Brawo Pośpieszalski, brawo Orban

To był doskonały pomysł z wywiadem z Orbanem. Przyjemnie posłuchać prawdziwego polityka,premiera rządu, szkoda że nie polskiego, który potrafi coś składnie powiedzieć przedstawiając prostą, spójną i logiczną koncepcję reform państwa zgodnie z narodową racją stanu.

I natychmiast nasuwa się pytanie - skąd ta różnica między Polską a Węgrami, czy Polską a Czechami ? Przecież to Polska chlubiła się znacznie mniejszą opresywnością systemu niż inne kraje demoludów i to Polska najbardziej przyczyniła się do upadku komunizmu. Jak więc wyjaśnić fakt 20letnich kłopotów POlski z transformacją, które doprowadziły ostatecznie do przekształcenia się III RP w postpeerel ?

Zacznijmy może od oczywistego faktu,że w Polsce system już na starcie miał przewagę dzięki uwłaszczeniu się komunistycznej nomenklatury.Towarzyszące temu problemy politologiczne i socjologiczne pominę i wskażę na pewne właściwości matematyczne systemu,ktore sprawę mogą wyjaśnić.

Otóż liczba idiotów w rozmaitych krajach jest proporcjonalnie taka sama. Taka sama dla różnych krajów jest także procentowa liczba zwolenników ewentualnie przeciwników systemu. Ale Węgry są kilkakrotnie mniejsze od Polski więc Polska posiada znacznie większą w liczbach bezwzględnych liczbę zarówno idiotów jak i zwolenników bądź przecieników systemu a proszę teraz wziąć pod uwagę kolejny fakt, żę liczba kluczowych stanowisk w systemie, w strukturach władzy nie jest proporcjonalna do wielkości kraju, lecz w zasadzie taka sama w liczbach bezwzględnych, niezaleznie od wielkości kraju.Choć na niższych szczeblach może już być coraz bardziej proprcjonalna. Tak więc w kraju, niezaleznie od jego wielkości wystarczy jeden premier, jeden wicepremier,jeden szef banku centralnego i jeden wojewoda w województwie itd.

Z tego wynika,że liczba potencjalnych kandydatów do obsadzenia wszelkich kluczowych pozycji w systemie, do
sprawowania władzy,i potencjał rezerwy strategicznej zwolenników systemu jest znacznie większy a co zatem idzie bardziej wpływowy w Polsce niż na Węgrzech. Uwzględnijmy też znaczną liczbę tajnych współpracowników we wszystkich strukturach, w tym partyjnych, w Polsce oraz to,że w Fideszu Orbana ich po prostu,ze względów generacyjnych i statutowych, nie ma.

To wszystko sprawia też,że koszt sprawowania władzy przypadający na jednostkę będącą zwolennikiem systemu jest znacznie niższy w Polsce bo rozkłada się na znacznie większą liczbę osób niż na Węgrzech.Mniejsze więc jest tempo zużycia władzy w Polsce. Trzeba też dodać,że dzięki temu zwolennicy systemu są w stanie wygenerować więcej środków na utrzymanie systemu np. na sprzyjające władzy media, niż przeciwnicy. Do tego zwolennicy czerpią więcej niewątpliwych korzyści materialnych z udziału we władzy i w systemie. To zaś gwarantuje większą stabilność systemu i władzy w Polsce.

Z tego wynika prosty wniosek - żeby system padł, muszą zmienić się warunki ekonomiczne mające wpływ na jego funkcjonowanie i oplacalność dla pojedyńczego zwolennika systemu. Dokładnie tak samo jak w latach 80tych stało się w odniesieniu do pezetpeerowców. Przeciwnicy systemu nie są bezsilni - poprzez swoje zdecydowane działania mogą znacznie zmniejszyć poziom oplacalnośći systemu dla jego zwolenników.

PS
Właściwie należałoby to doprecyzować i powiedzieć,że trzeba dążyć do podwyższenia kosztów, rozumianych jak najszerzej, funkcjonowania zwolenników w systemie.