Powrót z Moskwy

Obrazek użytkownika grzechg
Kraj

Luty, gdzieś w centrum Moskwy. Minus 29 stopni Celsjusza, pada śnieg i wieje porywisty wiatr, sypie śnieg. Pułkownik Roman Pałąk wysiadł właśnie z czarnej, nieoznakowanej limuzyny i czeka pod drzwiami numeru 66. Dzwoni kilka razy, ale nikt nie odpowiada. Jest już przemarznięty i wściekły. Aż w końcu, po kolejnym dzwonku, słyszy głos majora Stiepana Kuryłowa z moskiewskiej prokuratury:

- A kto tam o tej porze? Jest sobota, czas niepewny i prezydent choruje, nie wiecie o tym? – mówił wyraźnie zniecierpliwiony.

- Panie majorze, witam! Wiem, że jest sobota, ale przyjechałem po próbki wraku tupolewa – powiedział z powagą Pałąk i zapalił czarnego, posępnego papierosa.

- Próbki wraku, pytacie się mołodiec? Spojrzę zaraz, co my tu dla Was Paliaki mamy – rzucił już teraz wyraźnie rozbawiony Kuryłow i zaczął przeglądać półki i szuflady na ścianie. Mijały minuty, ale poza starymi papierzyskami o modernizacji wojskowej stołówki nic ciekawego nie znalazł.

- Towariszcz Pałąk! No cholera, nie ma tych próbek, może są na Nowosybirskiej u Fiodora, no nie mam – powiedział zmartwiony.

- A co macie w ogóle dla nas, bo z pustymi rękami nie wrócę do Warszawy! – gardłował się Pałąk, wiedząc dobrze, że czeka go odwołanie albo jeszcze coś gorszego, jeśli wróci z niczym.

- Co my tu mamy, pytacie Romanow?

- Roman! Pułkownik Roman Pałąk!

- Już dobrze Roman, nie nerwujsja ! Mam tu tylko jakieś zszywacze i spinacze, mogą być?

- Dawajcie! A tych próbek z wraku nie ma? Miały być..... – pytał się Pałąk, ale prawdę mówiąc wiedział, że tak miało się to być może skończyć.

Kuryłow wręczył swojemu asystentowi reklamówkę zszywek i spinaczy, dorzucił pinezki, po czym śmiejąc się przekonywał zziębniętego prokuratora, żeby się nie martwił.

-Dajcie spokój Roman, te próbki to stara sprawa, tu już tym się nikt nie zajmuje. Bierzcie, co mamy i wracajcie do Warszawy, bo zimno jak cholera – powiedział ze współczuciem i zapalił czarnego, dymiącego papierosa. Asystent Frołow zjechał windą na dół i wręczył wypchaną reklamówkę pułkownikowi, po czym zatrzasnął drzwi i wrócił na górę pogwizdując po drodze.

Pułkownik Pałąk wsiadł do czarnej limuzyny, zziębnięty i rozdrażniony. Co to cholera jest za kraj, ta Rosja? – myślał. Tymczasem w Warszawie, wszyscy czekali na jego powrót. Redaktor Kubik miał już gotową na rano „jedynkę”: „Powrót dowodów do Polski - koniec smoleńskiej sekty”. Śledztwo nieuchronnie zbliżało się do końca, a rząd premiera Bluszcza odetchnął z ulgą. Służby pierwszego, choć cały czas pilnowały Pałąka, nie zauważyły jednak, że jeszcze w samolocie, torba pułkownika została podmieniona, gdy leżała na górze w schowku. Kiedy przechodził z nią na Okęciu przez lotniskową bramkę, włączył się alarm i zaczął przeraźliwie wyć. Pałąk znieruchomiał. Ktoś niepozorny, stojący w tłumie oczekujących na pasażerów z Moskwy schylił głowę i wyszeptał do telefonu: - Zaczęło się.

Brak głosów

Komentarze

Ten prześmiewczy tekst jakże trafnie odzwierciedla rzeczywistość, jaką mamy okazję obserwować w stosunkach polsko-rosyjskich. Nigdy w historii nie mieliśmy dobrych stosunków ze wschodnim sąsiadem, a te niewyjaśnione zaszłości do dziś "odbijają nam się czkawką".   
Jeśli ktoś z rządzących łudził się nadzieją, że można ufać Sowietom, to chyba o tym mówiąc - sam w to nie wierzył. Ale cóż, jeśli razem z nimi "kombinowali", jak tu się pozbyć przeciwników poddańczej polityki wobec Wschodu, to trudno wymagać od platformersów innego postępowania.  

Pozdrawiam z 10, Satyr   
________________________ 
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta".  
(ks.J.Popiełuszko)

Vote up!
0
Vote down!
0
#302874