Dlaczego Polska nie ma przyjaciół

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

To bardzo naiwne tytułowe pytanie raz po raz wychodzi z polskich gardeł i obija się o ściany naszych granic – często jako koronny zarzut kierowany w stronę rządzących. Odpowiedź jest bardzo prosta: albo szukamy przyjaciół, albo mamy swoje interesy? Czy Anglia, Francja, Niemcy, Rosja, Stany Zjednoczone, Chiny mają swoich przyjaciół? Nie, ale mają swoje interesy i swoich wasali. Tylko wasal może pomylić przyjaźń z wasalizacją.

Problem jest jednak dość groźny, bo w naszych głowach „przyjaźń” przekłada się na stosunki prywatne i w oparciu o nie, robiona jest polityka państwowa lub, gorzej, tak jest rozumiana przez większość społeczeństwa. Zamiast budować swoją naturalną siłę w postaci aktywnego rdzenia, jakim jest zawsze klasa średnia i związana z nią świadomość historyczno-społeczna (dawniej szlachta, inteligencja), które mają być punktem odniesienia dla siły immunologicznej polskiego państwa, szuka się przyjaźni w świecie pozbawionym przyjaźni. Przez 40 lat PRL-u ciągle słyszeliśmy o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim; na przestrzeni ostatnich 30. z Niemcami, Francją, Stanami Zjednoczonymi; dziś szukamy jej w Turcji – może potencjalnie najbardziej naturalnego sojusznika. I nie ma co ukrywać, że w taki sposób przyjaźni będziemy bezskutecznie szukać do końca świata. Klasa średnia (nawet ta potencjalna) powinna zdawać sobie sprawę z zależności politycznych swojego państwa. Powinna, ale jakoś nie widać tworzenia lobby na rzecz wzmocnienia polskiej świadomości i poczucia tożsamości – właśnie tych czynników, które tworzą siłę zabezpieczającą stan posiadania nas wszystkich Zamiast budować świadomość i tworzyć silne wewnętrznie państwo, które będzie mogło wchodzić w sojusze, szukamy przyjaciół, zapominając, że w polityce każda przyjaźń kosztuje. Im większy „przyjaciel”, tym domaga się większego haraczu. Czy ktoś policzył ile frycowego zapłaciliśmy Niemcom i Stanom?… Chyba, że jesteśmy na drodze do kompletnej unifikacji europejskiej, która zakłada likwidację państw i unię bez wewnętrznych granic, co jest raczej mało prawdopodobne, bo ktoś musi płacić emerytury.  

Przyjaźń, to rzecz całkowicie prywatna. Kiedyś coś znaczyła, dziś jest tylko kamuflażem lub artykulacją słabszego. Po prostu, w polityce przyjaciół nie ma. Na kolanach i małością nie zbuduje się niczego.

Tak zupełnie na marginesie, ciekawe, jak tym razem potoczą się losy ostatniej ustawy reprywatyzacyjnej?

Brak głosów