Kolejny kapiszon żurnalisty Cuchnowskiego: chińskie nagranie

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

To powoli zaczyna wyglądać na nową świecką tradycję – czerski cyngiel Czuchnowski (z racji poziomu publikacji Cuchnowskim zwany) tym razem ujawnił aferę Piotrowicza… sprzed 17 lat!

Jak donosi na łamach GW, a co der Onet z wielką lubością upowszechnia, dwaj sędziowie z Podkarpacia byli nakłaniani do sfałszowania egzaminu na aplikację sędziowską córki Stanisława Piotrowicza, dziś sędziego TK, wcześniej posła PiS i prokuratora stanu wojennego. Swoją informację o mającym mieć miejsce w 2006 roku incydencie Czuchnowski oparł na pochodzącym rzekomo z 2019 roku nagraniu „przypadkowo” zrobionym podczas wycieczki do Chin.

To już pierwsza zagwozdka. Dlaczego nagranie nie było wykorzystane podczas wyborów 2019 roku?

Czy dlatego, że wówczas PiS miał pogrążyć inny kapiszon wzmiankowanego Czuchnowskiego o dwóch wieżach Kaczyńskiego, za które nie zapłacono austriackiemu hochsztaplerowi sumy stanowiącej zarobek wziętego austriackiego lekarza w ciągu dekady???

Co się odwlecze…

Tym razem Czuchnowski zapętla się jeszcze wyraźniej. Oto w charakterze świadka na zdarzenia mające mieć miejsce prawie dwie dekady temu! powołuje sędziego w stanie spoczynku Edwarda Lorysia, ongiś prezesa Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, zaś latach 1993-97 sędziego Trybunału Stanu.

Czuchnowski:

Informator: (…) To właśnie do sędziego Lorysia Pelewicz miał się zgłosić jako w sprawie egzaminu na aplikację córki Piotrowicza. Prośba dotyczyła tego samego: córka Piotrowicza nie zaznaczy w teście odpowiedzi na pytania, których nie jest pewna, a Loryś będzie miał taki sam długopis jako ona i dopisze właściwe odpowiedzi. Córkę Piotrowicza egzaminator pozna po białej bluzce i broszce z kameą. Córka poda mu osobiście swój test. Ale Loryś się nie zgodził. Miał powiedzieć Pelewiczowi: „Robert, uważam, że tej rozmowy nie było. Inaczej musiałbym zawiadomić odpowiednie władze". Potem Loryś składa wniosek, by wyłączyć go z egzaminu. Pisze, że wśród zdających jest ktoś, kogo zna. Jego miejsce w komisji zajął sędzia Zarzycki.

Udało nam się porozmawiać z emerytowanym sędzią (odszedł z zawodu w 2017 r.) – Potwierdzam, że tak właśnie było. Nie chcę wchodzić w szczegóły. To dla mnie smutna historia – odpowiedział.

]]>https://wyborcza.pl/7,75398,29479150,kamea-czarny-dlugopis-i-egzamin-corki-piotrowicza.html#S.MT-K.C-B.2-L.1.duzy]]>

Pogratulować pamięci panu sędziemu… Niestety, inny bohater domniemanego zajścia, sędzia Robert Pelewicz stanowczo zaprzecza wyżej przedstawionej wersji:

Rozmawialiśmy też z sędzią Pelewiczem. Tu reakcja była stanowcza. Pelewicz: – Pierwsze słyszę od pana coś takiego? "Wyborcza": - Mamy w tej sprawie nagranie oraz relację, że były w tej sprawie dwa spotkania w pana domu w Stalowej Woli, przed i po egzaminie. Namawialiście sędziego Zarzyckiego, żeby dopisał w teście odpowiedzi, których pani Piotrowicz nie znała.

Pelewicz: Nie wiem, o czym pan mówi! Naprawdę nie wiem, o czym pan mówi! W ogóle nie wiem, o co chodzi...

(ibid.)

Mniejsza już o przedstawienie córki Piotrowskiego jako zwykłego tłuka. Usytuowanie całej historii w roku 2006, gdy właśnie zaczynała się jazda na szczytach władzy – Samoobrona z Lepperem na czele opuściła koalicję rządową, posłanka Berger (ta z kurwikami w oczach) ujawniła „aferę taśmową”, co wówczas oznaczało nagranie posła PiS Adama Lipińskiego oferującego korzyści innym posłom w zamian za poparcie rządu, a dzisiaj jest normalnym lobbingiem, ostatnio obserwowanym np. w samorządzie województwa śląskiego itp. jest zastanawiające.

W tej sytuacji Piotrowicz, wówczas już pisior całą gębą, miał składać ofertę delikatnie mówiąc będącą poza granicą prawa???

Nie bał się, że podchwyci to opozycja? Poza tym panowanie formacji Kaczyńskiego było już wówczas mocno zachwiane, co z całą pewnością musiało by wpłynąć na życzliwość wielu ludzi.

„Świadek” Cuchnowskiego, sędzia w stanie spoczynku Edward Loryś to dosyć ciekawa postać. Nietuzinkowa można by powiedzieć.

12 maja 2009 roku lokalne NOWINY24 pisały:

Kandydatura Edwarda Lorysia - byłego prezesa Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, na stanowisko wiceministra sprawiedliwości, wywołała dzisiaj burzę. Był on jednym z uczestników imprezy w Hamerni koło Lubaczowa, która zakończyła się tragicznie.

Niektóre media określają sędziego mianem osoby "budzącej spore kontrowersje", nawiązując do tragedii sprzed siedmiu lat.

Mieszkający w Sandomierzu Edward Loryś, obecnie wicedyrektor Departamentu Wykonania Orzeczeń i Probacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, miałby zostać piątym zastępcą ministra Andrzeja Czumy. Wniosek w tej sprawie jest już w Kancelarii Premiera.

Dzisiaj w serwisach rozgłosni RMF FM określono sędziego Lorysia jako "budzącego spore kontrowersje". Podkreślono, że były szef Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu był jednym z uczestników imprezy w Hamerni koło Lubaczowa, która zakończyła się tragicznie.

Przypomnijmy do zdarzenia doszło 26 kwietnia 2002 roku wieczorem. W spotkaniu imieninowym uczestniczyło kilkunastu prawników, pośród których byli prezesi sądów okręgowych z regionu oraz sądu apelacyjnego.

Hamernia powraca

W pewnym momencie sędzia Andrzej Kret - wiceprezes Sądu Okręgowego w Rzeszowie, w bliżej nieustalonych okolicznościach, wpadł do stawu. Utopił się zanim nadeszła pomoc. Prokurator - na wniosek rodziny zmarłego odstąpił od zlecenia wykonania sekcji zwłok.

Być może tragedia przeszłaby bez większego rozgłosu, gdyby nie fakt, że na spotkaniu obecny był między innymi prezes Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu Edward Loryś, do którego to sądu trafiła sprawa spółki Kolmer Holding. W procesie jednym z oskarżonych był Kazimierz J. - ojciec właściciela ośrodka w Hamerni.

Pojawiły się prasowe spekulacje na temat rzekomych zajść podczas imprezy imieninowej. Niektóre gazety snuły domysły, jakoby w spotkaniu uczestniczyły ukraińskie prostytutki, a sędzia Kret nie utonął, ale został utopiony.

- To były bzdury, dlatego skierowaliśmy do warszawskiego Sądu Okręgowego pozew z powództwa cywilnego o naruszenie dóbr osobistych - mówił nam w 2003 roku ówczesny prezes tarnobrzeskiej "okręgówki" Edward Loryś. - Domagaliśmy się jedynie przeproszenia nas na łamach gazety, nie chcieliśmy żadnych odszkodowań. Zanim doszło do procesu, "Gazeta Wyborcza" zaproponowała nam porozumienie. Dziennikarze przeprosili nas na łamach za szkalujące i oskarżycielskie artykuły.

]]>https://nowiny24.pl/burza-wokol-kandydatury-edwarda-lorysia-na-wiceministra-sprawiedliwosci/ar/6041867]]>

Dwa dni później NOWINY pisały:

- Nie jestem zaskoczony, że pewna osoba wraca do tej sprawy, która już dawno została wyjaśniona - mówi Loryś. - Teraz, kiedy pojawiła się moja kandydatura, do ministra z tarnobrzeskiego sądu przyszedł obrzydliwy paszkwil. Ten paszkwil wstrzymał decyzję o ewentualnej nominacji. Zresztą nie pierwszy, bo ta osoba jest chora na władzę i anonimy pisze do kolejnych ministrów od 2001 roku, kiedy zostałem prezesem sądu w Tarnobrzegu. Wtedy ta osoba poczuła się rozgoryczona.
Kogo konkretnie ma na myśli sędzia? Żadne nazwisko w rozmowie z nami nie pada, ale nie ma wątpliwości, iż chodzi o innego sędziego z tarnobrzeskiej "okręgówki".

(…)

Edward Loryś, którego minister sprawiedliwości Andrzej Czuma widziałby na stanowisku swojego zastępcy, jeszcze raz podkreśla, że sprawa tragedii w Hamerni została raz na zawsze wyjaśniona.

- Badała tę sprawę prokuratura w Katowicach i ustaliła, że doszło do wypadku - mówi sędzia Loryś. - Zarówno Gazeta Wyborcza, jak i tygodnik Wprost, przeprosili mnie za kłamliwe informacje, jakie znalazły się na ich łamach. W uzasadnieniu decyzji o umorzeniu śledztwa jest napisane wyraźnie, że Loryś przyjechał na spotkanie w Hamerni i był krótko i przy tym w ogóle nie pił alkoholu.

]]>https://nowiny24.pl/nominacja-na-wiceministra-dla-edwarda-lorysia-wstrzymana/ar/6042215]]>

Czy tylko pomówienia stanęły na drodze sędziego Lorysia? Jeśli tak oznaczałoby to pewne uwstecznienie III RP nawet w stosunku do schyłkowego PRL-u, gdy anonimy trafiały do kosza, chyba że zainteresował się ich treścią jakiś esbek. Wtedy jednak służyły jako element szantażu.

Tymczasem Wikipedia podaje:

W 2009 był rozważany jako kandydat na wiceministra w tym resorcie. Nie uzyskał jednak nominacji ze względu na kontrowersje wokół okoliczności śmierci sędziego Andrzeja Kreta w 2002 mającej miejsce w trakcie imprezy (…).

Wygląda więc, że coś jednak było na rzeczy. Imprezowanie w knajpie należącej do ojca oskarżonego może bowiem budzić zasadne wątpliwości co do bezstronności sędziego. Nawet jeśli dany sędzia nie pije alkoholu, jak sam zapewnia.

Wiemy zatem, że główne źródło Cuchnowskiego jest nie aż tak kryształowe, jak chciałby czerski cyngiel.

Niestety. Od lat wczesnomłodzieńczych, gdym bezsensownie marnotrawił czas wałęsając się po górach, zamiast uczciwie siedzieć przy piwie w najbliższej knajpie, jestem skażony wiarą w drogowskaz. Nie ważne, czy jest on spróchniały, czy miejscowe psy go obsikują, zaś napis jest już częściowo wytarty. Ważne jest, by pokazywał właściwy kierunek.

To, że opowieści o Hamerni w jakiś sposób mogą rzutować na nieskazitelność pana sędziego w stanie spoczynku nie powinno mieć wpływu na osąd jego zeznań.

Dlatego musimy zaprząc logikę, która przecież, jeśli pamiętacie „kapiszon wież Kaczyńskiego”, jest głównym wrogiem czerskiego pismaka.

Wróćmy zatem do jego tekstu:

Sędzia Zarzycki opowiada o egzaminie na aplikację sędziowską, który odbył się w Rzeszowie w 2006 r. Córka Piotrowicza starała się o przyjęcie na aplikację. Ponieważ bała się o wynik, ojciec postanowił namówić członka komisji (sędziego Zarzyckiego), by „pomógł" kandydatce prawidłowo rozwiązać test. Barbara Piotrowicz miała zostawić puste miejsca, tam gdzie nie była pewna odpowiedzi, a Zarzycki miał je za nią zakreślić. Sędzia nie zrobił tego, wykręcając się, że nie było takiej możliwości. Naprawdę nie chciał brać udziału w oszustwie. Rozmowy przed i po egzaminie odbywały się w domu sędziego Pelewicza w Stalowej Woli. Pelewicz i Piotrowicz spotkali się tam z sędzią Zarzyckim dwa razy.

I dalej:

Informator: Pelewicz znał Lorysia z sądu, sędzia Loryś był dla niego kimś w rodzaju patrona. Z lat 90. mieli też wspólne sympatie polityczne. To właśnie do sędziego Lorysia Pelewicz miał się zgłosić jako w sprawie egzaminu na aplikację córki Piotrowicza. Prośba dotyczyła tego samego: córka Piotrowicza nie zaznaczy w teście odpowiedzi na pytania, których nie jest pewna, a Loryś będzie miał taki sam długopis jako ona i dopisze właściwe odpowiedzi. Córkę Piotrowicza egzaminator pozna po białej bluzce i broszce z kameą. Córka poda mu osobiście swój test. Ale Loryś się nie zgodził. Miał powiedzieć Pelewiczowi: „Robert, uważam, że tej rozmowy nie było. Inaczej musiałbym zawiadomić odpowiednie władze". Potem Loryś składa wniosek, by wyłączyć go z egzaminu. Pisze, że wśród zdających jest ktoś, kogo zna. Jego miejsce w komisji zajął sędzia Zarzycki.

No to Loryś, czy też Zarzycki???

Skoro Zarzycki zastąpił Lorysia, to dlaczego wg Cuchnącego najpierw rozmowy były prowadzone z Zarzyckim???

Przecież elementarna logika nakazywałaby odwrotną kolejność!

I wreszcie dlaczego nikt nie powiadomił wówczas prokuratury???

Doprawdy nic nie świadczy bardziej o poziomie moralnym sędziów, wystawionych Prezydentowi do mianowania przez „właściwy” KRS, jak ten czerski tekst.

Teoretycznie waląc w PiS Cuchnowski pokazał bagno moralne sędziów, których rodowód sięga PRL. Przestępstwo, jakie ponoć miało miejsce, jest tuszowane, i to tak długo, aż nastąpi przedawnienie.

Tekst czerskiego cyngla dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że sędzia Loryś okazał się... zwykłą gnidą, tuszującą oczywiste przestępstwo kogoś z tej samej, nadzwyczajnej kasty.

Co więcej, temat córki Piotrowicza jest tak istotny, że dwaj uczestnicy wycieczki do Chin (z dużą dozą prawdopodobieństwa pierwszej w życiu!) zamiast podziwiać widoki roztaczające się za oknem, filmować je oraz wymieniać... wspominają kulisy egzaminu sędziowskiego sprzed 13 lat!

Faktycznie, wielce prawdopodobne… ;)

Czuchnowski, gdyby na trawniku przed domem, w którym mieszka, wylądował latający talerz zaraz by złapał laptop i napisał tekst o… Jarosławie Kaczyńskim. ;)

To mniej więcej to samo.

I wreszcie warto by zapytać o osobę tajemniczego Informatora. Oczywiście Cuchnowski nie ujawni jego tożsamości powołując się na tajemnicę dziennikarską. Skądinąd słusznie. Tylko trzeba pamiętać, że tajemniczy Informator podaje rozmowy toczone pomiędzy Lorysiem a Pelewiczem tak, jakby był przy nich obecny.

Fantazja Czuchnowskiego? A może podsłuch w domu sędziego Lorysia???

Czerski cyngiel miałby więc dostęp do materiałów służb specjalnych pochodzących z nielegalnego podsłuchu?

O, zaiste wielka jest Gazeta Wyborcza, skoro ma aż takie możliwości…. ;)

Niestety. Wszystko wskazuje jednak na powoli zachodzącą zmianę profilu organu nadredaktora Adama. Startując prawie trzy dekady temu jako opiniotwórczy (niestety!) dziennik przez lata przeszedł na pozycję ukazującego się 6 dni w tygodniu fanzinu political fiction.

Nie wydaje się jednak, by Michnik, Czuchnowski czy też Piątek mogli kiedykolwiek dorównać talentem Lemowi, Snergowi-Wiśniewskiemu czy Markowi Oramusowi.

Na przykładzie czerskiej trójki widać bowiem wyraźnie, jak bardzo Marks się pomylił – otóż ilość nie przechodzi samorzutnie w jakość.
 

21.02 2023

fot. pixabay
 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

Załgana bolszewicka michnikowszczyzna z sowieckiego "GWna" jak zwykle pokazuje swoją nienawiść do Polaków, polskości, polskiego patriotyzmu i Kościoła. Tak jest od samego przejecia "GWna" przez sowieckich propagandystów kierowanych przez bolszewickiego politruka i łgarza Michnika.

Zresztą, w tym bolszewickim "GWnie" od samego początku pracowała progenitura sowieckich agentów ze stalinowskiego, zbrodniczego NKWD oraz dzieci partyjnych dygnitarzy ze stalinowskiej PPR, później PZPR i rządzący w tzw. PRL namiestnicy komunistycznych zbrodniarzy z Kremla - których zadaniem była niszczenie polskiej gospodarki i sowietyzowanie Polaków.

Niestety, ci bolszewiccy politrucy z "GWna" razem ze zbrodniarzami ze stalinowskiego NKWD - jak Jaruzelski i Kiszczak - oraz mordercami polskich patriotów z sowieckich zbrodniczych organizacji jak UB, SB czy WSI - zdążyli sobie wychować sporą grupę odmóżdżonych, zbolszewizowanych lemingów, którzy z bezrozumną, bolszewicką nienawiścią atakują polskich patriotów.

 

Vote up!
3
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1650326