Polityka i codzienność, czyli zgaduj-zgadula z Ukraińcem
Trzeba zacząć porządki od własnego podwórka
Wczoraj wysłuchałam bardzo ciekawego wykładu dr Stanisława Krajskiego na temat jego ostatniej książki "Masoneria Polska 2017". Dużo mówił na temat Mateuszka i banku, który nam tenże przesympatyczny Morawiecki jr sprowadził na kark. Dużo było o hipokryzji i prezydenta i premiera i PiSu, co zresztą nikogo myślącego dziwić nie powinno.
Było też o głodzie rynku pracy. Ponoć tak wielu Polaków wyemigrowało, że brakuje rąk do pracy, co przy normalnej polityce stanowiłoby o podwyższeniu płac i poprawie bytu Polaków i - o powrotach Polaków z zagranicy. Niestety, nasi dobroczyńcy z dobrej zmiany z otwartymi rękami przyjmują miliony pracujących za pół darmo Ukraińców, co efektywnie uniemożliwia domaganie się godziwego wynagrodzenia ze strony rodzimych pracowników. O tym wszyscy wiedzą.
Ten sam pan Krajski narzekał, jak to nie może się dogadać w niegdyś doskonałym osiedlowym sklepiku, bo pracujący tam Ukraińcy nie mówią po polsku. Ukrainiec ( czy Ukrainka) przyniósł mu z 10 różnych produktów, bo nie rozumiał, co jego klient chce kupić. I co? I nic. A przecież taka sytuacja urąga zdrowemu rozsądkowi! Czy nie łaska złożyć skargę u kierownika/właściciela sklepu? Gdyby pan Krajski i każdy klient tego sklepu, którego Ukrainiec nie rozumie i bawi się z nim w zgaduj - zgadulę, zawetował, to z pewnością ten kierownik czy właściciel sklepu przynajmniej by przepytał Ukraińców ze znajomości języka polskiego przed przyjęciem ich do pracy.
Podejrzewam, że nie jest to odosobniony przypadek i tego typu sytuacje zdarzają się w wielu sklepach, jak również w innych miejscach pracy, gdzie normalnie jest koniecznie wymagana znajomość języka i że to się dzieje w wielu miastach Polski. A co na to Polacy? Co Polacy na to, że nie są rozumiani przy zakupie podstawowych produktów we własnym kraju w sklepach, w których kupują od dekad?
Zasadą jest, że jeśli klient nie jest zadowolony z usług, ma prawo złożyć zażalenie, czyli skargę i nie ma w tym niczego zdrożnego, nieetycznego czy niemoralnego. Nikt nie dostaje niczego za darmo, ani produktów, ani usług i ma prawo wymagać, aby był obsłużony uprzejmie i we własnym języku. Czy to tak trudno Polakom zrozumieć?
Mowa tu często o pobudkach, o przebudzeniu, o działaniu. Proponuję zacząć od osiedlowych sklepików, a tym bardziej wielkich supermarketów, gdzie za psie pieniądze pracują nie mówiący po polsku Ukraińcy, zamiast Polaków, którzy powinni tam pracować za godziwą pensję.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1256 odsłon