Leming zrobiony w śmiecia

Obrazek użytkownika kataryna
Blog

Sporo osób się oburza na nazywanie pewnej grupy wyborców Platformy lemingami ale czy słusznie? Dzięki notce Dzierzby trafiłam dzisiaj na wyznania leminga z najwyższej półki, Seweryna Blumsztajna, który w imieniu swoim i innych lemingów wystosował na łamach swojej gazety płaczliwy apel do władz popieranej przez siebie partii:

Seweryn Blumsztajn: Kazimierz Marcinkiewicz na czele warszawskiej listy Platformy do europarlamentu - taki pomysł rozważają politycy tej partii. Ma on jedną zaletę: przez kilka lat media nie będą szukać dla niego
posady. Nie sądzę jednak, żeby spodobał się warszawiakom, którzy w 2006
r. wybierali między Hanną Gronkiewicz-Waltz i Kazimierzem
Marcinkiewiczem. To bardzo często nie był wybór personalny, tylko deklaracja przeciw PiS.
Marcinkiewicz przegrał, bo był kandydatem Prawa i Sprawiedliwości i
Jarosława Kaczyńskiego . Jeszcze wszyscy pamiętają liczne wspólne
konferencje premiera Kaczyńskiego i komisarza Marcinkiewicza, na
których obiecywano mieszkańcom stolicy wszystko, a nawet jeszcze
więcej. (...) Nie
dziwię się politykom Platformy, że chcą wykorzystać popularność
Marcinkiewicza. Jako warszawski wyborca mam jednak poczucie, że ktoś
mnie traktuje jak śmiecia. Najpierw mi się każą mobilizować przeciwko
Marcinkiewiczowi, a trzy lata później chcą, żebym na niego głosował . Kazimierz
Marcinkiewicz jest szczególnie popularny wśród osób starszych i mniej
wykształconych. Nie zajmuję się doradzaniem Platformie, to nie moje
zajęcie. Lepiej jednak bym się poczuł, gdyby PO rzuciła Marcinkiewicza
na przykład na ścianę wschodnią albo do rodzinnego Gorzowa.

Urocze i jakie szczere. Blumsztajn nawet nie udaje, że warszawski wyborca - z założenia lepszy i na lepsze niż wyborca ze ściany wschodniej zasługujący - kierował się jakimikolwiek względami merytorycznymi wybierając nrezydenta swojego miasta. Nie, on wcale nie głosował za Hanną Gronkiewicz-Waltz, ba, on nawet nie głosował przeciwko Bogu ducha winnemu Marcinkiewiczowi, on głosował przeciwko popierającemu Marcinkiewicza PiSowi. Tak wybierali warszawiacy, a wybierali bo ktoś "kazał im się mobilizować przeciwko Marcinkiewiczowi" i dzisiaj mają dysonans poznawczy bo ten sam ktoś każe im inaczej. Pal sześć, że wybory prezydenta miasta nijak się mają do wyborów europosła i ktoś świetnie nadający się na jedno stanowisko może być beznadziejny na drugim, tym sobie lemingi głowy nie zawracają bo i wtedy, i teraz nie głosują na programy tylko na logo. Lemingi w ogóle w takich kategoriach nie myślą, ich męczy tylko to, że ten co wtedy był "be" teraz jest "cacy" i jak tu z tym żyć? To, że zostali wystawieni do wiatru przez Gronkiewicz-Waltz, która nie zrealizowała i realizować nie zamierza żadnej ze swoich najważniejszych obietnic wyborczych niespecjalnie ich martwi, co zresztą nie dziwi bo pewnie tych obietnic nie znają, nie pamiętają, nie dlatego ją wybrali a w ogóle to nikt im nie powiedział, że zostali oszukani więc skąd mają to wiedzieć? Zareagują jak im się znowu ktoś "każe mobilizować". Leming jest lemingiem właśnie dlatego, że dwa lata po wyborach nie stać go na cień refleksji nad tym czy dobrze wybrał, co z tego ma i jak powinien wybrać następnym razem.

"Lepiej bym się poczuł, gdyby PO rzuciła Marcinkiewicza na przykład na ścianę wschodnią" . Ile w tym pogardy dla prowincji, której zdaniem Blumsztajna trzeba wrzucić to, na co Warszawa jest za dobra. Zabawne, że w tym samym czasie gdy Blumsztajn w imieniu warszawiaków wywyższa się nad prowincją, prof. Czapiński w tej samej gazecie mówi, że "wzorcowy napływowy warszawiak to dziś dziewczyna ze wsi". Nie wiem jak Blumsztajn to godzi, tę pogardę dla prowincjuszy z oczywistym faktem iż w grupie, którą ponad nich wynosi stanowią oni spory procent. I naprawdę nie wiadomo kto się dwa lata temu najskuteczniej dał zmobilizować przeciwko Marcinkiewiczowi, warszawiacy z dziada pradziada, czy właśnie ci napływowi prowincjusze, których wielkomiejskie aspiracje najłatwiej wykorzystać sprawnym propagandystom. To oczywiście nie mój problem bo to nie ja buduję swoje poczucie wyższości na warszawskim meldunku ale Blumsztajn powinien uważać z argumentacją. Choć oczywiście rozumiem powody, to przecież właśnie kreowanie poczucia lepszości w grupie, która w niczym lepsza nie jest, było jednym z narzędzi skutecznej mobilizacji platformowego elektoratu więc szkoda je porzucać. Dlatego właśnie Blumsztajn "lepiej by się poczuł".

Blumsztajn popełnił żenujący tekst, obraźliwy dla prowincji, ale jeszcze bardziej obraźliwy dla wyborców Platformy bo to po nich przecież ostro pojechał przedstawiając ich jako bezmyślne lemingi nakręcane antypisowskimi emocjami. Nie będę się spierać, Blumsztajn pewnie lepiej zna swoich czytelników. Próbuję sobie jednak wyobrazić podobny tekst w wykonaniu któregoś z publicystów posądzanych - słusznie lub nie - o propisowskie sympatie. I jakoś nie umiem, nie wyobrażam sobie Wildsteina, Lichockiej, Ziemkiewicza, Karnowskiego, Semki, Pospieszalskiego, Mazurka, czy kogo tam jeszcze oskarżano o kaczyzm, pojękujących do Kaczyńskiego o zmianę lidera listy wyborczej bo "Jako warszawski wyborca mam jednak poczucie, że ktoś
mnie traktuje jak śmiecia. Najpierw mi się każą mobilizować przeciwko
Marcinkiewiczowi, a trzy lata później chcą, żebym na niego głosował" . Mam wrażenie, że żadne z nich raczej nie kieruje się w swoich politycznych - czy jakichkolwiek innych - wyborach tym do czego go ktoś "mobilizuje" więc takich rozterek mieć nie będzie. A nawet gdyby przez chwilę miało, nie przyszłoby im pewnie do głowy dzielić się nimi na łamach ogólnopolskiej gazety bo chyba się zgodzimy, że przyznawanie się do tego rodzaju problemów jest raczej śmieszne a dla dziennikarza wręcz kompromitujące. Swego czasu, przy okazji kłótni o lustrację i niejaką Wiśniewską, Blumsztajn apelował do warzechy i Semki aby się od Gazety odczepili i "dali sobie spokój z tymi pouczeniami moralnymi i lekcjami etyki
dziennikarskiej. Nic takiego w życiu nie zrobili, by zdobyć taki mandat". Jeżeli już muszą się nami zajmować, to mają codziennie na ostatniej
stronie "Faktu" taką fajną panią. Niech ona komentuje wybryki
"Wyborczej". Czytając dzisiejsze wynurzenia Blumsztajna muszę przyznać, że miał wtedy dużo racji przypisując swoją publicystykę do tej samej kategorii wagowej, w której "chodzi" "fajna pani" z ostatniej strony "Faktu". Warzecha czy Semka to naprawdę dużo za wysokie progi.

Na koniec jeszcze mała dygresja. Platforma zamierza postawić Kaczyńskiego przed komisją etyki poselskiej za wypowiedzi o Niesiołowskim. Ani trochę mi go nie żal. Mam tylko nadzieję, że wspomniana komisja etyki poselskiej zajmie się także podobnymi w stylu i wymowie wypowiedziami samego Niesiołowskiego pod adresem Lichockiej, Wildsteina i Pospieszalskiego, których porównał do propagandystów stanu wojennego i organizatorów kampanii z 1968 roku. Wtedy i tylko wtedy będzie można komisję etyki poselskiej i jej wyroki traktować serio a nie jako kolejne narzędzie politycznej walki w której dowalamy "im" za to co zrobili "nam". Jeśli w etyce poselskiej mieści się to co wypluwa z siebie Niesiołowski w kierunku Bogu ducha winnych dziennikarzy to mieścić się w niej będzie także wszystko co padnie pod adresem Niesiołowskiego.

Brak głosów

Komentarze

1. On po prostu został rzucony też na ścianę, płaczu lemingów.
Blumsztajn przypomina mi chomika syryjskiego moich
dzieci, który wchodzi do kółka robi sobie kręciołka, "ucieka, ucieka", i myśli zapewne , że jest już daleko!
Tak samo Blumsztajn i jego kamraci z gadzinki. Jemu /im/ się zdaje, że są ponad innych dziennikarzy, że są lepsi od Semki, Lichockiej i iiii. A tylko się kręcą w tym wrzecionie uruchomionym przez Michnika.
2.Niesiołowski znalazł się w sytuacji podobnej jak Wałęsa po
"odkopaniu" esbeka Graczyka!Nie zazdroszczę ale i nie żałuję.
3.A Marcinkiewicz?! To leszcz! yes, yes, yes!
pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#8717