Rozregulowany kompas

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Blog

W. Gadowski, którego do tej pory czytałem z ciekawością, wypalił nagle z takiej armaty, że przestrzelił sufit i teraz wpatruje się w nieboskłon, a ja w Gadowskiego, odkąd stwierdził, że zagrożenie ideologiczne może nadejść ze wschodu. Problem bowiem w tym, że – jeśliby już mówić o tego rodzaju zagrożeniu – to po pierwsze „zachód” serwuje nam cały zestaw tego rodzaju zagrożeń kulturowych w postaci ideologii cywilizacji śmierci (aborcja, eutanazja, deprawacja, propaganda homoseksualizmu, ateizacja etc.), które z wielkim zapałem są krzewione w naszym kraju w ramach nieustającej od 21 lat walki z „państwem wyznaniowym” i „iranizacją Polski”. Po drugie, „wschód”, odkąd mogliśmy poznać jego imperialne zapędy, wcale się nie bawił w ideologiczne dysputy, tylko niósł ze sobą pożogę, rzeź, masowe groby, deportacje ludności i na tak „zaoranej ziemi” zabierał się za ustanawianie nowego porządku.

Gadowski wzdraga się przed analizami typu N. Klein czy N. Chomsky'ego, ale – pomijając już fakt, że żadne z tych dwojga autorów nie zamierzało i nie zamierza przenieść się do Rosji czy do Korei Północnej – ja wolałbym żyć w ciężkawym systemie kapitalistycznego korporacjonizmu czy korporacyjnego kapitalizmu, aniżeli w systemie takim, jaki skonstruowano w Polsce, tj. hybrydy komunizmu i feudalizmu. Dodać zresztą warto – choć zapewne Gadowski to doskonale wie, że komunizm wynaleziono na zachodzie właśnie i przeszczepiono do przedprzemysłowej, postfeudalnej Rosji, gdzie istniały wprost idealne warunki społeczne i mentalnościowe do upowszechnienia marksizmu, co przybrało postać rewolucji bolszewickiej. Należy też pamiętać, że liczono na to, iż ideologia komunistyczna zawojuje także zachód, klasa robotnicza na zachodzie jednak nie wykazała się odpowiednią świadomością klasową. O ile jednak pierwszej, bolszewickiej fali komunizmu, zachód się oparł (nie bez pomocy Polski w postaci bitwy warszawskiej), o tyle potem marksiści z tzw. szkoły frankfurckiej, a szczególnie H. Marcuse, przygotowali grunt pod drugą falę komunizmu w postaci „rewolucji seksualnej” i walki z tradycjonalistycznym, konserwatywnym społeczeństwem poprzez deprawację i niszczenie idei i instytucji rodziny.

Gadowski wspomina o kolektywizmie wschodnim, ale na zachodzie kolektywizm ma się także znakomicie, zresztą wystarczy poczytać lub posłuchać (są jego wykłady na youtube) Edwarda Griffina (link poniżej), jak też wystarczy poczytać i posłuchać ideologów politycznej poprawności, którzy myślenie stadne traktują jako wzorzec obywatelskiej postawy. O zachodzie można było za czasów „przedunijnych” mówić z podziwem, odnosząc się do wolności gospodarczej, stopnia uprzemysłowienia, rewolucji technologicznej itd., od kiedy jednak ideologia neomarksizmu stała się dogmatyką myślenia wielu elit zachodnich, proces westernizacji pociąga za sobą zacofanie kulturowe, a mówiąc dokładniej, barbaryzację kultury, nie zaś jej doskonalenie. W sytuacji, w której 1) wielu ludziom zwyczajnie „w majestacie prawa” odmawia się prawa do życia, 2) życie zwierząt lub roślin ceni się wyżej niż życie lub dobrobyt ludzi, 3) zmusza się nas do akceptowania dewiacji i milczenia w kwestii deprawacji, 4) walczy się z Kościołem z równą zajadłością, jak za czasów bolszewizmu, 5) najnowocześniejsze technologie wykorzystuje się do coraz skuteczniejszego inwigilowania, monitorowania i zastraszania obywateli - współczesny zachód wcale nie niesie jakichś szczególnie intrygujących wartości, lecz wprost przeciwnie, śmiertelne zagrożenie dla narodów i dla jednostek.

Nie znaczy to wcale, że należy się oglądać na jakieś „wschodnie ideały”, bo to, co może nam zaproponować Rosja czy Chiny zabiłoby nas jeszcze szybciej niż „miękki totalitaryzm” idący z zachodu, zwłaszcza jeśli chodzi o „politykę demograficzną”. Ta ostatnia zresztą, w przypadku Chin (czyli populacyjnie patologiczna „nadprodukcja mężczyzn”) musi zakończyć się wojną, choć mam nadzieję, że ta wojna dotknie Rosji czy innych regionów Azji, a nie akurat Europy. Stary Kontynent zresztą ma swój problem z islamizacją, która gdy przekroczy pewien próg krytyczny, będzie nie do powstrzymania. No ale wtedy „elity”, które zwykle składają się z ludzi z gumy, zachwalać będą wyższość Koranu nad innymi tekstami, tak jak dziś na nowo odkrywają Marksa, Gramsciego, Marcusego, Żiżka i im podobnych mędrców od siedmiu boleści.

Polsce pozostaje pracować nad dziedzictwem pozostawionym choćby w perspektywicznej myśli Jana Pawła II, ale kto ma do tego głowę czy czas? Co więcej stopień spauperyzowania edukacji w Polsce (że o fatalnej kondycji polskiej kultury zdominowanej przez agenturę Ministerstwa Prawdy nie wspomnę) jest tak wielki, że być może są znikome szanse na to, by nasz kraj się mógł przed tą presją nowego kolektywizmu obronić, zwłaszcza że tylu pożytecznych idiotów zaczęło w podskokach go zaszczepiać na polskich uczelniach czy w mediach, chcąc z naszego kraju zrobić drugą Holandię (bynajmniej nie pod względem gospodarczym). Ale, z drugiej strony, jeśli my sami, jako naród, nie chcemy się przed tym bronić, to może na taki los zasługujemy?

http://wgadowski.salon24.pl/162972,korporacje-i-przeklenstwo-wschodu
http://polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=607:teoria-dwoch-wrogow&catid=241:dzielnica-publicystow&Itemid=281
http://video.google.com/videoplay?docid=6015291679758430958&q=%22an+idea+whose+time+has+come%22&total=17&start=0&num=10&so=0&type=search&plindex=0#docid=-5718628516829763909
(wykład Griffina)

Brak głosów