Podrygi ostrygi, czyli minister Hall w ignorancji sosie własnym

Obrazek użytkownika Ponury_Wtorek
Kraj

 Pani minister Hall jest jednym z gorliwszych ministrów w Rządzie Ludowym, a tempo, w jakim modernizuje polskie szkolnictwo, niejednego ucznia czy nauczyciela wprawia w konsternację. Parę dni temu ogłosiła, że rok szkolny trwać będzie do ostatniego piątku czerwca, co formalnie przedłuży rok szkolny o około tydzień. Nie rozumiem tego posunięcia - przecież i nauczyciele, i uczniowie i tak dają sobie spokój z poważną nauką zazwyczaj już na początku czerwca (uczniowie zwykle nawet wcześniej), i w ostatnie dni szkoły nawet nie udają, że im jeszcze zależy. Reforma pani Hall tego nie zmieni - widać, że kobieta może potrafi i lubi podpisywać różne papiery, natomiast nie ma pojęcia, jak działa polska szkoła. Jedyne efekty "reformy", na jakie możemy liczyć i się nie zawiedziemy, to irytacja pedagogów i dyrekcji z powodu niepotrzebnego zamieszania w papierach, na pewno zaś nikt nie nauczy się więcej. Co pani minister chciała osiągnąć - nie wiem. Nie przeniknę swoim młaym rozumkiem geniuszu tego posunięcia.

Dzisiaj (a w zasadzie wczoraj) natomiast zastrzeliła nas pani ministra kolejnym rozporządzeniem z cyklu "Konkurs na najgłupszą reformę" - podarowała dyrektorom placówek oświatowych pulę kilku dodatkowych wolnych dni, które dyrektorzy będą mogli poustawiać, jak im się zamarzy; w podstawówkach i zawodówkach będzie to do 6 dni, w gimnazjach do 8, zaś w liceach i technikach do 10. Skoro pani Hall chce dać uczniom więcej wolnego, to nie prościej byłoby nie skracać wakacji, co pani ministra uczyniła cztery dni wcześniej? Znowu - więcej papierkowej roboty (dyrektorzy muszą się zdeklarować co do rozpisania wolnych dni najpóźniej do 15 października), dezorientacja pedagogów... Pani Hall znów udowadnia, że sama chyba nigdy nie siedziała w ławce szkolnej, skoro nie wie, że uczniowie i tak nie przychodzą do szkoły pomiędzy np. 1 i 3 maja, i - cudawianki na kiju - nie potrzebują do tego łaskawego pozwolenia pani minister. Tak już jest, że do dobierania sobie dodatkowych wolnych dni to są uczniowie pierwsi. Praw fizyki pan nie zmienisz, i nie bądź pan głąb! Poza tym - czy w perspektywie całego roku szkolnego te sześć dni wolnych więcej rzeczywiście coś zmieni? Dyrektor, jak sobie tego zapragnie, to zawsze zdąży sobie tę stratę odbić, na przykład nie wydając zgody na wycieczkę klasową. I wtedy dopiero będą uczniowie pani minister dziękować!
 

Brak głosów