Białoruś

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

Białoruś

Jak zauważył prof. Kazimierz Kik: „musimy zdecydować się, czy chcemy być harcownikami czy graczami”? Harcownikiem może być każdy, graczem, tylko wybrani. Harcownik jest planktonem politycznym, gracz – mniejszym lub większym rekinem. Harcownikiem byliśmy w sprawach Ukrainy, zostaliśmy wyeliminowani z grona decydentów, ale płacić, płacimy.

Musimy zdecydować też czy walczyć mamy o demokrację, czy o swoje interesy? W dzisiejszych czasach o swóją demokrację najczęściej walczą niewolnicy, o cudzą – silni, bogaci i ekpansywni. Polska nie musi być niewolnikiem, ale jak trudno nie zauważyć nie jest ani bogaczem, ani siłaczem. Do tego od wieków nadal tkwimy w tym samym położeniu geopolitycznych i w tych samych zależnościach: pomiędzy Niemcami a Rosją. Nadal Niemcom i Francji bliżej do Rosji, niż Polsce do tych trzech państw łącznie. W takich uwarunkowaniach ważniejsze od niesienia pomocy Białorusinom jest odpowiedź na pytanie: co zrobi Putin? I ta refleksja powinna wyznaczać parametry naszej polityki wschodniej – bo nie wiemy też, co zrobią Amerykanie.

Oczywiście nie oznacza to, że mamy stać obojętni. Nie mniej jednak musimy zdać sobie sprawę, ze wojna hybrydowa, to pojedynek służb specjalnych na wszystkich poziomach. Świetność polskiego wywiadu z okresu II wojny przeminęła już z wiatrem. Dziś zamiast korzystać z siły poczucia państwa, mentalnie powielamy nastroje naszych dowódców, bardziej z powstań narodowych, niż z II RP. Po prostu, ani oni, ani nikt dziś nie wierzy w jakiekolwiek zwycięstwo. Czujemy się osamotnieni i niepewni, jak podczas zaborów. Na drugiego Kuklińskiego nie mamy co liczyć. Na horyzoncie nie ma też kolejnego Jana Pawła II. Jest wprawdzie „Grom”, ale mamy też społeczeństwo, które wychowane zostało nie na wolności II RP, lecz na PRL-u i strajkach z okresu „Solidarności”. Musimy wreszcie zdać sobie sprawę, że społeczeństwo okresu międzywojennego posiadało niezwykłą moc nabytą z racji odzyskania niepodległości i wielkiego zwycięstwa w 1920 r.; natomiast społeczeństwo III RP nie posiada żadnego budulca państwowotwórczego. Prawie wszystko zostało zniszczone, a to, co jeszcze pozostało w świadomości przeciętnego Polaka pochodzi z II RP, którą z uporem maniaka trzyma się jak trupa w szafie za pancernymi drzwiami.

Tak samo Białorusini nie są przygotowani do tego czego chcą, jak i Polacy nie są przygotowani do tego, czego nie chcemy. Walka o demokrację na Białorusi obnażyła naszą słabość i kto wie, czy nie osamotnienie – potwierdziła opinię, że nie wyciągnęliśmy lekcji z Ukrainy. Sytuacja wymaga prowadzenia polityki własnej, ale jednocześnie w stosunku do Białorusi występowania blokiem z innymi państwami. I na tym m.in. polega „kwadratura koła” naszego położenia politycznego.

Sytuacja jest dynamiczna, bo już słychać w doniesieniach, że Białorusini chcą prywatyzacji. Jeden z blogerów postawił pytanie: kto chce okraść tym razem Białoruś? Jedno jest pewne, że nasi wschodni sąsiedzi po swojej rewolucji będą mieli gorzej, niż mają obecnie. Tak, jak na Ukrainie. Taki stan wymaga kozła ofiarnego. I oby nie była to najsłabsza w tej „grze” Polska. Ukrainę dotujemy, czy stać nas również na Białoruś? Bo jakoś trudno uwierzyć, żeby po tych protestach nasza granica wschodnia była bezpieczniejsza, niż dotychczas. Trudno uwierzyć, aby Europa była silniejsza i bardziej spójna. Nietrudno natomiast zrozumieć, że ktoś musi zapłacić za straty spowodowane koronawirusem.

I na koniec… musimy zdać sobie sprawę, że cały obszar polskiej cywilizacji (była II RP), przez Niemców i Rosjan (pozostałe państwa Europy nie będą się opierać) uważany jest za jednolity kulturowo i przeznaczony do podporządkowania. I nie mają tu znaczenie granice UE, która w każdej chwili może się rozlecieć. Ważne jest to, co będzie po jej upadku. A Polska i Polacy nie są przygotowani na żaden wysiłek tak, jak nie jesteśmy przygotowywani na utrzymanie dobrobytu. A prawdę mówiąc, cóż możemy zrobić na Białorusi, skoro przez lata stawialiśmy ją jako zły przykład i wyśmiewaliśmy? I taka ta nasza polityka.

Jedna rzecz pozostała niezmienna – musimy wreszcie zdecydować, czy chcemy być harcownikiem, czy graczem i na jaką opcję nas stać? Chyba, że czekamy na kolejny cud. Najbliższy mecz Piasta Gliwice z Dynamo Mińsk powinien wyjaśnić coś więcej.

Brak głosów