Atak na Żołnierzy Wyklętych

Obrazek użytkownika Wojciech Podjacki
Kraj

Praktycznie od momentu przejęcia władzy przez centrolew 13 grudnia 2023 roku mamy do czynienia z narastającą niechęcią obozu rządzącego wobec wszelkich form kultywowania pamięci o żołnierzach powojennego podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego. Wymownym tego przykładem był haniebny czyn dokonany przez czerwonych hunwejbinów, którzy swoje urzędowanie w Ministerstwie Klimatu i Środowiska rozpoczęli od zerwania ze ścian budynku tablic upamiętniających Żołnierzy Wyklętych, przy czym nie oszczędzili nawet symbolu Polski Walczącej. I dopiero wtedy, gdy wybuchł medialny skandal, zabrał głos rzecznik resortu, który tłumaczył się, że w siedzibie ministerstwa ma być remont i dlatego właśnie zdjęto wspomniane tablice, które interweniujący posłowie odnaleźli w resortowej piwnicy. Kulminacja ataków na naszych bohaterów nastąpiła zaś w czasie tegorocznych obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Komuniści i ich poplecznicy nigdy nie pogodzili się z tym, że Sejm w 2011 roku ustanowił specjalne święto upamiętniające żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego. Już od czasu transformacji ustrojowej, która dała początek III Rzeczypospolitej, czynili wiele wysiłków, aby nie dopuścić do ujawnienia prawdy o swoich zbrodniach i o heroicznych zmaganiach Żołnierzy Wyklętych z „czerwoną zarazą”. Zwalczanie wszelkich inicjatyw mających na celu uczczenie pamięci tych bohaterów narodowych było jednym z głównych zadań zjednoczonego frontu obrońców tzw. utrwalaczy władzy „ludowej” z okresu wczesnego PRL-u. Dla komunistów ukrycie prawdziwego oblicza ich zbrodniczego reżimu, było bowiem podstawowym warunkiem utrącenia dekomunizacji i rzetelnej lustracji w Polsce, co umożliwiło im uchylenie się od odpowiedzialności za popełnione przestępstwa i ułatwiło zagnieżdżenie się w nowej rzeczywistości politycznej, do której wnieśli swoje mafijne wpływy i zrabowane aktywa.

Pomimo tego, że w 2011 roku oficjalnie zaliczono Żołnierzy Wyklętych do państwowego panteonu bohaterów narodowych, to za każdym razem, gdy zbliża się dzień 1-go marca, następuje wściekły atak ze strony pogrobowców systemu komunistycznego. (P)rezydent Bronisław Komorowski, co prawda z „bulem”, ale podpisał sejmową ustawę ustanawiającą święto żołnierzy podziemia antykomunistycznego, którą uchwalono z inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Niemniej jednak w 2015 roku podczas oficjalnych uroczystości w Pałacu Prezydenckim, gdzie przedstawiciele IPN-u ogłosili nazwiska zidentyfikowanych ofiar komunistycznego terroru, w tym Danuty Siedzikówny „Inki”, wygłosił on skandaliczne oświadczenie, w którym stwierdził, że: „Pamiętamy i mamy w zasadzie jasny plan działania, związanego z potrzebą odbudowy, w narodowym wymiarze, pamięci o ofiarach czasów stalinowskich, o ofiarach, które były ofiarami właśnie tych Żołnierzy Wyklętych. My wiemy, że jest do wykonania ciężka praca, ale też czujemy, że wiele udało się już osiągnąć”. Obrońcy godności prezydenckiego urzędu tłumaczyli wtedy, że ta wypowiedź Komorowskiego była niefortunną wpadką i rzekomo nie chciał on powiedzieć tego, co powiedział… Mogłoby się na pozór wydawać, że jest to prawdą, zwarzywszy na jego wcześniejsze gramatyczne i ortograficzne lapsusy, dzięki którym stał się on pośmiewiskiem narodu, ale niestety na jego niekorzyść świadczą inne wypowiedzi, które jednoznacznie wskazują, że Komorowski ma pewien rodzaj obsesji na punkcie Żołnierzy Wyklętych. I wcale mnie to nie dziwi, ponieważ jego żona wywodzi się z ubeckiej rodziny, która „zasłużyła się” na polu walki z „leśnymi bandami”, jak pogardliwie nazywano naszych bohaterów w środowisku rodzinnym byłego (p)rezydenta, który z Belwederu przeniósł się do Budy Ruskiej, gdzie wreszcie może w spokoju pielęgnować resortowe tradycje swojej koszernej familii. Jest też wielce prawdopodobnym, że Komorowski w swojej „niefortunnej” wypowiedzi z 2015 roku, nieopatrznie ujawnij to, o czym się mówiło w jego najbliższym otoczeniu, w którym pełno było funkcjonariuszy i agentów komunistycznych służb, dyszących nienawiścią do ludzi pielęgnujących polskie tradycje niepodległościowe i bezustannie knujących plany zniszczenia rozwijającego się kultu Żołnierzy Wyklętych.

Główna rola w kalaniu pamięci naszych bohaterów przypadła postkomunistycznej lewicy, która wydelegowała do tej brudnej roboty cały zastęp plugawych oszczerców. Nie mam ochoty przywoływać ich z imienia i przezwiska, bo na to nie zasługują, ale dla zobrazowania ich paskudnej natury muszę zacytować kilka wybranych wypowiedzi, które można uznać za reprezentatywne dla czerwonego rynsztoka. Trzeba też podkreślić, że towarzysze z „Nowej” Lewicy (dawniej SLD) nie od razu nabrali odwagi, aby się wprost przeciwstawić rosnącej modzie na kultywowanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Dlatego na początku wystawiali jedynie harcowników, którzy, wywołując skandale swoimi wypowiedziami, oswajali Polaków z tym, co miało dopiero nadejść w okolicznościach bardziej sprzyjających komunistom. Przykładem może tu być Justyna Klimasara, przewodnicząca Federacji Młodych Socjaldemokratów w Dzierżoniowie, która w 2013 roku napisała na Twitterze, że Żołnierze Wyklęci, to: „Zdrajcy i bandyci. Jakim prawem atakowali ludność cywilną, napadali na ludzi. Chcieli niby walczyć z komunizmem, kto dał im prawo atakowania ludzi, nawet wobec ich idei jest to wstyd, czcić takich ludzi tfu…”. Nastoletnia aktywistka nie kryła też podziwu dla dokonań junty Jaruzelskiego, pisząc: „Cieszę się, że sąd uniewinnił Czesława Kiszczaka za wydarzenia z kopalni Wujek z 1981 roku. Wojciech Jaruzelski ocalił setki tysięcy istnień, jestem pewna, że kiedyś zostanie doceniony. Stan wojenny ocalił Polskę!”. No cóż, można stwierdzić, że „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”… I pomimo tego, że przywołanej tu „lwicy lewicy” daleko jeszcze do wieku dojrzałego, to niewątpliwie nie można jej odmówić konsekwencji w rozpowszechnianiu kalumnii pod adresem Żołnierzy Wyklętych, ponieważ w 2017 roku wywołała kolejny skandal, pisząc na Twitterze, że: „Wśród Wyklętych było mnóstwo bandytów, ale też dzieciobójców i pedofilii! Mordowali także niewinne dzieci, wspominają ich ludzie bezduszni… Wyklęci byli nierobami, którzy zamiast odbudowywać swój kraj i pracować, woleli pochować się w lasach i napadać uczciwych obywateli!”. Klimasara nigdy nie ukrywała, że ma duże ambicje polityczne, a drwiny z Żołnierzy Wyklętych mogą jej pomóc zaistnieć w lewicowym mainstreamie, podobnie jak jej roznegliżowane fotki krążące w sieci. Sama o sobie mówi z nieskrywaną satysfakcją, że: „Jeśli ktoś jest niezłomny, to nie przestępcy wyklęci tylko ja...Walczę od kilku lat o prawdę o ich zbrodniach. Nie boję się krytyki”.

Kolejnym przykładem haniebnego bełkotu wydobywającego się z czerwonego rynsztoka są wybryki „nestorki” SLD, czyli Joanny Senyszyn, która nie tylko nasiąkła naftaliną, ale także nienawiścią do polskości… Dlatego bezustannie pluje jadem na Żołnierzy Wyklętych, a przy tym nie przebiera w słowach, co doprowadziło ją nawet przed oblicze sądu… Senyszyn powiedziała o naszych bohaterach, że: „Ci żołnierze zabili tylko tysiąc radzieckich żołnierzy, a 30 tysięcy Polaków, w tym kobiety i dzieci. Gwałcili je, mordowali, rabowali. Występowali na przykład przeciwko rozdawnictwu ziemi w ramach reformy”. W innej wypowiedzi stwierdziła: „Wyklęci to nie żołnierze, a bandy wyrzutków społecznych, nierobów i frustratów czekających na III wojnę światową. Zamordowali 5 tys. cywilów, w tym 187 dzieci, grabili, gwałcili, torturowali, zastraszali Polaków odbudowujących kraj. Ich święto to jawna kpina z obywateli RP. Będzie zniesione”. Podsumowując ten seans nienawiści przytoczę jeszcze słowa, które wypowiedział 1 marca 2018 roku przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty, z dumą noszący imię wodza rewolucji październikowej. Bo z racji pełnionej przez niego funkcji można tę wypowiedź uznać za oficjalne stanowisko jego lewicowej formacji. Stwierdził on mianowicie, że wśród Żołnierzy Wyklętych była „masa morderców, bandytów, świń, złodziei, gwałcicieli. Ja się nie pokłonię przed Brygadą Świętokrzyską, która współpracowała z Gestapo i jestem zażenowany, gdy premier polskiego rządu kładzie kwiaty na grobach jej żołnierzy”.

W tym kontekście, gdy będziemy oceniać bieżącą odsłonę historycznego rewizjonizmu lewicy, której marzy się powrót do interpretacji naszych narodowych dziejów zgodnej z marksistowskim paradygmatem ukutym w czasach PRL-u, to powinniśmy zwrócić uwagę na ciągłość i trwałość tradycji walki z polskością, którą niegdyś realizowała nieboszczka PZPR, a teraz niosą ją na sztandarach jej spadkobiercy, czyli hunwejbini z „Nowej” Lewicy. W niedalekiej przeszłości, jak jeszcze rządził obóz prawicowy, a komuchów z SLD nie było przez całą kadencję w Sejmie, mogli oni tylko bezsilnie szczekać i biadolić, gdy rozwijał się proces odkłamywania polskiej historii. Jednak sytuacja zmieniła się całkowicie po dojściu do władzy centrolewu, ponieważ pogrobowcy systemu komunistycznego dostali do ręki skuteczniejsze narzędzia, czyli aparat państwowy, z całą jego mocą i zasobami. Już na starcie rządu Donalda Tuska, w którym towarzysze z „Nowej” Lewicy obsiedli niczym szarańcza resorty odpowiedzialne za politykę społeczną, edukację, naukę, kulturę i cyfryzację, doszło do śmierdzącego wycieku z lewackiej kloaki. Ponieważ czerwoni hunwejbini, upojeni władzą jak sowieccy sołdaci samogonem, zamiast wziąć się do roboty nad poprawą jakości życia Polaków, co przecież obiecywali swoim wyborcom, to ruszyli do wściekłego ataku na Żołnierzy Wyklętych, których chcą za wszelką cenę zohydzić, sięgając po najbardziej plugawe pomówienia. Przoduje w tym procederze „ministra” Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która podjęła decyzję o zaprzestaniu organizacji wydarzeń upamiętniających Józefa Kurasia „Ognia” oraz Brygady Świętokrzyskiej NSZ, które były dotychczas organizowane przez podległy jej resortowi Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. W uzasadnieniu zarzuciła, że „dowodzone przez »Ognia« oddziały mają na sumieniu mordy na polskiej i słowackiej ludności cywilnej oraz ocalałych z Holocaustu Żydach”. Brygada Świętokrzyska NSZ, miała zaś być, jej zdaniem, „skrajnie prawicową formacją, która podczas II wojny światowej podjęła współpracę z hitlerowcami”. Dlatego Dziemianowicz-Bąk uznała, że: „Zbiorowa pamięć wskazuje moralne wzorce dla przyszłych pokoleń; nie może być w niej miejsca na hagiografię osób, które ze względu na swoje czyny zasługują na potępienie (…). W naszej narodowej pamięci jest miejsce dla przedstawicieli wszystkich formacji zbrojnych, które walczyły o wolną Polskę. Nie ma jednak zgody na pomniki dla tych, którzy splamili żołnierski mundur czynami niegodnymi, zasługującymi na potępienie”. Przytoczone tu kłamstwa wywołały falę krytyki ze strony środowisk patriotycznych i kombatanckich, a w stosownym oświadczeniu sprostował je także Instytut Pamięci Narodowej.

Działanie wspomnianej „ministry” nie jest jakimś przypadkowym wybrykiem, lecz realizacją precyzyjnego planu, uknutego przez czerwonych towarzyszy od Czarzastego i zapowiedzianego niegdyś przez Senyszyn. Dziemianowicz-Bąk już jako aspirantka na urząd ministra edukacji zapowiadała: „Chcemy odwrócić wektory podstawy programowej – z przeszłości na przyszłość. Zamiast HiT-u i religii chcemy wprowadzić edukację seksualną, edukację klimatyczną oraz edukację pracowniczą, bo młodzi ludzie są grupą najbardziej narażoną na wyzysk”. Po tych buńczucznych i skandalicznych zapowiedziach zabrał głos jej ojciec, Remigiusz Dziemianowicz, który w mediach społecznościowych ostrzegał, że jeżeli jego córka zostanie ministrem edukacji, to on współczuje dzieciom, ponieważ „wpadną w pełen nowomowy nazi-bolszewicki socrealizm”. Stwierdził też, że jest mu przykro z powodu jej postawy politycznej, ale jak przyznał: „Tak wychowała ją moja żona (...) córeczka jest typową nazi-bolszewiczką”.

Kolejną odsłoną czerwonej ofensywy było ogłoszenie 1 marca 2024 roku przez szefową klubu Lewicy – Annę Marię Żukowską projektu nowelizacji ustawy o IPN ws. zakazu gloryfikacji Żołnierzy Wyklętych odpowiedzialnych za rzekome zbrodnie na cywilach. Projekt zakłada też, że Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL ma uczcić „pamięć ofiar zbrodni dokonanych przez członków podziemia antykomunistycznego”, czyli właściwie lewacy domagają się żeby uhonorować tam funkcjonariuszy NKWD, UB, MO i KBW, a także innych zdrajców wysługujących się Moskwie. To zaiste szokujące żądanie, ale zarazem logiczne, bowiem wynikające wprost z ponurej przeszłości ciągnącej się za całą lewicą w Polsce, która za wszelką cenę chce ukryć wiedzę o zbrodniach swoich antenatów. Dlatego właśnie w lewicowej propagandzie dominują hasła o porzuceniu przeszłości i spoglądaniu w przyszłość, bo ich polityczno-familijna historia bardzo im ciąży i utrudnia rozwój kariery. Dziwnie też wygląda wybielanie sowieckich pachołków, zwłaszcza w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale jest to konsekwencją tego, że komuna w latach PRL-u rozkwitała pod protektoratem władców Kremla, a w III RP jej funduszem założycielskim stała się moskiewska pożyczka udzielona z zasobów KGB. Dlatego można uznać, że „Nowa” Lewica zwalczając polską tradycję i patriotyzm nie zbliża nas wcale do Europy Zachodniej, jak to kłamliwie deklarują jej liderzy, tylko realizuje agendę putinowską, czego najwymowniejszym przykładem jest ciągłe wychwalanie armii sowieckiej przez Czarzastego, który z uporem maniaka twierdzi, że czerwonoarmiści „wyzwolili Polskę”.

Wielu ludzi lekceważy ofensywę lewactwa, zakładając, że są to niegroźne wygłupy marginalnej formacji politycznej, ale ja przestrzegam przed bagatelizowaniem zagrożenia z ich strony, ponieważ komuniści są przebiegli i kierują się swoiście pojętą „mądrością etapu”. Dzisiaj postulują usunięcie z przestrzeni publicznej tylko „kontrowersyjnych” Żołnierzy Wyklętych, ale jutro, gdy sytuacja będzie im sprzyjać, zażądają w ogóle likwidacji święta państwowego upamiętniającego ich ofiarę i zrobią to w imię „postępu”, któremu podobno zagrażają obudzone „demony polskiego nacjonalizmu”. Wątpiącym w moje przestrogi polecam wypowiedź lewicowego posła Tomasza Treli, który stwierdził, że: „Nie ma nic bohaterskiego w okradaniu, terroryzowaniu i mordowaniu zwykłych ludzi. To żaden patriotyzm siedzieć w lesie, zamiast odbudowywać ojczyznę z powojennych zniszczeń. 1 marca nie jest dniem dumy dla Polski”.

Prawdziwa historia Żołnierzy Wyklętych

W naszej przestrzeni publicznej, pod wpływem obrzydliwej propagandy komunistycznej, wciąż podnoszone są wątpliwości: Czy potrzebne jest nam kultywowanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych? Dlatego uważam, że najlepszym rozwiązaniem będzie zachęcenie wątpiących, aby zmierzyli się z dostępną wiedzą i samodzielnie wyrobili sobie zdanie na ten temat, co powinno ich uodpornić na plugawe kalumnie, którymi antypolskie środowiska próbują zainfekować naszą infosferę.

W świetle znanych faktów nie może budzić wątpliwości, że Żołnierze Wyklęci byli ostatnią linią oporu przed falą zniewolenia i sowietyzacji, która jeszcze przed zakończeniem II wojny światowej, przy milczącej akceptacji zachodnich „sojuszników”, zaczęła zalewać nasz kraj. Żołnierze podziemia niepodległościowego, stanowiący integralną część Polskich Sił Zbrojnych, byli też pierwszymi ofiarami komunistycznego terroru. Ponieważ po wkroczeniu armii czerwonej na Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej, pomimo wspierania jej przez Armię Krajową w walce z Niemcami, organy NKWD dokonywały na naszych żołnierzach okrutnych zbrodni. Polskie oddziały były osaczane i likwidowane, wielu oficerów zamordowano, a tysiące żołnierzy wywieziono w głąb Związku Sowieckiego lub przymusowo wcielono do LWP. Zbrodniczy proceder wymierzony w polskie podziemie niepodległościowe zapoczątkowała sowiecka partyzantka już w czasie okupacji niemieckiej. Bardzo wymowna jest również tragedia powstańców warszawskich, ginących wraz z ludnością cywilną na oczach wojsk sowieckich, które zamiast pomóc sojusznikowi swoich sojuszników, urządzały katownie dla schwytanych polskich patriotów. Należy także podkreślić, że jednym z pierwszych ministerstw powołanych przez PKWN w lipcu 1944 roku był Resort Bezpieczeństwa Publicznego, którego naczelnym zadaniem było zwalczanie opozycji występującej przeciwko instalowanym w Polsce komunistycznym władzom, pochodzącym z nadania Stalina.

Działania podejmowane przez komunistów po zakończeniu II wojny światowej, wspierane i inspirowane przez Sowietów, zmierzały do złamania wszelkich przejawów oporu ze strony umęczonego społeczeństwa. Sfałszowane referendum „ludowe” w 1946 roku, a następnie wybory do Sejmu w 1947 roku, odbywające się w atmosferze powszechnego terroru i manipulacji oraz wycofanie przez państwa zachodnie uznania dla rządu RP na uchodźstwie, usankcjonowały postanowienia konferencji jałtańskiej, skazującej Polskę na długoletnią okupację sowiecką. Wraz z narastającym uciskiem ze strony tworzącego się komunistycznego systemu rozwiewały się jakiekolwiek nadzieje na powstrzymanie pokojowymi metodami tych zbrodniczych dążeń. Sejm był zdominowany przez elementy bolszewickie, a „legalne” ugrupowania polityczne zostały rozbite prześladowaniami i działaniem agentury. Symbolem tego była wymuszona ucieczka z kraju lidera PSL-u Stanisława Mikołajczyka oraz tragiczny los 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, aresztowanych przez NKWD i bezprawnie sądzonych w pokazowym procesie w Moskwie. Całkowicie zawiodły nadzieje na dyplomatyczną interwencję zachodnich mocarstw, rozwiała się również wiara w możliwość wybuchu konfliktu pomiędzy Zachodem a Związkiem Sowieckim. Złudzenia te brały się bowiem z braku orientacji w powojennych nastrojach panujących w zachodnich społeczeństwach, ale także z niewiedzy, w jaki sposób „alianci” postąpili z naszymi żołnierzami po rozformowaniu PSZ na Zachodzie. Rodacy w kraju nie mogli przecież wiedzieć, że zdemobilizowani generałowie polscy zostali pozbawieni środków do życia i musieli robić w Wielkiej Brytanii za barmanów, magazynierów lub pielęgniarzy…

Sytuacja podziemia niepodległościowego w okupowanym kraju rozwijała się bez większego wpływu ze strony emigracyjnych polityków i wojskowych. Po fiasku koncepcji porozumienia politycznego z nową władzą oraz po rozwiązaniu Armii Krajowej w styczniu 1945 roku przez gen. Leopolda Okulickiego, położenie przedstawiało się nadzwyczaj dramatycznie. Komendant AK w ostatnim rozkazie do swoich żołnierzy napisał: „Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez armię czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo słusznej Sprawy, o którą walczymy od 1939 roku. W istocie bowiem – mimo stwarzanych pozorów wolności – oznacza to zmianę jednej okupacji na drugą, prowadzoną pod przykrywką Tymczasowego Rządu Lubelskiego, bezwolnego narzędzia w rękach rosyjskich. (…) Od 1 września 1939 roku Naród Polski prowadzi ciężką i ofiarną walkę o jedyną Sprawę, dla której warto żyć i umierać: o swą wolność i wolność człowieka w niepodległym państwie. (…) Polska, według rosyjskiej receptury, nie jest tą Polską, o którą bijemy się szósty rok z Niemcami, dla której popłynęło morze krwi polskiej i przecierpiano ogrom męki i zniszczenie Kraju. Walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim. Obecne zwycięstwo sowieckie nie kończy wojny. Nie wolno nam ani na chwilę tracić wiary, że wojna ta skończyć się może (…) zwycięstwem jedynie słusznej Sprawy, triumfem dobra nad złem, wolności nad niewolnictwem. Żołnierze Armii Krajowej! Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą. W przekonaniu, że rozkaz ten spełnicie, że zostaniecie na zawsze wierni tylko Polsce oraz by Wam ułatwić dalszą pracę – z upoważnienia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi AK”. W tajnym rozkazie skierowanym do kadry dowódczej gen. Okulicki zalecał: „W zmienionych warunkach nowej okupacji działalność naszą nastawić (…) na odbudowę niepodległości i ochronę ludności przed zagładą. W tym celu i w tym duchu wykorzystać musimy wszystkie możliwości działania legalnego, starając się opanować wszystkie dziedziny życia Tymczasowego Rządu Lubelskiego. (…) Dowódcy nie ujawniają się. Żołnierzy zwolnić z przysięgi, wypłacić dwumiesięczne pobory i zamelinować. (…) Zachować małe dobrze zakonspirowane sztaby i całą sieć radio. Utrzymać łączność ze mną i działajcie w porozumieniu z aparatem Delegata Rządu”.

Działania zalecane przez komendanta AK nie uchroniły jednak podziemia niepodległościowego i ludności cywilnej przed skutkami komunistycznych represji. Do ich pacyfikacji skierowano bowiem kilkadziesiąt tysięcy żołdaków i siepaczy z NKWD, Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Informacji Wojskowej, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Milicji Obywatelskiej i reżimowego sądownictwa. Dokonywano masowych aresztowań, często w ramach szeroko zakrojonych obław oraz deportacji do gułagów w Związku Sowieckim, które, zdaniem gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, objęły około 50 tys. żołnierzy. Na porządku dziennym były morderstwa, zazwyczaj poprzedzone okrutnymi torturami. Generał Okulicki, w niedługi czas po moskiewskim procesie zmarł w więzieniu na Łubiance, najpewniej zamordowany, a władza „ludowa” sięgnęła po szeroki wachlarz metod, które miały doprowadzić do złamania ruchu oporu. Początkowo wielu żołnierzy podziemia, idąc za zaleceniami swoich dowódców, starało się wtopić w społeczeństwo pochłonięte codzienną walką o byt, a nawet podejmowało próby przeniknięcia do struktur komunistycznego aparatu i przejęcia nad nimi kontroli lub przynajmniej uzyskania cennych informacji i dostępu do dokumentów ułatwiających powrót do „legalnego” życia. Czynnikiem sprzyjającym takim działaniom był w okresie powojennym wielki niedostatek wykształconych kadr, który, co zrozumiałe, nie mógł być zrekompensowany przez sowieckich „doradców” i szeroki napływ niedouczonych elementów z tzw. awansu społecznego.

Żołnierze podziemia niepodległościowego stawali przed dramatycznym dylematem: Co robić dalej? Czy starać się ułożyć sobie „normalne” życie, o ile komuniści na to pozwolą? Czy też nadal z bronią w ręku realizować testament Polski Walczącej? Pozbawieni łączności z dowódcami, którzy zostali aresztowani i często zamordowani, albo też wyjechali za granicę lub głęboko się zakonspirowali, żołnierze ci dokonywali nierzadko fatalnych wyborów. Komuniści zachęcali ich do ujawniania się oferując całkowitą „amnestię”, zrównującą żołnierzy podziemia ze zwykłymi przestępcami, korzystającymi z aktu łaski nowej władzy. Jednak te podstępne zabiegi służyły tylko „rozładowaniu lasów” z partyzantów, którzy uniemożliwiali zaprowadzenie komunistycznych porządków w naszym kraju. W niedługim czasie okazało się, że ci, którzy ujawnili się, tak naprawdę wpadali w zastawione na nich sidła. Podobnie jak wielu żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy byli zwabiani do Polski, tylko po to, aby trafić do ubeckich katowni, a potem na ławy oskarżonych w pokazowych procesach, podczas których skazywano ich na śmierć lub długoletnie więzienie za rzekomą współpracę z zachodnim wywiadem lub hitlerowcami. Nie może więc dziwić, że ścigani przez bezpiekę i pozbawieni szans na normalne życie, szukali oparcia wśród towarzyszy broni z wcześniejszej konspiracji, którzy, jak nikt inny, mogli ich zrozumieć i udzielić im pomocy. Ponownie nawiązywali kontakty, gromadzili się w oddziały, już pod nowym szyldem i dowództwem, ale z takim samym przesłaniem, z jakim rozpoczynali swoją walkę o wolną Polskę.

Dla lepszego zrozumienia motywów przyświecających Żołnierzom Wyklętym, pozwólmy im samym przemówić: „My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej! (…) Tak jak walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami, by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię” – tak o celu powojennej walki pisał dowódca VI Brygady Wileńskiej AK kpt. Władysław Łukasiuk ps. „Młot”. Podobnie myślał kpt. Zdzisław Broński ps. „Uskok”, ostatni komendant Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość na Lubelszczyźnie, gdy prowadząc rozważania o potrzebie kontynuowania idei i czynu żołnierzy powstania styczniowego z 1863 roku, zapisał w swoim pamiętniku: „Oni mieli tyranów Moskali, a my mamy tyranów bolszewików. (…) Życie poświęcić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności! Jeśli walczymy i ponosimy ofiary to dlatego, że chcemy właśnie żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie”. Nie inaczej tłumaczył sens swojej walki mjr Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka” w odezwie z marca 1946 roku, w której napisał: „Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich (…). My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości”. Wielką wymowę mają także grypsy pisane z celi śmierci do żony i syna przez ppłk. Łukasza Cieplińskiego, które wykraczają poza wymiar czysto osobisty, zyskując „miano świadectwa i testamentu Polski Walczącej, urastając do symbolu krzyku całego pokolenia mordowanego przez instytucje komunistycznego państwa”. 20 stycznia 1951 roku Ciepliński napisał: „Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i moje wielkie szczęście”. Myślę więc, że najlepszym podsumowaniem tego swoistego testamentu Żołnierzy Wyklętych będą słowa filozofa Henryka Elzenberga, który stwierdził, że: „Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wartości tej sprawy”.

Żołnierze Wyklęci nie kalkulowali szans na powodzenie, nie oczekiwali zaszczytów i nagród, na które niewątpliwie liczyli ich oprawcy. Walcząc, nie tyle za honor, czy w porywie romantycznych uniesień, ale za wolność Ojczyzny, poświęcili wartość bezcenną, czyli własne życie. Chwytając za broń i ginąc w nierównej walce w powojennym powstaniu antykomunistycznym, stali się kolejną zmianą w sztafecie bojowników o wielką i wolną Polskę. Z tą różnicą, że w przeciwieństwie do powstańców z XIX wieku oni musieli się zmierzyć z wrogiem, którego okrucieństwo i podłość nie znało żadnych granic. Nie pozwolono im wrócić do pokojowego życia, uniemożliwiono emigrację, prześladowano i szykanowano ich rodziny, pomawiano o najgorsze czyny, w tym o kolaborację z Niemcami. Polowano na nich jak na dzikie bestie i zabijano bez litości, a schwytanych poddawano niewyobrażalnym torturom. Szczęście mieli ci spośród nich, którzy zginęli w walce i nie trafili żywi w łapy okrutnych oprawców, chociaż ich także nie oszczędzano, profanując po śmierci ich zwłoki i odmawiając im prawa do cywilizowanego pochówku. Żołnierzy Wyklętych „sądzono” w pokazowych procesach, które nagłaśniane przez komunistyczną propagandę miały ich zohydzić w oczach społeczeństwa i uzasadnić bezpardonowe zwalczanie „reakcyjnych bandytów”.

Wraz z upływem lat pogarszały się warunki ich walki, ponieważ wyczerpane społeczeństwo, poddane zmasowanej indoktrynacji i uciskowi, wykazywało wobec nich coraz większe zobojętnienie, co skutkowało wielkimi trudnościami w aprowizacji i zmuszało często do stosowania środków nadzwyczajnych, np. rekwizycji. W terenie umocnił się także komunistyczny aparat, wspomagany nie tylko wielką liczbą funkcjonariuszy organów represji, ale także rozbudowaną siatką donosicieli, którzy nęceni wysokimi nagrodami denuncjowali konspiratorów. Zdarzały się również przypadki zdrady w szeregach podziemia, bowiem niejeden z żołnierzy poddany torturom załamywał się i „sypał” swoich towarzyszy broni. Znani są także renegaci, którzy zaciągali się na służbę wroga, aby za cenę kariery w Polsce „ludowej”, ułatwiać rozbicie leśnych oddziałów. Aparat represji wspomagany przez sowieckich doradców nabierał coraz większej sprawności w walce z „reakcją”, co przejawiało się częstymi prowokacjami, a nawet organizowaniem fałszywych oddziałów leśnych, które dokonywały rabunków, gwałtów i zbrodni na rachunek podziemia niepodległościowego. Celem komunistów było całkowite unicestwienie Żołnierzy Wyklętych, jak również zatarcie wszelkich śladów ich istnienia, co można porównać jedynie do zbrodni katyńskiej i ohydnego procederu wymazywania jej z kart historii w czasach PRL-u.

W obliczu przytoczonych faktów nie powinno więc nikogo dziwić, że tysiące polskich patriotów chwyciło za broń i podjęło walkę z utrwalaczami władzy „ludowej”, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, w jakiej się znaleźli. To właśnie im zawdzięczamy, że komuniści zajęci zwalczaniem podziemia zbrojnego musieli ograniczyć rozmiary represji wobec ludności cywilnej i Kościoła katolickiego, nie byli też w stanie przeprowadzić kolektywizacji wsi na wzór sowiecki, dzięki czemu przetrwała własność prywatna w rolnictwie i rzemiośle. Zbrodniczy reżim nie zdołał przetrącić moralnego kręgosłupa narodowi, co zaowocowało antysystemowymi wystąpieniami w latach 1956, 1970 i 1980, w których uczestniczył niejeden weteran leśnych bojów. Ofiara poniesiona przez Żołnierzy Wyklętych nie poszła więc na marne i po latach przyczyniła się do zrzucenia jarzma komunistycznej niewoli. Jeśli zaś chodzi o krytykowane formy walki, to zastanówmy się: Czy w obliczu zmasowanego ataku ze strony tak okrutnego i podłego wroga można się było inaczej zachować? Wątpię, bowiem była to walka na śmierć i życie, w której czasami ginęły niewinne ofiary, ale prawdziwym celem byli zawsze funkcjonariusze zbrodniczego aparatu represji, zasługujący na najwyższy wymiar kary. Żołnierze Wyklęci, w obliczu dziejowego dramatu rozgrywającego się wówczas w naszej Ojczyźnie, „zachowali się jak trzeba”. Dlatego należy się im wdzięczność i wieczna pamięć potomnych, natomiast komunistyczni siepacze zasługują na potępienie i wzgardę, bo nienapiętnowane i nieukarane zbrodnie stanowią zachętę dla innych zwyrodnialców.

Kultywowanie pamięci Żołnierzy Wyklętych

Jeszcze pod koniec ubiegłego wieku zagadnienia związane z powojennym podziemiem niepodległościowym bardzo nieśmiało przebijały się w publicznej dyskusji. Niewątpliwą zasługę w przełamaniu tej zmowy milczenia mają badacze naszych najnowszych dziejów, tak zawodowi historycy, jak i pasjonaci, którzy z godną podziwu determinacją odkłamywali polską historię. Zdynamizowanie tego procesu nastąpiło wraz z powstaniem Instytutu Pamięci Narodowej, który dysponując zgromadzonymi archiwaliami, naukowym zapleczem i środkami finansowymi, przyczynił się do popularyzacji wiedzy o życiu i walce Żołnierzy Wyklętych, a także do ujawnienia ich oprawców, co wywołało lawinę krytyki ze strony pogrobowców reżimu komunistycznego. Trzeba też podkreślić, że nadejście fali historycznego rewizjonizmu, który powoli zmienia postrzeganie przez Polaków ich przeszłości, było zapoczątkowane rozkładem „okrągłostołowego” systemu, stworzonego na gruzach PRL-u, wspólnym wysiłkiem czerwonych macherów i koncesjonowanej opozycji, skrzętnie dobranej przez towarzysza Kiszczaka. Upadek rządów SLD i zakończenie prezydentury Kwaśniewskiego oraz odejście na niezasłużoną emeryturę licznych zastępów historyków hołdujących marksistowskiej wizji dziejów, zmieniło polityczny klimat wokół Żołnierzy Wyklętych. Gdy odeszli najgorliwsi obrońcy utrwalaczy władzy „ludowej”, a na pole bitwy o tożsamość narodu polskiego wkroczyło młode pokolenie historyków, zaczęła się wreszcie długo oczekiwana przemiana. Młodzi naukowcy, nieobciążeni bagażem negatywnych doświadczeń, z większą odwagą i determinacją, której często brakowało ich starszym kolegom, zaczęli „orać” naszą narodową świadomość. I nagle okazało się, że nie pochodzimy od Kaina, tylko od Abla, skrytobójczo zamordowanego w szale „bratniej” zawiści.

W wyniku starań współczesnych badaczy, „piętno kainowe”, które ciąży na komunistach i ich potomkach, korzystających z owoców przestępczej działalności swoich antenatów, stało się bardziej widoczne dla naszego społeczeństwa. Nie może więc dziwić furia, z jaką atakowana jest prawda o Żołnierzach Wyklętych, która wreszcie wychodzi na jaw. Prawda ta jest wyrzutem sumienia dla Polaków. Nie dlatego, żeby mieli oni cokolwiek wspólnego z dramatem naszych bohaterów, lecz z tego powodu, że zbyt długo wierzyli w kłamliwą narrację komunistycznej propagandy, co niewątpliwie miało wpływ na tak późne uhonorowanie Żołnierzy Wyklętych. Nie użyłem pojęcia rehabilitacja, z którą rodziny tych bohaterów, najczęściej w osamotnieniu, borykają się przed współczesnymi sądami. Ponieważ to właśnie starania o unieważnienie komunistycznych wyroków najpełniej ukazują ciągłość tradycji PRL-u, wniesioną aportem do rzeczywistości III Rzeczypospolitej. Świadczą o tym nie tylko rodowody sędziów, ale także sama konieczność starania się o uniewinnienie osób niesprawiedliwie skazanych przez reżimowe sądownictwo, od którego, przynajmniej werbalnie, odcięli się „ojcowie założyciele” III RP.

Praca historyków i publicystów zaowocowała licznymi publikacjami, które stworzyły podbudowę ideową pod rozwój kultu Żołnierzy Wyklętych. Dostarczyły też dobrze udokumentowanych argumentów, niezbędnych w walce o prawdę z tabunami postkomunistycznych oszczerców. Patrioci, którzy włączali się w nurt czynnego pielęgnowania pamięci o naszych bohaterach, mogli wreszcie korzystać z rzetelnej wiedzy historycznej. Inaczej niż przed laty, gdy bazowano jeszcze na szczątkowych, często niesprawdzonych informacjach oraz gubiono się w gąszczu domysłów i spekulacji.

Jeszcze do niedawna żyliśmy w czasach, gdy panowała swoista moda na kultywowanie pamięci o bohaterskich czynach podziemia antykomunistycznego. Przejawiała się ona w zmianie postawy władz państwowych i samorządowych, co przynosiło wymierne efekty, w postaci stawianych pomników i w nazywaniu ulic mianem Żołnierzy Wyklętych. Wiedza o nich przenikała również do edukacji, nie tylko pod postacią odpowiednich treści zamieszczanych w podręcznikach i wygłaszanych na licznych obchodach ku ich czci, ale także w coraz częstszym obieraniu tych bohaterów za patronów szkolnych placówek. Wieloletnie zaległości zaczęła także nadrabiać polska kinematografia, bowiem pojawiło się na ekranach kinowych i telewizyjnych trochę filmów i seriali poruszających omawianą tematykę. Żołnierze Wyklęci zajęli też istotne miejsce w innych dziedzinach sztuki, począwszy od ulicznych murali, poprzez malarstwo i grafikę, a skończywszy na powieściopisarstwie i poezji. W ten sposób zaczęła się dokonywać reedukacja społeczeństwa, wcześniej karmionego tylko antypolską propagandą komunistyczną. Był to proces dość intensywny, który stwarzał nadzieję na uporządkowanie naszej historii oraz przywrócenie należnej czci bohaterom i napiętnowanie zdrajców narodu polskiego.

Przemiana w narodowej świadomości nie mogłaby się zapewne dokonywać, gdyby nie postawa młodego pokolenia Polaków, które w dorosłe życie wchodziło już w nowej Polsce. I gdyby nie to, że jesteśmy dzielnym i doświadczonym narodem, który wydał z siebie liczne zastępy wspaniałych bohaterów, oraz że: „Mamy w sobie ich kod DNA! Ten niezniszczalny gen, który miał zginąć na zawsze w bezimiennych dołach śmierci, przysypanych wapnem i gruzem” – jak to słusznie zauważył prof. Krzysztof Szwagrzyk, któremu zawdzięczamy odnalezienie szczątków wielu Żołnierzy Wyklętych. To właśnie młode pokolenie instynktownie odnalazło drogę do poznania prawdy o naszych bohaterach, która stała się nie tylko bliską ich sercu legendą, ale prawdziwym manifestem i wyznaniem wiary w lepszą przyszłość Polski. Kult Żołnierzy Wyklętych przeniknął do duszy młodego pokolenia patriotów, przywracając im także wiarę we własne siły i w sens życia w świecie wyjałowionym z wszelkich ideałów i pogrążonym w bezwstydnej konsumpcji. Wiele lat temu to właśnie młodzież zainicjowała pierwsze marsze upamiętniające naszych bohaterów, które budziły sumienie uśpionych Polaków. I nieważne jest to, że padają słowa krytyki oraz powątpiewania, jakoby ten prąd ideowy porwał jedynie nielicznych, a większość młodych nadal nurza się w hedonizmie i demoralizacji. Ponieważ w dziejach ludzkości wszelkie przemiany mentalne zachodziły najpierw w najbardziej uświadomionych grupach społecznych, a reszta była porywana przez ich wartki nurt. Dlatego właśnie powinno nam zależeć na tym, żeby najpierw dotrzeć do najwartościowszych pokładów społeczeństwa i zjednoczyć je wokół wspólnej idei, a następnie skierować do walki o duszę narodu polskiego. Jeśli zaś chodzi o siłę oddziaływania kultu Żołnierzy Wyklętych, to wątpiących powinny przekonać ogromne rzesze uczestników ceremonii pogrzebowych „Łupaszki”, „Inki” i „Zagończyka”. Poza tym, tylko ktoś ślepy lub nieżyczliwy nie dostrzega swoistej mody na kultywowanie pamięci o naszych bohaterach, co można łatwo zauważyć nie tylko w Internecie zalewanym patriotycznymi treściami, ale również na ulicy, gdzie często widać ludzi noszących odzież z emblematami nawiązującymi wprost do ideałów Polski Walczącej. Czerwoni siepacze zamierzali Żołnierzy Wyklętych nie tylko unicestwić fizycznie, ale grzebiąc ich w bezimiennych dołach śmierci chcieli także ukryć prawdę o nich, nie wiedząc, że oni są „ziarnem”, z którego odradza się silny patriotyzm polski, odmieniający oblicze naszej ziemi ojczystej.

Wnioski końcowe

W niniejszym tekście poruszyłem wiele zagadnień związanych z historią Żołnierzy Wyklętych i z kultywowaniem pamięci o nich, a także z lewacką akcją szkalowania naszych bohaterów narodowych. Na koniec chcę jeszcze odnieść się do przyczyn, które, oprócz przejęcia władzy przez centrolew, miały wpływ na spowolnienie procesu reedukacji historycznej społeczeństwa polskiego. Niewątpliwie bardzo istotną rolę w tej materii odegrało zarzucenie głębszych reform politycznych, które w efekcie mogłyby przynieść ograniczenie wpływów czerwonej mafii, ale to wymagało pozbawienia pogrobowców systemu komunistycznego ich uprzywilejowanej pozycji społecznej i możliwości działania politycznego. Niestety, poza symbolicznymi gestami, obóz „zjednoczonej” prawicy nie podjął w tym zakresie żadnych godnych uwagi działań, co skutkuje tym, że bolszewicka hydra znowu podnosi łeb i zaczyna dotkliwie kąsać.

Szkodliwą tendencją za rządów PiS-u było też stałe dążenie tej partii do zawłaszczania wszelkich obchodów patriotycznych, także tych związanych z upamiętnieniem Żołnierzy Wyklętych. Początkowo wielu ludzi cieszyło się, że państwowe władze wreszcie uczestniczą w takich uroczystościach, bo podnosiło to ich rangę. Jednak z czasem zorientowano się, że są one wykorzystywane przede wszystkim do promocji dygnitarzy z partii rządzącej, co w naturalny sposób musiało budzić zażenowanie u bezinteresownych patriotów. Dlatego, że ofiara złożona przez Żołnierzy Wyklętych należy do całego narodu i tak jak nikt nie ma monopolu na patriotyzm, tak też żaden polityk nie ma prawa zawłaszczać ich kultu dla swoich doraźnych potrzeb. W konsekwencji stało się to, co było do przewidzenia, bowiem upaństwowienie patriotycznych obchodów doprowadziło do ich nadmiernej instytucjonalizacji i odseparowania się polityków od społecznego zaplecza. Wielu szczerych patriotów przestało wtedy przychodzić na uroczystości organizowane przez PiS, ale nie dlatego, że przestali się utożsamiać z Żołnierzami Wyklętymi i innymi bohaterami narodowymi, tylko dlatego, że nie chcieli się identyfikować z polityką partii rządzącej, na którą nie mieli żadnego wpływu. W takich okolicznościach nie można się dziwić, że po przejęciu władzy przez centrolew, czerwoni hunwejbini z wielką łatwością przejmują instytucje, które dotychczas służyły popularyzacji wiedzy o powojennym podziemiu niepodległościowym. Już na tym etapie widać wyraźnie, że dążą oni do zniszczenia wielu szczytnych inicjatyw, jak chociażby IPN-u, a pozostałe instytucje będą chcieli tak przeprofilować, żeby zajmowały się tematyką nie mającą nic wspólnego z celami do jakich zostały powołane. Przykładem może być smutny los Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego, który został oddany we władanie lewakom i podobno będzie służył badaniom ich wynaturzonej ideologii oraz tropieniu urojonych „upiorów polskiego faszyzmu”…

Poważnym problemem utrudniającym Polakom poznanie i zrozumienie ich prawdziwej historii była od samego początku III RP celowa relatywizacja komunistycznych zbrodni i fałszywe przedstawianie działalności Żołnierzy Wyklętych przez środowiska oficjalnie nie związane z lewicą. Powszechnie znane są sceny wygłaszania przez biesiadników z Magdalenki toastów na cześć czerwonych renegatów. Michnik w przypływie bolszewickiej szczerości nazywał Kiszczaka „człowiekiem honoru”, a Frasyniuk domagał się stawiania pomników Jaruzelskiemu. W 2017 roku naczelny redaktor „Gazety Wyborczej” miał nawet czelność stwierdzić: „A co to jest UPA? Przecież to są ukraińscy żołnierze wyklęci. Nasi dobrzy, a tamci zbrodniarze, faszyści itd…”. Jakiś czas temu, w pewnych kręgach prawicowych, objawił się także niejaki Piotr Zychowicz, który z wielkim zaangażowaniem poszukiwał „skaz na pancerzach” Żołnierzy Wyklętych. I pomimo tego, że głoszona przez niego narracja została skutecznie zakwestionowana przez znawców tematu, to on nadal głosi swoje fałszywe opowieści, wprowadzając w błąd całkiem spore grono czytelników i słuchaczy, bo dla niego liczy się tylko monetyzacja i zasięgi na YouTube… Przykładów takich zachowań można by podać więcej, ale te aż nadto wystarczą, żeby uświadomić sobie z jakim trudem prawda przebija się do świadomości naszego społeczeństwa.

Nie muszę już chyba więcej przekonywać, jak bardzo potrzebne jest kultywowanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych i propagowanie wiedzy o ich dokonaniach. Szczególnie teraz jest to ważne, gdy na państwowe organy w ogóle nie można liczyć, i gdy spotykamy się z silnym przeciwdziałaniem pogrobowców systemu komunistycznego, którzy sięgają po najbardziej plugawe pomówienia, żeby zohydzić naszych bohaterów. Dlatego patriotyczne środowiska muszą wziąć na siebie organizację uroczystości związanych z chwalebną historią naszego narodu, co nie będzie trudne, bo robiły to na długo przed tym, jak PiS próbował zmonopolizować tę dziedzinę społecznej aktywności. Konieczne jest także organizowanie protestów, które nagłośnią skandaliczny proceder zawłaszczania przez czerwonych hunwejbinów instytucji powołanych do pielęgnowania pamięci o naszych narodowych dziejach oraz utrudnią i opóźnią proces ich niszczenia do czasu, aż patrioci ponownie przejmą nad nimi kontrolę. Niezwykle istotne jest również stałe wspieranie materialne publicystów i historyków, którzy likwidują białe plamy w naszej historii, co można czynić poprzez zakup wydawanych przez nich publikacji. Brak bowiem odpowiednich środków finansowych utrudni im prowadzenie niezbędnych badań naukowych, a na granty od „nowej” władzy raczej nie mogą liczyć. Patrioci powinni też mocniej zaangażować się w zwalczanie komunistycznej i antypolskiej propagandy w sieci internetowej oraz w promocję patriotycznych postaw i historycznej wiedzy, bo w ten sposób można przyczynić się do pozytywnej przemiany w narodowej świadomości Polaków. Patriotyczna opinia publiczna musi się wreszcie zmobilizować i dać zdecydowany odpór lewackiej ofensywie wymierzonej w Żołnierzy Wyklętych, ponieważ nikt bardziej od nich nie zasłużył na naszą pamięć i wdzięczność. To dzięki ich bezgranicznemu poświęceniu możemy cieszyć się wolnością, za którą ginęli z bliskim naszemu sercu okrzykiem: Niech żyje Polska!

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (13 głosów)

Komentarze

„Problem” grupy politycznej PiS itd.  w stosunku do postaw Żołnierzy Niezłomnych.   Problem grupy politycznej PiS w stosunku do postaw Żołnierzy Niezłomnych  tkwi w tym , iż jest to wyłącznie tzw. „patriotyzm deklaratywny”. Aby na tym polu się uwiarygodnić społecznie jako przeciwnicy komuchowego układu politruków żydawki-warszafki, wzieła ona na swe sztandary chwałę powojennych powstańców z sowieckim okupantem!    Jednak poza publicznymi deklaracjami kierowanymi zwykle wyłącznie do  polskich krajowców, zarówno w polityce czynnej , oraz zagranicznej zawsze postawa niepodległościowa tej formacji była oczywistym zaprzeczeniem Ich niezłomnych postaw ! I w realu sprowadzała się praktycznie do zera.

Od akceptacji zastąpienia ustaleń UE z Maastricht na rzecz przyklepania przez posłów także tej formacji wraz z reprezentantami kacapskich pomiotów z SLD/P-ZSL/PO  ws. narzucenia tzw. Dyktatu Lizbońskiego począwszy  , po ostatnio przypieczętowane przez premiera Morawieckiego wszystkie niemieckie kamienie milowe rzucane Polakom na głowę, z Fit for 55 i zielony nazizm włącznie ! Nie zapominając o zachowaniu komuchowo instytucjonalnych struktur, które wykształciły się podczas utrwalania i wyrosły kadrowo z sowieckiej okupacji- bez ich polonizacji podczas własnych rządów . Analogicznie jak zakonserwowany z PRL podczas rządów PiS stan permanentnego rozbrojenia etnicznych Polaków. Aby przypadkiem nie doszło do kolejnego zbrojnego zrywu wobec wtłaczanej do Polski z za Odry nowej okupacji pod szyldem zielonego komucho-nazizmu.

Stąd owa polityka wycięcia niepodległościowych wzorców jak  tych naszych „Żołnierzy Wyklętych”- przez członków stanowiących wszystkie  partyjki warszafkowego knesejmu . Ich obciążenie genetyczne objawia się kontynuacją postaw i pokładach uprawianego kłamstwa po własnych przodkach. Tych „spolonizowanych” na tutejsze obywatelstwo  dekretami tow. Bieruta. No cóż : na złodzieju czapka gore ! Tak jak i te ICH lewe bierutowskie „obywatelstwa polskie” !  

 Pozdrawiam autora !

Vote up!
5
Vote down!
-1

E.Kościesza

#1660530

 Jest w okolicach Miastowsi w której mam zaszczyt mieszkać wieś. Gdy tzw.Waadza ludowa się starała utrwalać, organizowano ormo.

 Poszło ogłoszenie o naborze. I... zabrakło legitymacji! Tak, w Całej Polsce"Ludowej" nie było miejscowości o większym nasyceniu ormowcami. Ponad 30procent mężczyzn.

 A ilu TW, ilu pospolitych donosicieli?

 Ilu spośród nich brało czynny i wspierający udział w tępieniu"reakcyjnych bandytów"?

 Ilu??!!!!!!!!!!

Jeszcze do niedawna oni sami licznie brali udział w rytualnych tańcach przy Pomniku Pamięci Żołnierzy Niezłomnych. Jakie wartości mogli przekazać swym dzieciom? Że fałsz, donosicielstwo, sprzedajność i bycie szmatą na wietrze popłaca.

Hmm. W okolicy są i działacze rolniczych związków. Ilu z nich to jest prawdziwych, ilu w razie czego kolejny raz będzie za a nawet przeciw? 

I kolejny raz podpiszą się pod kolejnym 3 razy tak?

Czy pewnego dnia choć prędzej nocą oficjalnie nieznani sprawcy zniszczą pomnik na cmentarzu?

Całkiem możliwe.

Vote up!
7
Vote down!
-1

brian

#1660532

Jak komentator pisze , był ten masowy zaciąg do ORMO , MO i UB ale następował głownie na obszarze ziem odzykanych. Tam skąd pochodzący foksdojcze  tzw. I grupy , dotąd scigający Akowców  i NSZowwców  w gestapowskich i żandarmskich uniformach , po nadejściu armii czerwonej , zakopali swe hitlerowskie łachy do ziemi , udając wyzwolonych Polaków . Tu  zostali wykorzystani przez reżim tow. Bieruta , jako już wypróbowane antypolskie  kadry w szeregach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego ! Na przedwojennych ziemiach wszystkich polskich ochotników do tych formacji milicyjnych już od  1947 r , wywalono i zwykle aresztowano i karano  , jako imperialistyczną agenturę. Stąd w formacjach  MO w PRL , jak i Polizei 3 RP wraz z UB/ ABW –tam przeważają osobnicy niemieckim pochodzeniu etnicznym . Stąd też korzenie i pochodzenie członków Platformy Obywatelskiej -z przodków z niemieckiej Milicji Obywatelskiej PRL !

Stąd ten anypolski szowinizm wobec żołnierzy wyklętych  idący szeroko z szeregów  MSW i KOPO -kadr na już 4 pokoleniowego niemieckiego pochodzenia etnicznego ! 

 

Vote up!
2
Vote down!
0

E.Kościesza

#1660544

Niezależnie od tego że algorytm mi"zbliźniaczył" komentarz muszę dodać.

Rzeczona wieś- po"polskiej stronie"Prosny.

A szczegółowsza dokumentacja na temat znajduje się o opolskim oddziale IPN. Jeśli jakiś "nieznany sprawca"nie dobrał się do oryginałów w archiwum. Czego nie wykluczam.

Jeśli ma Pan kontakty we właściwych środowiskach... Wewnętrzna.

O pewnych sprawach nie wolno zapomnieć. Opisane"wartości"niestety przechodzą drogą sztafety pokoleń.

 

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

brian

#1660643

 Jest w okolicach Miastowsi w której mam zaszczyt mieszkać wieś. Gdy tzw.Waadza ludowa się starała utrwalać, organizowano ormo.

 Poszło ogłoszenie o naborze. I... zabrakło legitymacji! Tak, w Całej Polsce"Ludowej" nie było miejscowości o większym nasyceniu ormowcami. Ponad 30procent mężczyzn.

 A ilu TW, ilu pospolitych donosicieli?

 Ilu spośród nich brało czynny i wspierający udział w tępieniu"reakcyjnych bandytów"?

 Ilu??!!!!!!!!!!

Jeszcze do niedawna oni sami licznie brali udział w rytualnych tańcach przy Pomniku Pamięci Żołnierzy Niezłomnych. Jakie wartości mogli przekazać swym dzieciom? Że fałsz, donosicielstwo, sprzedajność i bycie szmatą na wietrze popłaca.

Hmm. W okolicy są i działacze rolniczych związków. Ilu z nich to jest prawdziwych, ilu w razie czego kolejny raz będzie za a nawet przeciw? 

I kolejny raz podpiszą się pod kolejnym 3 razy tak?

Czy pewnego dnia choć prędzej nocą oficjalnie nieznani sprawcy zniszczą pomnik na cmentarzu?

Całkiem możliwe.

Vote up!
3
Vote down!
0

brian

#1660533

Nieszczęście kołem się toczy. Za komuny handel z Zachodem był ograniczony, więc to co nam było potrzebne, sami produkowaliśmy. Potrafiliśmy produkować statki, lokomotywy, ciężarówki, rowery, lekarstwa, kosmetyki, słodycze, buty ,odzież ... i to coraz lepszej jakości. Później był test na przyjęcie nas do Unii Europejskiej i okazało się, że my nic nie potrafimy i trzeba to nasze zastąpić tym obcym, tym lepszym, ze szczególnym naciskiem na media.

W ten sposób zaczęło się przerabianie Polaków na „pełnowartościowych” Europejczyków, dopasowanych do definicji tego słowa, tak jak je Niemcy rozumieją. Zaczęła się intensywna medialna pedagogika wstydu i obrzydzania Polakom wszystkiego co polskie. Po 7 latach izolatki od wejścia Polski do UE, łaskawie pozwolono Polakom na legalne podejmowanie tam pracy. Polak stał się od razu na Zachodzie synonimem intruza, nieudacznika, pijaczka, przemytnika, obiboka i cwaniaczka. Stało się tak, bo sytuacja gospodarcza w Polsce była wtedy katastrofalna; nędza, ogromne bezrobocie i ludzie masowo wyjeżdżali za pracą, często bez znajomości języka, bez zawodu, bez pieniędzy i bez kontaktów na miejscu. Dużą rolę przy tym odgrywał też strach przed konkurencją ze Wschodu oraz głęboko na Zachodzie zakorzenione te stare ale nadal chętnie powielane stereotypy o Polakach.

Ta sytuacja uległa zmianie gdy w 2015 roku Merkel otworzyła granice dla milionów muzułmańskich migrantów z Azji i z Afryki, którzy chcą żyć w Europie po swojemu,
ale w lepszych warunkach. Jednocześnie w Polsce PiS przejął władzę i zaczął zwalczać narzuconą Polakom pedagogikę wstydu i wziął się za tworzenie ambitnych projektów gospodarczych. Niemcy poczuli się podwójnie zagrożeni i rozpoczeli medialną nagonkę na Polskę pod rządami PiS. Obiektem ich oszczeryczych ataków przez 8 lat byli głównie; Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro oraz Przemysław Czarnek. To uderzenie w filary niezależnego państwa. Obecna obsada na tych stanowiskach jest już w 100% po ich myśli. Teraz media zaczęły tworzyć mit Tuska jako zaciekłego obrońcy polskiej racji stanu.

Koalicja 13 grudnia ma za zadanie dokończyć dzieła, którego ani Wehrmacht, ani Armia Czerwona nie były w stanie definitywnie dokonać w Polsce. Tu chodzi o podmianę w Polakach polskiej tożsamości narodowej na neomarksistowską tożsamość made in EU. Polskość ma stać się romantycznym folklorem prezentowanym od święta, a polska kultura i literatura mają zniknąć z progamów nauczania w szkołach. To jest klucz do zrobienia z Polaków potulnych wasali. Kluczem do ocalenia niepodległości Polski i tym samym polskiej tożsamości narodowej, jest silna gospodarka i krzewienie polskości już od przedszkola.

Vote up!
4
Vote down!
-1
#1660538

Byt określa świadomość

Smutna to była świadomość:
hałdy, hałdy, osada...
Proletariusz? - to przecie wiadomo:
ten, co nic nie posiada.

Co mi tam opowiadać,
co było, a czego nie będzie!
Chcę rozpowiedzieć radość
wszędzie.

Wydobyliśmy tyle a tyle
ponad normę. Wiadomo.
Niech dzieci spytają: "Ile
chleba z masłem przybyło do domu?"

Niech żona spyta: "Dlaczego
niezmęczony i taki radosny?"
Mąż odpowie: "Bom robił dla swego,
dla socjalizmu, dla wiosny.

Robiłem z rozmysłem, honornie,
kilof walił jak sto tysięcy,
325 ponad normę,
a będzie jeszcze więcej!"

Jeszcze czarne pod kopalniami
hałdy i widma domostw.
Przyszłość przed nami!
Byt określa świadomość!

Władysław Broniewski

"Wolność nigdy nie jest oddalona od wyginięcia o więcej niż tylko o jedno pokolenie. Nie przekazaliśmy jej naszym dzieciom wraz z naszą krwią. Musimy o nią walczyć, chronić ją i przekazywać ją dalej, tak aby oni mogli zrobić to samo, w przeciwnym razie, pewnego dnia spędzimy nasze schyłkowe lata, opowiadając naszym dzieciom i dzieciom naszych dzieci, jak to było kiedyś w Stanach Zjednoczonych, gdzie ludzie byli wolni".

“Freedom is never more than one generation away from extinction. We didn't pass it to our children in the bloodstream. It must be fought for, protected, and handed on for them to do the same, or one day we will spend our sunset years telling our children and our children's children what it was once like in the United States where men were free.”

Ronald Reagan

Vote up!
2
Vote down!
0
#1660539

niestety to prawda, każde Pana słowo. Po dojściu do władzy lewackich szmat 13.12.2023r. rozpoczęto (nazwijmy to) "pokojowym rozbiorem Polski. Z historii usunięto wiele ważnych dla Polski bitew, faszyści ukraińscy mają pisać historie ukraińską dla dzieci z rodzin ukraińskich które osiedliły się w Polsce na stałe, w UE do głosu dochodzą lewackie ścierwa chcące dyktatury komunizmu zachowując jednocześnie prawo do należenia do tz. elity których prawo nie dotyczy .... smuteczek 

Vote up!
2
Vote down!
0

sopociak

#1660543

   Moi wujowie, oficerowie wywiadu AK, chyba przewracają się w grobie widząc "nowy" postkomunistyczny rząd w Polsce. Podobnie jak w Rosji nadal rządzi KGB, to obecnie w Polsce chce rządzić była SBcja i ich poplecznicy.

Vote up!
3
Vote down!
0

ronin

#1660558

ani nie została obalona i rozliczona ze zbrodni tylko się przepoczwarzyła pod nadzorem i czujnym okiem bezpieki i rozwiedki prlu oraz agentury odwiecznych wrogów Polski, niemiec i rosji. Dziś dzieci i wnuki komunistycznych zbrodniarzy z prlu sprawują "wadzę" w Polsce ciągle niszcząc ja i okradając.. Dlatego z taka zaciekłością atakują pamięć o Żołnierzach Niezłomnych, bo byli wierni Bogu i Ojczyźnie i mieli honor. Przodkowie obecnej PO_KOmuny i ich lewackich przydupasów, podwiezieni do Polski na ruskich czołgach "utrwalali" komunę w prlu i w ubeckich katowniach mbp jeszcze długo po zakończeniu II WS, w bestialski sposób torturowali i mordowali najlepszych synów i córki Polskiego Narodu, Żołnierzy Niezłomnych.

Panie Wojciechu gratuluje Panu tego bardzo ciekawego i pouczającego szczególnie dla młodych pokoleń Polaków artykułu.

Pozdrawiam

ZS

Vote up!
2
Vote down!
0
#1660630

Jeśli nawet to tylko pozornie, dla picu. Picu z mordami Bolków wszelkiej maści.

A naprawdę na cztery łapy.

 

Ciekawe kogo tak ubodło że pierdyknął po minus 1.

Jakiś"dyżurny"?

Jeśli tak, pozdrawiam. Także w imieniu innych. Życzę dalszych suck- cessów. Suck- cessorze.

 

 

Vote up!
2
Vote down!
0

brian

#1660642