Szczepana Twardocha słowo o Powstaniach

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Ten wykreowany przez środowisko GazWyb na „śląski głos” pisarz od lat zapewnia zaplecze intelektualne Ruchowi Autonomii Śląska.

Praktycznie każde publiczne wystąpienie Twardocha stanowi mniej lub bardziej akcentowane podkreślenie rzekomej śląskiej odrębności od reszty Polski. Złośliwcy, a tych wszak nie brakuje, pytają z kolei o związki wylansowanego przez ludzi Michnika pisarza z Ryszardem Twardochem, ongiś rysownikiem śląskiej Trybuny Robotniczej, nb. pochodzącym z Sosnowca. Czyli, wg nomenklatury Szczepana – gorola w pełni tego słowa znaczeniu.

Nic dziwnego, że Szczepan (wyjątkowo śląskie imię, nieprawdaż?) po swojemu zapragnął uczcić Dzień Powstań Śląskich.

Mieszkający na Śląsku Polacy mają w dupie śląskie powstania, o co nie mam do nich pretensji, mnie też nie obchodzi powstanie styczniowe albo wielkopolskie. Ślązacy zaś mają w rzyci polską o tych powstaniach opowieść, której jesteśmy tylko przedmiotem, nigdy podmiotem.

Z okazji wizyty prezydenta Andrzeja Dudy na Śląsku, z racji ustanowienia potrzebnego nam jak świni siodło Narodowego Dnia Powstań Śląskich, pod pomnikiem w Katowicach stanęli przebierańcy. Przebrali się za polskich szlachciców z XVII wieku, w cokolwiek obce śląskiej historii i tradycji żupany, wyglądające zresztą jak uszyte z babcinego obrusa. Mieli też szable, kołpaki i zadowolone miny, nie mieli zaś nic wspólnego z powstaniami śląskimi, nawet rozumianymi tak, jak sobie je wyobrażacie w Polsce. U nas takiej szlachty nie było, tylko taka raczej, jak to mawiał pan Zagłoba, pludracka. W pludrach, z rapierami prostymi jak rożny, nie z szablami i w kontuszach.

Tak po prawdzie w czasach Powstań Śląskich nie można było odnaleźć nawet takiej szlachty, jak pisze Twardoch.

Prędzej pasowałby już tu „dziedzic Pruski” z nieśmiertelnego filmu Barei.

Szczepan Twardoch, zagorzały zwolennik śląskiej odrębności (przypomnieć należy jego słynne Pierdol się, Polsko!) układa tymczasem nowe konotacje.

W tym nieudolnie i grubymi nićmi uszytym patriotycznym fałszerstwie, jak dwie krople wody podobnym do rosyjskich rojeń o Ukrainie, Ślązacy sześć wieków spędzili w historycznej poczekalni, zajmując się przede wszystkim jęczeniem w niemieckich kajdanach i czekaniem na „powrót do macierzy".

To znaczy co?

Śląsk, wzorem Ukrainy, ma w końcu wybić się na niepodległość???

Ziemia, w czasach PRL-u nazywana polską Katangą pod świetlistym przewodnictwem Ruchu Autonomii Śląska z przewodniczącym Gorzelikiem na czele (uwaga – jeden z jego dziadków pochodził z Przemyśla!) ma ogłosić niepodległość?

Nowe rozbicie dzielnicowe Polski? Wolne Mazowsze, Wolne Pomorze (czyli Republika Kaszubska), Śląsk… I jeszcze Wolne Miasto Sosnowiec na dodatek. ;)

Tylko jaki Śląsk???

Dolnośląskie odpada, bowiem 99% to wysiedleńcy z województw wschodnich II RP, a raczej już ich potomkowie. Opolskie? Tam faktycznie, szczególnie po wsiach oraz małych miasteczkach Ślązacy przeważają. Jednak najbardziej w oczy rzucają się...

Ale co z Górnym, najważniejszym dla Twardocha???

Trzeba sobie uświadomić, że w miastach, które w 1938 roku znajdowały się po niemieckiej stronie granicy przeważa, i to znacznie ludność napływowa.

W Gliwicach i Bytomiu w 1949 roku pochodzący ze Lwowa (i okolic) stanowili ponad 70% mieszkańców.

Powód był prozaiczny. Były to pierwsze miasta, w których „repatrianci” mogli się osiedlać, ale przede wszystkim o wiele bliżej było stąd… wracać niż z Wrocławia np.

Lata 1960-70 i masowe rozbudowywanie górnictwa spowodowało natomiast przybycie sporej grupy pracowników z terenów wschodnich PRL (Lublin, Zamość i okolice). A nawet z okolic Piotrkowa Trybunalskiego czy Łodzi.

Cokolwiek wymyśliłby Twardoch oni wrośli już w śląski pejzaż. Często od dwóch, trzech pokoleń.

Są tak samo jego elementem, jak śląska część rodziny Gorzelika. Czy Twardocha nawet.

O popularności „autonomistów” świadczy niewątpliwie wynik Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku. Wówczas narodowość śląską zadeklarowało 847 tys. osób. Na liczące wówczas ok. 4,5 miliona mieszkańców Województwo Śląskie to niewiele zważywszy, że „śląskość” jako narodowość pierwszą zadeklarowało tylko 436 tysięcy osób. Nawet nie 10%.

Gorzelik i RAŚ prędziutko uznali, że dane powyższe są mocno zaniżone. Z drugiej strony pamiętam, że sporo moich znajomych deklarowało wówczas narodowość śląską z uwagi na nachalność ówczesnej propagandy i chęć zrobienia na przekór władzy. Pośród tych osób byli nawet rodowici sosnowiczanie. Zatem równoprawnie można stwierdzić, że dane powyższe były… zawyżone.

Czy z nimi duet Gorzelik - Twardoch (Szczepan) chce iść po autonomię?

Jeśli tak, to wcześniej radziłbym zasięgnąć opinii lekarza… ;)

Polak, mieszkający od pokoleń na Śląsku, i utożsamiający się z tym regionem, zastanawia się nad intencjami Twardocha, który za wszelką cenę usiłuje zdyskredytować polskość Śląska.

Wg niego mówienie o polskości Śląska to patriotyczne fałszerstwo, zaś powstania śląskie nazywa… wojną domową.

Ostro i pryncypialnie wyraża się o Dniu Powstań Śląskich:

Przede wszystkim jest to oczywiście okazja do przewalenia publicznych pieniędzy na akademie o znanym wszystkim wdzięku i powabie, na których jakiś nieszczęsny urzędnik urzędniczym językiem opowie kocopały o tym, że od wieków, że polszczyzna, że matki, pieśni, święta katolicka wiara, że powrót do macierzy, że krew i ziemia, i tak dalej, wszyscy znają to smutne pierdolenie. Potem będą oklaski i jakiś inny nieszczęśnik albo nieszczęśnica zaśpiewa za dobre pieniądze, za to fałszując, pseudopowstańczą piosenkę, oczywiście po polsku, znowu oklaski, potem zaproszony dygnitarz przetnie jakąś tam wstęgę i coś tam odsłoni, pomnik albo tablicę, której nachalna obecność ma powetować Polakom te sześć wieków nieobecności tutaj, a potem jeszcze wojewoda śląski, jak w każdym wywiadzie, zapewni, że Śląsk był, jest i pozostanie polski, co swoją drogą bardzo lubię, bo skoro tak zapewnia, to znaczy, że wątpliwości są.

Tak na marginesie, płodny autor wylansowany przez środowisko związane z Adamem Michnikiem zapomniał, gdzie mieści się siedziba organizacji Gorzelika, czyli RAŚ. Otóż w Katowicach przy ulicy Norberta Bończyka.

Urodzony 6 czerwca 1837 roku Bończyk pochodził ze zgermanizowanej śląskiej rodziny. Święcenia kapłańskie przyjął w 1862 roku. Jako ksiądz zasłynął ze swojej działalności, mającej na celu utrwalenie polskości na Śląsku.

Mocno zaangażowany w propagowanie języka polskiego, choć w okresie młodzieńczym pisał wiersze również po niemiecku i łacinie. Oprócz tego przekładał literaturę niemiecką na polski, zwłaszcza Goethego i Schillera. Za przetłumaczenie i wydanie po polsku w 1872 w Bytomiu opowiadania niemieckiego pisarza Konrada Bolandena pt. Stary Bóg żyje został skazany przez władze niemieckie na więzienie. Odbył 2 miesiące kary, a cały nakład książki został skonfiskowany. Jednym z przesłań jego poezji była teza o nieustającej polskości Górnego Śląska. Współpracował z działaczami społecznymi, wydawcami i dziennikarzami na Śląsku Józefem Szafrankiem oraz Karolem Miarką.

(wikipedia)

I to właśnie jest pewien aspekt, który najwyraźniej Twardochowi umyka.

On po prostu nie jest w stanie pojąć tego, co tak trafnie przedstawił urodzony w niemieckim wówczas, ale zawsze śląskim Zabrzu, Horst Eckert (Janosch). W zakończeniu jego najważniejszego chyba dzieła poświęconego Śląskowi (Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny – 1970) padają ważne słowa dotyczące narodowości, a raczej jej postrzegania.

Ślązak w Niemczech jest Polakiem. Dla odmiany w Polsce uważany jest za Niemca.

Twardoch, zacietrzewiony Twardoch! robi wszystko, by, przynajmniej w Polsce, obraz ów się utrwalił. I pozostał jedynym możliwym do zaakceptowania.

Gdyby jednak do sprawy podszedł historycznie, powinien Ślązaków uznać za… Czechów. Wszak w Państwie Czeskim Śląsk pozostawał najdłużej.

Z jednym tylko ma rację. Kultura śląska ginie. I na nic jego buńczuczne zapewnienia:

Nasza opowieść o nas samych jest żywa, energetyczna, mieni się wieloma barwami, jest też atrakcyjna i płodna, przyciągając do siebie i wydając co rok nowe owoce, zaś polska narracja o rzekomej odwiecznej polskości Śląska jest martwa i zmurszała, nie napędza nikogo, niczego już z siebie nie wydaje, a powabu ma tyle co wspomnienia o Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze i tyle też sensu będą miały obchody Narodowego Dnia Powstań Śląskich z przebierańcami w żupanach z okiennej zasłony.

Tak naprawdę śląskość w kulturze kojarzona jest prawie wyłącznie z karczmami piwnymi i prezentowanym tam humorem.

Poza tym kultura śląska nie istnieje w odbiorze publicznym.

Nadymanie się Twardocha, jego połajanki w szczególności, są tylko przejawem bezsiły.

Śląsk jako taki przestał istnieć. Zamiast mamy do czynienia z pewną ogólnonarodową średnią.

To nie tylko wpływ „warszawskiego rządu”, który, oczywiście ten sprawowany przez Zjednoczoną Prawicę, jest dla Twardocha nie do przyjęcia.

To przede wszystkim migracja ludności, która w sposób trwały wykorzeniła śląskość z wielu miast, osiedli czy nawet wsi znajdujących się po niemieckiej stronie granicy z 1937 roku.

Najkrócej – wschodnia kutia wyparła śląską moczkę.

Dopiero ktoś pochodzący z zewnątrz z pewnym zdumieniem odkrywa, jak bardzo obie potrawy są podobne.

21.06 2022

 

cytaty: ]]>wyborcza. duży format]]>

 

fot. flaga Górnego Śląska

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (13 głosów)

Komentarze

WSZYSTKO CO POLSKIE JEST IM WROGIE I NIENAWISTNE

Nawet język, którym posługują się tacy ludzie świadczy o ich pogardzie i nienawiści. Przeczytajmy, posłuchajmy:
«polszczyzna, że matki, pieśni, święta katolicka wiara, że powrót do macierzy, że krew i ziemia, i tak dalej, wszyscy znają to smutne pierdolenie»

To nie są moje słowa, to był cytat. To nie chodzi wcale o śląskie prawo do czegokolwiek. To chodzi o to, co taki ktoś, co taki na przykład Twardoch myśli o mojej miłości Ojczyzny, jak on, ten ktoś traktuje moją polskość, zacytuję jeszcze raz, jego zdanie - to jest według niego «smutne pierdolenie».

Otóż ja, tak jak każdy Polak mam prawo do swojej polskości, mam prawo do jej obrony, dokładnie tak jak każdy Ślązak ma prawo do swojej śląskości, tak jak każdy bydgoszczanin ma prawo do swojej bydgoszczości i każdy z nas ma prawo do swojej tożsamości - ale bez nienawiści, bez pogardy do wszelkiej innej tożsamości.

A w tej nienawiści i pogardzie widzę zimne oczy żołnierzy Federacji Rosyjskiej bez żadnej emocji mordujących Ukraińców, widzę żołnierzy Volkssturmu mordujących Polaków, widzę także pogardę do Ślązaków walczących kiedyś o ich polską tożsamość.

Vote up!
6
Vote down!
0

michael

#1645214

     Nienawidzący polskości i polskiego patriotyzmu bolszewiccy politrucy z sowieckiego "GWna" lansują w swoich regionalnych "GWnach" każdą lewacką zdegenerowaną czy zbydlęconą, lecz antypolską kreaturę.

     Trockistowska michnikowszczyzna robi to od samego przejecia "GWna" przez bolszewickich politruków zarządzanych przez Michnika.

Vote up!
7
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1645215