Alkohol szkodzi... świniom

Mój wujek, który bardzo humanitarnie odnosił się do zwierząt, nie chcąc, by świnia odczuwała zbyt duży ból w czasie zabijania znalazł sposób na łagodzenie tego bólu, a przynajmniej ograniczanie świadomości, że zbliża się koniec. Wlewał do koryta świni wódkę i czekał, aż ta "pod wpływem" padnie.
Wówczas już szlachtował, krew wypływała podobno szybciej i wolniej krzepła, a świnia w stanie pomroczności jasnej nie odczuwała tak boleśnie rozstania z resztą inwentarza (żywego). Raz się nie udało, kiedy wujek wszedł do mocno zamroczonej świnki, ta zerwała się na nogi, podcieła wuja, który padł w korytko i poleciała wstawiona po wsi, siejąc popłoch wśród gawiedzi. Wszyscy się z metod wujka śmiali, a tu się okazuje, że jednak coś na rzeczy było... Alkohol nie tylko wpływa na ograniczenie doświadczenia bólu, ale okazuje się - przynajmniej na podstawie ostatniego happeningu w Lublinie, niewielka buteleczka żołądkowej gorzkiej skutkuje także amnezją - paliknur nie pamięta innych POpaprańców, nawet po ukazaniu zdjęcia. Szczególnie nie pamięta tych, którzy byli najbliżej, w samym biurze, prowadzących biuro, którzy dokonali wpłat po 12 tysięcy a teraz siedzą w urzędach w ramach wdzięczności. Pomroczność jasna ogarnęła nie tylko paliknura, ale nawet tych, którzy z nim na zdjęciu byli, a teraz grzeją fotele w urzędach. Ale kto by się przyznawał do pijaczka, któremu wystarczy trochę gorzkiej żołądkowej, by stracić pamięć i staje się zagrożeniem dla otoczenia, nawet najbliższego. Toczy pianę z pyska, przekrwionym okiem błyska, chybotliwym krokiem chodzi po ulicach. Dziennikarze zbyt blisko zbliżający mikrofon niech uważają - sprzęt może ulec zepsuciu w wyniku zaplucia. W tej sytuacji trzeba skierować pismo do marszałka Komorowskiego, by sprawdził, czy paliknur cierpiący na amnezję w wyniku pomroczności jasnej, może sprawować mandat posła, czy może raczej powinien się znaleźć na oddziale zamkniętym bez klamek, ze względu na zagrożenie dla otoczenia i dla siebie samego.