Komu oddamy glosy? Polsce czy partiom?

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Druga tura przed nami. Byłaby nie potrzebna, gdyby ubiegający się o urząd dla siebie i płynące z niego korzyści dla swych partii, zechcieli na pierwszym miejscu postawić dobro Polski. Ale nie chcieli i wielu stawia sobie pytania czy zechcą w drugiej turze? Gdy chodzi o lewicę, sprawa jest jasna. Chodzi jej o to samo, co Platformie, tyle, że miałaby ona do obdzielenia innych niż ta ostatnia beneficjentów czekających na łup. Polska jednych i drugich nic nie obchodzi. Najlepiej, to rozpuściliby oni ją w mętnej cieczy europejskiej. Analogie same się rzucają w oczy i są niejako symboliczne, przynajmniej, gdy chodzi o Warszawę. Kiedyś cuchnęła fekaliami, dziś tonie w zalewającej ją wodzie, a prezydent wtedy i dziś trzyma się od tego z dala, bo ani fekalia ani i powódź nie są tak ważne, jak kariera jego i sitwy, którą reprezentuje i którą częściowo rządzi. A „warszawka”? Dała znowu w wyborach czytelny popis. Lewica wyznająca ten sam światopogląd co PO i Trzaskowski chętnie by podała im rękę, by wtrącić Polskę w bagno, a stamtąd już tylko krok do pogaństwa. Ale oddanie łupu, to dla niej zbyt wielka cena. Jest więc dylemat.

W istocie zatem sprawa jest jasna, gdy chodzi o lewicę pod wodzą Biedronia i PO Budki/Trzaskowskiego. Pięciu kandydatów: Jakubiak, Żółtek, Witkowski, Tanajno i Piotrowski w ogóle się nie liczą. Jedyne co ich dotyczy, to zdziwienie, że wystartowali. Pozostają więc przegrani w mniejszym stopniu, ale mający na swym koncie mniejszy lub większy mandat społeczny: Hołownia, Kosiniak-Kamysz i Bosak. Odwołując się do ich deklaracji, trudno zauważyć tam cokolwiek, co zdradzałoby chęć budowania Polski choćby tylko w podobnym wymiarze, jak to dzieje się przez ostatnie kilka lat, kiedy rządzi nienawidzona przez wszystkie te środowiska Zjednoczona Prawica.

Zatem i tu chodzi, w przypadku PSL, o utrzymanie wpływu na samorządy, dające tłuste obroki dla wierchuszki peeselowskiej, mającej z wsią tyle wspólnego, co lewica ze sprawiedliwością społeczną. Przed długi czas PSL jechało na jednym wózku światopoglądowym z Platformą i SLD. Teraz w wyborach obecnych musi się zdecydować, czy wybiera Polskę pogańską i przyjazną dla złodziei i malwersantów? Konfederacja – to stale jeszcze sfinks. Pomijając jej dość zawiłe oblicze polityczne, bo z dawną endecją nie da się tego skleić, w każdym razie od Trzaskowskiego, PO i lewicy sporo ją dzieli, musi pokazać czy chce Polski naprawdę narodowej i chrześcijańskiej czy pogaństwa hodowanego na prywatnym folwarku, jakim Polska się stanie? Tutaj musi paść odpowiedź jasna. Wszelkie kluczenie między diabłem a lucyferem na nic się nie zda. O Hołowni trudno coś powiedzieć, bo z niejednego pieca chleb jadał, a z jakiego teraz go je, to już jego tajemnica. On sam jechał w kampanii na wózku antykościelnym i pod tym względem przynajmniej nie stanowił zagadki. Co do kształtu państwa i funkcjonowania życia społecznego, to chyba on sam zdawał sobie sprawę, jak mało ma tu dopowiedzenia.

Zatem Polacy muszą wiedzieć jedno i nie kryć głowy w piasek. Ta druga tura, to jest wybór między Polską w sensie politycznym i społecznym stabilną, nie czołgającą się na kolanach przed byle unijnym satrapą, między Polską mającą swoją historię i w niej zakorzenione chrześcijaństwo, a między Polską uwikłaną w rozmaite perwersje, pogańską z przyszłością zależną od wielu czynników tylko nie od niej samej.

I o tym wszystkim powinno się Polakom jasno mówić, wiemy kto to winien czynić. Nawet jeśli będą go smagać zużytym już biczem, zarzutem uprawiania tu czy tam polityki. Każdy, kto żyje w społeczności jest do niej, nie tylko uprawniony, ale wręcz zobowiązany. Bo tego domaga się urząd jaki sprawuje.

Zatem spytajmy samych siebie: czyjego dobra chcemy? Polski, naszej Ojczyzny, czy koterii ukrytych za partyjnymi atrapami?

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)