Skrzypczyński czyli Szlachetna Paczka 2.0

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

To, co Onet wyprawia w związku z byłym prezesem Polskiego Związku Tenisa Mirosławem Skrzypczyńskim coraz bardziej przypomina wcześniejszą „wpadkę” tego portalu z księdzem Stryczkiem ze Szlachetnej Paczki.

Przypomnijmy.

Ks. Jacek Stryczek lider Stowarzyszenia Wiosna, inicjator akcji Szlachetna Paczka został oskarżony przez Onet o mobbingowanie swoich pracowników. Pod koniec tego roku prokuratura umorzyła śledztwo przez "brak wystarczających dowodów". W wyniku ogromnej skali nagonki ksiądz jednak wycofał się z życia publicznego. Teraz Dawid Wildstein w swoim tekście na portalu tvp.info obnaża "przerażający sposób działania Onetu", czyli tzw. wolnych mediów.

"Z powodu braku wystarczających dowodów na postawienie zarzutów śledztwo ws. mobbingu i niegospodarności w Stowarzyszeniu Wiosna, kiedy kierował nim ks. Jacek Stryczek, zostało umorzone" oraz "decyzja ta dotyczy wszystkich wątków postępowania. Jej podstawą było stwierdzenie, iż nie doszło do realizacji znamion przestępstw, które były przedmiotem postępowania" - przytacza wyjaśnienia prokuratury tvp.info.

Na tym skończyła się sprawa, która cztery lata temu wzbudziła tyle emocji wśród mediów, a ostatecznie również wielu Polaków. Ks. Jacek Stryczek był wtedy dobrze rozpoznawalną "twarzą" wielkiej akcji charytatywnej Szlachetna Paczka.

"Niezależnie jednak od decyzji prokuratury, konsekwencje ataku (a wręcz nagonki, jak opisywały to niektóre media) Onetu na Szlachetną Paczkę są bardzo konkretne i trwają nadal" - zauważa w swoim tekście Dawid Wildstein.

Onet brnie w kłamstwa

Redaktor Janusz Schwertner - autor tekstów dotyczących ks. Jacka Stryczka i rzekomego mobbingu - oraz sam Onet doprowadzili do sytuacji, w której kapłan nawet nie chce komentować korzystnego dla siebie wyroku sądu. Nie wypowiada się w mediach, a jedynie publikuje nagrania rekolekcji, swoje przemyślenia dotyczące Ewangelii czy różnych aktywności związanych z parafią, w której posługuje.

"Onetowi i redaktorowi Schwertnerowi udało się zaszczuć ks. Stryczka" - komentuje tvp.info.

]]>https://polskieradio24.pl/5/1222/artykul/3093887,wolne-media-czyli-jak-o...]]>

Janusz Schwertner najwyraźniej znalazł kolejną ofiarę. Tym razem chodzi o byłego (złożył rezygnację wobec medialnej nagonki) prezesa Polskiego Związku Tenisowego Mirosława Skrzypczyńskiego.

I pewnie sprawa potoczyłaby się podobnie jak ze Szlachetną Paczką, gdyby nie działania Zarządu PZT. Otóż w odpowiedzi na rewelacje funkcjonariusza Schwertnera… powołano Komisję do wyjaśnienia okoliczności związanych z doniesieniami medialnymi zawartymi w publikacjach dotyczących Pana Mirosława Skrzypczyńskiego, w tym zbadania doniesień o mobbingu lub molestowaniu seksualnym.

Raport ów, opracowany przez mec. dr Dorotę Strus-Wołos, mec. dr Monikę Brzozowską – Pasieka oraz dr Ewę Tokarczyk zawiera tezy co najmniej poddające w wątpliwość njusy onetowych funkcjonariuszy.

Niestety. Zamiast rzeczowej dyskusji i walki na argumenty rozpoczął się kolejny bezpardonowy atak medialny na powyższe ustalenia a także na członkinie Komisji.

W ostatnim tekście, zamieszczonym na stronkach Onetu ukrywający się za inicjałami KR funkcjonariusz w tekście pod wielce wymownym tytułem Bulwersujące ustalenia komisji w sprawie afery w PZT! Laurka dla Skrzypczyńskiego pisze:

Komisja Polskiego Związku Tenisowego do zbadania oskarżeń wobec byłego już prezesa Mirosława Skrzypczyńskiego o przemoc fizyczną, psychiczną i seksualną opublikowała raport. Można w nim przeczytać, że nie znaleziono dowodów na potwierdzenie relacji trzech kobiet. Problem w tym, że komisja nie wysłuchała zeznań poszkodowanych, a przed jej obliczem stawili się tylko obrońcy 60-latka, którzy go tylko wychwalali — czytamy na stronie Onetu w tekście Janusza Schwertnera.

W 2022 r. wybuchła bardzo głośna afera w PZT. Dziennikarze Onetu Jacek Harłukowicz i Schwertner opublikowali serię tekstów, które dotyczyły Skrzypczyńskiego. Miał on w przeszłości molestować, a także dopuszczać się przemocy — zarówno wobec trenowanych zawodniczek, jak i również członkiń własnej rodziny.

Teksty Onetu najpierw doprowadziły do odwołania z funkcji prezesa Skrzypczyńskiego, a później spowodowały powstanie komisji, która miała wyjaśnić tę sprawę.

Przypomnijmy, że Katarzyna Kotula, dziś posłanka Lewicy, a przed laty zawodniczka Skrzypczyńskiego w Energetyku Gryfino postanowiła zdać Onetowi swoją relację z kontaktów z byłym prezesem PZT.

Następnie o swoich doświadczeniach opowiedziała Onetowi także Katarzyna Teodorowicz, którą Skrzypczyński miał nafaszerować środkami nasennymi, żeby ta przegrała mecz. Następnie swój punkt widzenia przedstawiła Ewa Ciszek — kelnerka zatrudniona rok temu przy organizacji odbywającego się w Kozerkach Memoriału im. Marii i Lecha Kaczyńskich. Ona zarzuciła byłemu prezesowi zachowania, które należy określić jako napastowanie seksualne.

Każda z tych sytuacji została wyjaśniona przez utworzoną komisję, w której skład wchodziły uznane prawniczki Monika Strus-Wołos i Monika Pasieka-Brzozowska oraz psycholożka Ewa Tokarczyk. Problem w tym, że Kotula, Teodorowicz i Ciszek nie skorzystały z zaproszenia i nie przedstawiły swojej wersji zdarzeń.

Mimo to komisja wydała raport, w którym oparła się na zeznaniach anonimowych "świadków", którzy Skrzypczyńskiego przedstawili jako człowieka wybitnego w polskim tenisie. Natomiast jego ofiary zostały przedstawione jako "w najlepszym razie mitomanki nieumiejące pogodzić się z porażką (Teodorowicz), tenisowe niedojdy (Kotula) i szukające niezdrowej atencji u mężczyzn (jak w przypadku kobiety pracującej przy Memoriale Kaczyńskich)".

Warto też zaznaczyć, że komisja mimo bulwersujących ustaleń zaznacza, że faktów, jakie zostały przedstawione przez Kotulę, Teodorowicz i Ciszek w publikacjach Onetu nie można jednoznacznie wykluczyć.

Schwertner na koniec swojego tekstu zaznaczył, że wraz z drugim autorem serii publikacji Harłukowiczem podtrzymują wszystko, co zostało w niej zawarte. Natomiast swojej rzetelności i poszanowania dziennikarskich zasad będą dowodzić w procesie sądowym, którego wytoczenie zapowiedział dziennikarzom Onetu Skrzypczyński.

]]>https://przegladsportowy.onet.pl/tenis/bulwersujace-ustalenia-komisji-w-...]]>

Generalnie powyższy tekst żurnalisty KR stanowi dość dokładne podsumowanie tekstów opublikowanych przez „cyngielka” Schwertnera wraz z kompanem. Tak naprawdę oparty jest o wspomnienia sprzed trzech dekad posłanki lewicy Katarzyny Kotuli, działaczki różnych organizacji typu Ogólnopolski Strajk Kobiet oraz o opowieści o „cycuszkach”, jakie to rzekomo wpadły w oko Skrzypczyńskiemu.

Co więcej tekst zawiera oczywistą nieprawdę – prezes Skrzypczyński nie został odwołany, ale sam złożył rezygnację.

A już do legendy rzetelnego dziennikarstwa przejdzie stwierdzenie sugerujące nierzetelność Raportu, albowiem osoby zaproszone przez Komisję olały ją i nie stawiły się na zaproszenie nie proponując np. innego terminu.

Zauważmy zatem, że wiarygodność wyjaśnień np. posłanki Kotuli można było ocenić na podstawie zeznań innych osób.

W tym przypadku jednak Komisja dysponowała wypowiedziami posłanki Kotulanki dla der Onet. Cóż, konfrontacja ich z wypowiedziami świadków doprowadziła do kategorycznego wniosku:

„Nie ma dowodów na to, aby w latach 1990-1992 doszło do molestowania seksualnego Katarzyny Kotuli przez Mirosława Skrzypczyńskiego".

Twierdzenie, że mimo to nie można wykluczyć przebiegu zdarzeń takiego, jaki po trzech dekadach przedstawia Kotulanka, jest kuriozalne.

Przede wszystkim trzeba podkreślić z całą mocą, że w Polsce, nawet wobec osób deklarujących prawicowe sympatie, obowiązuje domniemanie niewinności.

A zatem to nie Skrzypczyński ma wykazywać swoją niewinność, ale to jemu należy wykazać winę.

Co prawda media to nie sąd, ale nawet w tym przypadku wina, czy też ogólniej sprawstwo, winno być uprawdopodobnione w wysokim stopniu.

Tymczasem brak jest jakichkolwiek dowodów świadczących o rzetelnej pracy dziennikarza śledczego Schwertnera i jego kumpla.

Ograniczono się do podania częściowo anonimizowanych wypowiedzi trzech osób. Uciekając przed zarzutem braku rzetelności w zbieraniu materiału dziennikarskiego funkcyjny der Onet próbuje przerzucić winę... na Komisję.

To nie teksty Onetu, ale... Raport jest kuriozalny, na dodatek wydany na podstawie anonimowych „świadków”. Funkcjonariusz KR celowo umieszcza słowo „świadków” w cudzysłowie chcąc deprecjonować ustalenia odmienne od pomówień polskojęzycznego portalu.

Zważyć jednak trzeba, że zeznania pochodzą od konkretnych osób, których danymi dysponuje Komisja i w każdej chwili może je ujawnić odpowiednim służbom państwowym w trybie przewidzianym przez prawo.

Poza tym inne materiały zebrane przez Komisję liczą ok. 2300 stron.

Powstaje pytanie, czy funkcjonariusz medialny Schwertner jest medialnym psychopatą, od czasu do czasu napadającym na niczemu winnych ludzi?

A może po prostu jest medialnym cynglem, mającym uwalać osoby niewygodne dla lewackiego świecznika???

Szlachetna Paczka prowadzona przez księdza, która bez nagłośnienia medialnego powoli zbliżała się do pompowanych wyników Owsiakowej hucpy, stanowiła zagrożenie. Schwertner zatem dość skutecznie uwalił księdza.

Teraz zaś uderzenie zostało skierowane w człowieka, który nie ukrywa swoich prawicowych sympatii, co przynajmniej w zamierzeniu miało dowalić Kaczyńskiemu i PiS.

Doprawdy po ujawnieniu Raportu trudno mieć jakiekolwiek złudzenia co do Onetu, w szczególności zaś Schwertnera.

Rodzaj żurnalistyki, jaką prezentuje, to niestety nawiązanie do dawnych tradycji prasy brukowej Niemiec Zachodnich (vide: Utracona cześć Katarzyny Blum Heinricha Theodora Bölla z 1974 r.). Prasa, dzisiaj zaś ogólniej media, publikuje z jednej strony materiały mniej lub bardziej prawdowate (truthiness, określenie po raz pierwszy sformułowane przez amerykańskiego dziennikarza Stephena Colberta w 2005 r.), czyli materiał odczuwany przez odbiorcę jako prawdziwy, naprawdę jednak mieszczący się w szerszym zbiorze… fejków!) z drugiej zaś – kampanie medialnego szczucia skierowane przeciw konkretnym osobom luźno, bądź nawet wcale oparte na dowolnej interpretacji faktów.

Jednocześnie wykazywanie oczywistych błędów czy też ewidentnych braków w ustaleniu przez dziennikarza stanu faktycznego rodzi kolejny atak.

To żurnalistyka rodem z podłego magla, niestety, dzięki współczesnej technice obdarzona sporym zasięgiem.

Należę do pokolenia, które wiedziało dokładnie, że „prasa kłamie”. Musiała więc dokładać szczególnych starań, aby kogoś przekonać.

Niestety, sprawy księdza Jacka Stryczka czy też b. prezesa PZT Mirosława Skrzypczyńskiego pokazuje, że hasło to pozostaje ciągle aktualne. Reakcja tłumu o łatwowierności.

I choć dostęp do pierwotnej informacji jest dzisiaj o wiele prostszy, niż nawet 30 lat temu zalew rozmaitych wersji tego samego zdarzenia często jest skuteczniejszy niż dawna komunistyczna zagłuszarka sygnału radia Wolna Europa.

Manipulatorzy medialni wykorzystują to przeciwko nam. Na szczęście czasem robią to tak tępo i prymitywnie jak wspomniany żurnalista Schwertner, funkcjonariusz medialny do specjalnych poruczeń.

Ale jak wielu, działających bardziej subtelnie, wcześniej nas trafiło? A ilu jeszcze trafiło lub trafi?

Ps. Raport dostępny jest tutaj: ]]>http://www.komisjaspecjalnapzt.pl/raport/]]>

 

19.07 2023

 

 

rys. pixabay

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)