Dwie dobre informacje i co dalej

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

 

W ostatnim czasie wypuszczono kilka jaskółek, które zaczynają zwiastować nowy kierunek. Tu odnotujmy dwie. Pierwszą z nich jest IPN-owski kalendarz, który zaprezentował red. Jakub Maciejewski. Oto link: ]]>https://www.youtube.com/watch?v=vPxflc9Hlz8&feature=youtu.be]]>. Takie kalendarze wychodzą od kilku lat, ale tegoroczny przełamał już dotychczasowy stereotyp. Najwyraźniej zaczyna procentować zmiana okresu badawczego. Dawniej zamykał się on w bezsensownym czasie 1939-1990 i niczego nie wyjaśniał. Około dziesięciu lat temu rozszerzono go o cały okres międzywojnia i aktualnie dotyczy lat 1917 – 1990 r. Stary w zasadzie dotyczył PRL i hermetyzował wydarzenia tamtego okresu. Nowa perspektywa oglądu pole widzenia rozszerza o niepodległą Polskę, co diametralnie zmienia ocenę wszystkich spraw i wydarzeń, które zaszły podczas II wojny i w PRL. To duża zmiana jakościowa.

I widać to. Kalendarz prezentuje dwanaście najwybitniejszych postaci polskich przemian w II RP – nie polityków, lecz głównie ludzi techniki i przemysłu. Nie wiadomo z jakich powodów zabrakło Eugeniusza Kwiatkowskiego. Problem polega jednak na tym, że jeszcze w PRL osoby te były dość powszechnie znane w „drugim obiegu”, a dziś, jak powiada red. Maciejewski, zeszły z naszej świadomości. I rzeczywiście jest to dość zawstydzająca, ale konieczna nowość, która pokazuje całe zakłamanie nie tylko PRL, ale zwłaszcza całego okresu III RP. Po 30 latach naszej „demokracji” dopracowaliśmy się pierwszej ścieżki prowadzącej do odkorkowania tlenu i utorowania dopływu prawdy o nas samych. Może wreszcie coś zacznie się zmieniać.

Drugą jaskółką, która „jeszcze wiosny nie czyni”, jest piątkowy (08.01.21) w Radio24 i niedzielny wywiad (red. Raczyńska-Weinsberg) m.in. z prof. Kikiem, który w obydwu przypadkach, odwołując się do demokracji, powtórzył potrzebę zmiany kryterium naboru kandydatów na parlamentu. Można powiedzieć, że nareszcie do świadomości doszła podstawowa informacja, że nie wszyscy nadają się na kierowników, dyrektorów i oczywiście posłów czy senatorów, zwłaszcza. Profesor, przy okazji wydarzeń w USA, odwołał się do testów psychologicznych.

Ale trzeba powiedzieć jasno, że badania takie nie wyczerpują potrzeb czasu. Równie ważnym kryterium powinno być wykształcenie i przydatność nie polityczna, lecz rzeczywista i moralna kandydata. Nie, nie o świadectwo proboszcza chodzi, lecz o dokumentację życiowych dokonań, kwalifikację zawodową, nieposzlakowaną opinię i oddanie dla spraw dobra wspólnego powinny być przepustką wyżej. Będą oni brali pieniądze z naszej wspólnej kasy, gangsterów nam nie potrzeba. Innymi słowy, trzeba wyeliminować cwaniaków, lizusów i jak dawniej mówiono – spekulantów, a dziś pieczeniarzy i ludzi bezprizornych. Jak to zrobić w tak rozregulowanym państwie, jest oczywiście zagadką. Ale oczywiście zadanie to spoczywa na barkach Suwerena, a więc polskiego narodu. Historia nie czeka i nie ma litości.

***

W IPN rozszerzenie okresu badawczego otworzyło oczy i uzdrowiło atmosferę, a proces jaki się rozpoczął, można mieć nadzieje, że pójdzie we właściwym kierunku. Obszar społeczny natomiast jest dużo bardziej rozległy i skomplikowany. Dobrą lekcję dają ostatnie wydarzenia na arenie międzynarodowej. Ale czy zblokowana polska świadomość, do której jeszcze niewiele dotarło, jest w stanie poluzować swoje sztaby? Ogólnie, Polacy do żadnych zmian nie są przygotowani, żadna siła ani polityczna, ani merytoryczna, nie działa w tym kierunku i dlatego nadal walczymy o jakąś mityczną normalność, której już nie będzie. I dziwne, że chyba nikt nie dopuszcza do siebie świadomości, że będzie inaczej, niż było? Nadal walczy się bardziej o wysokość własnej pensji, niż o los wspólnego państwa i własnej rodziny.

I teraz, jak powietrza brakuje nam tej polskiej inteligencji, którą do dziś, a jakże po peerelowsku się opluwa, a która myślała kategoriami państwa i dobra wspólnego. Pierwsza Rzeczpospolita upadła nie dlatego, że istniało liberum veto, że napadały na nas hordy sąsiedzkich wojsk, że nie było skarbu i pieniędzy, lecz dlatego, iż magnacka obojętność wzięła górę – bo oni wówczas decydowali. Wszyscy, łącznie ze szlachtą która była ubezwłasnowolniona, wiedzieli że w państwie źle się dzieje, a mimo to nikt nie chciał zmienić sytuacji. Dziś jest niemal identycznie, króluje podobna bylejakość i podobna obojętność. Dopiero po upadku państwowości w XVIII w. wiele się zmieniło. Ale była to droga przez mękę. Najciekawsze jest jednak to, że komuna tak nam zamurowała świadomość, a III RP tak rozpuściła, iż d… mamy cięższe od głowy.

Brak głosów