Mój 10 kwietnia

Obrazek użytkownika kataryna
Blog

W odpowiedzi na fantastyczną wspominkową inicjatywę "Mój 10 kwietnia" od kilku dni zbieram się do napisania swojego wspomnienia z 10 kwietnia, i jakoś się nie składa.

Bo ja po prostu niewiele z tamtego dnia i tego co zaraz po nim pamiętam. Właściwie nie pamiętam nic - co robiłam zanim to się stało, co planowałam zrobić później, i co ostatecznie zrobiłam gdy to już się wydarzyło. Z tamtego okresu moja pamięć przechowuje ledwie jakieś dziwne przebłyski, głównie zresztą w postaci obrazów, migawek tak bardzo naładowanych emocjonalnie, że pewnie właśnie dlatego nie bardzo przekładalnych na słowa. W takiej więc ułomnej formie podzielę się i ja tym co mi w pamięci zostało z tamtych dni, nie jest tego wiele, ale jeśli ktoś szuka wyjaśnienia o co chodzi takim oszołomom jak ja, które nie chcą i nie potrafią przejść do porządku dziennego nad tym co się przez ten rok wydarzyło, może łatwiej zrozumie mając wgląd w to co mózg takiego modelowego smoleńskiego oszołoma przechował z tamtego kwietnia. 
***
"Lech Kaczyński się rozbił z bratem i żoną. Samolot pod Smoleńskiem się zapalił. Podobno mało prawdopodobne, by ktoś przeżył. 87 osób zginęło. NIE WIERZĘ."
Tak brzmiał fejsbukowy wpis Grześka Wszołka. To z niego dowiedziałam się o katastrofie, i gdyby mi fejsbuk nie wykasował konta, pod tym wpisem do dzisiaj widniałby mój idiotyczny komentarz, o ile pamiętam coś w rodzaju "To jakiś żart?". Bo to naprawdę było nie do uwierzenia.

Z każdym kolejnym nazwiskiem podawanym w mediach to wszystko robiło się coraz bardziej nierealne. Kurtyka, Kochanowski, Płażyński, Walentynowicz, Wassermann, Gosio, Skrzypek, cała Kancelaria Prezydenta, Jaruga, Szymanek-Deresz, Szmajdziński. Ostatecznie okazało się, że Jarosława Kaczyńskiego w samolocie nie było, przez chwilę poczułam się trochę jak ten Żyd ze starego kawału z kozą i przyciasnym mieszkaniem.
Czasami się zastanawiam jak wyglądałby ostatni rok, gdyby Jarosław też był w tym samolocie. I choć mam bujną wyobraźnię, to takiego scenariusza sobie nie wyobrażam. Informacja o tym, że Jarosław jednak nie wsiadł do samolotu była jak nieoczekiwany prezent, dzisiaj doceniam to jeszcze bardziej, bo cokolwiek by mówić, właśnie ostatni rok pokazał, że Kaczyński - teraz już tylko jeden - jest w polskiej polityce nie do zastąpienia - na dobre i złe (a tego złego, także przez ostatni rok było niestety sporo). Ale i tak nie ma na horyzoncie nikogo kto by mógł (i chciał) wykonywać ten niewdzięczny kawał politycznej roboty, do której Jarosława po prostu potrzebujemy. Choćby nam nie wiem jak było z tą potrzebą źle. 
Nie znałam osobiście żadnej z ofiar, wiedziałam kim są niektóre, żałuję wszystkich, ale chyba najbardziej - oprócz samej Pary Prezydenckiej, co jest oczywiste, a nawet gdyby nie było do 10 kwietnia, to z każdym kolejnym dniem rządów następcy oczywistym by się stać musiało - żałuję Janusza Kurtyki, mam przygnębiającą pewność, że takiego kustosza pamięci, z taką klasą i odwagą, już mieć nie będziemy. 10 kwietnia śmierć Kurtyki nieodwracalnie zamknęła ważną epokę w dziejach IPN-u, jednej z nielicznych udanych instytucji III RP. Wielka, wielka strata. 
Ale wracając do wspomnień z samego dnia katastrofy, to chyba na wspomnieniu wpisu Grześka się one nie tylko zaczynają, ale i kończą. Nie jestem w stanie odtworzyć tego co potem robiłam. Głupie, ale pamięć czasami płata takie figle. Bo świetnie na przykład pamiętam, że gdy kilka dni później Nowym Światem przejeżdżał kondukt z trumną prezydenta Kaczorowskiego przechodziłam akurat koło Krytyki Politycznej. Z samej soboty już jednak niewiele. Nawet pogody nie pamiętam.
Zapamiętałam za to rozmowę telefoniczną z jedynym politykiem jakiego znam. To chyba musiała być niedziela, a może poniedziałek, on chyba zadzwonił w odpowiedzi na moje smsowe kondolencje (wiem, beznadziejnie, ale wydawało mi się, że jak zadzwonię to i tak nie dam rady nic powiedzieć więc sms będzie efektywniejszy). Pewnie by się bardzo zdziwił gdyby wiedział jak mnie poraziło to co wtedy powiedział, jeszcze na gorąco. I chyba miał całkiem pokaźny wkład w to jak przeżyłam całą katastrofę i to co po niej.
Zapamiętałam też poniedziałkową okładkę Gazety Wyborczej. Była tak wymowna, że ze wszystkich specjalnych wydań gazet tylko ją zapamiętałam i za każdym razem jak sobie ją przypominam ściska mnie za gardło jej symbolika. Jest w niej wszystko. Pewnie zresztą tylko ja ją tak odbieram, i nawet nie umiem napisać co mnie w niej tak wzrusza, jest przecież w zasadzie banalna.
Gazeta Wyborcza - 12 kwietnia 2010
Z kolejnych dni też niewiele pamiętam, dużo było biegania ze zniczami, czasami w zaskakującym składzie, ale nie jestem w stanie tego odtworzyć. W pamięci utkwiło mi natomiast jedno zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego, szczerze mówiąc nie jestem w stanie zrozumieć niesamowitego wręcz okrucieństwa wobec niego w tamtym czasie. To co się wtedy działo, w sensie czysto ludzkim, było zwyczajnym barbarzyństwem. Nie chcę zrozumieć i nie umiem wybaczyć akceptacji dla wawelskich protestów, nie jestem w stanie szanować nikogo kto podsycał tamtą nienawiść.

To pewnie to właśnie zdjęcie było inspiracją do jednego z niewielu posmoleńskich tekstów jakie utkwiły mi w pamięci. Mam nadzieję, że "Pan Jarosław" się nie obrazi, ale po tej lekturze wygrzebałam długo nie słuchaną płytę Zespołu Reprezentacyjnego z pieśniami Llacha, w jednej z nich, tej o staruszku, długo słyszałam smutną opowieść o posmoleńskim Jarosławie. Drugim tekstem, który mi zapadł w pamięć, jednym z bardziej wzruszających świadectw tego co się wtedy stało z ludźmi i w ludziach, był wpis "List do Szkła Kontaktowego po pogrzebie śp. Gosiewskiego" blogerki Beret w Akcji. 
Coryllus "Pan Jarosław" Beret w Akcji "List do Szkła Kontaktowego"
I chyba na tym się wspomnienia kończą, bo właściwie wszystko co się działo potem, przez cały żałobny rok, było w jakimś sensie powielaniem tego co tak dobrze ujęło oboje autorów. Szybko wróciła Polska przedsmoleńska, czego najbardziej przykrym symbolem jest zachowanie Warszawy, miasta, w którym siedziby miała większość osieroconych 10 kwietnia instytucji, które straciło swojego byłego prezydenta, i które jest jednym z nielicznych chyba najważniejszych miast, które się nie umie zachować. W stolicy nie może być przecież jakiegoś wycia syren tylko dlatego, że rok temu coś tam, coś tam. Honor miasta, które tak pięknie pożegnał machaniem skrzydeł pilot samolotu odwożącego Prezydenta na Wawel musi ratować Ołdakowski w Muzeum, bo władze miasta i Kancelaria Prezydenta o obietnicy danej harcerzom zapomniały jak tylko udało się wypchnąć z Krakowskiego Przedmieścia krzyż przypominający o żałobie.

Brak głosów

Komentarze

 Pani Kataryno, dziękuję. (Dlaczego miesiąc kwiecień jest taki okrutny dla mojego kraju i mojej rodziny). Nie będę w Warszawie 10.04.2011. ... ale ze wszystkimi tam obecnymi jestem całym sercem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#150734

Katarynie. Stronę ze wspomnieniami znam i czasem czytam.
Sam nie jestem w stanie napisać trzech zdań, tak niewiele chyba pamiętam, a byłem przecie i w Krakowie, codziennie czasem po kilka razy na Krakowskim Przedmieściu.

Połozyłem pracę, szczęsliwie bez konsekwencji, oglądałem tv (wówczas dawało się). Kompletnie ścinało gdy gdzieś ktoś zaczął na nowo czytac listę pasażerów, czy tam gdzie zobaczyłem zdjęcie jakiejś zdawałoby się zapomnianej ofiary.

Niedługo potem przyszła kampania wyborcza w której moje kwadratowe z coraz większego zdziwienia a wręcz przerażenia na próżno szukały ducha Krakowskiego Przedmieścia.

Ale to juz inna opowieść.

Bardzo ładne zdjęcia przypomniała Kataryna.

Vote up!
0
Vote down!
0
#150781

Ofiary zamachu smoleńskiego mają już pomink na Węgrzech, w Gruzji, "ma" swoją tablice Szmajdziński, jest stadion im. Karpiniuka.

Lech Kaczyński jako przedstawiciel określonej wizji Polski zasługuje na samodzielny monument w godnym miejscu stolicy.

Tymczasem szajka pasąca się dziś na majątku miasta boi się ludzi prawych,boi się ludzi idei, boi się narodowej wizji Polski, ich mocodawcy z zagranicy nakazi im : nie nada.

Żałoba może się skończyć, walka o pomnik musi trwać do skutku, tak jak trwała walka o muzeum Powstania Warszawskiego, choćby i 60 lat.

To walka o przetrwanie narodu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#150833

 Jedna z moich pierwszych myśli : te sukinsyny ich załatwili - zamach.

Zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego przejmujące. Serce pęka. I trzeba pamietać kto to spowodował. I trzeba ich ukarać nie czekajac az ich osądzi i ukarze Najwyższy Sędzia.

Vote up!
0
Vote down!
0
#150856