Eingedeutscht Donald Tusk?

Najnowsza propozycja rządu Tuska polegająca na "ratowaniu" Unii Europejskiej poprzez stworzenie IV Rzeszy i zwasalizowanie pomniejszych państw nowego pangermańskiego imperium, nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia. Przyjąłem ją ze spokojem i wzruszeniem ramion, aż najbliżsi nie mogli wyjść z podziwu, że tym razem nie rzucam bluzgami. Może to objaw starzenia się, ale ja wolę myśleć że po prostu zmądrzałem.

Bo i czego innego po Tusku i jego szajce mogliśmy się spodziewać? Od jakiegoś czasu jest jasne że "phłemieł" rozpaczliwie próbuje się tak ustawić, żeby przy nadchodzącym krachu - zakładając że nie skończy jak Andrzej Lepper - dostać jakąś ciepłą posadę poza granicami naszego kraju. Ale przecież takiej posady nie dostanie za darmo, musi na nią czymś zapracować. Na życzliwość Putina liczyć nie może, bo chociaż swoją rolę w operacji 10.04.10 spełnił wzorowo, to przecież Rosjanie nigdy nie szanowali słabych sojuszników, no a poza tym do niczego by się Putinowi nie przydał. Co innego Berlin, który ma żywotny interes aby zabezpieczyć sobie na najbliższe dekady zaplecze taniej siły roboczej na wschodzie. Tam przez najbliższe lata mógłby wykonywać pracę pożytecznego idioty, legitymizującego politykę hegemonii "rasy panów".

No więc czym tu się podniecać? Ja wiem, że po fakcie łatwo tak pisać, ale czy po rządzie Tuska możemy spodziewać się czegokolwiek innego niż zdrady, zaprzaństwa i niszczenia Polski? Dla Tuska przecież Polskość to nienormalność, ten facet całe życie pewnie żałował że urodził się
Polakiem. Zniemczyć już się nie da, ale przecież tradycja dziadka w Wermachcie do czegoś zobowiązuje. Niewątpliwie taki ktoś przyda się państwu Niemieckiemu.