Na blogera można napluć. Ale czy można Go pozwać?

Obrazek użytkownika Łażący_Łazarz
Blog

 Po ostatnim wydarzeniu związanym z groźbą pozwania jednego z Blogerów Salonu24 przez Patrycję Kotecką (http://bozeuchowaj.salon24.pl/133728,patrycja-kotecka-grozi-mi-sadem) postanowiłem się przyjrzeć ochronie prawnej „Nicka” wynikającej z konstytucyjnej wolności słowa skonfrontowanej z równie konstytucyjnym prawem do ochrony dóbr osobistych.

Oczywiście sprawa Cezarego Krysztopy była tylko pretekstem do takich rozważań, ponieważ o ile mi wiadomo Czarek akurat pisze pod własnym imieniem i nazwiskiem. Nie mniej, piszący dzisiaj w Internecie Aleksander Głowacki, tez niewątpliwie posługiwałby się imieniem „Bolesław” i nazwiskiem „Prus” i nigdy nie musiałby ujawniać, że to jest jego pseudonim w sieci, czyli „Nick” właśnie.

Jak istotny jest „Nick” dla twórcy w blogosferze nie muszę nikomu wyjaśniać. Nie mniej ważny, choć zupełnie z innych względów jest jednak także w portalach zajmujących się inna dziedziną życia, niż komentowanie rzeczywistości. Zaczynając od portali rozrywkowych typu „Kurnik” (brydżysta z „Kurnika” ma powody być do swego Nicka bardzo przywiązany), poprzez portale społecznościowe dla poszukujących pracy typu hey-ho.pl (tam już za reputację ręczy się niemal „głową”), aż do giełdy handlowej typu Allegro (podobnie jak w wymienionym wcześniej portalu dotyczącym pracy-usług. Tu już żartów nie ma).

I właśnie kwestii Allegro został poświęcony wyrok Sądy Najwyższego RP mówiący o prawach tzw. „anonimowego” usera Internetu – którego najistotniejsze fragmenty chciałbym skomentować.

Nie wdając się głęboko w szczegóły stanu faktycznego i przebiegu całego postępowania istotne dla nas jest orzeczenie Sądu Najwyższego RP z dnia 11 marca 2008 Sygn. akt II CSK 539/07 (http://orzecznictwo.net/ii-csk-53907/), który orzekł:

„Z  pewnością można powiedzieć, że nazwa użytkownika identyfikuje konkretną osobę fizyczną. Nazwa użytkownika składa się z szeregu znaków graficznych, nie ma przy tym żadnych przeciwwskazań, aby osoba fizyczna tworząc nazwę użytkownika posłużyła się własnym imieniem lub nazwiskiem, pseudonimem artystycznym, literackim, czy konspiracyjnym, żeby osoba fizyczna będąca przedsiębiorcą posłużyła się firmą, pod którą prowadzi działalność gospodarczą. W  tym przypadku można powiedzieć, że nazwisko, pseudonim artystyczny, czy też firma pełnią również funkcję nazwy użytkownika. Wydaje się też, że przybranie przez użytkownika innej nazwy niż jego własne nazwisko, pseudonim, którym się dotychczas posługuje np. w działalności artystycznej, firma pod którą prowadzi działalność gospodarczą nie stanowi nic innego jak przybranie pseudonimu w celu umożliwienia indywidualizacji danej osoby, ale właśnie z pominięciem jej imienia i  nazwiska. Wyraz „pseudonim” pochodzi z języka greckiego („pseudonymos” – noszący fałszywe imię, fałszywie nazwany) i oznacza imię, nazwisko lub inną nazwę, których ktoś używa, aby ukryć swoje prawdziwe imię lub nazwisko (zob. Wielki słownik wyrazów obcych, red. M. Bańko, PWN, Warszawa 2005, s. 1036). Bez znaczenia jest w tym przypadku motywacja osoby, która przybiera określony pseudonim oraz to, że posługuje się pseudonimem wyłącznie w „środowisku internetowym”. Taki pseudonim może wiązać się wyłącznie z działalnością konkretnej osoby prowadzoną w ramach usług oferowanych przez serwis Allegro, a  może mieć też szersze znaczenie i wykraczać poza serwis Allegro. W konsekwencji należy stwierdzić, że nazwa użytkownika będzie podlegała ochronie prawnej na takiej podstawie, na jakiej ochronie podlega nazwisko, pseudonim, czy też firma, pod którą osoba fizyczna prowadzi działalność gospodarczą. Brak jest jednocześnie podstaw do traktowania samej nazwy użytkownika jako odrębnego dobra osobistego osoby fizycznej. „

 

Komentując powyższe stanowisko Sądu Najwyższego zwracam uwagę dwa szczególne elementy dotyczące ochrony prawnej „Nicka” – jeden z nich wytłuściłem:

1.      Nazwa użytkownika będzie podlegała ochronie prawnej na takiej podstawie, na jakiej ochronie podlega nazwisko, pseudonim, czy też firma pod którą osoba fizyczna prowadzi działalność gospodarczą.

2.      Brak jest jednocześnie podstaw, do traktowania samej nazwy użytkownika jako odrębnego dobra osobistego osoby fizycznej.

Słowem: bez naszej zgody nikt nie ma prawa posługiwać się naszym „Nickiem” bo to nasz Brand, Marka, „Firma” w blogosferze. Jednak naszego oplucie naszego „Nicka” czyli np. napisanie „Łażący Łazarz to palant, pijak i złodziej” nie stanowi naruszenia naszego dobra osobistego, czyli jest absolutnie bezkarne.

Trzeba przyznać, że w powyższym wyroku Sąd Najwyższy wykazał się kosmiczną niekonsekwencją oraz poszedł drogą, która – z drugie strony – może także skutkować bezkarnością Glogerów i komentatorów internetowych.

Otóż, absolutnie niekonsekwentne i niezrozumiałe jest zrównanie nazwiska z nazwą firmy. Imię i Nazwisko właśnie należą do dóbr osobistych, nie tylko chronionych szczególnie ale i nie zbywalnych. Posługiwanie się przez osobę obcą naszym imieniem i nazwiskiem (oczywiście wykluczam zbieżność nazwisk) jest karane i należy do jednych ze znamion oszustwa. Z drugiej jednak strony MY także, nie mamy uprawnień to umożliwiania innym posługiwania się naszym imieniem i nazwiskiem. Nazwisko dajemy tylko żonie (czasem mężowi, znam taki przypadek) i naszym dzieciom (oraz osobom przysposobionym). A więc jedynie na gruncie prawa rodzinnego. Nie możemy go sprzedać, wypożyczyć, użyczyć ani podarować.  Ponadto imię (imiona)  i nazwisko identyfikuje nas personalnie. Z nazwą firmy, z Marką czy Brandem jest jednak inaczej. Podlega ona innej ochronie. Słabiutkiej gdy jej nie zastrzeżemy gdyż tylko identyfikuje naszą działalność gospodarczą. Co prawda osoby nieuprawnione też nie mają prawa do podszywania się pod nią i posługiwania się nią na zewnątrz, jednak nie jest to przestępstwo same w sobie gdy nie wykażemy poniesionej przez nas szkody. Ponadto nazwa firmy jest absolutnie zbywalna, jej właściciel może zezwolić na posługiwanie się nią dowolnej osobie fizycznej (np. występującej w charakterze pełnomocnika) lub prawnej (kontrakt brandingowy). Ale co najważniejsze nazwa firmy nie identyfikuje nas personalnie. Pod nią mogą się podpisywać najróżniejsze osoby a zasady korzystania z niej określa kodeks spółek handlowych oraz kodeks cywilny.

Co to, więc znaczy, że „Nick” jest chroniony jak nazwisko albo nazwa firmy? To znaczy jak? Bo jedyna wspólna cechą tych dwóch „ochron”, o których mówi Sąd Najwyższy jest zabezpieczenie przed nieuprawnionym „podszywaniem się”.

Sprawa się tym bardziej komplikuje, gdy przeczytamy drugie „to wytłuszczone” zdanie. Sąd Najwyższy odmówił naszemu „Nickowi” charakteru „dobra osobistego”. Oddalił, więc go od porównania z nazwiskiem i np. pseudonimem z czasów opozycyjnych (którym się wciąż posługujemy) nie ofiarując żadnych przywilejów i obowiązków wynikających z innych przepisów.

Jeżeli „Nick” nie jest naszym dobrem osobistym tzn. że

1.      Jest zbywalny,

2.      Nie charakteryzuje (identyfikuje) nas osobiście,

3.      Jest niezdefiniowany prawnie,

4.      Nie wiąże się, z żadnym rodzajem odpowiedzialności ponoszonej przez „byt” (no, bo nie wiemy czy osoby, czy osób, czy kogo) się nim posługujący.

„Nick” nie jest dobrem osobistym, ale ma prawa „nazwy firmy”, jest, więc zbywalny, możemy go użyczyć osobie lub dowolnej ilości osób, możemy go sprzedać, pożyczyć, udostępnić, kupić.

„Nick” nie będąc dobrem osobistym nie musi charakteryzować nikogo osobiście. Może pod nim występować dowolna grupa osób, urząd, firma lub jakiś inny, niezdefiniowany byt. Przypomnę słowa Sądu Najwyższego: Wyraz „pseudonim” pochodzi z języka greckiego („pseudonymos” – noszący fałszywe imię, fałszywie nazwany) i oznacza imię, nazwisko lub inną nazwę, których ktoś używa, aby ukryć swoje prawdziwe imię lub nazwisko (zob. Wielki słownik wyrazów obcych, red. M. Bańko, PWN, Warszawa 2005, s. 1036). Bez znaczenia jest w tym przypadku motywacja osoby, która przybiera określony pseudonim oraz to, że posługuje się pseudonimem wyłącznie w „środowisku internetowym”. Taki pseudonim może wiązać się wyłącznie z działalnością konkretnej osoby prowadzoną w ramach usług oferowanych przez serwis Allegro, a  może mieć też szersze znaczenie i wykraczać poza serwis Allegro.

„Nick „ udający imię i nazwisko może, więc być parawanem skrywającym np. grupę działaczy piłkarskich. Cezary Krysztopa to może być, więc jedna osoba (i wiemy, że tak jest), ale także, teoretycznie, cała galeria rysunku satyrycznego. Co więcej, biorąc pod uwagę wyrok Sądu Najwyższego każda próba regulaminowego zakazu posługiwania się „Nickiem” przez więcej niż jedna osobę jest złamaniem przysługujących nam konstytucyjnie praw do obrotu swoją własnością.

Właśnie, punkt trzeci, własność:  „Nicka” nigdzie prawnie nie rejestrujemy. Nie jest on nam przypisany inaczej niż na zasadzie wartości domyślnej, wynikającej z dobrej woli Internautów i pewnych zwyczajów. „Nick” nie jest rejestrowany ani w biurze patentowym, ani w KRSie ani w rejestrach działalności gospodarczej. Jak więc udowodnić, że jesteśmy właścicielami Nicka, gdy nie ma zabezpieczeń takich, jakie istnieją w Allegro (list polecony na określony adres) i które, poza Allegro jednak nie działają, są, bowiem rejestrem prywatnym tej firmy i tylko, jako takie posiadają pewna wartość dowodową. W większości blogosfer, portali społecznościowych i serwisów internetowych nawet takich zabezpieczeń nie ma. Kto jest, więc właścicielem „Nicka”? ten, kto go pierwszy użył? A jeśli nie używa? Może, więc ten kto go zazwyczaj używa? Ależ to nie musi być przecież (jak już wyjaśniałem) jedna osoba. Więc która z nich. Na jakiej podstawie prawnej? Jaki przepis to reguluje? Co chroni nas przed utratą „Nicka” i nadużyciem z naszym „Nickiem” związanym?

Powiedzmy sobie szczerze, prawnie: NIC. Jest to jedno wielkie G… wyprodukowane przez Sąd Najwyższy, które też ma inne daleko idące konsekwencje.

Otóż, zgodnie z przytoczonym wyrokiem BLOGER JEST BEZKARNY. Blogera nawet nie można pozwać. Bo niby, kogo? Nick nie należy do niczyjego dobra osobistego, Nick nie jest przypisany nikomu osobiście, nie identyfikuje personalnie, nie jest zarejestrowany na żadną osobę prawną ani żadnego uczestnika obrotu gospodarczego, Nick podlega absolutnej swobodzie zbywania, przekazywania, użyczania i pożyczania – bez konieczności tłumaczenia się komukolwiek z czegokolwiek.

Nie można, więc pozwać „Łażącego Łazarza” ani innego „ Tuska z Pułtuska”.

Bo kto mi zabroni zarejestrować na Salonie24 Nick „Tusk_z_Pultuska” (powiedzmy właśnie właśnie to zrobiłem) a potem na blogu napisać, że hasło do tego Nicka jest „mały Kazio” a skrzynka e-mail to dupek2_39@o2.pl o haśle „kiziamizia”?

Czy potem odpowiadam za każdy wpis pod tym Nickiem, bo udostępniłem? A z jakiej racji? Zgodnie z jakimi przepisami? A kto zabrania i jakie normy prawne zabraniają istnieć skrzynkom i „Nickom” o swobodnym dostępie dla ogółu użytkowników.

Oczywiście, w sytuacji przestępstwa, można namierzyć gostka po nr IP – co może być skuteczne jeśli nie korzystał akurat z kawiarenki internetowej – ale nie ma to nic wspólnego z Nickiem. Więc niestety Blogera można bezkarnie opluć (bo „Nick” nie jest naszym dobrem osobistym a prawo do Brandu jest trudne do udowodnienia), ale także nie można skutecznie pozwać Blogera za naruszenie dóbr osobistych jeśli Bloger akurat korzystał z kawiarenki (bo zawsze możemy powiedzieć, że hasło do „Nicka” zdradziliśmy tydzień temu grupie osób na koncercie rockowym). Jakże inaczej by sprawa wyglądała gdyby „Nick” był naszym „dobrem osobistym”.

Ps. Gdybyśmy żyli w Państwie Prawa to kwestie prawne byłyby zasadą ostateczną - spróbujcie jednak nacisnąć na odcisk nie tej osobie, co trzeba, a okaże się, że Wyrok SN RP można sobie w buty włożyć , a pierwsza go nie będzie stosować sama blogosfera. Założymy się?

Pozdrowienia i kiziamizia.

Brak głosów

Komentarze

To był tylko sygnał do badania sprawy.

Zresztą, gdy przyjrzymy się jeszcze głębiej, to okaże się, że tekstów podpisanych "nickiem" nie chroni prawo autorskie i w stosunku do nich nie istnieją takie sformułowania jak "plagiat" czy "piractwo".

Jeśli ktoś pamięta moje wcześniejsze teksty, to zrozumie, że ten akurat aspekt przeniesienia ochrony prawnej z prawa pozytywnego na kwestę etyczną i honorową mnie akurat cieszy. Wolę by był otwarty rynek idei w internecie niż las szlabanów.

Vote up!
0
Vote down!
-1

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#35277

...powtórzę). Najlepiej by było, gdyby politycy (i usłużne "prawo") nie miało na nie wstępu. Blogowanie to rodzaj harcowania (od "harcownicy"). Ostatnio odkryłem, że w Sieci pojawia się, albo pojawiał, jeszcze jeden (jakiś ksiądz?), albo nawet więcej Dixich. Nie wchodzimy sobie w drogę i nikt się pod nikogo nie podszywa, więc nie ma problemu. Wniosek jest więc taki, że trudno wymysleć oryginalny nick i... tyle.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#35299

Zwłaszcza, że jak wykazałem trudno będzie bucom łapać nas za słówka.

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#35309

Ręce precz od internetu, tym bardziej, ze nasi ustawodawcy, tudziez prawnicy kompletnie nie czują specyfiki tego medium (vide - próby wprowadzenia obowiązkowej rejestracji stron, jak tradycyjnej prasy).

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#35377

Które zagraża szablonowemu i coraz łatwiej sterowanemu przez usłuzne media światu.

Złem bowiem jest myśl i refleksja w krainie gdzie brak rozumu i skłonnosc do manipulacji postrzegane są jako cnota najwyższa.

Ja niestety nie mam wątpliwości. Jeżeli nie pierdzielnie lewizna lub nie nastanie inna wojna sieć zostanie w końcu spacyfikowana i uregulowana w duchu postępu.

ukłony

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#35395

wtedy dowiesz się jakie to dzisiaj panują "demokratyczne" standardy
http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2008/05/2008.05.10.akt04.mp3
Nie daj się Łażący!
Może połączycie siły! Zawsze w grupie raźniej!?

Vote up!
0
Vote down!
0
#77902