Chory z urojenia

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Henryk K., były naczelny prokurator wojskowy w okresie PRL, nie stawił się miesiąc temu na własny proces. Wczoraj, w świetnej formie, zeznawał jako świadek w procesie kolegi.

Oskarżony o popełnienie zbrodni komunistycznych poprzez bezprawne przedłużanie pobytu w stalinowskich więzieniach żołnierzom AK-WiN dokładnie miesiąc temu nie przyszedł do sądu wojskowego, zasłaniając się stanem zdrowia. Jego obrońca przedstawił zaświadczenie lekarskie, że cierpi na poważną chorobę wieńcową i z tej racji jego udział w procesie jest niemożliwy, ponieważ może nawet grozić śmiercią.

Odraczając rozprawę, sąd zdecydował o zweryfikowaniu tej diagnozy. Dopytywany wczoraj przez „Nasz Dziennik”, czy będzie uczestniczył we własnym procesie, odpowiedział wymijająco. – Jestem chory, ledwo stoję, mam arytmię – wymigiwał się Henryk K.

Wczoraj jednak przez kilkadziesiąt minut bez najmniejszych problemów zeznawał w procesie swojego kolegi po fachu Mieczysława R., prokuratora wojskowego w okresie stalinowskim, oskarżonego o takie same czyny.

– Oczywiście znam R. – oświadczył w sądzie Henryk K., potwierdzając sędziemu, że przeciwko niemu toczy się sprawa w sądzie z analogicznymi zarzutami. Ale oświadczył, że chce zeznawać.

– Nic nie mam do ukrycia, nie będę odmawiał zeznań – oświadczył, chociaż w śledztwie odmówił ich złożenia prokuratorowi.

Z jego zeznań wyłania się ponury obraz komunistycznego systemu bezprawia, kiedy bez sądu latami gnili w aresztach żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, poddawani brutalnym torturom.

Henryk K. uczestniczył w jednej ze spraw, w której pojawia się także nazwisko R. Ale oczywiście jej nie pamięta.

– Nie przypominam sobie Chrościckiego, tych organizacji było mnóstwo działających aktywnie, nie pamiętam tej organizacji – oświadczył. Gdy sędzia ppłk Robert Gmyz pokazał mu dokumenty z 1952 r., potwierdził, że był jednym z sędziów.

– Wynika z tego, że uczestniczyłem, ale nie pamiętam, byłem w składzie sądu, uczestniczyłem w wielu posiedzeniach – zeznał Henryk K. – Uczestniczył on w wielu posiedzeniach, ale nie pamiętam tego – dodał stalinowski sędzia o generale Marianie R.

Dopytywany przez prokurator Małgorzatę Kuźniar-Plotę z IPN Henryk K. powiedział, że sąd zajmował się kontrolą prawidłowości przedłużenia aresztu więźniom przez prokuratorów.

– Zajmowano się, oczywiście, że się zajmowano kontrolą przedłużenia aresztu, sąd musiał się ustosunkować co do aresztu, i się ustosunkował, i jest utrzymanie w mocy, ale nie pamiętam tego w ogóle – mówił Henryk K. – To były drugorzędne sprawy, głównie chodziło o dowody winy, areszt, to też była ważna sprawa, ale nie pamiętam, jak to przebiegało w każdej sprawie – dodał. – Nie pamiętam, czy się stykałem z takimi przeterminowanymi aresztami – oświadczył Henryk K., dopytywany przez prokuratora. Jednak w jego ocenie więźniowie nie tracili na tym. – Nie stanowiło to żadnego uszczerbku dla oskarżonego – oświadczył Henryk K. – Ponieważ te „nadwyżki” zostały mu wliczone do terminu odbywania kary, dlatego nie pochylano się nad tym szczególnie – zeznał.

Tymczasem z zeznań Marii Adamus, córki jednej z ofiar Mieczysława R. – Władysława Jedlińskiego, któremu bezprawnie, jak wskazuje prokuratura, przedłużył areszt, wynika, że był bity metalową pałką po głowie i nerkach. – Miał w wyniku tego trwałe uszkodzenia, miał krwiaki koło serca i koło wątroby, zmarł, ponieważ pękł jeden z tych krwiaków – zeznawała w śledztwie. – Najczęściej wymieniał wśród oprawców Różańskiego, Kędziorę, Fejgina – dodała. Jedliński spędził bez sądu siedem lat w areszcie, który mu ciągle przedłużano.

– A gdyby jednak uniewinniono oskarżonego? – zapytał w reakcji na słowa Henryka K. sąd. – Kwestia niesłusznego oskarżenia… mogło być tak, ale nie było takich przypadków, ja nie pamiętam takich przypadków, to w grę wchodziła kwestia odszkodowania – powiedział. Henryk K. zeznał, że w jego ocenie „prokurator nie miał obowiązku złożenia wniosku o zwolnienie z tego powodu oskarżonego, bo pozostawał pod poważnymi zarzutami”. – To była kara minimum 5 lat za uczestnictwo w organizacji nielegalnej – stwierdził. Sędzia Gmyz wskazał, że potem rehabilitowano te osoby. – Jasne, ale to po upływie lat, zmianie konstrukcji ustrojowej, został zrehabilitowany – odpowiedział bezczelnie Henryk K. Proces Mieczysława R. niebawem się zakończy. W przyszłym tygodniu przewidziane są mowy końcowe stron, po których w ciągu tygodnia musi zapaść wyrok.

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/56470,chory-z-urojenia.html

Brak głosów