielowiekową już walkę o pokój:
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_US_military_history_events

„Walki o pokój” - ciąg dalszy, czyż można go uznać za zmianę (change)?

Chyba tylko z Iraku na Iran.

Brak głosów