Jak się kręci lody i robi długie kiełbasy ?

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Twór pomagdalenkowy, jakim jest III RP - która miała być (zgodnie z Konstytucją) demokratycznym państwem prawnym - po 23 latach od Magdalenki okazuje się być postkomunistycznym państwem tolerowanego bezprawia. Co gorsza, obszary bezprawia, jak na przykład działalność organów skarbowych, które stają się „państwem w państwie” - rozszerza się z roku na rok. Dziedziną nieruszoną od czasów PRL-u, jest przecież PZPN i ….produkcja żywności.

Tu nie obowiązują żadne normy i „wolna amerykanka” stosowana jest na niebotyczną skalę. Nie umilkły przecież echa dodawania soli drogowej do żywności ( za co nikt nie „beknął”), gdy dowiedzieliśmy się, z czego produkowane są kiełbasy – w tym ulubione przez dzieci cielęce paróweczki. Rację miał więc premier Jan Olszewski – usunięty w noc 4 czerwca 1992 roku przez anty-polską mafię - głoszącą „postęp” i „wolny rynek” - mówiąc, że „niewidzialna ręka wolnego rynku jest w istocie ręką aferzysty”.

Bo przecież od tego czasu, z krótką przerwą na rządy PIS-u, które też nie ustrzegły się aferzystów – sensem istnienia III RP jest w istocie tolerowanie bezprawia i powolne zabijanie Polaków. Bo to co Polacy jedzą, zabija prędzej lub później - czego przykładem jest gwałtowny wzrost chorób na raka – w tym raka jelita i żołądka. Rak jelita grubego jest PIERWSZYM pod względem częstości występowania nowotworem u kobiet i mężczyzn w Europie, dzięki temu, że dynamika wzrostu tej choroby jest w III RP najwyższa ! Czy to ma na myśli premier i jego pomazaniec, gdy podkreślają, że cała Europa mówi dziś o Polsce ? Obiektywny fakt, że nawet w przypadku stwierdzenia raka, brak jest w III RP leków refundowanych dowodzi, że chorzy Polacy zostali przeznaczeni do przysłowiowego „odstrzału”, co zapewne poprawi napięty budżet, z którym boryka się nasz Geniusz Kaszub i rozpierany przez dumę p.rezydent.... 

Powracając do paróweczek cielęcych, to jak wszyscy pamiętamy - ostatnia ich partia zaginęła w czasie kręcenia filmu pt. „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta”. Było to w czasach, gdy byliśmy odcięci od emulgatorów, enzymów, i zdobyczy chemii spożywczej - jednak z pełnym jeszcze dostępem do polskiego cukru i soli. Teraz nawet sól drogowa jest produktem chemii, a nie kopalni Wieliczka. Z chwilą przekształcenia PRL w PRL wolnorynkowy, zastosowano „wolną amerykankę”, która jednak w samej Ameryce, czyli w USA zniknęła z końcem lat 60-tych – gdy wprowadzono normy na produkcję żywności. Jak mówią w Ameryce, wynikało to z faktu nagłej śmierci producenta lodów i parówek cielęcych które sam spożywał, w celach reklamowych. Podejrzewano, że został otruty. Jednak autopsja wykazała, że otruł się sam, produkowanymi przez siebie wyrobami, w których w istocie nie było śmietany, ani też mięsa. Ale za to było to, czym dzisiaj faszerowani są Polacy, którzy „z entuzjazmem i dumą odnotowują kolejne sukcesy na drodze do integracji europejskiej”…. 

Bo po wejściu do UE, w „postępowej” i liberalnej Polsce wymyślono, że skoro Unia nie wymaga żadnych norm, to przecież nasza „ niewidzialna ręka wolnego rynku” te normy wprowadzi i wreszcie wyroby na eksport będą identyczne z tymi, które będzie można kupić w Polsce w licznych – zagranicznych nota bene marketach. Teraz okazuje się, że celem konkurencji jest znalezienie się na półce zagranicznego supermarketu, który takiego świństwa, jakie jedzą Polacy – nie wpuścił by do najtańszego dyskontu w Berlinie czy w Paryżu. Ze względu na brak polskich norm na żywność (które jednak w czołowych krajach europejskich i USA obowiązują), trudno jest znaleźć kiełbasę z mięsa a lody z zawartością śmietany oraz naturalnych produktów. Sery to także domena polskiej myśli chemicznej, podobnie jak margaryny i tzw. masła, w których nie ma masła. 

Na przykład - wsad do kiełbasy składa się z masy MOM (mięso odkostnione mechanicznie), którą pozyskuje się, przeciskając szkielet przez sita różnej wielkości pod wysokim ciśnieniem, albo podgrzewając kości i je mieląc. Do tego dodaje się skórki wieprzowe, tłuszcz i maski, czyli to, co zdejmuje się z głowy zwierzęcia. Do tego idą przyprawy i związki chemiczne, które absorbują wodę. Tak samo robi się tanie parówki i pasztety. Ostatnim akordem są chemiczne związki smakowe, które decydują o tym, czy będziemy mieli paróweczkę cielęcą dla dziecka, kiełbasę wieprzową na grilla, pasztet z zająca, czy też gotowy do podgrzania kotlet de volaille.

Kolejnym – bo przecież nie ostatnim słowem „niewidzialnej ręki aferzysty” są lody, gdzie głównym składnikiem tzw. masy lodowej jest mleko. Żeby powstała taka masa producenci dodają jeszcze śmietanę, cukier i tłuszcz, a bardzo często też zagęszczacze i wodę. Dopiero potem do masy dodawane są aromaty i barwniki. Dodatki powinny być oczywiście naturalne, ale często zastępowane są przez przemysłowe odpowiedniki - dużo tańsze, a zapewniające odpowiedni smak i zapach lodów. Na takiej zasadzie funkcjonuje zresztą cały przemysł spożywczy, a producenci lodów nie są tu wyjątkiem. Tu stosuje się całą paletę substancji - od zagęstników i emulgatorów (np. glikol dwuetylenowy, stosowany w lodach, jako substancja emulgująca, a będący również składnikiem płynów niezamarzających i rozpuszczalników do farb), poprzez sztuczne barwniki czy aromaty, a kończąc na chemicznie utwardzanych tłuszczach roślinnych...

Te ostatnie to np. olej palmowy, dodawany do masy lodowej zamiast np. masła, bo jest dużo tańszy. Z reguły olej palmowy jest chemicznie utwardzony, a to może powodować, że lody będą zawierały szkodliwe dla zdrowia tłuszcze, zwiększające np. ryzyko miażdżycy, a nawet powstawanie nowotworów. Nie trzeba być też wielkim znawcą, by dostrzec, że niektóre lody faszerowane są sztucznymi barwnikami i aromatami. To widać na pierwszy rzut oka, gdy lody mają kolor np. atramentu, a do tego pozostawiają kolorowy osad na języku. Zgodnie z „niewidzialną ręką aferzysty” - producenci nie muszą podawać nazw składników i chemicznych dodatków używanych do produkcji tych mrożonych smakołyków..  Dla zysku producenci zrobią wszystko. Wymyślają nowe smaki, które nawet nie próbują udawać naturalnych składników. No bo jak smakują np. lody smerfowe, albo whisky bez dodatku whisky ? - W tym przypadku mówimy już właściwie o czystej chemii - mówi osoba znająca branżę lodziarską od środka.

Na koniec – specjalnie dla smakoszy lodów, podaję składniki niezbędne do otrzymania najbardziej popularnych lodów:

1. Aldehyd C-17 – lodom nadaje smak wiśniowy, ale w przemyśle stosowany jest do produkcji gumy i barwników. 2. Piperonal – stosowany w przemyśle perfumeryjnym i jako środek do zwalczania wszy. Lodom nadaje smak waniliowy. 3. Octan etylu – w lodach ma imitować smak ananasowy, ale używany jest również do czyszczenia skór. 4. Aldehyd masłowy – używany jest do produkcji klejów kauczukowych, a lodom nadaje smak orzechowy. 5. Octan anylu – lodom nadaje smak bananowy, ale używany jest również jako rozpuszczalnik farb olejnych. 6. Octan benzylu – używany jest jako rozpuszczalnik azotanów. W lodach imituje smak truskawkowy. I wreszcie Aldehyd C-18 – używany do produkcji detergentów, który lodom nadaje smak czekoladowy….

Ja także należałem do smakoszy lodów, ale jakoś mi to ostatnio przeszło…

Brak głosów

Komentarze

z filmu "Dom", " eeee tam sztuczne to było to czym pana zrobili". Ale to był tylko film, niestety życie pokazuje zupełnie coś innego, że jemy straszne gówna sorry za słowo. Jest książka napisana jeszcze przed wojną jak to żyd właściciel młyna gdzieś w Polsce zbierał mysie odchody i kiedy już tego sporo zebrał mieszał z mąką którą "dawał", do polskiego sierocińca- historia ponoć prawdziwa. A to już dowcip. -   Przyszedł inspektor do żydowskiego sklepu  gdzie mydło i powidło można kupić. Sprawdza, wagi, daty waznosci itd; W pewnym momencie podchodzi do beczki z miodem, bierze łyżeczke miodu i delektuje się, nagle po twarzy inspektora przebiega uczucie obrzydzenia. Itzek!!!! ja w tym miodzie czuję gówno!!!!!!!!. Na co Itzek, no no no panie inspektor, a a  a a a a  co to jest kilo gówna na beczkę mioduu?"

Vote up!
0
Vote down!
0
#275284

Przedstawił to Pan tak ,że odłożyłam kanapkę z tzw. szynką.
Chemia w żywności powoduje też otyłość,co widać na ulicach pełnych ludzi otyłych w różnym wieku.
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

markiza

#275153

Ja to mam szczęście,ponieważ kupuję wędliny  od wytwórcy,którego proces wytwórczy miałem okazję oglądać kilka razy.Szyneczka leży w lodówce i ponad 10 dni nie świecąc i z lodówki nie wychodząc,kiełbaska również wysycha na kabanos.Zero obślizłości,smak naturalnego dymu.Sam cymes-tenteges.

A w tzw.marketach nie kupuję praktycznie żadnej przetworzonej żywności- sam skład chemiczny takowej jest przygotowany specjalnie  dla większości doprowadzonej do ubóstwa ludności tubylczej.Któż się zastanawia nad tym,co je,gdy jeść musi i to jak najtaniej?

Vote up!
0
Vote down!
0
#275177

są firmy (z "eko" w nazwie), które produkują: koncentraty, zagęstniki, polepszacze i inne substancje (np. http://www.ecotrade.pl)

a u mnie w sklepie jest szynka z misia

Vote up!
0
Vote down!
0
#275208

Zemulgowane kości, skóra i co tam jeszcze pozostało z mięsa z dodatkiem chemicznego zapachu szynki. Rak jelita na 100%! Przestrzegam też przed podrabianymi w Polsce miodami, za którymi nie stoi 1 choćby pszczoła, ale za to - cała rodzina TRUTNI !

Vote up!
0
Vote down!
0
#275247

Podobno są w Polsce miody sprowadzane z Chin. Bardzo tanie - ale tez znawcy bardzo je odradzają, jako wręcz szkodliwe.
Marzy mi się mała pasieka. Miód prosto z centryfugi (poprawnie chyba miodarka?) odwirowany z plastra, jaki jadłam w dzieciństwie. Ech... pomarzyć można. Niestety, nie znam też nikogo, kto ma pasiekę.
A świeży (nie kiszony) ogórek przecięty wzdłuż i polany takim miodem? Pycha. Podobno jest to sposób litewski. Moja rodzina jest z Grodzieńszczyzny, a tez to znała i jadała.

Vote up!
0
Vote down!
0
#275253

Więcej w temacie:

http://www.eioba.pl/a/1zn/dlaczego-frytki-mcdonalds-sa-tak-smaczne

Vote up!
0
Vote down!
0
#275234

Od kilkunastu lat prawie nie kupuję wędlin, od niemal żadnego producenta. Po pierwsze, obecne wędliny mają tyle wspólnego z wędzeniem, ile plastikowa miednica z miedzią.
Po drugie - ich zawartość, o czym zresztą piszesz.
Zamiast kupować wędliny wolę upiec albo udusić kawałek mięsa i schłodzić.
Ale jest siec sklepów (głównie w wielkich centrach handlowych), w których są wędliny z importu utrwalane przez solenie i chyba trzymanie w słońcu (taka metoda starożytnych Rzymian). Tam są produkty z krajów romańskich (bez Rumunii), jak wina, oliwy, makarony, sery, wędliny itd.
Te wędliny są dużo droższe, ale w przeliczeniu na czyste mięso - wcale nie droższe. W dodatku są krojone prawie na przezroczysto, więc podzielne. Widac, ze to jest normalna świnska noga, z twarda świńską skórą, która sprzedawca z wielkim trudem skrawa przed umieszczeniem świńskiego uda na krajalnicy (co prawda nie wiem, jak została usunięta z niej kosc).
Dopiero tam udało mi się kupić wędzonkę, na której mogłam usmażyć jajka. Nawet ta z prywatnych masarni (bazarek), gdzie zaklinano się, ze da się na tym usmażyć jajecznicę, tylko pryskała na patelni wodą, a jajecznicę dało się na tym usmażyć dopiero po dodaniu na patelnię masła.
Masło, w epoce przedlodówkowej, trzymano w wodzie, zmienianej. Teraz spróbujcie włożyć masło do wody. Ja spróbowałam - z ciekawości. Rozpuściło się po jakimś czasie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#275242