Wspólnotowość

Obrazek użytkownika gps65
Idee

Co je­st lep­sze: dzia­łać sa­me­mu czy ra­zem z in­ny­mi? Ze spół­ka­mi to by­wa róż­nie – wy­sił­ki wszyst­ki­ch wspól­ni­ków mo­gą się do­da­wać, ale mo­gą się też odej­mo­wać. No to le­piej dzia­łać sa­me­mu. Ale że­by nie wiem jak się sta­rać, to sa­me­mu się wie­le nie zro­bi.

  Waż­ny je­st po­dział pra­cy – każ­dy ro­bi do­brze czę­ść, któ­ra skła­da się na więk­szą ca­ło­ść. Więc je­śli ma­my wię­cej zdzia­łać, to je­ste­śmy ska­za­ni na współ­pra­cę. Współ­pra­co­wać mo­że­my na wie­le spo­so­bów – w po­sta­ci spół­ki, wza­jem­nej po­mo­cy, czy po­przez han­del. Spół­ki mo­gą być pry­wat­ne lub pań­stwo­we – wspól­no­ty mo­gą być na­tu­ral­ne lub po­li­ty­cz­ne. Istot­ną kwe­stią je­st or­ga­ni­za­cja ca­ło­ści.

  Wy­si­łek cha­oty­cz­nej wspól­no­ty się odej­mu­je, a zor­ga­ni­zo­wa­nej do­da­je. Przy­wód­ca i hie­rar­chia są po­trzeb­ni do te­go, by wy­si­łek się su­mo­wał. Ale to ma­ło, bo są wie­lo­kroć waż­niej­sze spra­wy w kwe­stii współ­pra­cy. Spon­ta­nicz­na współ­pra­ca mo­że zdzia­łać wię­cej niż zhie­rar­chi­zo­wa­na.

  Wspól­ny wy­si­łek su­mu­ją­cy się mo­że cza­sem pro­wa­dzić po­gor­sze­nia sy­tu­acji. Gdy woj­sko ma­sze­ru­je przez mo­st, to gdy to ro­bią ryt­mi­cz­nie, to on się mo­że za­wa­lić, więc w ta­kiej sy­tu­acji le­piej iść cha­oty­cz­nie, tak by wszel­kie ru­chy się odej­mo­wa­ły, neu­tra­li­zo­wa­ły. Do te­go wy­star­czy wie­dza – ża­den przy­wód­ca nie je­st po­trzeb­ny.

  Nie­mniej wie­lo­kroć waż­niej­sze je­st to, że od­po­wied­nia współ­pra­ca wy­wo­łu­je efekt sy­ner­gi­cz­ny, czy­li da­je du­żo wię­cej niż su­ma wszy­st­ki­ch wy­sił­ków. A to już nie je­st kwe­stia przy­wód­cy i hie­rar­chii – to kwe­stia wol­no­ści.

  Dla­te­go pań­stwa są za­wsze de­struk­cyj­ne, bo pró­bu­ją su­mo­wać wy­sił­ki lu­dzi na si­łę, sto­su­ją prze­moc i ter­ror, a to ni­we­lu­je sy­ner­gię, a na­wet i su­mo­wa­nia nie da­je, bo two­rzy bun­tow­ni­ków. Tyl­ko do­bro­wol­na współ­pra­ca da mak­si­mum sy­ner­gii.

  Więc nie wy­star­czy uznać, że współ­pra­ca ma sens, bo ta­ki sens ma też współ­pra­ca nie­wol­ni­ków i kie­ru­ją­ce­go ni­mi pa­na. Gdy się ho­du­je by­dło, to po­rzą­dek sta­no­wio­ny przez ho­dow­cę ma sens. Nie­mniej lu­dzie po­tra­fią ze współ­pra­cy wy­cią­gnąć wie­le wię­cej sen­su i efek­tu, gdy są wol­ni, gdy współ­pra­ca je­st do­bro­wol­na. A pań­stwo to ter­ro­ry­sta i to wszy­st­ko ni­we­lu­je.

  Lu­dzie na­ucze­ni tyl­ko i wy­łą­cz­nie te­go, że wspól­ne dzia­ła­nia po­win­ny się su­mo­wać, nic wię­cej we wspól­no­cie nie zro­bią niż oni sa­mi dzia­ła­ją­cy osob­no i han­dlu­ją­cy ze so­bą. Bo uzna­ją, że le­piej dzia­łać wspól­nie niż osob­no i w ten spo­sób od­rzu­cą wol­ny ry­nek i uzna­ją, że je­dy­nie so­cja­li­sty­cz­ne pań­stwo po­zwa­la sen­sow­nie su­mo­wać pra­cę ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa. A to nie­praw­da.

  Pań­stwo za­wsze opie­ra się na ter­ro­rze – pod groź­bą uży­cia prze­mo­cy zmu­sza swo­ich oby­wa­te­li do pła­ce­nia ha­ra­czy i po­stę­po­wa­nia tak, jak so­bie te­go ży­czy wła­dza. Lu­dzie, któ­rzy nie prze­my­ślą do­kład­nie kwe­stii wspól­no­to­wo­ści, uzna­ją, że tyl­ko ra­cjo­nal­nie i na­tu­ral­nie zbu­do­wa­ny ter­ror po­zwa­la spo­łe­cz­no­ści na wy­ko­rzy­sty­wa­nie po­ten­cja­łów w każ­dym tkwią­cy­ch, tyl­ko ra­cjo­nal­ne i na­tu­ral­ne ho­do­wa­nie lu­dzi jak by­dło po­zwa­la spo­łe­cz­no­ści na wy­ko­rzy­sty­wa­nie ich pra­cy i wy­sił­ku, tyl­ko ra­cjo­nal­nie i na­tu­ral­nie zmu­sza­nie lu­dzi prze­mo­cą do współ­pra­cy po­zwa­la spo­łe­cz­no­ści na wy­ko­rzy­sty­wa­nie ich zdol­no­ści. Bo ja­ko­by trze­ba lu­dzi wziąć za mor­dę, by współ­pra­co­wa­li. Bez te­go bę­dą dzia­łać cha­oty­cz­nie i ich wy­sił­ki bę­dą się odej­mo­wać.

  Wie­lu trak­tu­je to jak do­gma­ty, bo nie po­tra­fią wy­ja­śnić, dla­cze­go nie da się le­piej wy­ko­rzy­sty­wać po­ten­cja­łów spo­łe­cz­no­ści niż przez ter­ror, dla­cze­go nie da się te­go zro­bić po­przez do­bro­wol­ną, wol­ną, po­ko­jo­wą, swo­bod­ną współ­pra­cę. Uwa­ża­ją, że tak za­wsze by­ło, więc tak za­wsze mu­si być. Ter­ror je­st nie tyl­ko do­bry, ale i nie­usu­wal­ny. Ter­ror two­rzy wspól­no­tę, a wspól­no­ta za­wsze po­ko­na lu­dzi wol­ny­ch. Te do­gma­ty są fał­szy­we.

  Do dzia­łań wspól­no­to­wy­ch nie­zbęd­na je­st hie­rar­chia, a ta wy­ma­ga two­rze­nia eli­ty. Mu­szą być przy­wód­cy i wy­ko­naw­cy, mu­si być nad­zor­ca i pra­cow­nik. Eli­ta mo­że za­chę­cać, pro­po­no­wać, wy­ja­śniać, or­ga­ni­zo­wać, za­trud­niać, kie­ro­wać. Mo­że ze­brać gru­pę chęt­ny­ch i re­ali­zo­wać do­wol­nie szczyt­ne ce­le. Ale wie­lu to nie wy­star­czy, oni je­sz­cze żą­da­ją, by ta eli­ta bu­do­wa­ła apa­rat ter­ro­ru, by ona swo­je pro­po­zy­cje re­ali­zo­wa­ła si­łą, zmu­sza­jąc lu­dzi do swo­ich po­my­słów – czy chcą, czy nie. Uwa­ża­ją, że eli­ta mo­że ra­cjo­nal­nie i na­tu­ral­nie wy­ko­rzy­stać lu­dz­ki po­ten­cjał tyl­ko wte­dy, gdy uczy­ni z lu­dzi nie­wol­ni­ków, gdy prze­mo­cą zbie­rze od ni­ch ha­ra­cz, od­bie­rze im owo­ce ich pra­cy i prze­zna­czy to na re­ali­za­cje szczyt­ny­ch ce­lów. Ina­czej się ja­ko­by nie da.

  Je­śli ta eli­ta ta­ka mą­dra, a te ce­le ta­kie szczyt­ne, to dla­cze­go nie da się te­go zre­ali­zo­wać po do­bro­ci i tyl­ko ter­ror je­st moż­li­wy? Je­śli ter­ror je­st je­dy­nym ra­cjo­nal­nym i na­tu­ral­nym środ­kiem re­ali­za­cji ce­lów, to ja­ki je­st me­cha­ni­zm, by te­go ter­ro­ru nie uży­ły ja­kieś an­ty­eli­ty? Jak od­róż­ni­my eli­ty od an­ty­elit? No bo wspól­nie moż­na ro­bić coś do­bre­go, ale i złe­go. Moż­na bu­do­wać i moż­na kra­ść, moż­na two­rzyć i ni­sz­czyć.

  Czy nie je­st naj­lep­szym spo­so­bem od­róż­nie­nia te­go tak, że eli­ty umie­ją dzia­łać po­ko­jo­wo, po do­bro­ci, są w sta­nie prze­ko­nać bez uży­cia si­ły, a więc nie mu­szą się utrzy­my­wać z ha­ra­czy, a an­ty­eli­ty mo­gą dzia­łać tyl­ko po­przez ter­ror i zbie­ra­nie po­dat­ków?

  Współ­pra­ca, wspól­no­ta, zbio­ro­wo­ść, spo­łe­cz­no­ść, to je­st pod­sta­wa lu­dz­kiej eg­zy­sten­cji, bo je­ste­śmy ssa­ka­mi stad­ny­mi. Ale je­śli to na­sza na­tu­ra, to po co to wzmac­niać ter­ro­rem? Lu­dzie w spo­sób na­tu­ral­ny two­rzą ko­lek­ty­wy, ży­cie we wspól­no­cie to na­sz naj­bar­dziej pier­wot­ny in­stynkt. Nie ma żad­ny­ch po­wo­dów, by sto­so­wać ter­ror, by nas do te­go zmu­szać. Pań­stwo, czy­li or­ga­ni­za­cja ter­ro­ry­sty­cz­na, ni­sz­czy wspól­no­to­wo­ść, bo sto­su­jąc prze­moc, two­rzy gru­py przy­mu­so­we, ni­sz­czy wspól­no­ty na­tu­ral­ne, któ­re by po­wsta­ły do­bro­wol­nie.

  Pań­stwo, gdy prze­wi­dzi nie­wol­ni­ka­mi, gdy two­rzy wspól­no­ty przy­mu­so­we, gdy sto­su­je ter­ror, by wy­mu­szać swo­je kon­cep­cje, to ni­cze­go nie bu­du­je, ale ni­sz­czy. Ma­fia ma swo­je eli­ty, ale one słu­żą de­struk­cji, zbrod­ni i gra­bie­ży – a pań­stwo to ro­dzaj ma­fii. Eli­ta po­li­ty­cz­na słu­ży złu. To an­ty­eli­ta.

  Do­bra eli­ta, eli­ta twór­cza, kon­struk­tyw­na, bu­du­ją­ca, wy­do­by­wa­ją­ca ze współ­pra­cy sy­ner­gię, to tyl­ko eli­ta biz­ne­so­wa, któ­ra swo­ją po­zy­cję za­wdzię­cza te­mu, że wie­lu chce z nią do­bro­wol­nie współ­pra­co­wać i ją so­bie wy­bie­ra do prze­wo­dze­nia. Do­bry ka­pi­tan to nie ten, któ­ry ze­brał za­ło­gę si­łą, zmu­sił ją ter­ro­rem lub pod­stę­pem, ale ten, u ko­go wie­lu chce słu­żyć i z kim wszy­scy do­bro­wol­nie współ­pra­cu­ją. Eli­ta to przed­się­bior­cy – po­li­ty­cy to an­ty­eli­ta. Pań­stwo two­rzy an­tyw­spól­no­tę, a wol­ny ry­nek wy­twa­rza wszel­kie spo­so­by współ­pra­co­wa­nia, w tym ta­kie, któ­re wy­ci­sną naj­wię­cej sy­ner­gii z lu­dz­ki­ch wspól­not.

  Naj­więk­szym błę­dem, w któ­ry po­pa­da­ją współ­cze­śni lu­dzie to mnie­ma­nie, że pań­stwo to wspól­no­to­wo­ść, a wol­ny ry­nek, han­del, współ­pra­ca do­bro­wol­na, spół­ki pry­wat­ne, kor­po­ra­cje i ka­pi­ta­li­zm to ja­kiś zły, szko­dli­wy in­dy­wi­du­ali­zm pro­wa­dzą­cy do alie­na­cji. Tę pań­stwo­wą współ­pra­cę na­zy­wa­ją so­cja­li­zmem, a ten wol­ny ry­nek li­be­ra­li­zmem. So­cja­li­zm to wspól­no­to­wo­ść, a li­be­ra­li­zm to in­dy­wi­du­ali­zm. To je­st zdra­dli­wy, szko­dli­wy, de­struk­cyj­ny fał­sz – bo w isto­cie li­be­ra­li­zm je­st naj­bar­dziej wspól­no­to­wy, a so­cja­li­zm an­tyw­spól­no­to­wy. So­cja­li­zm to ter­ror, a li­be­ra­li­zm to wol­no­ść. Do współ­pra­cy ter­ror je­st zbęd­ny, a wol­no­ść je­st nie­zbęd­na. So­cja­li­zm ni­we­lu­ję sy­ner­gię, a li­be­ra­li­zm ją uła­twia.

  Kon­cep­cja pań­stwa, a więc idea, że na­le­ży od miesz­kań­ców ja­kie­goś te­re­nu po­brać si­łą, wbrew ich wo­li, ha­ra­cz i prze­zna­czyć go na ce­le wspól­no­to­we wy­zna­czo­ne przez ja­kąś an­ty­eli­tę, je­st naj­więk­szym ha­mul­co­wym roz­wo­ju cy­wi­li­za­cyj­ne­go, bo utrud­nia lu­dziom two­rze­nie re­al­ny­ch, sy­ner­gicz­ny­ch, do­bro­wol­ny­ch wspól­not. Gdy­by nie pań­stwa, gdy­by nie ich ter­ro­ry­zm, to ludz­ko­ść już daw­no sko­lo­ni­zo­wa­ła­by Księ­życ i Mar­sa. Ale na szczę­ście ży­je­my w cza­sa­ch schył­ku pań­stw, bo znisz­czy je po­stęp tech­no­lo­gicz­ny, o czym pi­sa­łem w wie­lu not­ka­ch.

Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane:

 

3
Twoja ocena: Brak Średnia: 2.6 (6 głosów)