Smutek patriotów Imperium

Obrazek użytkownika Rybitzky
Świat

Wiara w omnipotencję Rosji jest podstawą rozumowania wszelkich rusofilów. Rosjanie są ich zdaniem potężni, niezwyciężeni, a przede wszystkim - zawsze posiadają jakiś sprytny plan, którego reszta świata nie jest w stanie rozgryźć.

Tak powinno być (wg rusofilów) w Gruzji: Rosja miała rozgnieść mały kraj, zmusić prezydenta Saakaszwilego do ucieczki i urządzić Kaukaz zgodnie ze swymi potrzebami. I owszem, na początku taki rozwój wypadków wydawał się najbardziej prawdopodobny. Lecz po kilku dniach Rosjanie zaczęli zachowywać się niezgodnie z oczekiwaniami swoich fanów.

Zamiast iść na Tbilisi zajęli się łupieniem już podbitych gruzińskich miast. Zamiast dyktować Gruzji warunki pokoju zamilkli, czekając nie wiadomo na co. Czyżby przestraszyli się (dosyć przecież niemrawej) reakcji państw Zachodu?

Sami Gruzini także nie spełnili oczekiwań zwolenników Putina i Miedwiediewa. Zamiast pogonić prezydenta, który sprowadził na nich gniew rosyjskiej „potęgi", udzielili mu pełnego wsparcia. Dla polskich rusofilów taka postawa musi być szokująca. Oni na widok zbliżających się rosyjskich czołgów wylegli bym im na przeciw z chlebem i solą. Oraz - w zależności od poglądów - z portretami Lenina lub Mikołaja II.

Gruzja w nieszczęściu ma tylko tyle szczęścia, że brak w niej patriotów rosyjskiego Imperium. I dlatego jeszcze się broni. Rosja bowiem jest silna nie dzięki swym obszarpanym żołnierzom i zardzewiałym czołgom. Jest silna nieistniejącą mocą widzianą w niej przez zagranicznych wielbicieli.

Brak głosów