Home sweet home

Obrazek użytkownika Free Your Mind

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :), ogłaszam więc wszystkim PT. Czytelnikom mojego bloga, że odtąd to będzie miejsce centralne, z którego wychodzić będą wstrętne wszelkim komunistom i postkomunistom treści, i tutaj będę urzędował jak szlachcic na cyber-zagrodzie.Przyznam szczerze, że łudziłem się, iż sprawy z salonem24 zakończą się inaczej. Minęło już jednak tyle czasu, że dłuższe czekanie na jakieś otrzeźwienie redakcji s24 nie ma chyba sensu. Przez chwilę korzystałem z uprzejmej gościnności Niepoprawnych i Blogmediów24, gdzie moje posty były bezpośrednio przeze mnie publikowane, sądzę jednak, że najlepszym rozwiązaniem jest uruchomienie własnej antykomunistycznej centrali, z której zaprzyjaźnione platformy blogerskie będą agregować moje posty (o ile okażą się intrygujące, oczywiście), zaś ja będę miał przynajmniej ten komfort z odpowiadaniem na komentarze, że nie będę musiał skakać po kilku miejscach naraz :)Witam zatem w nowym miejscu i zapraszam wszystkich, którzy czytywali mnie na s24 :)<em></em><em>Free Your Mind</em>Poniżej zamieszczam moje refleksje (opublikowane już w Cafe Śródmiejska w Mieście Pana Cogito (www.polis2008.pl)) skierowane do prof. Rafała Brody i w jakiejś mierze uzupełniające to, co napisałem we wstępie do mojego nowego bloga: Szanowny Panie Profesorze,chcąc nie chcąc, muszę przyjąć rolę „adwokata diabła” i mimo wszystko (tj. mam na myśli dotychczasową blokadę nałożoną przez redakcję s24 na inicjatywę nazwaną Miasto Pana Cogito) bronić I. Jankego i jego platformy blogerskiej. Zdarzyło mi się to zresztą niejednokrotnie, ponieważ wypowiadałem się z uznaniem na łamach s24 dla pionierskiej pracy Jankego w tej właśnie materii, tj. w pomyśle utworzenia miejsca konsolidującego dziennikarzy i blogerów - i nawet, jeśli można mieć zastrzeżenia, co do samej publicystyki tego dziennikarza, to tak czy tak pozostanie mu „palma pierwszeństwa”, jeśli chodzi o rozwój tzw. dziennikarstwa on-line i przemian w polskich mediach.W ten sposób jednak zmuszony jestem nieco głębiej wejść w historię s24, a wolałem tego uniknąć. Postaram się jednak być w miarę łagodny w ocenach. Otóż s24 przeszedł kilka faz rozwoju (nie chodzi mi oczywiście o kwestie techniczne). Zrazu stanowił miejsce rzeczywistego starcia dziennikarzy z bardzo różnych mediów oraz blogerów z bardzo różnych stron :), z czasem jednak s24 ujawnił, jak głębokie są podziały szczególnie w środowisku dziennikarskim. Przedstawiciele „GW” odeszli, „strząsając pył ze stóp” (dziś nazywają s24 „psychiatrykiem24” – ot taka, wesoła frazeologia a la Czerskie Ministerstwo Prawdy), ale, co ciekawsze, wnet zaczęli też znikać dziennikarze „Rz”, tłumacząc się koniecznością przeniesienia na blog tego dziennika. Kolejną odsłoną s24 była walka „armii czerwonej” z blogerami prawicowymi, takimi jak kataryna, galba etc., w której to walce nie przebierano w żadnych środkach (w przypadku kataryny nawet znaleźli się specjaliści szukający jej danych personalnych oraz adresu domowego). Trzeba przyznać, że admini s24 przyglądali się temu z całkowitą niemal obojętnością. Potem, gdy blogerów prawicowych nie dało się ani ogniem, ani mieczem wygnać z s24, ostentacyjnie opuścili portal lewacy, ciągnąc za sobą, nie wiedzieć czemu, paru autorów o nielewackiej proweniencji (ci zresztą wnet powrócili do s24, a jeden, jak Jacek Jarecki, niemal z hukiem z lewacką platformą się pożegnał) – po jakimś zresztą czasie nastąpił stopniowy comeback także lewaków, znudzonych mieleniem własnych myśli. Potem były wielkie awantury z Pawłem Paliwodą i Wojciechem Wybranowskim (po raz kolejny ujawniające drastyczne podziały w środowisku dziennikarskim), a później secesja blogerów w ramach Niepoprawnych i Blogmediów24. Jeszcze można by dorzucić niedawną, listopadowo-grudniową historię powstawania Miasta Pana Cogito, ale może ją akurat przemilczę :).Trudno właściwie powiedzieć, czy i kiedy był „złoty wiek” s24, ponieważ fenomen medialny portalu Jankego można by patrzeć z różnych stron i różnych aspektów. Czy był to czas, gdy na stronie głównej królowały takie znakomite pióra, jak kataryna, tad9, Rekontra, Rolex, czy okres fotograficznych szaleństw urządzanych przez Uczennice VII LO i Yarroka, czy czasy pokazów walk intelektualnych „samuraja Paliwody” – dość że miał s24 swoje wielkie chwile, kiedy przetaczała się przez niego burzliwa (i czasami niezwykle ostra, ale przynajmniej szczera) debata publiczna i codziennie niemal można było złowić teksty zmuszające albo do refleksji, albo do zdrowego śmiechu. Wszystko to jakoś wytrzebili arcygorliwi, ultrainteligentni admini „walczący z chamstwem” w taki sposób, że konsekwentnie eliminowali „prawą stronę” debaty, a przymykali oczy na wulgarne i nieraz wyjątkowo podłe teksty „lewej”.Nie wiem, co zaważyło na tej polityce „wywalania niewygodnych autorów” – sam Janke niewiele na ten temat pisze, zaś głosów aminów nawet nie warto słuchać. Wszystko to zresztą odbywało się w jakiejś podsycanej przez tych adminów (i być może jakichś dodatkowych „życzliwych” doradzających Jankemu) atmosferze „rozwalanej od środka” twierdzy. Redakcja s24, mimo konkursów, w których wysoko lokowali się autorzy s24, mimo „imprez zapoznawczych” itd., nie chciała przyjąć do wiadomości, że o sile s24 przesądza jego różnorodność, ale i jakość publikowanych tam tekstów. Siłą s24 byli wyłącznie jego najlepsi autorzy – nic i nikt więcej. Mam wrażenie, że z czasem zapanowała tam filozofia „zarządzania zawartością”, która sprowadza się do konstatacji, że nawet, jeśli odejdzie paru ważnych publicystów, to i tak na ich miejsce przyjdzie stu innych. Problem jednak w tym, że stu grafomanów nie wypełni miejsca po kilku znakomitych autorach – i nie trzeba być ani wielkim dziennikarzem, ani wielkim biznesmenem, by to zrozumieć. Niewykluczone, że jest to w ogóle bolączka polskiego podejścia do talentów (wszechobecna w wielu miejscach pracy), sprowadzająca się do postawy: „jeśli ci się nie podoba, to won – zastąpi ciebie wielu innych”. Polska ma bowiem „świetną rękę” do marnowania ludzkiego potencjału, zdolności, aspiracji, ambicji, zapału i siły. Owocuje to potem w taki sposób, że „mierni, ale wierni” wygrywają przeróżne „wyścigi szczurów” :). „Taka gmina”, jak mówi piosenka.Zdrowy rozum nakazywałby za wszelką cenę zatrzymywać w s24 tych autorów, którzy skupiają wokół siebie najwięcej komentatorów, którzy przyciągają najwięcej czytelników – nawet, jeśli są „kontrowersyjni”. Zresztą, samo to określenie w dzisiejszej Polsce to jakaś wielka kpina w kontekście tego wszystkiego, co potrafi wyrabiać i mówić choćby jeden z niesławnych posłów, dyżurnych błaznów jednej z niesławnych partii, którego nazwiska nie chcę przywoływać lub w kontekście tego, co publikował i publikuje tygodnik założony przez jednego z czołowych piewców junty Jaruzelskiego. Ale mniejsza z tym.Ja osobiście chciałbym wierzyć, że Polakom bardziej potrzeba pokoju i racjonalnej debaty, aniżeli wojny i połajanek, ale być może jest to jedynie „wishful thinking” z mojej strony. Oto niedawno s24 (po wojence z POLIS) rozpętał prawdziwą wojnę z www.blogmedia24.pl - i już nie wchodząc w detale całej tej historii, warto zacytować jedną z uwag wyrażoną przez admina s24. Powiedział on bowiem tak: „każde wejście na inne serwisy, a nie na s24, to stracone pieniądze” (http://www.blogmedia24.pl/node/6942; dyskusja pod postem Maryli), dając w ten sposób wyraz dość zdumiewającej postawy, świadczącej bowiem o tym, że dla redakcji s24 każda formuła publikowania poza s24 jest traktowana jako… zamach na s24. Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było traktowane ze śmiertelną powagą. Przyjmując ten punkt widzenia należałoby odtąd zwalczać jakiekolwiek formy blogowania niezwiązanego z s24 (!). Jest to zarazem pragnienie jakiejś całkowitej monopolizacji debaty publicznej w Sieci i to monopolizacji bardzo niezdrowo wyglądającej, no bo z jakiej racji jakiś młody admin, który raczej powinien jeszcze się pilnie wsłuchiwać w głosy starszych od siebie publicystów, admin (nawet popularnego) publicystycznego portalu ma sobie uzurpować prawo do stawiania takich tez? Czy poczucie misyjności s24 nie doprowadziło do jakiejś patologii w patrzeniu na nowe media?Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że prawdziwa konkurencja, jaka wyrosła na boku salonowi Jankego, tj. ewidentnie lewicowa „redakcja.pl” - pozostała w tym wszystkim zupełnie niezauważona. Oczywiście istniało już dotąd wiele „blogosfer dziennikarskich” (choć brzmi to jak kalambur; po dziś dzień nie za bardzo wiem, po co dziennikarze tworzą swoje multi-blogi pod macierzystymi tytułami czy stacjami – chyba że środowiskowa megalomania jest tu jakąś podpowiedzią – ruch na tych pseudoblogosferach jest mizerny stosownie do zawartości pisanych tam tekstów), ale „redakcja.pl” małpuje pomysł Jankego i robi to w nieco lepszym stylu niż s24, tzn. wykorzystuje nowocześniejsze rozwiązania techniczne i graficzne. Poza tym (przynajmniej na razie) nie otwiera ona swoich „murów” wszelkiej maści grafomanom (zwłaszcza w bardzo młodym wieku), którzy z samego faktu, że istnieje możliwość publikowania w Sieci, poczuwają się do obowiązku ogłaszania swoich „refleksji” całemu światu[1]. Rzecz jasna, to, że lewicowe środowiska dziennikarskie się „grupują”, by dawać odpór innym środowiskom, świadczy po raz kolejny o całkowitym oderwaniu tych pierwszych od rzeczywistości i nie tylko jakiejś manii prześladowczej, ale i zupełnie niezrozumiałym wyobrażeniu o „wadze” myśli lewicowej, której generalne przesłanie nie zmieniło się przecież od czasów „Nowych Widnokręgów” w 1939 r. Mniejsza jednak i z tym :).Czy Janke z całej tej apokalipsy wyciągnie jakieś wnioski na przyszłość, nie wiem. Przyznam Panu, że pisałem prywatnie do niego, sugerując ponowny namysł nad ostatnimi wydarzeniami, ale nie wiem, czy moje wołanie nie jest już spóźnione. Nie chodzi zresztą o samego Jankego. Muszę przyznać, że dziennikarze mający jako takie jeszcze pojęcie o świecie, w ogóle nie rozumieją ani fenomenu blogosfery, ani tego, że prawdziwi blogerzy to nie amatorzy, których można poganiać jak stażystów w redakcji. Jakby tego było mało, to ci rozgarnięci (bo nierozgarniętych pomijam, jak się Pan domyśla) dziennikarze nie pojęli jeszcze, że blogerzy (mimo że stanowią swego rodzaju krytyków mediów) są sprzymierzeńcami tych pierwszych w walce o lepszą Polskę. Jeśli zaś konsekwentnie się spycha blogerów do off-u, to nie wróży to dobrze dziennikarstwu, dodam jednak od razu, że blogerom nie jest to w stanie w niczym zaszkodzić – oni znajdą swoje drogi dojścia do czytelników. Warto cały czas przypominać, że przed nadejściem do Sieci dziennikarzy, byli już w niej właśnie blogerzy, jako komentatorzy tego, co się dzieje w świecie mediów, polityki etc.Raz jeszcze jednak powtarzam, wbrew temu, co Pan był łaskaw napisać, że Miasto Pana Cogito nie jest wyłącznie inicjatywą blogerską i nie jest skierowana wyłącznie do blogerów. Zamierzeniem naszym jest łączenie różnych środowisk i wypracowanie forum do szerokiej debaty wokół spraw polskich (oczywiście na gruncie antykomunizmu i katolicyzmu). Chciałbym, by się włączyły w tę debatę środowiska naukowe, literackie, a nawet polityczne – ponieważ takiej debaty Polsce bardzo brakuje. Mamy rosnące, jak sądzę, poczucie rozdrobnienia wielu środowisk i zamykania się we własnych granicach. Prowadzi to do nieustannych erupcji podejrzliwości, a czasami nawet wrogości. Musimy umieć pokonywać nasze (czasami irracjonalne) uprzedzenia, pamiętając o tym, co stanowi dla nas cel nadrzędny, a jest nim, normalna, niepodległa, silna, dająca nam powód do narodowej dumy, Polska. Nie zaś „państwo tymczasowe”, „republika kolesi”, „żerowisko sitw”, jakie nam zafundowano po 1989 r. i którego 20-lecie, o zgrozo, chce się świętować w tym roku.Musimy umieć się łączyć wokół tego, co najważniejsze. Jeśli utoniemy w sporach o drobiazgi, zginie obraz tego, co chcielibyśmy osiągnąć – piszę to także ku rozwadze red. Jankego, którego inicjatywę traktowałem przez długi czas, jako bardzo wartościową i przydatną dla Polski.Dziękuję raz jeszcze za Pański głos, mając nadzieję, że te moje refleksje jakoś go skromnie uzupełniają.Z serdecznymi pozdrowieniami,<em>Free Your Mind</em><em></em>[1] Do takiego stanu rzeczy zresztą przyczynił się sam Janke, nakłaniając otwarcie „młodych” do publikowania w s24. No więc, przyszła „młodość” i „zaśpiewała” :).

Brak głosów