Do czego służy prezydent?

Obrazek użytkownika Honic
Kraj

Wśród geniuszy rozumu wspierających swym intelektem miłościwie nam panującego prezydenta, pan profesor Roman Kuźniar, były doradca ministra obrony narodowej Bogdana Klicha w rządzie Donalda Tuska, w swoim czasie przeciwnik przystępowania Polski do amerykańskiego programu "tarczy antyrakietowej", ostatnio zdecydowanie się wyróżnia. To dobrze. Wśród 21 postulatów strajkujących w sierpniu 1980 roku znajdował się postulat jawności życia politycznego w kraju. Nie muszę dowodzić jak ważna w każdym demokratycznym państwie jest jawność działania rządu, wyjąwszy oczywiście dziedziny szczególne jak wywiad, kontrwywiad itp. Te sprawy zostawmy na boku.
Wydaje mi się że prezydent to ktoś kto w miarę sił dba o całość, a nie uzależnia swojego działania od przewidywanych efektów. Ma on także być pewnego rodzaju wzorcem i autorytetem: "oto godny człowiek którego wybraliśmy w sposób demokratyczny - nasz słuszny wybór świadczy także o nas". Do tego prezydentowi mają służyć doradcy.
Jak mu służą?
Według pana Kuźniara "nie powinno się angażować" polskiego prezydenta w sprawę dziennikarza Andrzeja Poczobutta. Dlaczego? Bo nie wiadomo, czy interwencja byłaby skuteczna, a jeśli nie, to nie warto się angażować. "Prezydencki doradca powiedział także, że nie uważa, iż sprawa Poczobuta wymaga angażowania autorytetu głowy państwa. - Zgadzam się - to straszny przypadek, ale pan Poczobut wyjdzie za kilkanaście lat z miejsca odosobnienia. Nie do wszystkiego trzeba angażować autorytet i urząd pana prezydenta - ocenił prof. Roman Kuźniar."
Tak napisano tutaj: http://www.wprost.pl/ar/232172/Kuzniar-Komorowski-jak-bomba-atomowa/
Widać dla pana doradcy głównym autorytetem jest skuteczność. Być może sam umie być skuteczny skoro używa tytułu profesorskiego. Przypomina mi się dowcip sprzed ponad 30 lat, gdy większość obecnych rządzących chodziła jeszcze do szkoły (czasem pod górkę): "...gdybym stworzył sobie taki autorytet, to bym na nim siedział..."

Inna wypowiedź pana profesora dotyczy katastrofy smoleńskiej: http://www.tvn24.pl/1,1693334,druk.html
Cytując fragmenty wypowiedzi: "Prezentacja raportu MAK to była dywersja wobec wysiłków Miedwiediewa. Tatiana Anodina okazała się sabotażystką w stosunku do jego wysiłków.(...) Polska popełniła błąd wykazując nadreakcję na styczniową konferencję MAK - To było niesmaczne, przekraczało granice dobrego smaku. Nasza reakcja świadczyła o niedojrzałości w zmierzeniu się z trudną prawdą".
O ile pamiętam istotną rolę w emocjonalnej reakcji na "raport MAK" grał premier Tusk. To nie znaczy, że jego reakcja, abstrahując od kontekstu, była moim zdaniem niewłaściwa.
Trochę mi to przypomina ilustrację do zabawy w dobrego i złego policjanta: tym dobrym ma być chyba Miedwiediew. A tym złym...?
Ale w takim razie pojawia się jeszcze inne pytanie: dla kogo naprawdę "gra" pan Kuźniar?

Brak głosów