Próba mikrofonu

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj


Wystąpienie M. Sobiesiak miało dwie części – wesołą i smętną. Ta druga była nawet ciekawsza od tej pierwszej, bo widać było, że baronessa jest zgaszona, straciła impet, nie ma już siły ani ochoty odpowiadać na pytania, tak jakby w przerwie obiadowej, zarządzonej pospiesznie przez wiernego ciemniakom Sekułę, ktoś zadzwonił do świadka i zrobił mu (jej) reprymendę – albo też, jakby sama M. Sobiesiak odkryła, że ktoś nią pogrywał. Ktoś, kto jest jej ojcem.

Dzisiejsze zeznania uważam za najciekawsze z dotychczasowych z tego względu, że chyba pierwszy raz zeznawała osoba, która do końca nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. O ile większość głównych bohaterów afery hazardowej dokładnie wiedziała, o co chodzi, a w zeznaniach przed komisją zasłaniała się lukami w pamięci, o tyle M. Sobiesiak przez długi czas w miarę cierpliwie i wyczerpująco udzielała odpowiedzi na zadawane pytania. Wprawdzie na początku czuła się zbyt swobodnie, a jej przemowa do komisji stanowiła echo wystąpienia samego wujka Ryśka, a poza tym wiele razy dopytywała (zapewne za poradą pełnomocnika), jaki dane pytanie ma związek ze sprawą, tudzież dodawała wymijająco „mogło się zdarzyć”, to jednak kooperowała z komisją, za co chyba w przerwie obiadowej otrzymała burę od kogoś z góry.

Ciekawa była jak zwykle postawa Sekuły, który ja zwykle zachowywał się, jakby był na procesie pokazowym, a nie w komisji śledczej („jeżeli ja się włanczam, to pan powinien przerwać”), ale do jego szaleństw już się przyzwyczailiśmy. M. Sobiesiak stwierdziła na początku (pośród pytań o to, czy Polska jest jeszcze państwem prawa i stwierdzeń typu, że „to są wasze porachunki, wasze spory” i „wasza narracja” (znowu Mistewicz się tu kręci ze swoim tępym leksykonem?)), że nie doszło do nielegalnego załatwiania jej pracy w totalizatorze – i zapewne nie myliła się. Załatwiano jej pracę całkowicie legalnie, za pośrednictwem urzędników państwowych wysokiego szczebla i to nawet bez jej wiedzy („niczego nie załatwiał tato”). W przerwie po tym jej pierwszym wystąpieniu nawet W. Czuchnowski uznał na antenie TVP.info, że załatwiano jej pracę przez znajomości i układy (pomijam wystąpienia takiego mędrca „Trybuny Ludu” jak J. Rolicki). M. Sobiesiak musiała z czasem nabierać przekonania, że albo broni przegranej sprawy, albo ktoś ją zwyczajnie wyrolował. Widziałem, jak stopniowo gaśnie uśmiech na jej twarzy. Może nawet mówiąc, że sama podejmowała swoją niezależną decyzję o wycofaniu swej kandydatury do zarządu Totalizatora, jeszcze w to wierzyła, ale z czasem chyba coraz mniej.

Parę razy wyrwało jej się coś wyjątkowo szczerego (jak to u młodej i wyjątkowo bogatej kobiety, która na fanaberie może sobie pozwolić). Najpierw powiedziała, że branża reprezentowana przez Sobiesiaka nie mogła stanowić konkurencji dla monopolu państwowego, potem zaś przyznała, że wiedziała o konkurencji („moi konkurenci również byli mi znani”), a ponadto że wpływ na pogarszającą się kondycję monopolu państwowego miał właśnie „niski hazard”, który „odebrał rynek Totalizaotorowi”. Najpierw przyznała, że nic kompletnie nie ma wspólnego z aferą hazardową, w trakcie przesłuchania okazało się jednak, że nie tylko znała ustawę starą i nową (projektowaną), ale i opracowywała strategię biznesową dla Totalizatora (i to konsultując się z paroma istotnymi dla afery hazardowej osobami). Zżymała się na hasło Kamińskiego o wrogim przejęciu, ale dopuszczała w swej strategii ewentualność bankructwa Totalizatora. Wprawdzie jej decyzja o niekandydowaniu do zarządu Totalizatora była niezależna i samodzielna, ale po tej decyzji M. Sobiesiak była „pogodzona i ucieszona”, co skomentowała zaraz jako „mieszane uczucia”.

W którejś z przerw facet uchodzący za dziennikarza TVP.info przytomnie dziwował się właściwie, w czym problem, pytając, co jest w tym złego, że „jedna jednostka zna inną jednostkę”, skoro „żyjemy w zorganizowanym społeczeństwie”. Myślałem, że rzucę butem w telewizor, ale stwierdziłem, że w ten sposób nie obejrzę dalszych obrad. Na domiar złego „Jarek” zajmujący się komentowaniem posiedzeń komisji, taki wesołek, który nie wiem, jakimi skosami trafił do telewizji i na wizję w ogóle ze swoimi dość słyszalnymi, fajnymi wadami wymowy, komentował wszystko tak, że robiło się jeszcze weselej aniżeli przy poradach Sekuły skierowanych do Arłukowicza („proszę pytać o fakty, nie o wnioski”). I w pewnym momencie pomyślałem, że ta przesłuchiwana, może nadmiernie arogancka, ale zapewne dość uczciwa, młoda kobieta faktycznie przeżywa na żywo dramat. Być może myślała, że faktycznie jej życie to ciężka praca w ciężkim biznesie, a tu nagle odkrywa, że wszystko jest inaczej. Być może myślała, że przyboczny, rodzinny prawnik radzi jej, jak bronić się „przed oszczerstwami” i „kampanią nienawiści”, a tak naprawdę tenże prawnik broni szemranej sprawy. I zrobiło mi się żal tej kobiety, która chyba teraz dopiero odkryła, na jakim świecie żyje. I tak jak zaczęła wesoło od hasła „próba mikrofonu”, tak schodziła ze sceny, jak ktoś, kto sądził, że występuje solo, a tak naprawdę śpiewa z playbacku i oklaski dogrywa jakiś smętny gostek w reżyserce.

Brak głosów

Komentarze

mnie jej nie żal

pieniądze wielu niszczą i gubią

pozdro

Vote up!
0
Vote down!
0
#47599

... bo w realu nie bardzo wierzę w tę całkowitą niewinność Sobiesiakówny.

Chyba nieco to wyostrzyłeś dla celów literackich, ale wyszło bardzo ładnie i jest tu chyba coś z głębokiej prawdy.

Podejrzewam, że to jest po prostu tak, że ona naprawdę sądziła, że jest o tyle zdolniejsza, że ona do czegoś doszła, a cała reszta nie potrafi.

Czyli typowe leberalne łgarstwa.

Pzdrwm

triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#47606

Tu nie chodzi o niewinność, myślę. Tu chodzi o głupotę, a raczej o naiwność. Naiwność tej myśli, że się jest młodym, świetnie wykształconym z koneksjami na którego nie ma ch.. we wsi i ogólnie co to nie ja...
A tu nagle wychodzi przy wszystkich, przy błyskach fleszy i nagrywających kamer, że było i jest się pacynką większych ryb... i płotką na pożarcie.

Jak mawia mój Ojciec: I wyszła goła DUUUUPA, yyyyyyyyyy!

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

Vote up!
0
Vote down!
0

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

#47720

Przy zgodzie z treścią Panów komentów, zwrócę uwagę na jeszcze jedno. Ona 'była doskonała' że zacytuję Spitfire'a. W zasadzie do 'plusdoskonałości' zabrakło łez od Sawickiej.
Toteż obawiam się, że Rysio (Sobiesiak, nie ten z forum Gajowego Maruchy, ale whoy knows;)) i córuś zostaną w podobny sposób przez neokomunę wykorzystani. Efekt niezamierzony może być też taki, jak po rozpłakaniu się Beci.

Vote up!
0
Vote down!
0

-------
http://jaszczur09.blogspot.com/

#47728