Wałęsa pilnuje

Obrazek użytkownika Budyń78
Kraj

Lech Wałęsa zgadza się z generałem Jaruzelskim, krzyczy nagłówek "Dziennika". Czy jednak jest z czego robić sensację? Co mówi Wałęsa? Mówi: "Polityka polskiego rządu wobec Rosji jest niezgrabna jak słoń w sklepie z porcelaną. Polska i Rosja są skazane na geograficzne sąsiedztwo. Uczyńmy stosunki dwustronne zgrabniejszymi i logicznymi. Polska musi naprawdę uważać, żeby nie siać w tej sferze niezgody - mówił generał i przestrzegał inne państwa, że lepiej nie zrażać Moskwy zapraszaniem do NATO państw takich jak Ukraina czy Gruzja (...) Polscy politycy powinni się czasem ugryźć w język i podejść do niektórych spraw z większym dystansem. Po co Polska ma się stale wysuwać na prowadzenie". Jeżeli prześledzić drogę Wałęsy, przynajmniej od roku 1988, cały czas dba on głównie o to, by Polska nie wysuwała się na prowadzenie. Na początku starał się, by przemiany roku 1989 nie były zbyt głębokie i by włos nie spadł komunistom z głowy, temperował nastroje, łagodził postulaty i wycinał niewygodnych ludzi (tu znów warto polecić książkę Gwiazdów), później chciał zatrzymać w Polsce Rosjan (pomysł przekształcenia baz wojsk sowieckich w teren działalności nowopowstałych spółek polsko-rosyjskich), wreszcie zaś wyskoczył z koncepcją NATO-Bis, która, gdyby została zrealizowana, opóźniłaby nasze wejście do NATO prawdziwego wbrew postsowieckim pohukiwaniom. Dziś znów próbuje pilnować, byśmy karnie stali na wyznaczonym przez Moskwę miejscu w szeregu i niestety znajduje zdaje się sprzymierzeńców w obecnym rządzie, który za kilka ton mięsa sprzedanych na wschód gotów jest poświęcić dotychczasowe sojusze, a choć na sprawie eksportu tegoż mięsa ustępstwa Rosjan się zakończyły, my sami dajemy rękę do odgryzienia. Minister Sikorski bardziej od Rosjan kocha Niemców, ale nie pojawia się tu żaden konflikt interesów, wręcz przeciwnie. Niemcy jako państwo są najważniejszym sojusznikiem ministra Sikorskiego. Niemcy jako państwo kochają Rosjan, więc i Sikorski chcąc podobać się Berlinowi, może okazywać sympatię Moskwie, nie bojąc się zazdrości. Tusk liczy na uśmiechy i pochwały. Na co jednak liczy Wałęsa? Na fuchę przy rurociągu północnym, która pozwoli dołożyć do marnych trzech tysięcy więcej, niż niedawne występy w supermarkecie? Nasuwa się pytanie, czy Wałęsa w swoim czasie faktycznie zepsuł Sowietom szyki, czy tylko realizował plan oddania teoretycznie władzy, a praktycznie odpowiedzialności na czas kryzysu, o którym od pewnego czasu piszą rozmaici autorzy. Liczne działania Wałęsy po roku 1992 pozwalają snuć sobie różne karkołomne tezy. Z taką wizją Wałęsy może kłócić się radykalizacja jego poglądów w roku 1990, gdy chciał niszczyć komunizm siekierą, a w jego otoczeniu pierwsze skrzypce grali bracia Kaczyńscy. Jednak, gdy Wałęsa już wybory na swojej retoryce "przyspieszenia" wygrał, szybko ją porzucił, Kaczyńskich odsunął, a po 4 czerwca 1992 przestał być oszołomem z siekierą, jakim dotąd był dla Salonu, a stał się mężem opatrznościowym, któremu ze łzami w oczach dziękował Jacek Kuroń. Tak więc kampania prezydencka roku 1990 mogła być tak naprawdę próbą skanalizowania radykalnych nastrojów, których wówczas nie brakowało i które również wyniosły do władzy otoczenie Olszewskiego 2 lata później. Jednak wtedy już Wałęsa stał na straży trwałości nowo-starego porządku, radykałowie się podzielili, ponieważ dla wielu Wałęsa pozostał symbolem - popatrzmy choćby na dziś o wiele bardziej prawicowego Marcina Wolskiego, który na początku lat 90-tych Wałęsę wciąż uwielbiał bezkrytycznie, a takich ludzi było więcej, gdyż przekreślając Wałęsę przekreślali by kawałek swojego życia, a na to nie każdego stać. Więc i ten radykalizm Wałęsy AD 1990 można wpisać w plan konserwacji sprytnie ukrytej za fasadą wielkich przemian. Coraz więcej faktów połączonych w całość potwierdza, że Wałęsa był tak naprawdę wielkim hamulcowym, napisano o tym już tyle, że trudno coś nowego dodać. Jedyną osobą, która dodać coś może, jest sam Wałęsa i swoją ostatnią wypowiedzią był to uczynił.

Brak głosów