Wrocławski poseł PO "walczy" z biurokracją

Obrazek użytkownika Roman Kowalczyk
Kraj

W kampanii wyborczej rządząca prawie 4 lata Platforma próbuje dyskontować cudze osiągnięcia. Wylicza zrealizowane inwestycje i prowadzone budowy, ale milczy, że często ich pomysłodawcami (i długi czas realizatorami) były rządy SLD oraz PiS. Platforma podpina się też pod osiągnięcia samorządów, a przecież te stanowią mozaikę poglądów, postaw i politycznych sympatii. Próba PO przypisania sobie owoców aktywności wszystkich Polaków nie jest fair.

Za to o kompromitującym rozroście biurokracji pod rządami PO cisza. A warto zauważyć, że za rządów D. Tuska przybyło 70 tysięcy urzędników ze wszystkimi tego zgubnymi skutkami dla podatników. W Urzędzie Marszałkowskim we Wrocławiu PO zwiększyła zatrudnienie o ponad 100% (urzędników w 2006 r. było 500, jest ponad 1000).

Ale jest jeszcze gorzej. Michał Jaros, młody poseł Platformy z Wrocławia, w ulotce wyborczej z dumą odnotował, że „podczas pracy w parlamencie skupia się na popularyzacji sportu i ograniczeniu biurokracji”. Jeśli „skupianie się na walce z biurokracją” skutkuje jej gwałtownym przyrostem, a działacz-poseł PO oznajmia w wyborczym haśle, że „wiele już zrobił, to dopiero początek” to zimny pot oblewa czoło, a ciarki chodzą po plecach. Pan poseł w reklamowej ulotce umieścił też zdjęcie podpisane „nagłaśniam absurdy biurokracji”. O absurdzie zatrudnienia wielotysięcznej armii urzędników pod rządami swojej formacji politycznej nawet się nie zająknął.

Brak głosów