Ciężki żywot nieinteresującego się, część 2

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Młody, dynamiczny przedstawiciel handlowy podjechał do siedziby spółdzielni mieszkaniowej, która mieściła się w jednym z osiedlowych bloków. Na samym początku miał problem z zaparkowaniem. Znalazł jedno, świetne miejsce, ale ledwo postawił auto, z bramy wypadł kulejący emeryt w uniformie ochroniarz i zdartym głosem go przegonił.
- Nie widzi pan koperty?! To miejsce dla prezesa spółdzielni, pana Y!
Młody dynamiczny zaparkował gdzieś dalej, znacznie dalej i musiał iść spory kawałek pieszo. Zasapał się, bo dawno już tyle nie chodził. Siedziba spółdzielni, co gorsza, znajdowała się w zwykłym bloku, cztery piętra plus parter, na ostatnim piętrze, w kilku połączonych mieszkaniach. Windy nie było.
Młody dynamiczny kiedy wszedł na ostatnie piętro było mało dynamiczny, w przeciwieństwie do swojej tętnicy szyjnej. Poczekał aż mu się tętno uspokoi i wszedł. Wszedł ledwo, bo za drzwiami kłębił się tłum. Sami emeryci.
- Co tu się dzieje? - spytał zdumiony.
- Jak to co, pierwszy raz pan tu jest? - rzucił zgryźliwie jeden emeryt. - Ach, pierwszy...! Proszę pana, za kwadrans uruchamiają półgodzinne okienko dla petentów!
- I wszyscy tam...?
- Tak, bo jest jedno okienko! Kiedyś były trzy, ale reformę zrobili i jest teraz jedno. Widzi pan jak to wygląda.
- Ale tłum...
- No tak, bo nie każdy w swojej sprawie, ino za sąsiada. Ktoś, kto pracuje musiałby brać urlop, a tak wypisze pełnomocnictwo, wyśle emeryta i dorobi się coś do emeryturki... A pan w jakiej sprawie?
- Nie mam ciepłej wody w kranie.
- A, to nie musi pan tu stać, szczęściarzu jeden... Niech pan idzie do pokoju tam, o.
Młody dynamiczny przepchał się przez tłum koczujący na podłodze i dotarł pod drzwi z napisem "Zastępca kierownika rejonu do spraw eksploatacji mediów ciekłych". Zapukał i wszedł.
Źle trafił, bo zastępca kierownika akurat jadł ciastko.
- Wajęwy jeftem! - krzyknął zastępca parskając okruchami. Ale młody dynamiczny spojrzał na zegar w komórce służbowej i stwierdził, że zostało mu bardzo mało czasu, więc dzielnie wszedł do środka. Siadł nie czekając na zaproszenie i wyłuszczył swoją sprawę. Zastępca kierownika prowokacyjnie długo żuł, ale w końcu przełknął i odpowiedział:
- Jak awaria, to musi pan to zgłosić firmie X pana Y, w celu redukcji kosztów zatrudniliśmy firmę zewnętrzną, bo wie pan, prywatne to zawsze tańsze, tak wstępnie powiem, że koszt wymiany rurki to jakieś dwieście euro...
- Ale u mnie podobno nie ma awarii - i młody dynamiczny przedstawiciel handlowy podał swój adres.
- I wszystko jasne - westchnął zastępca kierownika. - Nie ma pan ciepłej wody planowo.
- Jak to: planowo???
- Proszę pana, co prawda nasza spółdzielnia jest zielonymi Himalajami na tle innych spółdzielni, ale musimy dbać o swoje koszty. Bo to są nasze koszty, nas wszystkich! Zatrudniliśmy siedemnaście firm doradczych, które trzy lata prowadziły badania i ustaliły, że lokatorzy w tej klatce bardzo krótko są w domu. Po prostu wcześnie wychodzą z domu i późno do niego wracają. I pojawia się pytanie: czy jest sens grzać wodę, skoro ona tylko stygnie, generuje koszty i nikt z niej nie korzysta? I dlatego...
- ...wyłączyliście grzanie w dzień! Jasne, super!! - zgodził się z entuzjazmem młody dynamiczny i palcem wskazującym prawej dłoni dotknął dłoni zastępcy kierownika.
- Panie, co pan?! - wystraszył się zastępca.
- E... - zmieszał się młody dynamiczny. - Zapomniałem, że nie jestem na Fejsbuku i chciałem kliknąć "lubię to"...

Brak głosów