Baśń o Donaldzie i ekonomach

Obrazek użytkownika Budyń78
Kraj
Przyszli do Donalda I ekonomowie i mówią mu: Panie, nie stać nas na pakty fiskalne.
Kraj na zawsze już biedny pozostanie, bogatszych królestw nie dogoni. Obywateli swoich na nędzę skażesz i obcych kątów wycieranie. Obcych zaś królów ekonomowie i pisarczycy nasze księgi sprawdzać będą i każdy nasz grosz wyliczą. Biedę na kraj sprowadzisz, o mądry władco nasz Donaldzie. Nie stać nas panie, na pakt fiskalny.

Innym razem inni, a częściowo ci sami przyszli do Donalda i mówią mu: Panie, nie stać nas na wprowadzenie pieniądza wspólnego. Zobacz, panie, inne kraje pod jarzmem jego biednieją, królestwa upadają, wolność na rzecz lichwiarzy tracą, a wszystkim Niemiec rządzi i ten drugi, o którym na głos mówić nie będziemy. Naród swój panie na wieczna nędzę i służbę u obcego skażesz. Nie stać nas panie na walutę wspólną.

I rzekł Donald: Was może nie stać, ale mnie stać. Pakty podpisał, pieniądz wymienił. Potem kazał wiernej służbie walizki spakować i czekał, aż goniec przyjdzie i listy uwierzytelniające na nową posadę przyniesie.

I choć mędrcy zapłakali, naród zaś w biedę jeszcze większą popadł, to dumni byli, że Donald, z ich ziemi, taka sławą się okrył i w samej Brukseli dalekiej zastępcą komisarza został. Chwałą większa, niż cały lat tysiąc historii dotychczasowej naród okrywając.

Brak głosów