Po wygranej bitwie

Obrazek użytkownika Jaku

(kt)Nie było mnie tam - żałuję. Żałuję dlatego, że nie wziąłem udziału w jednej z pierwszych oddolnie inicjowanych akcji obywatelskich, będących manifestacją sprzeciwu wobec działań rządu, fałszywie przedstawianych przez większość mediów. Mowa o wczorajszej demonstracji w obronie dziennikarzy skandalicznie potraktowanych przez funkcjonariuszy ABW.Nie będę się długo rozwodził nad meritum incydentu - nie zapytam, czy gwałcenie nienaruszalności cielesnej i przetrzymywanie pracowników TVP, można jakoś usprawiedliwić. Dla mieszkańca Rzeczypospolitej, nauczonego już praw społeczeństwa obywateleskiego, odpowiedź jest jasna - standardy ustalone w konstytucji RP zostały naruszone a działania ABW bardziej przypominały postępowanie białoruskiej policji politycznej wobec opozycjonistów, niż normalne czynności operacyjne jednej z zachodnich służb. Co do tego nie ma wątpliwości i jedynie hipokryci podejmą próby udowodnienia, że całe zdarzenie nie jest niczym wyjątkowym czy odbiegającym od normy.Reakcja na incydent była błyskawiczna. W środowisku internetowej prawicy zawrzało - padło hasło - 14 maja o 19 pod kancelarią premiera. Wielu patrzyło z rezerwą, większość wątpiła w jakiekolwiek efekty a tu niespodzianka - na proteście zjawiły się media oraz dziennikarze, w tym nawet pieszczący rząd miłości TVN, który umieścił na swej stronie krótką relację.Sukces manifestacji polega na zaistnieniu przełomowego dla opinii publicznej mechanizmu - 13 maja blogosfera dyskutuje o manifestacji, jeden z bloggerów tworzy logo i zapada decyzja o kształcie akcji oraz miejscu spotkania, a już następnego dnia jesteśmy w ogólnopolskich mediach. I to tych rzekomo profesjonalnych i lepszych niż dziennikarstwo obywatelskie reprezentowane przez ludzi prowadzących blogi polityczne.Przekaz niezależnych, oddolnych mediów przebił się przez propagandowe zagłuszarki prywatnych mediów polskojęzycznych i tym razem nie udało się przemilczeć niezręcznych dla władzy faktów. Próbują wmówić Polakom, że 14 maja pod Kancelarią Premiera spotkali się tylko i wyłącznie sympatycy PiSu. My wiemy jak było - spotkali się tam obywatele oburzeni działalnością rządu, który miał szerzyć wyłącznie miłość a posługuje się brutalną siłą służb w brudnej walce politycznej. Wiemy też, że to dopiero początek. Społeczeństwo polskie się budzi i tego procesu nie da się zatrzymać. Lata 90' już dawno za nami - tak jak w zaistniałej przed kilkoma dniami sytuacji, tak w każdej następnej, łamania podstawowych praw gwarantowanych w Konstytucji naród nie ma prawa zbywać, i nie będzie zbywał milczeniem. Drzemie w nas wielka siła i potencjał - wystarczy je wykorzystać, czego przykładem była wczorajsza akcja.P.S.: Mam nadzieję, że po powrocie z peruwiańskich wojaży za pieniądze polskiego podatnika, nasz Premier przestanie unikać konfrontacji i zajmie wreszcie stanowisko w opisywanej sprawie.

Brak głosów