Lech W. - przyczynek do biografii (część II)

Obrazek użytkownika seleukos
Blog

Rozdział III - Lech W. – znawca ekonomii   

Urząd prezydenta, a może i wcześniejsze doświadczenia rodzinne sprawiły, że najtrudniejsze problemy ekonomiczne współczesnego świata nie są mu straszne. Ja miałem plan Marshalla nowej generacji, miałem inną prywatyzację, tylko mi zabrakło pięciu lat, bo naród zwątpił, a zrobiono mi te świństwa. Gdyby była reelekcja, plan Marshalla zostałby wprowadzony, a tak prezydentem został Kwaśniewski, który był niezłym administratorem, administrował polską biedą, na to się zgodził i to był jego program. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, dlatego dobrze się stało, że źle się stało. Potrafi zakląć nawet kryzys ekonomiczny: Nie zgadzam się z czymś takim jak kryzys w tych warunkach. I już kryzysu nie ma, bo tylko paru ludzi bąka puściło i próbują nam wmówić, że to kryzys. A to tylko spowolnienie. A kto bierze sprawy w swoje ręce, nie musi się obawiać, dlatego jest zwolennikiem inicjatywy prywatnej: może założę jakiś biznes i będę bogaty. Potrafi także właściwie ocenić swoją wartość i zadbać o to, by został właściwie wynagrodzony: Oczywiście, że mi zapłacili. Za taki występ dostaję od dziesięciu do stu tysięcy euro. Ja zarabiam po parę milionów w ten sposób. Myśli pani, że za trzy tysiące ja bym był w stanie żyć? Tak. W końcu korzystanie z demokracji jest wprost proporcjonalne do grubości książeczki czekowej. Ma to swoje odniesienie do każdego indywidualnie, ma także odniesienie do całego państwa. Polska w Europie będzie na miarę wykształconego lub głupiego narodu. Liczą się z nami na Zachodzie na tyle, ile znaczymy. A znaczymy na razie niedużo ekonomicznie. A zatem nie tylko korzystanie z demokracji jest uzależnione od stanu posiadania, również mądrość mierzy się nie tym, co potrafimy i wiemy, ale tym, co posiadamy.

Rozdział IV - Lech W. – zwolennik demokracji i lustracji

Lech W. wycierpiał wiele w okresie poprzednim, z którym walczył. Walczył o demokrację. Po sławnych słowach „sztandar wyprowadzić” wcześniejsze ustalenia z władzą uznał za nieważne i postanowił ubiegać się o najwyższy urząd w państwie. Wyraźnie dostrzegał niuanse władzy.

Doradca: No to będzie pan prezydentem?
Lech W.: nie, bo prezydent to musi słuchać sejmu i jakiś tam…
Doradca: będzie pan naczelnikiem państwa.
Lech W.: A naczelnik to się już nikogo nie musi słuchać?
Doradca: Nie
Lech W.: No, tak mi pasuje.

Niestety, szybko się okazało, że być można tylko prezydentem. A rządzenie nie było łatwe. W końcu w jakich warunkach przejmowałem władzę, ile było do załatwienia, z nowymi państwami podpisałem porozumienia, to czego dokonałem, żaden następca przez sto lat nie dokona. On łatwo rozpoznał meandry władzy, wiedział co, jak, kiedy i gdzie. Był przygotowany do piastowania urzędu. Przecież Ja zawsze robiłem to samo, co teraz, słuchała mnie tylko żona, potem dzieci, potem większe grupy, a dzisiaj no to różnie, słuchają innych. A jak na tym wychodzą? No to widzimy, jak kraj wygląda. A wszystko dlatego, że za szybko zrezygnowaliśmy. Za szybko zaczęliście wybierać inne rozwiązania. Nie słuchaliście mnie i dzisiaj mamy to, co dawno wam powiedziałem…  Sytuacja społeczna w kraju jest tak nabrzmiała jak nigdy w całym stuleciu i tylko niechęć większości ludzi do komunizmu przesądza o tym, że nie dochodzi do rewolucji. Dziś jednak  trudno walczyć. Sam Lech W. nie jest w tym wszystkim bez winy. Był tak bardzo zafascynowany demokracją, że w pewnym momencie przekazałem całość władzy narodowi. Naród wybrał, tak jak wybrał. Dał się ograć, uwierzył cwaniakom. Gdyby reelekcja. A dziś? Nie ma klimatu na moje kandydowanie. Na dziś jestem za, a nawet przeciw. Bo miała być demokracja, a tu każdy wygaduje co chce! Jeśli będzie tak jak teraz, to ja nie kandyduję, bo nic nie zrobię, a ja jestem od tego, by coś zrobić.

A najwięcej wygaduje IPN. Źle wygaduje, łamiąc zasady demokracji. Chciała go zniszczyć władza w PRL. A teraz chce zniszczyć IPN. A ja nie mam nic do ukrycia. Aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem, w grudniu 1970 roku, podpisałem 3 lub 4 dokumenty. Podpisałbym prawdopodobnie  wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć. Nigdy mnie nie złamano i nigdy nie zdradziłem ideałów ani kolegów.nna rzecz, że to bardzo ciekawe, jak daleko władza w PRL mogła iść, żeby mnie zniszczyć i skompromitować. Naprawdę sam chciałbym zobaczyć wszystkie dokumenty, jakie bezpieka na mnie przygotowała. A jest tego tony i całe magazyny. Wiele z nich, z tych, które dostałem z IPN, jest, muszę przyznać, nieźle zrobionych i wielu nabierało się na to i nabiera. Nawet na te podbite kartoflem! I tym grają przeciwko mnie frustraci i zakompleksieni mali ludzie. Słabe mają argumenty, bo nigdzie nikt nie znajdzie żadnego mojego oświadczenia, żadnej podpisanej przeze mnie deklaracji czy zgody na współpracę. Nie znajdzie, bo nigdy jej nie było. Dlatego Lech W. nie boi się dokumentów wyciąganych z szaf IPN. Sam jest ciekawy, co jeszcze znaleźć można w przepastnych magazynach instytutu. I Te trzy lub cztery dokumenty podpisane były, by móc walczyć. A to, że czasem pojawia się jakaś niezgodność? Każdy człowiek chciałby się jakoś wybielić, zrozumieć, wyczyścić. Czy wszystkich szpiegów i agentów spod Grunwaldu 1410 roku rozliczyliśmy? Na pewno nie. Na pewno.  Powiedziałem wtedy – a to jest w protokołach – że jeśli nie dopuszczą do powstania autentycznych organizacji robotniczych zdolnych wyrażać i kontrolować rzeczywistość, dojdzie w niedługim czasie do większych jeszcze dramatów. I prawdą jest też, że z tego starcia nie wyszedłem zupełnie czysty. Postawili warunek: podpis. I wtedy podpisałem. Bo tonący brzytwy chwyta się byle czego.
Był i jest zwolennikiem lustracji fachowej. Nie byle jakiej. Jestem zdecydowanym zwolennikiem lustracji (…), ale jedno jest pewne, zabrali się za nią amatorzy i prowadzą ją nieudolnie. Musimy nastawić się nie na tak na lustrowanie, bo ono będzie jakimś tam sposobem, tak jak ks. Jankowski czy inaczej, natomiast wszystkie siły logiczne powinny się nastawić, żeby można to było natychmiast wyjaśnić. Trzeba wyjaśniać, wskazywać na błędy interpretacyjne, pokazywać fałszerstwa, bo matołki się nie znają. Czego to jeszcze nie wymyślą paranoicy? Czarna teczka wraca! Nie pomogła im książka, ten gniot i paszkwil, nie pomogły filmy na zamówienie oczerniające mnie, to teraz wymyślają czarne teczki i grafologa z Toronto. Śmiać się czy płakać? Już szkoda to nawet komentować. Tylko śmiać się. A szkoda, jak mawiała moja babcia, to jak krowa w płot wlezie…

Brak głosów

Komentarze

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#17328

niech nazywają się jak chcą. Z tych wszystkich wypowiedzi wyłania się całkiem ciekawa układanka. W każdym razie cdn...

Vote up!
0
Vote down!
0
#17365