Dzień świra

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kultura

Wieść gminna niesie, że zdarzają się sytuacje, w których ludzie zaczepiają polskich aktorów grających np. lekarzy w słynnych serialach i proszą ich o porady medyczne. Jest to dość znany w kulturze proces utożsamiania osób odtwarzających pewne role z granymi przez te osoby postaciami. Tak też patrząc na dzielnych policjantów czy wojskowych granych przez M. Kondrata ktoś mógłby dojść do mylnego wniosku, iż jest to jakiś śmiałek o niewiarygodnej odwadze, który paroma kopami wprowadza porządek w jakiejś ciemnej dzielnicy. A tymczasem, jak się dowiadujemy z wywiadu w najnowszym „Przekroju”, Kondrat się boi. Kogo dziś człowiek inteligentny i bogaty, artysta i twarz wielu kampanii reklamowych, może się w cywilizowanym świecie bać? No, tylko kaczystów.

Kondrat należy do tych akurat inteligentów (no bo przecież nie wypada o polskich aktorach mówić, że nie należą do inteligencji, nawet jeśli jedyne ich wykształcenie ma charakter rzemieślniczo-zawodowy), co w rozprawie z kaczystami biorą udział od długich i ciemnych lat rządów PiS-u, o czym już kiedyś wspominałem, tak więc nie powinno nas zdumiewać to, iż dziś, a więc gdy widmo kaczyzmu znowu krąży po środkowej Europie, Kondrat z Najsztubem znowu budzą się, niemalże jak rycerze na Giewoncie, i stają do boju. O ile jednak te antykaczystowskie fobie to rzecz właściwie znana i stara jak S. Ciosek czy T. Sznuk, i właściwie mamy z tymi fobiami nieustannie do czynienia, mimo że dalibóg dwa lata minęły i już ciemniacy rządzą w najlepsze, że aż wióry z państwa polskiego lecą, tak się skokowo rozwija – o tyle rzecz ciekawa, Kondrat przyznaje, iż genialny premier D. Tusk, któremu absolutnie wszystko można wybaczy, ponieważ wystarczy iż nie jest J. Kaczyńskim, nie skumał czaczy z „Dniem świra”. I to go (Kondrata) zastanawia.

Każdy, kto widział ten film, może go uznać za „wisielczy manifest” współczesnego polskiego wykształciucha. Furia, upokorzenie, bezradność, poczucie bezsensu życia - przy jednoczesnym usensownianiu go marzeniami (głównie erotycznymi) lub urojeniami. Symptomatyczne jednak dla M. Koterskiego jest to, że pokazuje on – zwykle w karykaturalny sposób - pewne absurdy codzienności (w czym blisko mu do tradycji teatru Becketta czy Ionesco) bez wnikania w przyczyny, bez szukania odpowiedzi na pytanie, skąd te absurdy się wzięły. I tak w słynnym „Życiu wewnętrznym” (z kapitalną, neurasteniczną rolą W. Wysockiego) młode małżeństwo urządza sobie piekło na ziemi w małym mieszkanku w blokowisku, ale dla kogoś z Zachodu byłoby niezrozumiałe to, dlaczego ludzie tak bardzo się nienawidzący, nie mogą się po prostu rozstać, dlaczego nie rzucą takiego egzystowania i nie urządzą sobie życia na nowo gdzie indziej. W tymże filmie, gdy oglądało się go w kinach, widzowie w trakcie sceny, w której trzech debili w milicyjnych mundurach przesłuchuje na chodniku głównego bohatera z tego tylko powodu, że wybrał się nocą na spacer, zarykiwali się ze śmiechu. Podejrzewam jednak, że dziś dla „pokolenia III RP” jak też dla kogoś z Zachodu, kto słabo zna polską historię, scena ta wcale nie byłaby śmieszna, a jedynie dziwna (może głupia?).

Pytanie: kto komu zgotował taki bezsensowny, frustrujący los – w filmach Koterskiego z Kondratem (ani w „Domu wariatów”, ani w „Dniu świra”) nie pada. Może w filmie „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” widz może się domyślić, że przekleństwo alkoholizmu (tu znakomicie z kolei grający także A. Chyra) stanowi jakąś podpowiedź, ale przecież czy naprawdę wykształciuchowi jest tak ciężko odkryć: kto naprawdę stoi za całym tym bezsensownym, patogennym porządkiem społecznym? Dlaczego w „Życiu wewnętrznym” ludzie żyją, jakby byli nie tyle w blokowisku, co w jednym blokhausie? Nie wiadomo.

W finale „Dnia świra” pojawia się cowieczorna zbiorowa „modlitwa” Polaków, którzy sobie nawzajem życzą tego, co najgorsze, czyli rzucają na siebie klątwy. I być może Koterski, a z nim Kondrat twierdziliby, że to sami Polacy jako społeczeństwo zatomizowane i zantagonizowane urządzają sobie piekło we własnych domach i we własnym kraju. Tak było do czasu właśnie „Dnia świra” opowiadającego o starzejącym się nauczycielu polskiego, który, pracując już w szczerozłotych latach III RP, staje się nie tylko w oczach uczniów (puszczających bąki na jego lekcjach o Mickiewiczu), ale i swoich własnych (gdy odbiera głodową pensję) - jakimś wielkim pośmiewiskiem i jedyne, co naprawdę mu wychodzi, to klnięcie przez zęby na wszystko i wszystkich, bo wszystko i wszyscy dostarczają mu upokorzeń. Film ten bowiem został nakręcony jeszcze przed nadejściem kaczystów, toteż nie można było żadnego politycznego bytu wskazać, jako winnego katastrofalnej sytuacji bytowej i intelektualnej polskiego wykształciucha. (Świadomie używam tego terminu, ponieważ spotkałem w okresie kaczystowskim wielu ludzi, którzy integrowali się właśnie poprzez odnoszenie tego prześmiewczego terminu do samych siebie; sądzę więc, iż traktują go jako opisowy dla swojej inteligenckiej formacji). Dopiero nadejście kaczystów uświadomiło wykształciuchom, kto za tym zdegenerowaniem świata stoi. Tych pierwszych zaś, po dwóch latach zmagań (iluż artystów, na czele z A. Holland i K. Kutzem, stanęło do tej bohaterskiej walki, to nie muszę przypominać), udało się odepchnąć, ale, jak przekonuje nas Kondrat, wciąż mogą wrócić.

Dzień świra się zatem nieuchronnie zbliża. Nastanie wtedy, gdy ponownie wygrają kaczyści. Wykształciuchy nie są na taki wariant w ogóle (psychicznie ani fizycznie) przygotowani i czeka nas eksplozja świrowania.

Brak głosów

Komentarze

Dzień Świra oglądałem dwa razy. Za pierwszym razem trochę się uśmiałem, za drugim głębiej zastanowiłem.

Koterski nie musi nic wspominać o tym, kto jest winien takiego stanu rzeczy. Polski ćwierć doskonale się orientuje kogo należy polizać w rękę a kogo obszczekać.

Ciekawe jest też, że za pomocą tego typu nachalnej propagandy (aczkolwiek rozbieranie gazety na jej części w celu odnalezienia czegoś wartego czytania było majstersztykiem i prawdą) utrwala się wyksztalciuchowski światopogląd i etos.

Naprawdę pusta musi być elytka, gdy imponuje jej przegrany frustrat, którego jedynym atutem w życiu jest przeklinanie wszystkiego w jak najwulgarniejszy sposób. Naprawdę miętki jak psie bobeczki musi być przeciętny wykształciuch, któremu imponuje "twardość" klnącego Miauczyńskiego.

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

Vote up!
0
Vote down!
0

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

#37383

Nie mogłem się nadziwić, skąd taka popularność? Bo przecież nie z tego, że pierwszym słowem filmu jest "kurwa". Reszta jest sztuczna, schematyczna i nudna. Koterskiemu nie chciało się napisać nawet dialogów, które by można odbierać jako bełkot. Od razu dał urywany bełkot.
W ogóle Koterski się stacza, nie wiem nawet, czy nie w chorobe psychiczną, bo jego filmy są coraz bardziej schizofreniczne (a "Życie wewnętrzne mi się podobało" podobały też role obydwojga małżonków)
O Kondracie nie chce mi się pisać. To był świetny aktor. Teraz jest mordą z reklam banku i kryptoreklam wina - zresztą także jego producentem i sprzedawcą. Przejechałem się po nim, kiedy nagle miał być "twarzą lewicy" (wypominając podle ojca:)). Srał go pies! Aktorzy, to tylko komedianci po zawodówce. Niektórzy tylko bardziej popularni, albo bogaci. Oceniać mogę same role, albo klasę człowieka w oderwaniu od jakiejkolwiek roli (zwłaszcza celebryty). Ta druga w ocena w przypadku Kondrata wypada fatalnie.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#37393

Badziewie ?
- większym "badziewiem" od jest grupa społeczna, którą Koterski próbuje ukazać, wyczerpująco opisał poniżej Andrzej A.

Co się natomiast tyczy samego Kondrata - pełna zgoda, acz na Twoim miejscu sparafrazowałbym inny bonmot Piłsudskiego: "Kury szczać prowadzać, a nie o polityce się wypowiadać".

Vote up!
0
Vote down!
0

-------
http://jaszczur09.blogspot.com/

#37460

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#37408

Odpowiedź jest według mnie trywialna. Chodzi o istnienie i sens słowa "inteligent".
Wszyscy za PRL-u, którzy dostawali papier ukończenia studiów byli uważani za inteligentów. Tak samo obecnie. Wszyscy ci, którzy ukończyli jakieś tam "Szkoły Wyższe", głównie prywatne, przede wszystkim sami uważają siebie za ludzi wykształconych inteligentów i intelektualistów.
Taki właśnie jest bohater "Dnia świra" - zakompleksiony człowiek bez żadnych sukcesów życiowych uważający się jednocześnie za kogoś lepszego od "robola", który napierdala od 6-tej rano młotem pneumatycznym w asfalt.
Pamiętna scena "okienna" z Kondratem drącym jadaczkę na tychże "roboli" jest kwintesencją tego filmu i takiej postawy, którą w sieci nazywamy, że ktoś jest lemingiem, wykształciuchem tudzież innymi epitetami.
Ja to się mówiąc szczerze dziwię i dziwiłem, że "Dzień Świra" wszedł do dystrybucji, przecież to jest pokazanie samego jądra patologii pod tytułem "WYKSZTAŁCIUCH"
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#37412

też odebrałem ten film jako anatomię wykształciucha. Jest ona bardzo rzucająca się w oczy: wystarczy spojrzeć nawet na sposób wysławiania się głównego bohatera, zupełnie tak, jakby oborę opuścił. Tak samo jest z innymi zachowaniami. A uważa się, że stoi wyżej w hierarchii, właśnie przez posiadanie dyplomu... Już nie wspominam, że ilu znałem ludzi po szkole podstawowej bądź zasadniczej szkole zawodowej, którzy pod względem kultury osobistej stali wyżej niż tacy niby-inteligenci.

Powiem szczerze, że do tej pory dziwię się, iż ten film wszedł do dystrybucji. Czyżby tropiciele myślozbrodni nie zauważyli, że ten obraz to miejscami nawet hiperrealistyczna demaskacja wykształciucha?

Swoją drogą same indywidua dające się określić tym mianem, oglądając Dzień świra, są zachwycone. Przykładowo jedna moja koleżanka notorycznie wyzywająca mnie od "faszoli"... Widać, że leming vel wykształciuch ma tak zaburzoną percepcję, że nie może przejrzeć się w lustrze.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#37419

To dopiero patologia. Przecież jest bylejaki i zwyczajnie nudny.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#37426

u wykształciuchów szczególnie, bo oni nie skojarzyli , ze to arcydzieło to o nich jest

Vote up!
0
Vote down!
0
#37429

[quote=Andrzej.A]
Ja to się mówiąc szczerze dziwię i dziwiłem, że "Dzień Świra" wszedł do dystrybucji, przecież to jest pokazanie samego jądra patologii pod tytułem "WYKSZTAŁCIUCH"
Andrzej.A[/quote]

Jeżeli reakcję przeciętnego odbiorcy przypominają reakcję na "Psy", to nie dziwię się, że komuna nie postrzega/ła filmu jako szczególne zagrożenie. A do czego się sprowadzał odbiór, zwłaszcza wśród gówniarzerki? Do HA, ha, ha, on powiedział "kurwa"!!! o kurwa, jaka beka!!! . Przepraszam za poetycki język, to tylko dla zobrazowania.

Vote up!
0
Vote down!
0

-------
http://jaszczur09.blogspot.com/

#37461

To przechodzi na młodsze pokolenie, poguglajcie za Kapitanem Bombą...

Vote up!
0
Vote down!
0
#37656