Wspomnienia Naczelnej Higienistki: pakiet okologiczny

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Będąc odmłodzoną we Vivie lekarką, którą wysunął na Naczelną Higienistkę naszego zadupia sam Król europejski - podczas gdy robiłam brzuszki na wykładzinie - usłyszałam walenie do drzwi mojego gabinetu:

- Niech poczeka chwilę, bo jezdem zajętą ! – wykrzykłam, chowając kolebkę do robienia brzuszków za parawanem. W lusterku sprawdziłam jeszcze swój odmłodzony wizerunek, założyłam szpilki, siadłam na fotelu Naczelnej Higienistki i znowu wykrzykłam:

- Wlaz !

Do mojego gabinetu Naczelnej Higienistki wszed pacjęt o zwroku wystraszonem, jakby miał za chwilę walnąć w kalendarz 2015 roku, co go miałam na drzwiach powieszony:

- Dzię dobry pani doktór… - nieśmiało powiedział.

- A dzię dobry panu ! – radośnie odpowiedziałam, gdyż naczelną misją Naczelnej Higienistki naszego zadupia jest stanąć otworem do pacjęta, w szczególności zaś wystraszonego lub z nowotworem.  Niestety, tego jeszcze nie rozumią niektórzy lekarze z tego porozumienia, z którem nie mógł się porozumieć doktór Arłukowicz. Ale że się wreszcie porozumiał, zgodnie z etykietą lekarską dodałam:

- Co panu dolega ? Czyżby pan przyszedł do mnie po poradę okologiczną ?

Wystraszony pacjęt kiwnął tylko głową, stojąc nadal przy drzwiach. Widząc to, dodałam mu otuchy:

- Niech się pan rozpłaszczy bez krępacji i siędzie sobie na krześle, abym mogła pana zdiagnolizować...

Pacjent posłusznie zdjął płaszcz i usiadł na krześle ze wzrokiem wbitem w wykładzinę… Obserwując przez chwilę pacjęta, któren nie ruszał się na swoim krześle, powiedziałam:

- Czy ma pan jakieś dolegliwości rakotwórcze, bo zgodnie z pakietem okologicznym doktora Arłukowicza, na moje oko to pan raka nie ma ! Nie przysługuje zatem panu zielona książeczka, skoro na oko wygląda pan na zdrowego ! Niech mi zatem powie, czym jest pan tak wystraszony ?

Na te słowa pacjęt poderwał się z krzesła i zaczął mi wykrzykiwać pod adresem, aż mnie zatkło:

- Ja pani doktór od dwóch lat nie mogę się dostać do specjalisty od raka i teraz, gdy już to porozumienie doktór Arłukowicz z porozumieniem podpisał, pani mnie mówi, że lekarz będzie teraz „na oko” oceniać, czy pacjęt ma raka? To przecież jest niespotykane we świecie, gdzie przebywałem, jako pracownik sezonowy - żeby lekarz leczył raka na oko ! To chyba jakiś cyrk jest ! – wyrzucił ze siebie pacjęt, opadając na krzesło z rozstrzęsionemi ręcami…

Minęła chwila, gdy i ja też doszłam do siebie, zaskoczona wybuchowem pacjętem. Wyszukawszy we szufladzie przyrząd do narkozy, któren zawsze dodaje mi pewności, odpowiedziałam zasadniczo:

- Co mi tu narzeka na służbę zdrowia naszego zadupia ?! Pan się przyszed tutaj leczyć, czy politykować, jak ci lekarze, co robili w brew doktorowi Arłukowiczowi, podczas gdy doktór Arłukowicz chciał im zrobić na rękę ? Pan chyba nie słyszał w telewizorze, jak doktór Arłukowicz wyjaśniał na czem polega lecznictwo okologioczne w naszem zadupiu, co ? Ono właśnie polega na tem, że lekarz rodzinny na oko ocenia, czy pacjęt jest czy nie jest chory na raka. Sama nazwa badania o tem mówi. Jest to badanie okologiczne ! Zatem, jak pacjęt wygląda na oko na takiego, co raka nie ma - jest więc całkiem logiczne, że nie dostanie zielonej książeczki ! Chyba się pan ze mną zgodzi ? – pojednawczo zapytałam.

Pacjęt, któren już się trochę uspokoił, zapytał z nadzieją w głosie:

- To oprócz badania okologicznego, już żadnych innych badań pani doktór mi nie zaordynuje ?

- A niby po co, jak pan wygląda na zdrowego ? – logicznie zapytałam, dodając:

- Zresztą nie mamy na to funduszy, bo je zeżarli górnicy. Chyba zna pan to powiedzenie, że tak krawcowi staje, jak mu krawcowa daje ?

Pacjęt zastanowił się przez chwilę i z nową energią, zaczął swoje żale:

- To ja przez dwa lata nie mogę się na tem zadupiu dostać do specjalisty i teraz jak mi ten Arłukowicz mówi w telewizorze, że nie tylko znikną kolejki, ale że jeszcze będzie się leczyć chorych na raka całem pakietem ! A pani doktór mi mówi, że już żadnych innych badań nie potrzeba ! Ja za dodatkowe badania muszę w tym syfie płacić ! Toż to jest Bangladesz ! Ja czekałem cztery godziny, żeby się dostać do pani doktór !

- Nie wiem, co to jest ten Bangladesz, ale rzeczywiście nasze zadupie stara się dorównać do najlepszych ! W tym się z panem zgodzę ! – odrzekłam, kontynuując dalej:

- Jest pan zapewne pierwszy raz w gabinecie Naczelnej Higienistki, więc nie musi pan wiedzieć, że na parapecie mam zawsze wystawiony słoik od Owsika. Oczywizda, że są to datki dobrowolne, gdyż oprócz badania okologicznego, ma pan zapewnione w każdem gabinecie naszego zadupia badanie metodą opuku i osłuchu. Dlatego, jak pan wykorzysta te wszystkie badania - czas oczekiwania do lekarza rodzinnego może się wydłużyć. Ale po to, żeby gdzie indziej się skrócił ! To jest chyba logiczne ?! A pozatem, ja tych słuchawek nie noszę na sobie tylko dla dekoracji, żeby tylko dobrze na fotosach wyglądać ! – wskazałam pacjętowi na zawieszone na mojej szyji słuchawki i niezrażona ciągłam mu dalej:

- Proszę mi się natychmiast rozkoszulić do gołego torsa, żebym mogła kontynować ! – zdecydowanie zaordynowałam. – Inni pacjęci czekają !

Pacjęt posłusznie zdjął koszulę i podkoszulek, mówiąc przy tem:

- Ja bym do pani doktór w ogóle nie przyszedł, ale żona mi kazała, jak jej powiedziałem, że mnie coś świszczy w płucach….

- Spokojnie, spokojnie. Zaraz to wszystko zbadamy.. – odrzekłam, opukując pacjęta, a następnie osłuchując jego tors przy pomocy słuchawek:

- Jeszcze raz pan wzdechnie….. A teraz wyzdechnie…Jeszcze raz !  I już po wszystkiem ! – dodałam radośnie na zakończenie badania na okoliczność raka…

 

                                                                                                             *                                *                                  *

 

Gdy pacjęt już się ubrał i z powrotem usiadł na krześle - po opisaniu mojej diagnolizy we skoroszycie, powiedziałam z wyrzutem na mych ustach:

- No i czego było się bać ? Czego było narzekać na służbę zdrowia naszego zadupia i na doktora Arłukowicza, jak moja pierwsza diagnoliza okologiczna okazała się być trafną ?! Pan nie ma żadnych oznak obecności raka, także przy badaniu osłuchowem i opukowem !

- Naprawdę, nie mam raka, pani doktór ? – z radością zapytał pacjęt, dodając jednak:

- To w takim razie, co ja mam pani doktór wew płucach, jak mi ciągle świszczy i świszczy ?

- Skoro nie ma pan raka, musi tam pan mieć świstaka ! Jest to chyba logiczne ?! Ale i na świstaka medycyna naszego zadupia znalazła sposób ! – radośnie poinformowałam pacjęta.

- A jaki to sposób, pani doktór ? – ufnie zapytał pacjęt.

- Proszę się zarejestrować do mnie za dwa miesiące na przeprowadzenie lewatywy, po której wygonimy z pana tego świstaka !

- Lewatywą na świstaka wew płucach ? – z wyraźnym niedowierzaniem zapytał pacjęt.

- Z moich obserwacji klinicznech wynika, że pacjęt nawet chory na raka – po lewatywie już się u mnie nigdy nie pojawił. Czyli wyzdrowiał ! Dodam, że przychodzą do mnie pacjęci  nawet z polecenia pana Hrabiego ! Dlatego na lewatywę trzeba się zapisać na dwa miesiące najprzód !

- I ta lewatywa pomoże mi na tego świstaka, co mam  go w płucach, pani doktór ? – znów z nadzieją zapytał pacjęt.

- Nie zaszkodzi – na pewno nie zaszkodzi... – odpowiedziałam za wychodzącym już pacjętem....

                                                                                                      *                                         *                                         *

 

Gdy pacjęt już zamknął za sobą drzwi mojego gabinetu, rzuciłam się na wykładzinę. Zawsze tak robię, gdy mam coś do przemyślenia i gdy robię brzuszki. Podczas robienia brzuszków intensywnie myślałam, jakby tu jeszcze bardziej przekonać społeczeństwo naszego europejskiego zadupia do pakietu okologicznego doktora Arłukowicza ? Bo, jak to się mówi ? : „Co przez brzuszek to do główki”….

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

i taka trzeba by zaordynować dr Szpadel i Arłukiewiczowi

Vote up!
3
Vote down!
0
#1460622